— A-A-A-Akashi-kun! C-cooo tooo
tutaj robi?!
Furihata zatrzymał się w
drzwiach prowadzących do sypialni. Właśnie wrócił z uczelni, był zmęczony i
śpiący. Marzył jedynie o szybkim prysznicu i położeniu się spać u boku swojego
ukochanego.
Tyle, że… na jego miejscu, w
ich łóżku, leżał lew, a tuż obok spoczywał Akashi, gładzący majestatyczną
grzywę zwierzęcia. Było ono ogromne i z całą pewnością prawdziwe. Jego wielki
łeb spoczywał na kolanach Seijuuro, a reszta tułowia zajmowała ¾ łóżka. Sam
Akashi wyglądał co najmniej jak zaprawiony w bojach i opływający w bogactwa
król, dla którego lew, to zaledwie pamiątka po zwycięskich bitwach.
— Jak to co. Leży, Kouki. Od
dziś będzie tu z nami mieszkać przez jakiś czas — oświadczył Akashi i ziewnął.
Był już przebrany w piżamę. Jego nieco przydługie, krwisto czerwone kosmyki
włosów były lekko wilgotne. To, że chłopak leżał w łóżku o tak wczesnej porze
nie dziwiło Furihaty, bowiem dobrze wiedział, iż Akashi pomaga w zarządzaniu
ogromną korporacją swojemu ojcu. Dobra praca równała się dużym zarobkom, choć
była dość żmudna i męcząca.
— Akashi-kun, skąd lew wziął
się tutaj? W domu? — sprecyzował słabo Furihata. Podparł się o futrynę w
drzwiach, ponieważ zrobiło mu się słabo.
— Mój ojciec został zaproszony
na spektakl największego cyrku w Tokio. Nie spodobało mu się jednak dość
brutalne traktowanie zwierząt, dlatego niektóre wykupił — wytłumaczył
spokojnie, drapiąc lwa za uchem, który w tamtej chwili zachowywał się zupełnie
niczym domowy kot. Zamknął oczy i zaczął wydawać odgłosy przypominające
mruczenie.
— I tak po prostu zgodzili się
je odsprzedać?
— Hm. Nie obyło się bez
zastraszania rządowymi służbami specjalnymi.
Akashi wzruszył ramionami i
całą swoją uwagę poświęcił trzymającemu na nim łeb, zwierzęciu.
— N-No jasne. Jednak to wciąż
jest dzikie zwierzę, Akashi-kun.
— No i?
Seijuuro zrobił minę w stylu
a-kto-tu-może-mi-czegokolwiek-zabronić i uniósł lekko brwi. Furihata był już
niemal pewien, że w jego żyłach płynie błękitna krew, a pochodzenie jest
królewskie. Matko, jak to możliwie, że był z nim już cztery lata?
— N-No i... On zajmuje moje
miejsce! — poskarżył się, wydymając wargi. Co jak co, ale nawet lew nie miał do
tego prawa.
— Cóż... Nie miałem co z nim
zrobić. Jeśli chcesz, to co ściągnij.
— To niemożliwe! Przepraszam,
Akashi-kun, ale to ty powinieneś kazać mu zejść. I jak to możliwie, że wygląda
na całkiem oswojonego?
— Nie był taki, dopóki nie
przekroczył progów naszego mieszkania.
— Chcesz mi powiedzieć, że to
TY go wytresowałeś? — Furihata nie posiadał się z wrażenia.
— A jaki w tym problem? Ciebie
o wiele trudniej trenować, Kouki — wyznał, robiąc niepocieszoną minę.
— Co masz na myśli?
— Nie da się kogoś zmusić do
miłości. Dlatego wciąż się zastanawiam, jaką groźbę powinienem zastosować, abyś
został ze mną na zawsze…?
— To takie słodkie, Akashi-kun!
– westchnął Furihata, który miał nieco specyficzny gust, gdy chodziło o tego
typu rzeczy. Znajomi śmiali się, że udzieliło mu się towarzystwo Akashiego. On
jednak nie przejmował się tym. Uśmiechnął się lekko. — Jednak póki co, nigdzie
się nie wybieram. Chyba, że pod prysznic. I naprawdę nie chciałbym, żeby ten
lew tutaj był, kiedy przyjdę.
— Czemu?
— Jest straszny! I zajmuje dużo
miejsca...!
— Bez przesady, chyba nic się
nie stanie, jeśli jedną noc spędzisz na kanapie?
— Akashi-kun! — W oczach
Koukiego zebrały się łzy. — Czy on jest ważniejszy ode mnie?
— To ciężkie pytanie.
— W takim razie nie mamy o czym
rozmawiać! — fuknął, zły. Nie czekał na jakąkolwiek odpowiedź ze strony
kochanka, tylko szybkim krokiem udał się do łazienki. Było mu przykro. Akashi nieraz
potrafił poprawić mu humor, by w chwilę później sprawić, że dany dzień będzie
naprawdę straszny. Coś okropnego.
Przez lata mieszkania ze sobą i
w miarę tego, jak ich związek poruszał się naprzód, Furihata przestał być tak
samo nerwowy, jak kiedyś. Starał się nie przejmować byle głupotami, jednak wciąż
pozostawał wrażliwy. Zwłaszcza, jeśli chodziło o sprawy pomiędzy nim, a
Seijuuro.
Po prysznicu Kouki umył zęby i
wyruszył włosy suszarką, ponieważ nie znosił, gdy były mokre. Swoją drogą,
Akashi również za tym nie przypadał.
— Kouki!
Nagle usłyszał krzyk
dobiegający z ich sypialni. Podszedł to niego dość sceptycznie, dlatego powoli
i ostrożni opuścił łazienkę. Zanim wszedł do sypialni, obciągnął na nogi
bardziej czarny t-shirt, w którym zwykł sypiać.
Scena, jaką ujrzał, przyprawiła
go o mdłości. Akashi leżał na łóżku przygnieciony ogromnym cielskiem lwiska,
które pomiędzy swoją dolną a górną szczęką trzymało jego głowę. Furihata, pchany
jakimś nieznanym impulsem, krzyknął i rzucił
się na lwa. Udało mu się go zepchnąć na podłogę, a tym samym uratować Seijuuro.
Zdezorientowany lew ryknął, jakby chcąc zachować resztki godności, po czym
czmychnął z pokoju przez otwarte drzwi.
Zostali sami, a Furiata zalał się łzami.
— A-A-Akaaaashi-kuuun! J-Ja nie wiedziałem, że to się tak skończyyy! –
wyjęczał Kouki, wtulając morką twarz w pierś ukochanego, mocząc przy okazji
jego piżamę. Akashi wywrócił tylko oczami. — Bałem się, że to już koniec!
— Już dobrze, dobrze. Doprawdy… Co za utrapienie.
— H-Hm?
Seijuuro odepchnął kochanka delikatnie. Kiedy już obaj znaleźli się w pozycji
siedzącej, otarł dłonią łzy z jego policzków.
— To lew z cyrku. Umie takie sztuczki. Nic złego nie miało prawa się
stać.
— Co?! Akashi-kun! Myślałem, że
coś ci się stanie! Bałem się! A ty jak zwykle…
— Bałeś się o mnie?
— A jak myślisz?! — krzyknął. —
Czy gdybym się nie bał, rzuciłbym się na niego?! W dalszym ciągu trzęsą mi się
ręce!
— Hm. Zależy ci na mnie?
— Akashi-kun…?
Kouki spojrzał na niego
spojrzeniem zbitego psa. Coś ewidentnie nie grało, ponieważ chłopak nigdy nie
poruszał takich tematów.
— Po prostu chciałem się o tym przekonać.
Dobranoc! — powiedział szybko, jakby dopiero co zorientował się, że jego wcześniejsze
słowa mogły wywołać zdziwienie. Zaraz też odwrócił się w drugą stronę, zgasił
lampkę nocną po swojej stronie i zamknął oczy.
— Hej, Akashi-kun. Nie jestem
już zły — powiedział cicho Furihata, również się kładąc.
— Jakby kogoś to obchodziło…
Furihata znał ten ton głosu. Z
pozoru chłodny, jednak w rzeczywistości troskliwy. Choć trochę. Ah, jak rzadko
miał okazję go słyszeć!
Kouki uśmiechnął się do swoich
myśli i zgasił lampkę nocną po swojej stronie.
— Dobranoc, Akashi-kun.
Urocze AkaFuri~ moja przyjaciółka uwielbia ten pariring i już wiem dlaczego ( ^ω^)
OdpowiedzUsuńCiekawe jaka Parka będzie w ostatniej miniaturce. Nie mogę się doczekać~
Dodatkowo już myślę jakie shociki zamawiać, ale to jeszcze trochę~
Pozdrawiam i weny życzę (∩_∩)
Dziękuję ♥ AkaFuri jest boskie x'D
UsuńOczywiście, zapraszam do składania zamówień! ♥ ^^
Również pozdrawiam i ściskam mocno ♥
Ehh troszkę czasu mnie tu nie było *rozgląda się* no no no pozmieniało się tutaj. Blog wygląda świetnie! *.* Miniaturka absolutnie genialna <3 Podziwiam Furihate: gdybym to ja znalazła u siebie w domu lwa dzielnie zeszłabym na zawał! ,, Zamknął oczy i zaczął wydawać odgłosy przypominające mruczenie"- w pierwszej chwili myślałam że Akashi, później się zorientowałam że lew XD Kouki został pierwszorzędnie wkręcony! :D Można by to nagrać i wysłać do jakiegoś programu z ukrytą kamerą ;) Pozdrawiam Sowa
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńjak Akashi mógł tak potraktować Kiyoshiego, ten tak bardzo się martwił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia