— Witaj w domu Aominecchi! Jak
tam na akademii? — spytał Kise od razu, gdy tylko usłyszał tak dobrze znane mu:
„już jestem!”. Wyszedł swojemu chłopakowi naprzeciwko, kiedy ten zdejmował
buty, i, gdy ten w końcu się wyprostował, obdarzył go krótkim pocałunkiem w policzek.
— W miarę — westchnął Daiki i
odwiesił swoją kurtkę na wieszak. — Właściwie to nudno, mamy same teoretyczne
wykłady. Czemu pytasz?
— A… Tak sobie. Nie mogę?
— Nie no, rób, co chcesz. Po
prostu nigdy cie to nie interesowało, a już trochę ze sobą mieszkamy.
— Ehh człowiek próbuje być miły
i jeszcze mu się dostaje — mruknął, niby
od niechcenia. — No nic. Umyj ręce, Aominecchi, obiad już jest.
Daiki przemył dłonie letnią wodą
w zlewie w kuchni i usiadł przy stole. Kise w tym czasie nalał mu jego ulubioną
zupę pieczarkową. Zjadł szybko cały talerz i poprosił o dokładkę. Była
wyjątkowo smaczna.
Kiedy kończył jeść, zagadnął:
— No, a co u ciebie? Jak w
pracy?
— Strasznie! — zawołał Kise. Był tym naprawdę
rozemocjonowany. — Mój szef normalnie się uwziął! Chciał koniecznie zrobić
idealne zdjęcie do tego nowego miesięcznika… Dlatego wróciłem do domu później.
— I mimo to zrobiłeś obiad…? — spytał, a jego brwi poszybowały w górę z
niedowierzenia. — Bez narzekania i żadnych awantur? Kise, ty nawet nie
napisałeś mi SMSa! S-M-S-a!
— Co w tym dziwnego? — jęknął
Ryota. Temat rozmowy wybitnie mu nie podszedł, dlatego chciał jak najszybciej
go zakończyć.
— Na litość boską! Ty ich
piszesz tysiące! I co, przetrzymali cię w pracy i powstrzymałeś się przed
poinformowaniem mnie o tym? Aż nie chce mi się w to wierzyć.
— Daj spokój, Aominecchi. Nie
miałem czasu. Poza tym, staram się jak mogę!
— Pytanie, po co?
— Jak możesz?! Jesteś okropny!
— Hej, hej, spokojnie! Nie o to
mi chodzi! Po prostu… czy na pewno wszystko w porządku?
— Aominecchi…
— Dobra, dobra! Poddaję się.
Nie ma w tym drugiego dna, zapomnij. I dzięki za obiad.
— To nic takiego. Kocham cię,
Aominecchi.
— C-CO?!
— …Kocham cię?
— No nie, teraz to już wybitnie
coś nie gra! Z reguły mówisz, że mnie kochasz: a) gdy jest ci smutno i popadasz
w stany poddepresyjne, a mimo wszystko nie chcesz iść z tym do lekarza, b)
kiedy godzimy się po kłótni, c) w trakcie lub po seksie. Ewentualnie,
sporadycznie, jeśli mi w czymś podpadniesz, a ja dopiero mam się o tym
dowiedzieć. I właśnie to obstawiam. Gadaj, co jest.
— J-Ja… to nie do końca tak…!
— Zdradzasz mnie?
— Co…? Nie wierzę! Jak w ogóle
możesz mnie pytać o coś takiego? Aominecchi no baka!
— Okay, okay, wiem,
przepraszam. Musiałem zapytać.
— To naprawdę nie w porządku!
— Więc powiedz, o co chodzi, bo
uwierz, nie chcesz słyszeć kolejnego pytania.
— Kocham cię i chcę, żebyś o
tym wiedział! Nie widzę tu absolutnie nic podejrzanego! Ani w tym, że dla
ciebie gotuję, czy chcę dać spokój, oszczędzając ci kłopotu poprzez pisanie. Ja…
— I wszystko jasne. To ma coś
wspólnego z kotem, prawda?
— Kotem? Kotem?! J-Jakim znów
kotem, nie mam pojęcia, o czym mówisz, Aominecchi!
— Jasne, jasne. Tydzień temu
spytałeś, jaka byłaby moja reakcja, gdybyś przyniósł do domu sierściucha. Oczywiście,
czysto „teoretycznie”. Twoje dzisiejsze zachowanie ma związek z tamtą dyskusją,
mam rację?
— Już wiem, czemu chcesz iść na
policjanta…
— Kise.
— Aominecchi! Przebrała się
miarka! Mam dosyć! Robię dla ciebie wszystko, a ty odwdzięczasz mi się pięknym
za nadobne. I tak jest zawsze! Zawsze, rozumiesz?!
Daiki był trochę zaskoczony tym
nagłym wybuchem złości blondyna, jednak nie zamierzał dać się zakrzyczeć. A
obecnie wszystko do tego zmierzało.
— Zawsze? Nie przesadzaj! Może
mam ci przypomnieć, kto tu niedawno urządzał sobie flirty z Kagamim?![1]
— Żartujesz?! Ile razy mam ci
jeszcze tłumaczyć?! Tobie i Kurokocchiemu! To była zwykła rozmowa! Tak, coś
takiego istnieje, chociaż ty możesz nie mieć o tym pojęcia! Codziennie wracasz
albo wkurzony, albo zmęczony i zamykasz się w swoim gabinecie na całe godziny!
A ja siedzę sam i nie mam się nawet do kogo odezwać. Dlatego tak, masz rację,
przygarnąłem kota! I mam gdzieś, co o tym myślisz! — wykrzyczał Kise i wybiegł
z kuchni ze łzami w oczach. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio tak się
zdenerwował, jednak tamten dzień okazał się apogeum dla jego wściekłości.
Od jakiegoś czasu przechodzili
z Aomine lekki kryzys w związku. Ryota podejrzewał, że Daiki nawet tego nie
zauważył. Było tak, jak mówił: jego chłopak przychodził nabuzowany, a po
zjedzeniu obiadu i wzięciu prysznicu, zamykał się w gabinecie, a tam potrafił
godzinami nie robić nic, tylko wpatrywać się w sufit. Ta sytuacja utrzymywała
się u nich już miesiąc, dlatego Ryota starał się jak mógł. Zabiegał o uwagę
ciemnoskórego i chciał sprawić, aby wszystko wróciło do normy. Ostatnio, gdy po
wypiciu kilku mocniejszych wdał się w ROZMOWĘ na ten temat z Kagamim, który
poradził mu, aby sprowadził do domu kogoś, lub coś, co skutecznie odwróci uwagę
ich obydwu od problemów, z którymi zmagali się na co dzień. Pijacka rada
wydawała się z pozoru genialna. Pozostawała kwestia reakcji Aomine...
Kise zamknął się w łazience,
nie zapalając nawet światła. Złość o wiele szybciej mijała, gdy wokół panowały
ciemności. Żarówka zaraz jednak rozbłysła, zapalona przez Daikiego, który nie
wahał się długo.
W końcu od również kochał Kise.
— Otwórz drzwi — nakazał,
zdenerwowany. W jego głosie można było wyczuć nutkę strachu.
— Nie.
— Kise. Proszę.
— Spadaj. Nie będę z tobą
rozmawiać. — Po usłyszeniu odpowiedzi, Aomine zacisnął dłonie w pięści. Zaczął
szarpać się z klamką, jednak nie przynosiło to żadnych efektów.
— Kise! Otwieraj, do cholery! Bo wyważę te
przeklęte drzwi! — Nie doczekawszy się odpowiedzi, postanowił zaryzykować.
Rozpędził się i z całej siły barkiem naskoczył na drzwi. Ani drgnęły. — Sam
tego chciałeś! — zawołał jeszcze, po czym udał się po śrubokręt.
Dwie godziny. Tyle zajęło
Aomine rozkręcenie zamku od zewnątrz. Nie obyło się oczywiście bez instrukcji
obsługi oraz niezawodnych filmików na Youtube, które ostatecznie pomogły mu
rozprawić się z zamkiem. W chwili, gdy otwierał drzwi, bał się. Kise przestał
mu odpowiadać po swoim ,,spadaj". Nic nie zdziałał nawoływaniem, prośbą,
ani groźbą. Jakiekolwiek próby nawiązania z nim kontaktu kończyły się fiaskiem.
Czyżby coś mu się stało?
Daiki miał serce w gardle, w
chwili, gdy ujrzał Ryote na podłodze. Natychmiast doskoczył do niego, szykując
się do reanimacji, jednak po chwili zdał sobie sprawę, że ten tylko śpi.
Odetchnął z nieukrywaną ulgą. Pogłaskał chłopaka delikatnie po włosach i wtedy
zauważył... coś. Owe ,,coś" było małe, rude i puszyste. Pogrążone we śnie,
przytulone do klatki piersiowej blondyna, gdzie obejmowały je szczupłe dłonie.
W kącie, tuż przy wannie, stała kuweta, a obok pralki mieściło się posłanie
malucha. Aomine pokręcił głową i przejechał otwartą dłonią po swojej twarzy.
Widok, jaki przed sobą miał, do reszty go rozczulił. Mimo iż we wcześniejszej
,,teoretycznej” rozmowie z Kise stanowczo zaprzeczył, teraz nie miał już nic
przeciwko kotkowi.
Zdał sobie sprawę również ze
swojej winy. W ostatnim czasie rzeczywiście nie zachowywał się najlepiej, ale
było to spowodowane wciąż nękającymi go wątpliwościami. Czy dobrze zrobił, odrzucając
przyszłość związana z koszykówką, na rzecz policji...? Tego wciąż nie był
pewien, ale mimo to, wiedział tylko jedno: chciał być z Kise, bo to właśnie on motywował
go do wszystkiego, co w życiu ważne. Choć nieraz było to dla niego bardzo
trudne... Aomine westchnął cicho i wstał z podłogi. Z salonu przyniósł dwie
poduszki i koc. Następnie zgasił światło w łazience i jedyną z nich podłożył pod
głowę Ryocie, uważając, aby go nie obudzić. Drugą przeznaczył dla siebie.
Położył się naprzeciw Kise i okrył ich obu miękkim kocem. Potem przerzucił rękę
przez tułów Kise, tworząc coś na wzór niezdarnego objęcia. Kot był pomiędzy
nimi, a wyczuwając po swojej drugiej stronie więcej ciepła, zaczął mruczeć.
Aomine był pewien, że tego wieczora słowa są im zbędne. „Co ma się stać, niech
się stanie jutro” – pomyślał i tylko
wzmocnił uścisk, ogrzewając tym samym swoje skarby.
Ojejajejajeja! Mój najukochanszy pairing ヾ(*´∀`*)ノ (///▽///)
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się te miniaturki~
Co do tej to końcówka mnie rozczulila~ Ah ten Aominecchi, szybko ulega. No ale jak można kotkowi nie ulec? Kotki są słodkie, urocze i w ogóle ╮(╯▽╰)╭
Mam na koty szał jak Sebastian z Kuroshitsuji xD
Czekam na resztę i na Proof of Love, które ma się do końca tygodnia pojawić~ ヾ(*´∀`*)ノ( ^ω^)
Pozdrawiam i weny życzę (>﹏<)\(^o^)/
Jeej! ♥ Dziękuję bardzo :D ^^
UsuńTak! Kotki to najsłodsze stworzenia ever ;^; <3
Również pozdrawiam :D
Przeurocze~ *///* Kocham te miniaturki w twoim wydaniu, tak przyjemnie się je czyta i są takie cudne… Idealne na każdą okazję!
OdpowiedzUsuńAhh Kise jak taka kobieta w ciąży albo kura domowa się zachowywał xD I tak go kocham. I Aomine też ^^ Właśnie, Aomine… Jeju jaki kochany był na zakończenie… I on w ogóle jest taki do tulenia!
Swoją drogą pędzisz z tymi miniaturkami, ledwo się przeczyta jedną, a już wstawiasz drugą, normalnie prawie zaspokajasz mój głód na opowiadania :O
Pozdrawiam cieplutko ^^)/
Dziękuję ^///^' I zgadzam się w 100%, Aomine jest strasznie tulasty ;^; ♥
UsuńHaha, tak, te 5 miniaturek wstawiałam tak hurtem, codziennie, ale na dwie ostatnie troszkę trzeba teraz zaczekać xD Muszę najpierw ogarnąć Proof of love ^^
Również pozdrawiam! ♥
Hej,
OdpowiedzUsuńoch tak Kise to potrafi doskonale podejść Aoimine.. podoba mi się to, że teksty są połączone ze sobą...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia