Hej, kochanie. Wiesz, że jesteś jak gorąca, poranna kawa?
Dokładnie taka, jaką uwielbiam. Dużo cukru, dużo mleka, dużo kofeiny. Tak,
właśnie tak. Skradłeś mi serce już dawno, niczym prawdziwy ninja! Nawet nie zauważyłem,
kiedy straciłem dla Ciebie głowę.
Więc pozwól mi Cię rozpieszczać. Pozwól mi rano robić dla
Ciebie kawę, kiedy już obaj wstaniemy około południa, ponieważ będziemy aż tak
padnięci seksem do późna w nocy. I pozwól mi ją celowo przesłodzić, wiedząc,
jak tego nie cierpisz. A potem roześmieję się głośno i pogodnie, i palnę się w
czoło. Przepraszając, zrobię ją od nowa. Aż będzie taka, jaką lubisz: dwie
łyżeczki kawy rozpuszczalnej, kostka cukru, wrzątek. Bez mleka. To pozwala Ci
się rozbudzić. Pozwól mi, ah pozwól mi, zrobić Ci kawę.
W każdy dzień będzie padać deszcz. Duże, zimne krople,
wywierające na plecach dreszcz. Ale będziemy je kochać. Przyzwyczaimy się i
będziemy wiecznie siedzieć w domu, podziwiając ulewę zza dużych okien małego
mieszkanka. Malutkiej kawalerki. Bo będziemy w sobie tak zakochani, że aż będzie
boleć. Im mniej miejsca, tym lepiej. Mijając się w ciasnym przedpokoju,
będziemy wzajemnie się o siebie ocierać i to będzie najwspanialsze na świecie.
Zawsze razem, obok siebie. Aż moja skóra kompletnie nie przesiąknie twoim
zapachem, a twoja, moim.
Pewnie któregoś dnia zapytasz, z czego my w ogóle żyjemy? I to będzie słusznie zadane
pytanie. W końcu żaden z nas nie będzie chodzić do pracy. Od razu, bez ani
chwili namysłu, odpowiem: z kawy i kropel deszczu. A Ty popukasz się w czoło i
stwierdzisz, że już całkiem zwariowałem. Jednak to będzie prawda.
Zwariuję przez Ciebie.
Romantycznie, prawda? I wiesz co? Już żaden szczęśliwy
przedmiot nie będzie Ci potrzebny. Bo będziesz mieć mnie. Ponieważ to ja będę
twoim szczęśliwym przedmiotem. A to oznacza, że już nigdy nie będziesz mógł
pozwolić mi odejść. Tak, jak po studiach. Zostały mi jeszcze ranki. Oh, tak!
Mam je tak troszkę przez Ciebie, więc kiedy już zamieszkamy razem, pozwolę Ci
wycałować dokładnie każdą z nich z osobna. Kusząca propozycja, wiem o tym.
Tylko zgódź się, zgódź. Pozwól mi zrobić Ci kawę. Od tego wszystko się zacznie,
Shin-chan.
Już odkąd spotykam Cię po raz pierwszy, wiem, że jesteś
niezwykły. Że musisz być mój. A w liceum wszystko zaczyna się układać. Wspólne
treningi, wspólne spotkania (prawie randki!), wspólne picie kawy w pobliskiej
kawiarni. Ah, ta kawa jest taka okropna! Nie chcesz jednak chodzić na nią
nigdzie indziej, ponieważ kelnerka jest tu całkiem urocza. Chociaż to mało
powiedziane. Zgrabna, długonoga, wysoka. Ma ciemno-brązowe włosy, zawsze
zaczesane w warkocz. Ma także pieprzyk za uchem i naprawdę fajne, granatowe
soczewki kontaktowe, jednak Ty tego już nie dostrzegasz. Patrzysz głównie na
jej piękną, umalowaną twarz i głęboki dekolt.
Kiedy zamiast Tobie, daje swój numer mnie, obrażasz się
na cały miesiąc!
Kiedyś Ci to wypomnę, bo nie będziesz już się za to
gniewać. Zamiast tego zaczerwienisz się słodko i odpowiesz, że wtedy jeszcze
nie zakochałeś się we mnie. A ja to zrozumiem i wszystko będzie w porządku,
ponieważ czasem najtrudniej zobaczyć nam to, co ma się w zasięgu swojego
wzroku.
A ja zawsze jestem przy Tobie. Nawet wtedy, kiedy
decydujesz się iść na odmienny kierunek studiów. Wybierasz medycynę, od zawsze
cię fascynowała. Ja chciałem pracować w jakimś wydawnictwie, ale studia
związane bezpośrednio z japońskim i dziennikarstwem muszą jeszcze zaczekać.
Rzucam je dla Ciebie po miesiącu i razem z Tobą wytrwam na medycynie znacznie
dłużej, niż bym sobie tego życzył. Jednak jestem z Tobą. A to wszystko, czego
potrzebuję, by móc się uśmiechnąć i dalej marzyć. Dalej śnić. O nas.
Pewnego dnia po wykładach wstępujemy do biblioteki
publicznej, aby móc przygotować się do egzaminów. Z chemii idzie mi znacznie
gorzej, niż z czegokolwiek innego, dlatego postanawiasz mi pomóc. I wiesz co?
Nie rozumiem nic a nic z tego, co mówisz. Nie chcę Ci jednak przerywać. Cała
tablica Mendelejewa wydaje mi się najpiękniej wypowiedzianym wierszem, gdy mi
ją tłumaczysz.
Ostatecznie zdaję dzięki zwykłemu szczęściu; podpasowały
mi pytania. To tyle w tym temacie. Mimo to, jesteś ze mnie dumny. Nie mam
pojęcia, czemu się tak cieszysz! Przecież już wtedy zaczynasz chodzić z dwa
lata starszą od nas studentką. Nigdy nie mogę zapamiętać jej imienia, ale to i
tak nieistotne. Nienawidzę jej, ponieważ
zaczynasz wiązać z nią swoją przyszłość.
Czuję się zagubiony.
Widzę dokładnie, kiedy przychodzisz na wykład i już nie
jesteś prawiczkiem. To tak strasznie, strasznie boli! A ja nie wiem, naprawdę
nie wiem, co powinienem robić. Czuję, jak grunt pali mi się pod stopami. A Ty?
Ty znikasz w gęstej jak mleko mgle, niepozorny, zwykły przeciętny. To nie Ty, Ty
taki nie jesteś.
Oddajcie mi Shin-chana.
I znów, znów jesteś mój. Idziemy razem na kawę. Ta jest o
wiele lepsza od tej pitej przez nas w liceum.
Kiedy wychodzimy z przytulnie nagrzanego pomieszczenia na
chłodny, jesienny deszcz, kryjemy się razem pod twoim przeźroczystym parasolem,
który okazuje się bardzo, bardzo przydatny. A kiedy zaczynam kichać, oddajesz
mi swój pachnący, bordowy szalik, tak doskonale kłócący się z twoją fryzurą.
Jestem tak bardzo szczęśliwy, że w afekcie zapominam Ci go oddać. Ciągle go
mam.
Jeszcze tylko miesiąc. Jeden samotny, pusty, deszczowy miesiąc
i ta studentka zrywa z Tobą, a Ty jesteś kompletnie załamany i rozbity, i
idziemy się upić do baru. Jest cudownie. Pijesz jedno piwo, drugie,
przestawiasz się na sake, popijasz kolejnym piwem, a potem okropny, cierpki
smak alkoholu w ustach zapijasz sokiem pomarańczowym. Taka mieszanka pozwala Ci
w pewnym stopniu zatracić świadomość, ale tylko w pewnym, i kiedy cię całuję to
wybieram zły moment, i twoje uderzenie tak bardzo boli, a deszcz pada, pada,
pada.
Ah, nie. To łzy.
Jęczę, żebyś mnie nie zostawiał, że więcej tak nie
zrobię, że cię kocham i przepraszam. Widocznie źle dobieram słownictwo, bo
zostawiasz mnie samego.
I stąd te ranki, Shin-chan.
Potem nie widujemy się jeszcze długo, długo. Nie dobierasz
ode mnie telefonów, przestajesz przychodzić na wykłady, choć nie powinieneś.
Okno twojego mieszkania wychodzi na podwórze, dlatego zawsze widzisz, gdy
czatuję pod twoją klatką. Nigdy wtedy nie wychodzisz.
Cierpię z powodu braku twojej obecności przy minie. Nie
mogę jeść, nie mogę spać, nie mogę nic. Jest mi tak strasznie ciężko na sercu,
choć wciąż nie mam pojęcia, co zrobiłem źle, jednak musiało to być coś
niewybaczalnego, skoro zerwałeś ze mną kontakt.
Może po prostu nigdy na Ciebie nie zasługiwałem. Chociaż
robiłem, co mogłem, chociaż tak bardzo się starałem, widocznie wciąż nie
zasługuje. Jednak mam siłę marzyć. Tak bardzo chcę, abyś do mnie przyszedł.
Przyjdź, przyjdź, Shin-chan. Już nie wytrzymam.
Pewnego dnia
odbierzesz ode mnie telefon. I będę tak zszokowany, że zacznę gadać głupoty,
jednak uspokoję się szybko i zapytam cicho, czy mógłbyś wpaść do mnie na kawę.
Długo mi nie odpowiesz, aż w końcu westchniesz, że tak. Nie będziesz w stanie
mi ulec. Jestem dla Ciebie zbyt ważny. Pora teraz, abyś Ty również to sobie
uświadomił.
Zapukasz dokładnie trzy razy, wtedy, kiedy najmniej będę
spodziewał się twojej wizyty. Trójka to twoja szczęśliwa liczba, a Ty masz
swoje zasady, których się trzymasz.
Od razu poznam, że to Ty. Podbiegnę do drzwi i wciąż nie
będę mógł uwierzyć, że w nich stoisz. Wciągnę Cię do środka i zamknę za Tobą, a
Ty będziesz musiał pogodzić się z myślą, że tak prędko nie wyjdziesz.
Usiądziesz na kanapie w salonie, a ja zacznę Cię
zgadywać. Zacznę od rzeczy błahych, zapytam co u Ciebie, jak gdyby nigdy nic.
Zapytam, jak dajesz sobie radę z nauką. Odpowiesz, że dobrze, bo przecież
zawsze szło Ci dobrze i zawsze jakoś dawałeś sobie radę, nanodayo. Potem
zapytasz mnie, co u mnie. Tak nakazuje grzeczność. Przemilczę to, w końcu nie
będę chciał psuć Ci nastroju. Uśmiechnę się tylko smutno i pozostawię to twojej
interpretacji. Moje ranki to moja sprawa, a Ty nigdy nie powinieneś ich oglądać.
Zostawię Cię na chwilę samego, ponieważ pójdę przygotować
kawę. Moja kawa będzie najlepszą, jaką kiedykolwiek piłeś. Będzie tak dobra, że
będziesz odwiedzać mnie częściej, aby móc znów skosztować jej cudownego smaku.
Mimo, że będzie już późno, będziemy ją pić i rozmawiać. W pewnym momencie
oznajmisz mi, że złożyłeś podanie o pracę do świetnej kliniki, tylko nie wiesz
jeszcze, czy Cię przyjmą. A przyjmą na pewno. Cóż, nasze studia dobiegają
końca. Wtedy odpowiem, że to świetnie, że Ci gratuluję, i że bardzo się cieszę.
Zapytam też trochę łamiącym się głosem, czy i dla mnie nie znalazłaby się tam
może jakaś mała posada pielęgniarza. To w pewnym stopniu przekroczy granicę
normalnej rozmowy, ponieważ na dość długo zapanuje między nami cisza.
Będę się bać. Nie będę pewien, gdzie tym razem popełniłem
błąd i co powiedziałem nie tak. Przerwiesz moje wisielcze myśli jednym, krótkim
pytaniem: czemu tak uparcie wciąż za Tobą podążam? Roześmieję się. Shin-chan,
to oczywiste! Oczywiste! Mój śmiech w pewnym momencie przerodzi się w szloch i
już nie będę w stanie się kontrolować.
Zrozumiesz, jak bardzo mnie raniłeś i wciąż ranisz, a
największy ból sprawisz mi, kiedy pochylę się nad Tobą i pocałuję, a Ty zamiast
wycofać się, jedynie pogłębisz ten pocałunek. Nasze języki splotą się ze sobą,
nasza ślina się zmiesza, a wszystko zdominuje delikatny posmak kawy. W pewnym
momencie wpleciesz swoją prawą dłoń w moje włosy, a lewą delikatnie
przyciśniesz mnie do siebie, układając ją na moich plecach. Twoje myśli skupią się
wyłącznie na mnie i to będzie szczyt moich marzeń.
Pozwolę Ci już na wszystko. Pozwolę Ci całować mnie po
całej twarzy, po szyi, po dekolcie. Pozwolę Ci mnie rozebrać, choć to już
niechętnie. Zobaczysz moje ranki i smutek w moich oczach, i to wystarczy. Przytulisz
moje kruche, wychudzone ciało i zaczniesz przepraszać.
Dojdzie do tego, że obaj będziemy płakać. Wokół będzie
ciemno, będzie czuć kawę, a my będziemy wyć.
Kiedy poczuję, że już mi lepiej, otrę łzy z twarzy i
zacznę Cię uspokajać, że to nie twoja wina, choć to będzie kłamstwo, i powiem,
że już wszystko dobrze, i że jedyne czego potrzebuję, to Ty. A potem szeptem
zapytam, tylko tak, dla pewności, tuż przy twoim uchu, czy mógłbyś zostać ze
mną na noc. Odpowiesz, że tak, że mnie nie zostawisz i nie będę musiał nigdy
więcej robić sobie krzywdy.
Ale jakiej krzywdy, Shin-chan? To nie jest wcale takie złe,
kiedy pustka dominuje twoje ciało, a smutek umysł. Zacznę Ci tłumaczyć, że
trochę się mylisz, że kiedy żyletka przecina twoje ciało, to nie myślisz o
bólu, tylko o uldze, bo w końcu możesz poczuć coś innego, niż wściekłość na
samego siebie, smutek i strach.
Przerwiesz mi stanowczo. „Dość, Takao” – tak, dokładnie
tak. Nie będę z Tobą dyskutować, w końcu nie chcę się kłócić, ale w głębi serca
ten sposób zawsze pozostanie dla mnie najlepszy. Nawet, jeśli brzydzę się
blizn. Nawet, jeśli wstyd za nie tak bardzo pali.
Rozłożysz kanapę, położysz mnie na niej, jeszcze raz
pocałujesz i usiądziesz na jej skraju. Ułożę swoją głowę na twoim udzie, a
dłonią zacznę rysować szlaczki na prześcieradle. Będziesz głaskać mnie po
głowie i drapać delikatnie za uchem, co będzie bardzo, bardzo uspakajać. Choć
równie dobrze działa sama twoja obecność.
W końcu zacznie morzyć mnie sen, jednak tak bardzo będę
bać się tego, że w każdej chwili będziesz mógł mnie zostawić, iż tylko
przymrużę powieki i z całych sił będę walczył ze zmęczeniem. Wtedy ostrożnie
wysuniesz udo spod mojego policzka, że prawie tego nie zauważę. Wstaniesz i pójdziesz
do kuchni. Wszystko dobrze zaobserwuję, ponieważ mam kuchnię połączoną z
salonem. Zaczniesz przeszukiwać moje szafki, aż w końcu odnajdziesz to, co
będziesz chcieć. Apteczkę. Wyciągniesz z niej wszystkie leki, które po
przedawkowaniu powodują śmierć. Schowasz je do swojej torby, która będzie leżeć
przy szafie w przedpokoju. Następnie z szuflady, pod umywalką, w łazience,
wyciągniesz wszystkie moje żyletki, moje skarby, i je również skonfiskujesz.
Już nigdy ich nie zobaczę. Jednak z Tobą... ta strata będzie do przebolenia.
Jak się okaże, nie będę miał żadnych powodów do obaw.
Zadbasz o moje bezpieczeństwo, a następnie skulisz się w
fotelu obok kanapy. Zamkniesz oczy i szybko zapadniesz w sen. Choć i ja będę
równie śpiący, wstanę na chwilę z łóżka, aby odnaleźć bawełniany koc w szafie i
przykryć cię nim dokładnie. Pójdę spać, uprzednio chwytając twoją dłoń i
splatając nasze palce w słabym uścisku.
Rankiem obudzi mnie aromat świeżej kawy i wszystko będzie
jak ze snu. Takie, jak być powinno. Zamieszkasz ze mną; moja malutka kawalerka
stanie się naszym malutkim mieszkankiem. Będziemy żyć spokojnie i z miłością.
Nie będziemy się kłócić. Będziemy się kochać. Długo i intensywnie. A kiedy
pewnego dnia przypomni mi się przeszłość, będę się z niej śmiać.
Tak.
Tak?
Znowu pada. Krople deszczu uderzają w metalowe dachówki,
a ponieważ mieszkam na poddaszu, słyszę je dokładnie. Spływają po szybach,
dachem, rynną. Wiatr na zewnątrz hula w najlepsze, a ja ustawiam fotel przodem
do okna. Siadam w nim, otulam się kocem i przeklejam nos do szyby. Jak pięknie.
Jak cudnie. Sączę powoli wystygłą kawę, która stała na moim stoliku. Brakuje tu
tylko Ciebie. Wiesz, jak strasznie tęsknie, Shin-chan?
Jestem zmęczony dzisiejszym dniem. Pogoda za oknem w
jakiś dziwny sposób pozwala mi się odprężyć. Rozważam, czy nie położyć się spać
wcześniej. Nagle słyszę płukanie do drzwi.
Puk.
Puk.
Puk.
Trzy stuknięcia odbijają się echem w mojej głowie.
Niemożliwe. Podchodząc do drzwi, wstawiam wodę na nową, gorącą kawę. Dla dwóch
osób.
Moja pierwsza myśl: OMG! OMG!! MIDOTAKAŁKI!!!!! \(*o*)/ <3<3<3 Moja druga myśl: ale to wzruszające. ;^; A trzecia brzmiała mniej więcej tak: KAWY!! Kit z tym że nie mogę po niej zasnąć, ja chce kawy! Takiej zrobionej przez Takao, ale ciii nie wchodźmy w szczegóły. xD Sowo zamknij się jesteś naćpana (szczęściem ^^ ). Cały shocik kocham głęboko tą częścią mojego serducha w której jest miejsce MidoTaki! Pisz ich wieeencej! O i zapomniałam się wcześniej spytać, ale co z Only Love? Zawieszone czy po prostu wolisz najpierw zkończyć Proof of love? Pozdrowionka i tulaski!! Sowa
OdpowiedzUsuńAhh wiesz, jak podłechtać moje ego :'D Jasne, Takao, zrób nam wszystkim kawy ;^; Czekamy :'D
UsuńZ chęcią napiszę ich więcej ^^ To chyba jeden z tych paringów, który nigdy mi się nie znudzi xD
Only Love zawiesiłam na chwilę obecną, ponieważ, no właśnie, chciałam wpierw uporać z Proof of love ^^' To trochę 'niewygodne' prowadzić dwa opowiadania rozdziałowe na raz x'D
Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz ^3^
cudowne...
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńtekst naprawdę wspaniały, cudowny, taki słodki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia