Dog (KagaKuro)

Kuroko przekroczył próg domu Kagamiego z niemal całym swoim dobytkiem. Pięć toreb, które wręcz pękały pod naporem rzeczy w środku, stanowiły tylko małą cześć tego, co miała przywieźć firma przeprowadzkowa. Mimo to, Taiga cieszył się na myśl, że w końcu ma możliwość zamieszkania z nim pod jednym dachem. Nawet, jeśli razem ze sobą zabrał mnóstwo rzeczy i…
— Kuroko…
— Hm? Coś się stało, Kagami-kun? Zbladłeś.
— To… Kiedy mówiłem, żebyś się do mnie wprowadził… miałem na myśli tylko ciebie — wydusił Kagami, obdarzając zdziwionym, a jednocześnie nieco zdenerwowanym, spojrzeniem, małego przyjaciela Tetsuyi.
— Oh… A więc wziąłem za dużo rzeczy? Bez przesady, Kagami-kun, przecież twoje mieszkanie jest aż nazbyt przestronne.
Kuroko machnął ręką i z pomocą Taigi przeniósł swoją ostatnią (na razie) torbę z korytarza do przedpokoju.
— N-Nie chodzi o to! — jęknął Kagami, zamykając drzwi za swoim chłopakiem. — Po prostu… Nigou…
Uniósł brwi wymownie.
— Hau! — odezwał się psiak, jakby chcąc przypomnieć wszystkim, że to właśnie o niego rozpoczął się spór.
— Tak, Kagami-kun?
— On… Nie może tutaj mieszkać!
Kuroko gniewnie zmrużył oczy.
— A to czemu?
Kagami znał swojego chłopaka aż nazbyt dobrze, aby wiedzieć, że potrafi być on przerażający. I, oczywiście, osiągać wszystkie swoje cele z łatwością.
— Cóż… Jest wiele powodów — powiedział wymijająco, chcąc za wszelką cenę uniknąć ostrzejszej wymiany zdań. Niestety, jeśli chodziło o Nigou, Kuroko był zdolny do wszystkiego.
— Chcę znać przynajmniej trzy — oznajmił, sadowiąc się wygodnie w fotelu w salonie. Kagami, stojąc przed nim, poczuł się jak gimnazjalista tłumaczący się przed swoim najsurowszym nauczycielem. Wziął głęboki oddech i zmobilizował myśli.
— Trzy? No dobra… To… On może mieć pchły! I co wtedy? My będziemy je mieć!
— …Nie miał pcheł, gdy mieszkał ze mną, więc dlaczego miałby mieć tutaj? — westchnął Kuroko, zrezygnowany. Choć widział i słyszał w życiu już nie jedno, logika Kagamiego wciąż potrafiła go zaskakiwać.
— Nie wiem! Ale taka ewentualność jest możliwa! No i… Co, jak zapłodni jakąś suczkę? Będziemy musieli się nią zaopiekować, a w najgorszym razie płacić alimenty! Nie mam tyle kasy! I nie chcę ponosić odpowiedzialności za czyny Nigou, kiedy będzie nietrzeźwy, czy coś w tym guście…
— To szczeniak.
— Racja, ale one tak szybko dorastają…
— Przestań, Kagami-kun brzmisz jak moja mama — parsknął Tetsuya, próbując stłumić śmiech dłonią przyłożoną do ust.
— Eh… I co ja mam… AAAA! KUROKO! ZABIERZ GO Z MOJEJ KANAPY!
— Spokojnie, przecież tylko tam leży! — zawołał Kuroko, mierząc bacznym spojrzeniem swojego pupila. Szczeniak nie robił jednak nic złego, no chyba, że przekraczanie granic dopuszczalnego piękna i słodyczy można za takowe uznać.
— Będę później cały w kłakach!
— To twój trzeci argument?
— He?
— Skoro tak stawiasz sprawę… — Kuroko zdecydował się postawić sprawę jasno. Nie miał ochoty użerać się z Kagamim. Znacznie bardziej odpowiadała mu perspektywa „ochrzczenia” mieszkania czymś znacznie przyjemniejszym. — Już od dwóch miesięcy czekałem na ten dzień, no ale trudno. Nie zostawię swojego psa, Kagami-kun. Nie jestem aż tak nieodpowiedzialny. Do siebie też już nie wrócę. Więc… Chyba przenocuję u Kise-kuna. On na pewno nie będzie mieć nic przeciwko. No, i lubi zwierzęta.
Tetsuya wstał z miejsca, jakby na potwierdzenie swoich słów. Stał przed Kagamim, niższy od niego o ponad głowę, jednak już z daleka widać było, kto kontroluje sytuację.
— C-Co? Nie! Oi! Kuroko! Czekaj! Też lubię zwierzęta!
Kagami nie wiedział, co ze sobą zrobić. Zaczął nerwowo gestykulować.
— Właśnie widzę — sarknął chłopak w odpowiedzi.
— Nie idź do Kise! Tylko nie do niego! Nie możesz!!! — zawołał, nie próbując dłużej zachowywać pozorów względnego pokoju.
— Czemu?
— Bo to jest… Kise! Mógłby cię omamić, czy coś…! Przeklęty magnetyzm modela… — mruknął, czerwieniąc się lekko i odwracając wzrok. Nie wiedzieć czemu, zdenerwowało to Tetsuyę jeszcze bardziej.
— To, że jego urok omamił CIEBIE na naszym ostatnim spotkaniu, nie znaczy, że mnie też omami!
— Daj spokój! — żachnął się Taiga. Miał już dość wracania do jednej i tej samej sytuacji, która miała miejsce miesiąc temu. Momoi zorganizowała wtedy spotkanie byłego pokolenia cudów, na który wstęp miał m.in. Kagami. Po paru drinkach wypitych razem z Kise, zaczęli rozmawiać. Kuroko uzał to jednak za flirt i zrobił mu w domu awanturę, która w istocie wcale nie powinna mieć miejsca. Tetsuya wciąż jednak był na ten temat „przewrażliwiony”, jak to Kagami lubił tłumaczyć znajomym. —  To wcale tak nie było, dobrze o tym wiesz! A zresztą… Proszę cię! Też nie mogłem się doczekać! Chcę z tobą mieszkać…!
— Ale jeśli to oznacza, że Nigou nie może, to niestety, ale muszę postawić sprawę jasno. Masz jeszcze szansę, Kagami-kun. Możesz zmienić zdanie.
— J-Ja… — zawahał się. Ta decyzja miała wpłynąć na całe jego życie!
— Może powinienem zadzwonić do Kise-kuna… — wtrącił Kuroko, niby od niechcenia. Podziałało.
— Ani mi się waż! I czemu, do cholery, ciągle o nim mówisz?!
— Ponieważ wspomnienie o nim w naszej dyskusji sprawia, iż jesteś skłonny przystać na moje warunki — wytłumaczył i uśmiechnął się ostentacyjnie.
— Ty mały draniu… To szantaż… — warknął Taiga, po niewczasie zdając sobie sprawę, iż został zmanipulowany.
— Nic na to nie poradzę! Więc jak będzie?
— Deam it! No dobra… Ale musimy ustalić parę zasad! — zastrzegł. —  Ja sam na pewno nie będę z nim wychodzić! Jak się zleje w domu, ty sprzątasz.. A jeśli…
— Skończ, Kagami-kun —  westchnął Kuroko. Nie dał tego po sobie poznać, ale w głębi duszy cieszył się ze zwycięstwa. —  Wiesz co? Ty zawsze potrafisz zabić cały romantyzm.
— Jaki znów romantyzm…?
„Znowu nie rozumie” — pomyślał Tetsuya i pokręcił głową. Uśmiechnął się lekko i obdarzył czułym spojrzeniem swojego chłopaka. Brwi miał zmarszczone i najwidoczniej wciąż myślał nad sensem słów Kuroko.
— Dziękuję, Kagami-kun.
Kuroko wspiął się na palce i cmoknął Taigę w usta. Pocałunek szybko został pogłębiony, a później Kagamiemu było już naprawdę wszystko jedno, czy pies zostanie z nimi.



*miesiąc później*
— Kagami-kun?
— No?
— Mógłbyś wyjść z Nigou? Zaraz zaczyna się mój serial.
— Haaa? Byłęm z nim wczoraj! Sam! A przecież umawialiśmy się, że…
— Dobrze, nie ma sprawy. Zadzwonię do Kise-kuna i…
— Gdzie jest smycz…?

Kagami zaczął przeklinać dzień, w którym pierwszy raz uległ Kuroko, bowiem był to początek całej serii podobnych historii, w których to on wychodził na najbardziej pokrzywdzonego.

5 komentarzy:

  1. Haha! Ale Kagami się wpakował. Zawsze jest, że jedna osoba obiecuje wychodzić z psem tylko, a inne osoby muszę ostatecznie za nią to robić \( ̄<  ̄)>
    Jak dla mnie miniaturki mogą dalej się pojawiac~ bardzo mi się podobają. ヾ(*´∀`*)ノ Nie mogę się następnej doczekać~ ( ^ω^)
    Czekam też na proof of love :p (*˘︶˘*)
    Pozdrawiam i weny życzę (^__^)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeeej cieszę się, że się podobało :'D ^^ Tak więc, będę pisać je dalej ^3^ A Proof of love to oddzielna kwestia, którą poruszyłam w najnowszym poście ^^'
      Również pozdrawiam i dziękuję :D :3

      Usuń
  2. Kaaaaaaaaaaaaaaaaaaaawai!!!!!!!!!!!❤❤❤
    Proszę o więcej kagakuro 😍😍😍😍😍
    Ta miniaturka jest suuper!!! :3 :3
    Kuroko taki stanowczy i uroczy jednocześnie 😍
    A mój Kagamiś taki kochany i uległy haha ^^
    Pozdrawiam i życzę weny 😉
    #Karola ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa dziękuję! ♥ KagaKuro będzie, obiecuję! W dodatku już niedługo zabiorę się za kontynuację Only love.
      Jejciu, kochana, nawet nie wiesz, jak twój komentarz poprawił mi humor ^^ Zwłaszcza, że dzisiaj źle się poczułam i zostałam w domu ;;
      Również pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję ♥

      Usuń
  3. Hej,
    i kto tutaj jest górą? ;) no Kagami toż się wpakował, ale Kuroko pięknie rozwiązuje sprawy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń