Kiyoshi już od jakiegoś czasu
próbował wyciągnąć swojego chłopaka, Hyuugę, na spacer. Pogoda dopisywała, na
dworze świeciło słońce i zaczynały zakwitać pierwsze kwiaty. Przyroda budziła
się do życia po ostrej zimie, która tego roku uraczyła ich wyjątkowo obfitymi
opadami śniegu.
Teppei uznał, że wiosna to
doskonała pora na rozbudzenie romantyzmu w ich związku. Przez ostatnie tygodnie
szukał sposobu, który na nowo rozpaliłby ogień namiętności w ich sercach,
jednak jak dotąd nie wymyślił jeszcze kompletnego planu działania. Postanowił
zatem działać na zwłokę, aż nie wydarzy się owe nieokreślone coś, co z założenia wyczuli ich związek.
Z tejże racji, w najbliższy dzień, kiedy obaj wolni byli od obowiązków, umówił
się z chłopakiem na stacji. Nie mieszkali razem, choć Kiyoshi już planował
sobie, kiedy mogłoby się to stać. Od jakiegoś czasu znacznie rzadziej
zachodzili do domu któregokolwiek z nich, w wiadomym celu, dlatego Teppei
zaczął lekko się niepokoić. Nie, żeby nie mógł wytrzymać bez seksu, jednak ta
drobna „separacja” sprawiała, że czuł się nieswojo.
— Cześć, skarbie — przywitał
się, gdy Hyuuga wysiadł z pociągu. Mieszkali w odstępie jednej stacji od
siebie, dlatego wygodniej było, gdy mogli podjechać na miejsce spotkania. Nie
czekał, aż Junpei odpowie na jego pozdrowienie, tylko od razu cmoknął go w
usta.
— Ludzie patrzą… — syknął
Hyuuga i odsunął się, chcąc uniknąć pogłębienia owej pieszczoty. Wymówka ta
była jednak nie do końca prawdziwa, bowiem były kapitan drużyny Seirin
niespecjalnie przejmował się opinią publiczną. Unikał jednak zbytniej
bliskości z, bądź co bądź, ukochanym, z innego powodu, którego nie zamierzał na
razie ujawniać.
— Hm. Skoro ci to przeszkadza —
westchnął Kiyoshi i zamyślił. Czemu Junpei był taki niedostępny?
— Gdzie dzisiaj idziemy? —
spytał Hyuuga, kierując wzrok gdziekolwiek, tylko nie na swojego chłopaka.
— Do parku. Na spacer — odparł
tamten, chwycił dłoń Hyuugi i ścisnął ją mocno, aby tamten nie mógł jej
zabrać. Nie zważając na jego protesty i przekleństwa, pociągnął go za sobą, ku
wyjściu ze stacji.
*
— Hyuuga! Patrz! — zawołał
nagle Kiyoshi i wskazał ręką przed siebie. Byli już w parku, który wyglądał
niemal magicznie. Promienie słoneczne przebijały się przez gałęzie drzew, na
których zieleniły się pierwsze pączki, i padały na dróżkę, którą szli.
Oczywiście, wciąż za rękę, bowiem Teppei nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Na
szczęście i Hyuudze przestało to przeszkadzać.
— He? Kiyoshi?
— Ptak!
— Jesteśmy w parku, to chyba
oczywiste, że są tu ptaki? — sarknął Junpei, wywracając oczyma.
— Oh, nie o tym mówię! To
pisklak! Chyba wypadł z gniazda. Widzisz?
Zamachał ręką, tak jakby miało to w jakiś niewytłumaczalny sposób pomóc Hyuudze dostrzec ptaka.
— Gdzie…?
Chłopak przymrużył oczy i
uparcie zaczął wpatrywać się w miejsce, które wskazywał Kiyoshi.
— Phff — wstrzymał parsknięcie śmiechem. — Ty i twój
sokoli wzrok…
— Zamknij się.
— Jasne, jasne. Chodź, pokażę
ci.
Ruszyli ścieżką dalej, aż
doszli pod drzewo, które wcześniej wskazywał. Tuż obok, na ziemi, stał
malutki ptaszek. Pokryty był puchem i drobnymi, brazowo-czarnymi piórkami. Miał
duże, czarne, błyszczące oczka, którymi też zaczął wpatrywać się w chłopców, przekrzywiając
lekko główkę.
— Oh… rzeczywiście. Ten maluch chyba
naprawdę wypadł z gniazda. — Hyuuga ukucnął i przyjrzał mu się z bliska.
Podobnie postąpił Kiyoshi. — Hm… Widzisz tu jakieś?
Teppei zadarł głowę w górę i
rozejrzał się.
— Nie, nic nie widzę —
stwierdził.
— No proszę, może sam
powinieneś zacząć nosić okulary?
— Nie bądź złośliwy. Mój wzrok
jest bez zarzutu, w przeciwieństwie do niektórych… Przykro mi to mówić, ale
jesteś ślepy jak kret. — Uwielbiał czasem nabijać się tak z Hyuugi.
— Dobrze ci radzę, zamilcz —
syknął Junpei, gromiąc kochanka wzrokiem.
— Hej! Coś taki nerwowy?
— Wkurzasz mnie! I tyle!
— Kochanie… — jęknął.
— Nie mów tak do mnie! — Hyuuga
odwrócił wzrok, speszony. Kiedy Kiyoshi okazywał mu czułość, zarówno w gestach,
jak i słowach, czuł się bardzo niezręcznie. — Co zrobimy z tym pisklakiem? —
zmienił szybko temat.
— A co proponujesz? —
westchnął, będąc autentycznie ciekaw, co też Junpei postanowi.
— Może… powinniśmy się nim
zaopiekować? — spytał nieśmiało. Wziął pisklaka na ręce. — Jest w końcu taki
mały i w ogóle… Poza tym w okolicy roi się od kotów.
— Ojj wiedziałem, że jednak
masz dobre serce, Junpei! — zachwycił się Kiyoshi i uśmiechnął szeroko.
— A to co miało niby znaczyć...?
Doigrałeś się! — Zamachnął się i wymierzył chłopakowi kuksańca w bok. — Mam
bardzo dobre serce, rozumiemy się?
— Ał ał ał ał! Jasne! — odparł
szybko Kiyoshi, chwytając się za obolałe miejsce.
— Od razu lepiej.
— Czasem jesteś okrutny —
westchnął i wstał. Uwaga miała charakter bardziej żartobliwy, jednak Hyuga
przez chwilę się nie odzywał, myśląc intensywnie nad słowami swojego chłopaka.
Serce waliło mu jak oszalałe. Pisklak na jego rękach musiał się poczuć bardzo
swobodnie, gdyż zwinął się w kulkę, przymierzając do snu. I jak tu takiego
zostawić?
— Kiyoshi… Przepraszam —
powiedział cicho. Teppei zmarszczył brwi.
— Za co?
— Jak to za co?! Przed chwilą
mi coś zarzuciłeś! I…
Kiyoshi szybko pochylił się nad
Hyuugą, przytulając go mocno od tyłu.
— Głuptasie, nie musisz
przepraszać!
— P-Puść mnie! — Junpei podniósł
się i odskoczył na bok, jak oparzony. Pisklak na jego dłoni otworzył ślepia,
chcąc zorientować się, co się dzieje. Kiyoshi powoli się wyprostował. Hyuuga
nie patrzył na niego. Znowu.
— Czemu nie pozwalasz się dotykać…?
— spytał smutno.
— J-Ja… po prostu… Jezu, nie
pytaj o takie rzeczy!
— Chcę wiedzieć! Robię coś nie
tak?
— Nie! To znaczy… Tak! To…
wywołujesz u mnie te wszystkie dziwne reakcje! — Junpei po raz pierwszy tego
dnia spojrzał w oczy swojego chłopaka. Na jego twarzy pojawiły się soczyste
rumieńce. — Moje serce bije tak szybko, jakbym miał zaraz zejść na zawał, gdy
tylko jesteś w pobliżu! Mój oddech przyspiesza, ręce się pocą, a w brzuchu czuję
ucisk! Jestem chory! To… Twoja wina!
Kiyoshi stał jak wryty, nie
mogąc wydusić ani słowa. To było najpiękniejsze (i jak na razie jedyne!)
wyznanie miłości, jakie usłyszał od Hyuugi. Poczuł się naprawdę wzruszony. Coś
miłego i ciepłego, emanującego z jego klatki piersiowej zaczęło rozchodzić się
po całym ciele. Niepotrzebnie się zamartwiał. Z ich związkiem wszystko
było jak najbardziej w porządku.
— Ja ciebie też,Junpei.
— Że co… Zaraz…!
Teppei podszedł do swojego chłopaka
i pochylił nad nim. Złączył ich usta w pocałunku i długo, długo nie pozwolił
Junpeiowi ich rozłączyć. Dopiero, kiedy pisklak zaczął ćwierkać,
oderwali się od siebie. Oboje byli w tamtym momencie tak samo czerwoni.
— Ehrm… A tak w ogóle, to co one jedzą? Ten maluch chyba
jest głodny — wydusił Hyuuga. Kiyoshi uśmiechnął się jeszcze szerzej.
— He? Wdaje mi się, że robaki.
— Świetnie. W takim razie
poszukaj ich, a ja teraz wezmę go do siebie. Jak już jakieś znajdziesz… Przyjdź
— powiedział szybko, na jednym wydechu. Następnie odwrócił się i odszedł, i nim
Kiyoshi zdążył się zorientować, został sam.
— Huh? Co? Hyuuga! C-Czekaj! Kurdełki… I gdzie ja teraz znajdę te robaki…?
Hmm... Przyznam się bez bicia, że za tym parringiem jakoś nigdy nie przepadałam. Komentarz więc może być troszke mniej entuzjastyczny, ale jak najbardziej od serca. Miniaturka wyszła ci po prostu słodko. Nwm czemu, ale gdy o niej myślę nasuwa mi się głównie to określenie. :D Przy ostatniej kwesti Kiyoshego parsknęłam śmiechem. Kurdelki wbiły mnie w dywan. XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Sowa
Dziękuję bardzo! Pisząc tę miniaturkę jak najbardziej chciałam, aby była ona w wydaniu cukierkowym :3
UsuńTak, tak, Kiyoshi odziedziczył snalg po mnie x'D ^3^
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ^^
Przyznam szczerze, że uwielbiam Kiyoshiego i Hyuugę...ale jako przyjaciół. Ten paring do mnie przemawia, ale tylko w takim zakresie. Poza tym Hyuuga jest stworzony dla Aidy i nic ani nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Ona albo nikt inny ^-^
OdpowiedzUsuńTak czy siak - miniaturka całkiem urocza, a gdybyś przedstawiła ich jako najlepszych przyjaciół - byłoby idealnie.
Pozdrawiam~
Dziękuję za twoje uwagi oraz sposób spojrzenia na to wszystko :) Każdy może mieć swoje zdanie, a jeśli chodzi o Hyuugę i Aidę, to oni również jak najbardziej do mnie przemawiają ^^ Poświęcam im nawet trochę uwagi w Proof of love :D
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam ^^
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och Hyuuga nie wiedział co to sa uczucie, a on się tylko zakochał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia