Dzień za dniem mijał bardzo
szybko. Nim się spostrzegłem, zostałem sam. Wszyscy zniknęli. Nawet Aka-chin. A
przecież Aka-chin był taki dzielny…! Niczego się nie bał. To raczej inni bali
się Aka-china. Bo był zbyt idealny. Nie taki, jak wszyscy.
Ja prawie nigdy nie bałem się Aka-china. Obserwowałem go i cieszyłem się, bo mnie traktował inaczej. Nie krzyczał, kiedy jadłem na sali. Nie popędzał, gdy z szatni wychodziłem jako ostatni. Nie mówił, co mam robić za każdym razem.
Ja prawie nigdy nie bałem się Aka-china. Obserwowałem go i cieszyłem się, bo mnie traktował inaczej. Nie krzyczał, kiedy jadłem na sali. Nie popędzał, gdy z szatni wychodziłem jako ostatni. Nie mówił, co mam robić za każdym razem.
Szanowałem i podziwiałem
Aka-china. Byłem pewien, że nikt mi go nie odbierze!
I nie odebrał.
I nie odebrał.
Sam pozwoliłem, by wyślizgnął
mi się z rąk.
Nie zdążyłem go złapać, kiedy wszystko zaczęło się zmieniać.
Nie zdążyłem go złapać, kiedy wszystko zaczęło się zmieniać.
Aka-chin powiedział kiedyś, że jestem wyjątkowy. Zaraz potem dodał, że przez to mnie lubi. Nikt wcześniej nie powiedział mi tego, co Aka-chin. Dopiero wtedy poczułem się naprawdę szczęśliwy!
Chodziliśmy z Aka-chinem na randki. Trzymaliśmy się za ręce i całowaliśmy. Jedliśmy razem dobre rzeczy, choć Aka-chin zwykle oddawał mi część swojej porcji. Rozmawialiśmy i czasami się śmieliśmy. Aka-chin powtarzał, że lubi moje towarzystwo i za nic nie chciałby zamienić mnie na kogoś innego.
Aka-chin mnie kochał. A ja kochałem Aka-china.
Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Raz Aka-chin odwołał nasze spotkanie, innym razem powiedział, że po prostu nie ma czasu. Pewnie kilka razy kłamał.
A ja na to pozwoliłem.
Liczyłem na to, że Aka-chin nigdy mnie nie zostawi. I zawsze gdzieś będzie. Na tyle blisko, żebym zawsze mógł przy nim być.
W końcu okazało się, że więcej czasu spędzam samemu w kawiarni, niż z Aka-chinem. Po pewnym czasie zaczęliśmy się widywać jedynie na treningach.
Kiedy Aka-chin ze mną zerwał, było mi naprawdę smutno...
Przez pewien czas potem przestałem zupełnie jeść słodycze. Nie były już takie słodkie i dobre, jak przedtem, dlatego nie opłacało się wydawać na nie pieniędzy.
Wszyscy w naszej drużynie myśleli, że jestem chory. W pewnym sensie mieli rację.
Zaraz potem rozwinąłem swój talent koszykarski do tego stopnia, że nikt już nie był mi potrzebny. Ani Aka-chin, ani nikt z
drużyny.
Kiedy okazało się, że przegrałem swój pierwszy w życiu mecz z Kuro-chinem, dotarło do mnie, co właściwe w życiu straciłem i jak wiele się zmieniło. Dotychczas czułem się jak ktoś, kto znajduje się w środku wielkiej bańki mydlanej.
Bańkę przekuł Kuro-chin. Chyba nawet zacząłem go lubić. Tak, jak koszykówkę.
Kiedy okazało się, że przegrałem swój pierwszy w życiu mecz z Kuro-chinem, dotarło do mnie, co właściwe w życiu straciłem i jak wiele się zmieniło. Dotychczas czułem się jak ktoś, kto znajduje się w środku wielkiej bańki mydlanej.
Bańkę przekuł Kuro-chin. Chyba nawet zacząłem go lubić. Tak, jak koszykówkę.
,, Ale co z
Aka-chinem?” – pytałem się w myślach. Nie umiałem o nim zapomnieć. Choć może
inaczej – na nowo sobie o nim przypomniałem. Ale dzięki temu przyszedł mi na
myśl ktoś jeszcze. Ktoś, kto nieświadomie pomógł mi uporać się ze złamanym
sercem.
Muro-chin.
Wczoraj znów
przyśnił mi się Aka-chin. Byliśmy na dużej, ciemnej sali gimnastycznej.
Zupełnie takiej, jak w gimnazjum. Stał niedaleko mnie i kozłował piłkę. Nie
patrzył na mnie. Dopiero, kiedy go zawołałem, podniósł na mnie swój wzrok. Od
razu przypomniało mi się, jak piękne oczy ma Aka-chin. Zamarł, trzymając piłkę
nieruchomo w dłoniach. Coś mówił. Nie słyszałem. Już nie chciałem słuchać.
Nie chcę cię słuchać, Aka-chin…
Od razu robi mi się smutno. A
tylko jedna osoba potrafi sprawić, żebym znów nabrał ochoty na słodycze.
Lubię Muro-china. Różni się od
Aka-china w zasadzie wszystkim. Więc czemu akurat Muro-chin? Nie jestem pewien.
Muro-chin jest miły. Raz, w zimę, gdy wracaliśmy późno z treningu, zapomniałem
rękawiczek. Muro-chin śmiał się trochę ze mnie, ale wziął mnie za rękę i od
razu było mi lepiej. Dłoń Muro-china była miękka i ciepła. Założę się, że
również jego skóra ładnie pachniała. Czymś słodkim. Muro-chin jest słodki.
Kocham Muro-china. Po meczu
przegranym z Kuro-chinem, Muro-chin był przy mnie i pocieszał mnie. Wiem, że mu
na mnie zależy. Powiedział, że nie chce, żebym był smutny.
A ja nie chcę, żeby Muro-chin płakał. Dlatego…
Nic mu nie powiem. Nie teraz. Nie teraz, kiedy Muro-chin tęskni za swoim byłym
chłopakiem. Nie chcę znów widzieć jego łez. Są pewnie słone i gorzkie, a to
nijak pasuje do Muro-china. Więc jedyne, co mogę zrobić, to być przy nim.
Wspierać Muro-china tak bardzo, jak on mnie. A może nawet bardziej!
Tym razem nie pozwolę, by
wyślizgnął mi się z rąk.
Himuro stoi pochylony nad
biurkiem Murasakibary w jego pokoju i jeszcze raz przygląda się pomiętej kartce
papieru w swojej dłoni. Murasakibara zostawił go na chwilę samego, by przynieść
im coś do picia. Tatsuya pod jego nieobecność zaczął rozglądać się po miejscu,
w którym tak naprawdę był po raz pierwszy.
Właśnie wtedy zauważył kartkę
wystającą z biurka Atsushiego.
Zawsze był ciekawski,
wiedział, że była to jego wada. Ale Himuro nie miał pojęcia, do czego może go
to zaprowadzić.
Czytał tekst z kartki zapisany
całkiem zgrabnym, pochyłym pismem, należącym bezsprzecznie do Murasakibary, już po raz trzeci. Treść dotarła do niego dawno, ale wciąż nie był pewien, czy aby
nie śni.
Jak to możliwe? Czemu Himoro
już wcześniej nie zauważył, jakie uczucia żywi do niego fioletowłosy
przyjaciel?
Tatsuya słyszy zbliżające się
na schodach kroki, ale nie przejmuje się tym. Czeka go rozmowa, w której
nareszcie wyjaśni wszystkie wątpliwości.
− Już jestem, Muro-chin –
mruczy Murasakibara. Przekracza próg pokoju, trzymając w dłoniach dwie szklanki
– w jednej znajduje się woda, w drugiej sok. Mija chwila, nim jego wzrok
kieruje się w stronę Himuro.
Szklaki upadają na podłogę z głośnym brzdękiem i na szczęście się nie tłuką; zalewają swą zawartością
dębowe deski.
− Muro-chin! Nie patrz! –
Murasakibara jest spanikowany. W ułamku sekundy znajduje się przy Tatsuyi i
wyrywa mu kartkę. Zaraz potem drze ją na drobne kawałeczki.
Himuro prostuje się i nakrywa dłońmi drżące ręce przyjaciela.
W oczach Murasakibary widać złość, która zastąpiona zostaje strachem i żalem.
Spod przymkniętych powiek Tatsuyi zaczynają płynąć słone krople. Fioletowłosy
staje się całkiem zdezorientowany – nie wie już, czy powinien złościć się na
niego.
− Ja też…− szepcze Himuro i
uśmiecha się łagodnie przez łzy. Murasakibara zamiera na moment. Wszystkie jego
kończyny stają się nagle niewiarygodnie ciężki i napięte. Przełyka ślinę. – Ja też
cię kocham, Atsushi.

Kocham cię! Czekałam przez 4 dni na to opowiadanie i warto było!! Pokłony ci! Napisz coś jeszcze z tym paringiem! Pls!!
OdpowiedzUsuńojejciu ^///^ Dziękuję bardzo! :D Na pewno napiszę ^^
UsuńPozdrawiam i ściskam! <3
Jejuuu, jakie kochanee <3 Co prawda za Murasakibarą nie przepadam, ale paring lubię...
UsuńI tak w ogóle, to świetna robota, przy "liście" rzeczywiście miałam wrażenie, że pisał go Murasakibara... Ten taki dziecinny i trochę otępiały (żeby nie powiedzieć tępy XD) sposób wypowiedzi i powtarzanie w kółko imion jakoś mi do niego pasuje. Serio, genialnie, że przy tym wszystkim nie zgubiłaś gdzieś jego charakteru, wielu osobom się to zdarza i nie powiem żeby było mi to obojętne. Szczególnie, że w KnB postacie mają bardzo wyraziste charaktery.
I pod koniec tak zgrabnie przeszłaś z czasu przeszłego na teraźniejszy. Mam na dzieje, że to nie był błąd, bo chociaż w wiekszości przypadków za takowy bym to wzięła, to tutaj nawet fajnie to wyszło. (ile "to" w jedntm zdaniu x.x) Generalnie ciekawy zabieg...
Teraz tylko czekam na kolejny rozdział Only Love... Trochę sobie poczekam :') Ale dlatego liczę na coś mega, no wiesz, takie boom, jasne? ^-^)/ Tak więc weny życzę i dziękuję za umilenie niedzielnego wieczoru, który niestety jest zapowiedzią poniedziałku i powrotu do zmagań z nauką ;/ To naprawdę wiele dla mnie znaczy :*
Ja sama też zbytnio nie przepadam za Muraskaibarą od czasu, kiedy wyrwał Kagamiemu część brwi... No, ale w takcie pisania starałam się uczynić go jak najbardziej słodkim tak, żebym chociaż ja sama mogła jakoś się przemóc ^^ i jestem zadowolona z efektu :33
UsuńJejciu, dobrze, że mimo wszystko zachowałam charakter Atsushiego *.* Było to dla mnie bardzo ważne, choć o tym nie wspomniałam. Ciesze się, że ty to zrobiłaś ^^ :DD
Przejście z czasu przyszłego na teraźniejszy jest jak najbardziej zamierzone ^^ Lubię robić takie numery i fajnie, ze ci się spodobało :D
Ueh, niestety, troszkę trzeba poczekać ^^' ale będzie boom! Obiecuje! ^^
Pozdrawiam cieplutko i ściskam mocno ^^ :* <3
Widząc tak długi komentarz nad moim robi mi się wstyd że dziś się nie rozpisze ^.^" Sorki nie mam czasu *angielski pozdrawia (zapomniałam o sprawdzianie ^^")* Więc po prostu wstawie emotke ♥.♥. (Chyba styknie)
OdpowiedzUsuńSowa
Styknie :DD emotka wyrażająca więcej niż tysiąc słów :') Dziękuję, że chociaż tyle ^^
UsuńJa sama opko miałam już dzisiaj skończone, wystarczyło tylko wstawić, dlatego teraz w spokoju mogę uczyć się do sprawdzianów: historia, gejografia, rosyjski <3 i love it :'''''''''')
Alleluja skończyłam naukę i nie zasnęłam od razu po przyłożeniu głowy do poduszki! W liceum będzie fajnie mówili... druga klasa będzie lepsza mówili...
OdpowiedzUsuńAle dość już narzekania czas na przyjemności - czytanie opek!
Na wstępie pozwolę sobie pochwalić wybór piosenki - strzał w dziesiątkę! Dołącza do mojej playlisty
A już nawiązując do samego opka: dziwnie czytało mi się te chwile z Akashim, ale nie dlatego, że były złe. Przeciwnie! Zwyczjanie jakoś nie widzę połączenia Murasakibary i Akashiego (jest mój!)
Z Himuro jak najbardziej! Tylko mieszanie czasów tak średnio mi podeszło, pierwsze skojarzenie - chaos. Znaczy przechodzenie z jednego w drugi pewnie jest dozwolone, tylko nie wiem jak to działa. W jednym ciągu dziwnie brzmi. Kiedyś też w to się bawiłam jednak na tej zasadzie, że jeden wątek pisałam używając narratora trzecioosobowego, a gdy zaczynał się nowy to narrator przechodził w pierwszą osobę (chodziło mi wtedy o wyszczególnienie uczuć konkretnej osoby, poza tym bardzo lubię teksty w czasie teraźniejszym, ale tam łatwiej o wpadkę). Ale dość już tych gramatycznych zagwostek, nie żebym była wybitną polonistką... oj daleko mi do tego! One shot jak zawsze ciekawy, masz mój podziw za kreatywność :*
I jeszcze jedna rzecz! Co Akashi powiedział w śnie Murasakibary? Tak, nie odpuszczam takich smaczków :D
Rozumiem, że mieszanie czasów mogło ci nie do końca podejść, ale ja lubię się tak bawić, poza tym, to zawsze coś nowego :D Autorzy nie powinni stać miejscu dlatego myślę, że jeszcze nieraz powtórzę podobny zabieg. Jednak dziękuję, że napisałaś mi o swoich odczuciach ^^ Wezmę to pod uwagę następnym razem :3
UsuńHaha, oczywiście! Niewykluczone, iż Akashi powiedział wtedy coś w tym stylu: ,,zagrajmy, Atsuhsi. Jeszcze raz."
Interpretację tych słów pozostawiam tobie :333
Pozdrawiam cieplutko i ściskam! ^^
Jejku, to moje ulubione opowiadanie Murasakibara x Himuro. Czytam to już któryś raz (nie pod rząd, już czytałam to jakiś miesiąc, tydzień temu) i dopiero teraz sobie zdałam sprawę, że jeszcze nie pochwaliłam Cię jakie świetnie Ci to wyszło! Bardzo spodobało mi się ta (powiedzmy że) kartka z pamiętnika. Nigdy nie spotkałam się z takim motywem i przypadł mi do gustu. Nie mogę się doczekać teoich kolejnych opowiadań! Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńOj *///* Dziękuję bardzo! :D Strasznie się cieszę, że ci się podobało ^^ Mi również dobrze się tak pisało, więc... czemu by nie powtórzyć? :D Będę się strać ^^
UsuńJeszcze raz dziękuję! :)
Jakie słodziaśne >~< Przekonałaś mnie tym słodkim opowiadaniem do tego paringu. Tatsuya jest uroczy XD
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńtekst wspaniały, choć Aki zerwał to i tak znalazł szczęście u boku kogoś innego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia