Proof of love [13] (AoKise)

ROZDZIAŁ 13
More matter with less art.
                            Shakespeare
Więcej treści, a mniej sztuki.

Aomine nie miał zielonego pojęcia, jakie myśli dręczyły jego partnera, ponieważ Kise postanowił nie dzielić się z nim swoimi przypuszczeniami do czasu, aż nie będzie ich całkowicie pewny. Pytania Daikiego, odnośnie wypytywania Kiyoshiego o Imayoshiego, zbył krótkim „nie ważne” oraz sztucznym uśmiechem. Całe szczęście, że ciemnoskóry już dawno nauczył się rozpoznawać ten prawdziwy.
— Jeśli coś nie gra, zawsze możesz mi powiedzieć — oznajmił, kiedy wyszli z działu techników policyjnych, kierując się w stronę biura. — Myślisz, że nie wezmę twoich podejrzeń na poważnie?
— Myślę, że lepiej będzie, jeśli na razie przemilczę ten temat — westchnął w odpowiedzi. — Wiesz już, o co dokładnie chciałbyś spytać Midorimę, Aominecchi?
— Nie wiem, czy w ogóle chcę go o coś pytać.
— Więc co zamierzasz zrobić?
— Posłuchać, co on ma w tej sprawie do powiedzenia. I udowodnić mu winę — oznajmił. Minęli recepcję, z której Aomine wziął klucz od ich biura.
— Przecież nie wiemy, czy to faktycznie on — zaprotestował Kise, ale Daiki zdawał się go nie słuchać. Pogrążony był w swoich własnych myślach i schematach, które układał w głowie według ustalonego już dawno porządku: przesłuchać, zastraszyć, złamać. Jeśli chodziło o morderców, słowo takie jak „litość” nie istniało. Należało podejrzanego przycisnąć tak mocno, jak tylko się da, aby jak najszybciej rozwiązać sprawę.
W przeciągu kilku chwil dotarli do biura. Aomine otworzył kluczem zamek, który kliknął cicho. Weszli do środka. Detektyw rzucił na swoje biurko cienką policyjną kurtkę i otworzył okno, ponieważ w pomieszczeniu panował zaduch. Tamtego dnia na dworze było przyjemnie chłodno, dlatego przez chwilę rozkoszował się orzeźwiającym powietrzem napływającym do biura. Słońce chowało się za gęstymi chmurami i wiał wiatr, który poruszał pożółkłymi liśćmi na drzewach. Wiele z nich opadło na ziemię już teraz, ponieważ nie pozostały obojętne na poprzednie ponad trzy tygodniowe prażenie słońca. Susza i brak wody pozostawiły po sobie zauważalne zmiany. Dla Daikiego tamta pogoda stanowiła prawdziwe utrapienie, dlatego cieszył się na jej zmianę.
Kise za jego plecami usiadł za swoim biurkiem i przymknął powieki. Był niewyspany, ale noc spędzona z Aomine była wystarczającą rekompensatą. Mimo wszystko cieszył się, że mogą chwilę odpocząć.
Ciemnoskóry również zasiadł za biurkiem. Otworzył szafkę i wyjął z niej laptopa, którego ustawił na lśniącym, dębowym blacie, i uruchomił. Komputer wydawał z siebie cichy szum, który w jakiś niewytłumaczalny sposób zawsze uspokajał jego skołatane nerwy. Tak było i tym razem. O ile wcześniej nie miał najmniejszych wątpliwości co do przesłuchania Midorimy, tak teraz w jego sercu pojawiła się drobna niepewność. Mieli winnego wyciągnięcie ręki. Co, jeśli w jakiś sposób go utracą?
Zdecydowanie nie mógł do tego dopuścić.
Kiedy laptop całkowicie się załadował i została przeprowadzona aktualizacja, wprowadził hasło, a następnie wszedł w plik z dokumentami. Otworzył w nim kartotekę, jak się okazało, sławnego lekarza. Czytał przez chwilę, wyłapując wzrokiem najważniejsze fragmenty i zapisując je sobie w głowie. Miał krótkotrwałą, acz pojemną pamięć, dlatego był w stanie zapamiętać określone informacje na jakiś czas bez najmniejszego problemu.
— Hm, Kise, wiedziałeś, że Midorima został jeden raz wyrzucony z pracy za romans z pacjentką? — spytał, uśmiechając się. Tę dwójkę przyłapano na gorącym uczynku, a cała sprawa nie obyła się bez echa. Kto wie, może, gdyby oglądał telewizję, byłaby tam nawet wzmianka o tym?
— Nie. A poza tym, skąd niby miałbym wiedzieć?
Kise otworzył leniwie oczy i ziewnął potężnie. Drobne łezki zgromadziły się w kącikach jego oczu, które zaraz przetarł.
— No tak, racja. Przeczytam ci coś jeszcze, chcesz?
— Mhmm — mruknął blondyn, podpierając brodę dłonią. Aomine zerknął na niego przelotnie i zmarszczył brwi.
— Jesteś śpiący, racja? A mówiłem, żebyś się jeszcze zdrzemnął — westchnął i pokręcił głową z dezaprobatą. Czuł się odpowiedzialny za stan Ryoty.
— Nie bądź jak mój tata, Aominecchi. On też zawsze narzekał, że za mało sypiam.
— Tak, tak, ale teraz to co innego. Nieważne. Wiesz co, może zrób sobie kawy? Mamy jeszcze trochę czasu do przesłuchania.
— Dobrze. Tobie też przynieść?
— Jeśli możesz.
Kise pokiwał głową, wstał i obszedł swoje biurko dookoła. Miał już wychodzić, ale kątem oka zaobserwował, jak Daiki próbował oprzeć się plecami o oparcie krzesła. Najpierw bardzo powoli dotknął je łopatkami, aby następnie zwiększyć nacisk i choć na chwilę odciążyć kręgosłup. Ryota spojrzał na partnera smutno. Aomine widząc jego wzrok, uśmiechnął się krzywo, chcąc zamaskować w ten sposób ból.
— Jeszcze się tym przejmujesz? — spytał z czułością.
— Oczywiście! W końcu to przeze mnie — jęknął blondyn i podszedł do biurka detektywa. Usiadł na jego blacie i z miną zbitego psa sapnął cierpienniczo.
— Może i tak, ale dla mnie to komplement. Jeszcze nikt nie podrapał mnie do krwi, z przyjemności, podczas seksu.
Kise momentalnie zrobił się czerwony na twarzy i uszach.
— S-Skoro tak mówisz…
— Oczywiście! Dobra, zmykaj po tę kawę, bo powoli robi się późno.
— J-Jasne!
Młodszy policjant pochylił się i szybko cmoknął partnera w usta. Następnie wyszedł z biura i skierował się w stronę maleńkiej kuchni, gdzie można było zaparzyć kawę.
Aomine uśmiechnął się pod nosem. To, że Ryota przejmował się jego poharatanymi plecami, rozczuliło go. Sam jednak nie był święty, i dobrze o tym wiedział, dlatego postanowił nie wspominać na razie o wręcz sinej plamie na szyi chłopaka. Malince, którą można było z łatwością dostrzec, kiedy akurat nie zasłaniał jej żaden kosmyk złocistych włosów. „Istne arcydzieło” – przemknęło mu przez myśl, a uczucie szczęścia ogarnęło całe jego ciało. Choć wiedział, że nie powinien, był bardzo, bardzo dumny z tego, jak urządził swojego… chłopaka? Kochanka? W ten sposób w głowie Daikiego zrodził się kolejny problem. Tak, jakby miał ich mało… Jak powinien nazywać Kise? Choćby w swoich myślach? Jak powinien go traktować? Czy byli parą? W końcu… kochali się, prawda…?
Ciemnoskóry aż podskoczył, kiedy drzwi biura otworzyły się na oścież i stanął w nich nie kto inny, jak sam obiekt jego intensywnych rozmyślań. W obu dłoniach trzymał parujące kubki.
— Aominecchi! Pukałem, żebyś mi otworzył! — zawołał i postawił naczynia na blacie biurka ciemnoskórego. 
Aomine uśmiechnął się subtelnie. Jak na ironię, nawet najmniejsza zmiana mimiki jego twarzy nie umknęła blondynowi. 
— Hej, to nie jest śmieszne! 
— Wiem, przepraszam. — Był tak zamyślony, że niczego nie usłyszał. — Czym pukałeś? Przecież ręce miałeś zajęte.
— Głową...
Daiki parsknął śmiechem. Kise mimowolnie nie mógł powstrzymać uśmiechu, który cisnął mu się na usta. Nagle poczuł się zupełnie swobodnie i dobrze. Był wdzięczny Aomine, iż ten bez najmniejszego problemu potrafił polepszyć mu nastrój. 
Wziął do ręki kubek i napił się kawy. Była gorąca, mocna, słodka z nutą goryczy. Na szczęście nie słodził tej dla ciemnoskórego. Nauczył się już, iż mężczyzna woli pić ją zupełnie gorzką, bez mleka.
— Dzięki — rzucił detektyw i uśmiechnął z wdzięczności, po czym również upił łyk napoju.
Chwilę sączyli kawę w ciszy. W końcu jednak Daiki przeciągnął się i ponownie zaczął wyszukiwać co ważniejszych informacji na temat Midorimy.
— W szpitalu Toyotama pracuje już dwa lata… Choć teraz zapewne go wyrzucą.
— Cóż, w końcu został głównym podejrzanym w sprawie mordercy. Nawet, jeśli okaże się niewinny, nie będzie mu łatwo. Wpis w aktach zostaje.
— Nie okaże się niewinny — westchnął Aomine i leniwym spojrzeniem ogarnął resztę tekstu na ekranie laptopa. Oprócz skandalu, o którym przeczytał wcześniej, Midorima zdawał się być czysty. Nie świadczyło to jednak o jego rzeczywistym odzwierciedleniu. Papiery i dane, jakie udało im się znaleźć, mogły być sfałszowane lub pozmieniane. O niektórych informacjach w ogóle mogło nie być wzmianki. Poza tym, wiele razy zetknął się już z sytuacją, kiedy właśnie osoby na pozór nieskalane, prowadząc podwójne życie,  mordowały, aby po udanym przestępstwie powrócić do spokojnego domu, rodziny. Postępowały tak najczęściej z powodu zaburzonej psychiki, chorób lub po prostu z nudy. Tak idealny obywatel, mający pracę, sławę i zapewne wiele kochanek, jak Midorima, zaczął pewnie odczuwać znużenie swoim poukładanym życiem. Dlatego zaczął zabijać.
— Czemu tak mówisz? — spytał Kise i duszkiem dopił swoją kawę. Oblizał wargi.
— Tak myślę. W każdym razie, nie pozwolę mu się tak łatwo wybronić. Nie ulega wątpliwości, że jednak miał coś wspólnego z denatką, prawda? Myślisz, że naprawdę chciał jej tylko pomóc?
— Nie mam pojęcia.
Kise pokręcił głową z rezygnacją. W przypadku podejrzanego złapanego w takich, a nie innych okolicznościach, najprawdopodobniejszym było, iż cała sprawa nie skończy się na jednym przesłuchaniu. Czekało ich co najmniej kilka, a w finale rozprawa sądowa, mająca na celu wskazanie wyroku uniewinniającego bądź kary . Tak… Jeśli Midorima znalazł się przy ofierze przez przypadek, i rzeczywiście nie miał nic wspólnego z jej morderstwem, i tak czekała go jeszcze długa droga. A wszystko przez to, że znalazł się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze.
Aomine zamknął pootwierane dokumenty i wyłączył laptopa. Następnie zatrzasnął go i wstał z miejsca.
— Gotowy na pierwsze przesłuchanie Midorimy?
— Powiedzmy.
Kise również zaczął przygotowywać się do wyjścia. Wyjął z szuflady swój notatnik, z którym z reguły się nie rozstawał, przeczesał włosy ręką i wygładził mundur. We wszystkich jego gestach widać było podenerwowanie.
— Wydaje mi się, że nie jesteś do końca zdecydowany — zauważył Daiki i otworzył drzwi biura, przepuszczając w nich najpierw blondyna.
— Cóż, masz rację. Po prostu… To wszystko dzieje się tak szybko. Cała lawina zdarzeń! — zaśmiał się, ale w jego głosie zabrzmiała nutka goryczy. — Nie wydaje ci się to dziwne?
— Wiesz, jeżeli Imayoshi miał w tym swój udział, to wszystko jest możliwe.
Przeszli przez główny korytarz i zeszli schodami do podziemi. Mieściło się tam stanowisko funkcjonariusza nadzorującego wszelkie przesłuchania, ale i spotkania osób trzecich z podejrzanymi, bądź więźniami, który przebywali w kilku celach więziennych na poziomie -1. Znajdowali się tam głównie w przypadkach, kiedy trzeba było ich przesłuchać lub po prostu mieć przez pewien czas pod ręką.
— Nie zdążyłem poznać szefa wystarczająco dobrze — mruknął Ryota. Ubrał swoje wątpliwości w najdelikatniejsze słowa, na jakie było go stać. W rzeczywistości jego myśli układały się w  pojedyncze frazy w nieco odrębny sposób: „Nie zdążyłem jeszcze poznać, do czego on jest zdolny.”
— I nie chcesz! — odpowiedział szybko Aomine, jakby potrafił czytać mu w myślach. — Osobiście uważam, że nieco dziwny z niego typ. Nie toleruje niesubordynacji i wszelkich protestów czy zastrzeżeń odnośnie jego rozkazów. Mimo wszystko, jest niesamowity. Zdobył mój szacunek dzięki wyjątkowej inteligencji i umiejętności łączenia faktów.  W trudniejszych śledztwach jego, choćby drobna, pomoc, jest nieoceniona.
— Ta, pewnie sam ma po prostu doświadczenie w czarnej robocie — mruknął pod nosem Kise. Na szczęście Daiki go nie usłyszał. Zaczął już bowiem rozmowę z policjantem, który siedział za wysokim, półokrągłym stołem i gorączkowo uderzał palcami o przyciski klawiatury, która leżała tuż przed nim. Mężczyzna na pierwszy rzut oka wydawał się od nich młodszy i mocno zestresowany. Czyżby żółtodziób? Ryota pochylił się lekko w jego stronę, aby zobaczyć, co miał napisane na swoi identyfikatorze, zwisającym mu z szyi. Furihata Kouki. Nigdy wcześniej nie widział chłopaka w tym miejscu, ani o nim nie słyszał, więc prawdopodobnie był nowy.
— To jego pierwsze przesłuchanie… — odpowiedział cicho na pytanie zadane wcześniej przez Aomine. — Proszę być ostrożnym… Zaraz poproszę, aby ktoś go przyprowadził.
— Jasne. Dzięki — odparł Daiki i ruszył w stronę pokoju przesłuchań oznaczonego cyfrą jeden. Kise ruszył za nim, ale zatrzymał go głos Furihaty:
— Oh, Kise-san! Nic ci nie jest?
— Słucham?
Odwrócił się, zdezorientowany.
— Twoja szyja! Masz na niej taką ciemną plamę…
— A-Ah, to nic! — Blondyn szybko domyślił się, o co może chodzić. Zwłaszcza, że Aomine zniknął za drzwiami pokoju przesłuchań zatrważająco szybko.
Kise uśmiechnął się przepraszająco do Koukiego i zasłonił malinkę pasmem włosów. W duchu poprzysiągł sobie jednak szybką i bolesną zemstę. Ach, może nie tyle bolesną, co widoczną.
— Aominecchi! Czyś ty zgłupiał? Czemu mi nic nie powiedziałeś? — spytał z wyrzutem, kiedy zamknął już drzwi pokoju przesłuchań. Był pusty. Znajdowali się w nim tylko we dwoje. Aomine siedział już przy okazałym, metalowym stole i trząsł ze śmiechu.
— Przepraszam, przepraszam! Nie mogłem się powstrzymać! Byłeś taki uroczy, nie mając o niczym pojęcia!
Ryota splótł ręce na piersiach i wydął wargi, obrażony. Chciał coś powiedzieć, nakrzyczeć na Daikiego, ale nie miał już do niego siły.
— Nie obrażaj się! Przecież to nic takiego…!
— To było lekkomyślne — oświadczył, i w dalszym ciągu nieco zły, zajął miejsce koło ciemnoskórego, nie omieszkając odsunąć się przy tym jak najdalej od niego.
— No dobra, już, dobra! Następnym razem oznaczę cię gdzie indziej, zgoda? — zaproponował Aomine i uśmiechnął ciepło. Kise zmrużył oczy i zmierzył go wzrokiem.
— Skąd ta pewność, że będzie następny raz? — spytał. Daikiego wręcz zatkało.
— Ehrm…! — W tym samym momencie po pomieszczeniu rozległo się głośne chrząknięcie.
Detektywi, jak na komendę, podnieśli wzrok na drzwi, które znajdowały się naprzeciw nich, po drugiej stronie pokoju przesłuchań. Stał w nich wysoki, przystojny, zielonowłosy mężczyzna w okularach, który wpatrywał się w nich wyczekująco. Ewidentnie nie wiedział, co powinien robić. Znaczyło to, że rzeczywiście po raz pierwszy był przesłuchiwany, co Kise od razu zauważył. Działało to w pewnym sensie na jego korzyść.
Aomine również odchrząknął, jednak znacznie ciszej.
— Usiądź — polecił Midorimie. Mężczyzna zrobił, jak mu kazano. Zajął miejsce naprzeciw dwójki detektywów, uważnie im się przyglądając. Ryota i Daiki nie pozostali mu dłużni. Cała trójka milczała przez chwilę, wpatrując się w siebie. Midorima miał podłużne, delikatne rysy twarzy, które ciemnoskóremu przypominały nieco jego partnera. Nosy mieli w zasadzie identyczne, a alabastrowa cera, bez jakichkolwiek skaz, również wydała mu się podobna do tej Ryoty. Jego oczy, o wachlarzu długich, ciemnych rzęs, były koloru włosów. Patrząc na lekarza miało się wrażenie, że można go wprost utożsamić z intensywną, soczystą zielenią. Wyglądał na człowieka z reguły opanowanego i inteligentnego, ale w tamtej chwili wydawał się być przytłoczony sytuacją, w której się znalazł.
— Nazywam się Aomine Daiki, a to mój partner, Kise Ryota. — Słowo „partner” zabrzmiało dwuznacznie. Przynajmniej tak pomyślał Midorima, biorąc pod uwagę scenę, która rozgrywała się, kiedy został odprowadzony aż pod samą salę przesłuchań. Detektywi nie zwrócili przecież na niego większej uwagi, do reszty zaabsorbowani sobą.
— Ty nie musisz się przedstawiać — dopowiedział Kise. — Wiemy o tobie dość dużo, dlatego radziłbym odpowiadać ci na nasze pytanie zgodnie z prawdą. Dobrze?
— Oczywiście — odparł  Shintaro i poprawił okulary, które zaczęły zsuwać mu się z nosa.
— Ah, i żadnych zbędnych komentarzy — dodał Daiki. Midorima tylko pokiwał głową. Porównał spojrzenia osób, które mu się przyglądały. Zimne, ciężkie spojrzenie granatowych oczu ciemnowłosego oraz para ciepłych i głębokich, należących do blondyna. Nie trzeba było być geniuszem, aby zrozumieć, kogo powinien bardziej się obawiać.
— Skoro tak… Zacznijmy więc może od początku. Jaki był twój motyw?
— Ha? Słucham? — zdziwił się mężczyzna. Jego źrenice zwęziły się, a brwi poszybowały w górę.
— Nie, chwila — wtrącił się Kise. Aomine spojrzał na niego z niemym pytaniem. W przeciągu przesłuchań, które miały miejsce w ostatnim czasie blondyn prawie w ogóle się nie odzywał. Daiki zaczął zastanawiać się, czym spowodowana została jego nagła aktywność. Czyżby aż tak zależało mu, aby mieć swój udział w sprawie?
— Czy ty w ogóle wiesz, jakie zarzuty są ci postawione? — spytał Midorimy. Oddech lekarza przyspieszył, a na czole pojawił się pot.
— Zarzuty? Mi? Byłem pewien, że wystarczy, abym wyjaśnił co działo się tej nocy!
— No, z grubsza. Zapytam więc wprost: czemu zamordowałeś pielęgniarkę Saeko Mikę? — spytał Aomine beznamiętnie.
Ryota zmarszczył brwi w dezaprobacie. Całe te „odgórne” założenia ciemnoskórego przestały mu się podobać. Midorimę za to kompletnie zatkało. Przez dłuższą chwilę nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa.
— Milczysz? Wiesz, że cisza z twojej strony jest jak nieme potwierdzenie?
— Nie, nie, nie! To wszystko nie tak! Zaszło wielkie nieporozumienie. Nikogo nie zabiłem! A już na pewno nie Saeko! Usłyszałem jej krzyk, a kiedy… kiedy ją zobaczyłem… Ona już prawie… W każdym razie, chciałem jej pomóc! Nawet, jeśli mi się nie udało, przecież nie możecie mnie za to zamknąć! Bezskuteczna pomoc nie jest w prawie traktowana jako zabójstwo! — To jego głosu był podniesiony, wyraźnie zdenerwowany. Ręce, które trzymał splecione na kolanach, zaczęły mu się pocić i trząść. Nie miał pojęcia, o co chodzi w cały tym przesłuchaniu. Zgubił wątek już za początku.
W celi, która została mu przydzielona nie było żadnych zbędnych przedmiotów. Proste łóżko, toaleta, krzesło. Nie pozostawało mu nic innego, jak myśleć. Do rana zdążył ukoić skołatane nerwy i dokładnie obmyślić plan działania. Nie był mordercą, a prawda zawsze wychodziła na jaw. Przynajmniej w to właśnie wierzył. Nie miał się czego obwiać, czyż nie? Na pewno morderstwu towarzyszyły pewne mankamenty przemawiające za jego niewinnością. Uparcie tak właśnie sobie wmawiał, chociaż wszystkie zdarzenia poprzedniego wieczora wciąż były dla niego trudne i niezrozumiałe.
— Tsk! Pieprzony łgarz — zaklął Aomine na tyle głośno, aby dwójka pozostałych mężczyzn mogła doskonale go usłyszeć.
— Nie mów tak, Aominecchi! — zawołał Kise. — Po prostu… Daj mu najpierw wytłumaczyć…!
— Nie wtrącaj się, Kise. Nie pierwszy raz mam do czynienia z mordercą i dobrze wiem co mam robić — powiedział Daiki, siląc się na spokój. Nie chciał się kłócić z blondynem, ale jego naiwność zaczynała działać mu na nerwy.
Ryota w każdym innym przypadku poczułby się dotknięty słowami ciemnoskórego. Był przecież od niego starszy, bardziej doświadczony i miał niesamowite zdolności, o których sam zdążył się przekonać. W każdym innym przypadku najprawdopodobniej przestałby się odzywać, wtrącać, a zamiast tego zacząłby robić notatki. Jednak tamtej chwili nie zamierzał być posłuszny. Postanowił pozostać przy swoim, jak miał nadzieję, słusznym stanowisku. Sytuacja była zbyt poważna, by oskarżać, być może niewinnego człowieka o coś, czego nie dokonał z taką pewnością, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
—Wiem, Aominecchi, ale tym razem nie mogę pozwolić, abyś kontynuował. Midorima-san, możesz odejść. Zaraz zostaniesz odprowadzony ze strażnikiem z powrotem do celi. Pozwól nam się przez chwilę naradzić.
Shintaro skinął głową i wstał od stołu. W głębi duszy był wdzięczny Kise, iż ten przerwał przesłuchanie. Dłonie zaczęły trząść mu się niekontrolowanie, a myśli w jego głowie stały się bardzo, bardzo nieprzyjemne. Naprawdę potrzebował chwili namysłu.
— Że jak?!
Aomine również poderwał się z krzesła. Ryota nie chciał, aby ten patrzył na niego z góry, dlatego i on się podniósł.
— Musimy porozmawiać, wyjaśnić sobie jedną kwestię. Nie możemy tego zrobić przy podejrzanym — powiedział dobitnie. Jego stanowczy ton głosu, ale i wzrok, sprawiły, że Daiki poczuł się w pewien sposób dotknięty.
Drzwi pokoju przesłuchań otworzyły się, a w nich pojawił się Furihata.
— Odprowadź go — westchnął Aomine z rezygnacją.
Chłopak skinął głową i założył kajdanki na dłonie Midorimy, po czym wyprowadził go z pomieszczenia.
— Nie możesz zakładać, że Midorima jest winny wszystkim morderstwom — powiedział Kise. Zacisnął dłonie w pięści, aby pozostały nieruchome. — Wiem, że prawie wszystko przemawia na jego korzyść, ale ja naprawdę nie uważam, aby takie jawne oskarżanie go było dobre.
— Chyba sam nie rozumiesz, co mówisz. Jest tu, jako główny podejrzany! Nie mogę spokojnie wypytywać go o zdarzenia tej nocy, kiedy jesteśmy przekonani o jego winie! To twoje pierwsze przesłuchanie mordercy, prawda? Zatem pozwól mi to załatwić, bo to, co wmawiają uczniom na akademii policyjnej naprawdę różni się od życia — wycedził Daiki.
— Ale on nie jest mordercą!
— Nie możesz tak mówić!
— A ty nie możesz go obwiniać za coś, czego nie zrobił!
— Ja pierdole, Kise! Czy ty siebie słyszysz?! — krzyknął ciemnoskóry i cofnął się o krok od chłopaka. Nie chciał. aby w afekcie mogło mu się coś stać. — Pieprzysz od rzeczy! Saeko zabił na pewno, a powiązania z innymi ofiarami musimy się doszukać! Może sam by nam powiedział, gdybyś nie dał się zwieść jego szopce! Teraz będziemy musieli spędzić kolejne tygodnie, ślęcząc nad aktami denatek i ponownie przeszukując ich mieszkania pod kątem znalezienia jego odcisków! Dorzuciłeś nam pracy, rozumiesz? I czemu, do cholery, z taką pewnością mówisz o jego niewinności?!
— Ja… — Ryota zająknął się. Spojrzał wprost w rozzłoszczone oczy Aomine. Wiedział, że jego odpowiedź będzie niepoważna, ale innej nie miał. — Intuicja mi mówi, że to nie on.
Daiki podniósł dłonie i opuścił je w geście rezygnacji. Sytuacja była dla niego absurdalna. Nie umiał znaleźć żadnego racjonalnego powodu usprawiedliwiającego zachowanie blondyna. Jak widać, on również nie potrafił.
— Nie patrz tak na mnie! — krzyknął Kise, mocno zdenerwowany postawą kochanka. Jego słowa może jeszcze by przebolał, ale spojrzenie pełne niedowierzenia i kpiny dotknęło go do żywego. — Należy jeszcze raz przyjrzeć się wszystkim zbrodniom po kolei! Zrozum, one mają zupełnie inny charakter! A Midorima nie pasuje do schematu!
— Sam wymyśliłeś sobie ten schemat! A ja nie będę kolejny raz analizować tego samego, kiedy sprawca siedzi w celi tuż obok. Póki co to ja prowadzę tę sprawę i radzę ci się jeszcze raz nad tym zastanowić. To nie jest takie proste, Kise — dodał już nieco łagodniej. — Czasem ludzie stwarzają zupełnie inne pozory tego, jacy są w rzeczywistości. Sam się o tym przekonasz. Nie chcę w ciebie wątpić, ale tutaj coś takiego jak intuicja nie wystarczy. Przepraszam, że krzyczałem. Nie chcę się o to kłócić. Może przesłuchamy go osobno? Najpierw ja, a potem ty? Naradzimy się w domu, na spokojnie.
Ryota odetchnął głęboko. Ulżyło mu, kiedy Aomine zaproponował alternatywne rozwiązanie. W tamtej chwili  było ono naprawdę w porządku.
Miał zamiar odpowiedzieć, kiedy drzwi pokoju przesłuchań na nowo otworzył Furihata.
— Słyszałem krzyki — zaczął nieśmiało. — Czy wszystko w porządku?
— Jasne. To… Tylko chwilowe spięcie — wyjaśnił ciemnoskóry, rzucając ukradkowe spojrzenie partnerowi.
— W takim razie chyba mógłbym na chwilę cię poprosić, Aomine-san?
— A co się stało?
— Przyszła dwójka mężczyzn, a jeden z nich koniecznie chce z tobą rozmawiać. Właśnie dzwonili do mnie z góry — wyjaśnił Furihata.
— Dziękuję za informację. Już idziemy — odpowiedział starszy detektyw.
Kouki skinął głową i ponownie zostawił ich samych. Blondyn odwrócił wzrok w bok, z udawanym zainteresowaniem przyglądając się pomalowanej na niebiesko ścianie.
— Kise.
Ryota splótł dłonie na piersiach i podniósł wzrok. Daiki chwilę bez słowa wpatrywał się w jego złote tęczówki, które w tamtym momencie zdradzały mu tak wiele… W końcu podszedł do blondyna i stanął tuż przed nim, jednak dbając o to, aby kontakt cielesny nie miał w tej chwili miejsca.
— Powinieneś odpocząć. Pojedź do mnie i prześpij się trochę.
— Nie chcę — burknął i zacisnął dłonie na ramionach. Czemu Aomine nie mógł mu uwierzyć? Wiedział, że może tak być, że jego tłumaczenia w konfrontacji z tymi detektywa wydają się banalne, ale naprawdę nie przemawiały za jego słowami żadne inne argumenty.
— Myślę, że i tak tego potrzebujesz. No już, chcesz teraz kłócić się o każdą pierdołę? Jedź, a ja przesłucham Midorimę. Kiedy wrócisz, ty będziesz mógł z nim porozmawiać. Więc jak? Dać ci klucze?
— Chcesz dać mi klucze? — spytał, zdziwiony. — Aż tak mi ufasz? Nawet po tym, co mówiłem przed chwilą?
— Nie mam powodów, żeby ci nie ufać. W końcu… Jesteś moim chłopakiem.
— Jestem?
— Boże, po prostu jedź!
Aomine szybko odwrócił się plecami do Kise. Nie chciał, żeby Ryota widział, jak się rumieni. Tyle trudu sprawiło mu wypowiedzenie tak krępujących słów, a on jeszcze się pytał, jak głupi!
— Może rzeczywiście tak powinienem zrobić…
— Oczywiście! Dobrze, że chociaż w tej kwestii się zgadzamy.
Daiki ruszył do wyjścia, a blondyn tuż za nim. Podczas drogi po schodach żaden z nich nic nie mówił. Wstąpili na chwilę do biura, gdzie Kise zabrał swoje rzeczy, a Aomine dał mu cały pęk kluczy, łącznie z tymi od samochodu. Chłopak zostawił przecież swoje auto u siebie, a przejście na piechotę zabrałoby mu zbyt dużo czasu.

Ciemnoskóry miał zamiar odprowadzić Ryotę do wyjścia, jednak po drodze mijali recepcję. Daiki zdążył już zapomnieć o wiadomości przekazanej mu przez Furihatę, ale widok dwóch mężczyzn siedzących na ławce, w miejscu „poczekalni” niespodziewanie przypomniał mu, w jakim celu miał się tam zjawić. Kise również ich rozpoznał, w końcu widział ich już wcześniej. Postanowił nie jechać, póki nie dowie się, co tu robili i czego chcieli od jego (teraz już oficjalnie) chłopaka.


~betowała Kaju~

5 komentarzy:

  1. Wow. Napięta atmosfera między Kise a Aominecchim. Ale na szczęście uspokoilo się przed wielką kłótnia uff.
    Mam pewne podejrzenia co do tych 2 osób, zobaczymy czy mam rację hehe xD nie mogę się doczekać.
    Akcja rozkręcila się~ Biedny Midorimacchi.. przykro mi, że niedługo skończy się to opowiadanie i co ja wtedy zrobię że sobą >.< będziesz mogła kiedyś napisać jeszcze Aokise? (Uwielbiam aokise przepraszam! (〒︿〒) (>﹏<)
    Pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten konflikt zakończył się pokojowo, ale następnie nie będą już takie przyjemne ._. *hej, czy to był spojler? Mam nadzieję, że nie xD*
      Apropos akcji, punktem zwrotnym opowiadania będzie następny rozdział :3 Przynajmniej, tak planuję xD
      Hmm do końca zostałoo chyba jeszcze z 5 rozdziałów, więc nie jest tak źle xD Jeny, najgorzej jest skończyć, bo wtedy wszystko musi być wytłumaczone i rozwiązane... Zdecydowanie prościej jest zacząć xD
      Oczywiście, że napiszę! :D ♥ Ja również uwielbiam AoKiski, więc nie będzie z tym najmniejszego problemu :D :* ^^
      Również pozdrawiam i dziękuję. Wena na pewno się przyda :D ^3^

      Usuń
  2. Biedny Shin-chan! T^T Mam nadzieję, że go wypuszczą. Ahomine słuchaj swojego chłopaka! On ma racje! I nie kłóć się z nim. To rani me serduszko... *^* "Kise również ich rozpoznał, w końcu widział ich już wcześniej" Czy jednym z tych "ktosiów" jest Kuroko? Albo na przykład Akashi? Takao? Hmmm? Ehh co ja się tu tak produkuje: i tak nie powiesz. ;-; Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam ^^ Sowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, bardzo lubię opisywać sprzeczki/kłótnie xD To z pewnej perspektywy jest dość zabawne ^^' :')
      Nie mogę, nie mogę, nie mogę! Spojlery są złeee! ._. no ale no, zdradzę, że to na pewno nie Takao xD ...i nie Akashi xD :*
      Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz :D ♥ :33

      Usuń
  3. Hejeczka,
    no i mamy spięcie między Aomine i Kise, choć Daiki nie powinien zakładać, że to Midorima jest mordercą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń