Proof of love [14] (AoKise)

ROZDZIAŁ 14

Aomine szybkim krokiem podszedł do mężczyzn siedzących na ławce, na moment zapominając o Kise. Ten jednak, zaciekawiony całym zajściem, ruszył za Daikim.
— Aomine-kun.
Drobny, blady, błękitnowłosy chłopak podniósł spojrzenie swoich dużych, niebieskich oczu na ciemnoskórego. Zaczął się denerwować, dając upust swoim emocjom poprzez miętolenie skrawka swojej białej bluzki w dłoniach. Aomine mimowolnie przypomniał sobie, że był to jego nawyk. W przeszłości robił tak bardzo często, kiedy miał przeprowadzić z kimś krępującą rozmowę lub po prostu coś go trapiło.
— Tetsu, no proszę, cóż za spotkanie — sarknął Daiki, splatając ręce na piersiach. — Po raz kolejny przyszedłeś robić mi wodę z mózgu? A Kagami jak zwykle na swoim miejscu, he? Nie opuszcza cię ani na krok.
Kagami Taiga, który dotychczas się nie odezwał, zmarszczył groźnie brwi i zmierzył Aomine nieprzychylnym spojrzeniem. W tamtej chwili na detektywie nie wywarło to żadnego wrażenia. Mężczyźni nigdy za sobą nie przepadali, a ich kontakt znacznie pogorszył się po „śmierci” Kuroko. Wtedy wszystkie ich rozmowy kończyły się kłótnią, a jakiekolwiek wymiany zdań stały się męczące dla obu stron.
— Dobra, czego chcecie? Jakbyście jeszcze nie zauważyli, jestem w pracy.
— Chcę z tobą porozmawiać, Aomine-kun — powiedział Tetsuya, odważnie patrząc mu przy tym w oczy.
— Ale my już nie mamy o czym rozmawiać.
— Fakt, w obecnej sytuacji nie, ale chciałbym wyjaśnić parę rzeczy. Jestem ci to winien.
— Nic mi nie jesteś winien! — uniósł się. — Po prostu chcę, abyś zniknął z mojego życia. Czemu nie możesz zrobić tego po raz drugi?
— Bo nigdy tego nie chciałem! I… nadal nie chcę.
Słowa Kuroko znacznie bardziej uderzyły w Kise, niż w Aomine. Chłopak stał tuż za Daikim i przysłuchiwał się biernie rozmowie, podobnie jak Kagami.
W chwili, kiedy Tetsuya wyraził, co naprawdę myśli, jego serce drgnęło. Praktycznie nie znał niebieskowłosego, nic o nim nie wiedział, jednak był pewien, że jego słowa były prawdziwe. Nie chciał do niczego nakłaniać swojego chłopaka, ale gdyby ten go spytał, byłby za tym, aby wysłuchał tego, co ma mu do powiedzenia Kuroko.
— Tetsu, ja naprawdę…
— Pół godziny — przerwał mu niemal natychmiast chłopak. Odgarnął włosy z czoła i wstał z miejsca. Mimo tego, wciąż był o wiele niższy niż wszyscy mężczyźni zgromadzeni przy nim. — Daj mi pół godziny, a obiecuję, że jeśli w tym czasie cię nie przekonam, raz na zawsze dam ci spokój. Odejdę i będziesz mógł zapomnieć, że kiedykolwiek się znaliśmy.
— Ja już zapomniałem. A ty przychodzisz i na nowo każesz mi wszystko rozpamiętywać. To nie w porządku, zwłaszcza po tym, co mi zrobiłeś.
— Aomine-kun. Proszę… Chodźmy stąd, robimy zamieszanie.
W rzeczywistości nikt nie zwrócił na nich większej uwagi, jednak w każdej chwili mogło to ulec zmianie. Na komisariacie nie brak było osób, których mogła zainteresować wymiana zdań między samym ich szefem, osobą kierującą śledztwem, a pierwszym-lepszym przechodniem.
Daiki zastanowił się przez chwilę, a następnie odetchnął głęboko.
— Nich będzie. Wątpię, żebyś mnie przekonał, ale pół godziny mogę ci dać. I tak potrzebuję chwili przerwy.
— Dziękuję — odpowiedział z wyraźną ulgą Kuroko i w przypływie emocji, uśmiechnął lekko. Aomine nie odwdzięczył się tym samym, wręcz przeciwnie, zmierzył ułożenie warg chłopaka sceptycznym spojrzeniem.
— Gdzie chcesz iść? — spytał beznamiętnie.
— Cóż… niedaleko jest park. Nie jestem w stanie zaproponować nic lepszego, nasze mieszkanie jest dosyć daleko…
— Mieszkanie… twoje i Kagamiego? — Chciał się upewnić.
— Na to wygląda — odpowiedział Tetsuya, a w tonie jego głosu można było usłyszeć coś jakby przygnębienie. Najwyraźniej nie chciał rozwlekać spraw związanych ze swoim chłopakiem przy Aomine.
— Dobra, daj mi chwilę — poprosił Daiki.
Odwrócił się na pięcie i odciągnął Kise w głąb najbliższego korytarza.
 — Przepraszam, że to tak wyszło… Chyba jednak chcę wiedzieć, jak Kuroko sfingował swoją śmierć. I przede wszystkim dlaczego — powiedział cicho, nie patrząc partnerowi w oczy. Z niewiadomej przyczyny czuł się zobowiązany do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji blondynowi.
— Daj spokój, Aominecchi, to naturalne. Dziwię się tylko, czemu od razu nie mogliście załatwić tego między sobą.
— Nie byłem w stanie.
— A teraz jesteś?
— Zadajesz cholernie trudne pytania — westchnął Aomine, ale uśmiechnął lekko i pochylił w stronę Ryoty. — Wdaje mi się, że nie jestem. Jednak chcę posłuchać, co ma mi do powiedzenia.
Kise również się uśmiechnął i rozejrzał po korytarzu. Był pusty, dlatego nie uważał za niestosowne jeszcze bliższe przysunięcie się do detektywa. Prawie stykali się nosami, więc ich pozycja była dość dwuznaczna. Aomine jednak nie uważał za konieczne przejmować się opinią innych, czy chociażby głupimi plotkami na swój temat, dlatego nie odsunął się.
— Pojedziesz do mnie, prawda?  — spytał, jakby w obawie o to, że chłopak mógł rozmyślić się przez ostatnie paręnaście minut.
— Pojadę, nie martw się tym już. Prześpię się i przyjadę, żeby przesłuchać Midorimę. Potem będziesz mógł mi opowiedzieć trochę o Kuroko, jeśli będziesz mieć ochotę.
— Mmm. Jasne — wymruczał.
Daiki musnął usta Ryoty swoimi, a ponieważ pocałunek okazał się znacznie przyjemniejszy, niż był w stanie sobie to wyobrazić wcześniej, pogłębił go, dodatkowo przytulając blondyna do siebie.
Całowali się do chwili, aż nie zabrakło im tchu. Wtedy chłopak odsunął się nieco od ciemnoskórego i w zamyśleniu pogładził jego policzek dłonią.
— Martwię się o ciebie, Aominecchi — wyznał w końcu.
— Czym?
— No, ogólnie. Proszę, wysłuchaj tego, co ma do powiedzenia Kuroko do końca. Dopiero potem wyraź ewentualne obiekcje. Naprawdę, ja… nie chciałbym, żeby to spotkanie źle na ciebie wpłynęło.
— Dobrze. Nie martw się, będę odpowiedzialny — zapewnił. — To z jednej strony miłe, że tak się przejmujesz. Chociaż z drugiej nie chciałbym, żebyś przejmował się takimi pierdołami związanymi ze mną.
— To nie pierdoły! A z resztą… Po prostu porozmawiajmy dziś wieczorem, dobrze?
— Nie ma sprawy. Uwielbiam z tobą rozmawiać.
Kise zaśmiał się pod nosem i zabrał dłoń z policzka Daikiego.
— Dobra, dobra. Nie podlizuj się tak. I idź już. Ja też zaraz będę się zbierać.
— Mhm. Dzięki — odparł i ruszył z powrotem do recepcji. Kuroko czekał już na niego przy wyjściu, a Taigę chwilowo stracił z oczu. Wyjaśnił policjantowi dyżurującemu, że musi się na trochę zwolnić i gdyby zespół potrzebował czegoś od niego, ma dzwonić. Następnie podszedł do Tetsuyi i nie oglądając się za siebie, wyszli na zewnątrz.
Różnica temperatur był nieznaczna, a jednak wciąż przyjemnie znośna. Słońce chowało się za chmurami, ale były one białe, więc nie zapowiadało się na deszcz. Przynajmniej na razie. Wokół panował ruch i zgiełk.
Mężczyźni ruszyli ulicą na wprost, kierując się w stronę parku.
— Więc, Aomine-kun, jak ci się powodzi? — zaczął rozmowę Kuroko. Głos miał spokojny, zresztą jak zwykle, a o jego wciąż utrzymującym się niepokoju świadczyło rozbiegane spojrzenie, które ani razu nie spoczęło na rozmówcy.
Daiki cmoknął cicho z dezaprobatą.
— Odkąd poznałem Kise jest znacznie lepiej, niż było wcześniej — odpowiedział sucho.
— Czy Kise to ten policjant, który pracuje razem z tobą? — spytał Kuroko. Aomine zamyślił się na chwilę. Fakt, nie wszyscy musieli od razu wiedzieć, kim jest jego chłopak.
— Mhm. To on. Został moim partnerem jakiś czas temu, wcześniej pracowałem z samymi idiotami.
— Dogadujecie się?
— Czemu cię to interesuje? — spytał podejrzliwie Daiki. Zatrzymał się na chwilę, tym samym zmuszając Tetsuyę, aby ten w końcu na niego spojrzał.
— Jestem ciekaw, co zmieniło się w twoim życiu. Długo się nie widzieliśmy. Nadal tratuję cię jak przyjaciela, Aomine-kun. Najlepszego przyjaciela, dlatego chcę wiedzieć, jak układają ci się sprawy z Kise. Kochasz go?
— Ej, ej, ej, ej! Chwila moment! Mieliśmy rozmawiać o tobie, a nie o tym, czy czuję coś do współpracownika!
— Hmm… — Kuroko zamyślił się na moment. — Ale nie zaprzeczyłeś, że go kochasz. Czyli jest tak, jak myślałem.
— C-co?!
— Spokojnie Aomine-kun, nikomu nie powiem. Poza tym to widać, kiedy na niego patrzysz. To co? Przechodzimy na właściwy temat? Może potem zostanie nam parę minut na plotkowanie.
Aomine prychnął, ale ostatecznie skinął głową. Ruszyli dalej. Przeszli na druga stronę ulicy, aby wejść do parku, a Kuroko zaczął swoją historię.
— Jestem pewien, że nie myślisz o mnie teraz w żaden pozytywny sposób, po tym, jak prawie cztery lata temu sfałszowałem swoją śmierć, ale myślę, że będziesz mógł mnie ocenić dopiero po tym, jak wszystko ci wyjaśnię. Od razu uprzedzam, że coś może mi umknąć, więc zadawaj pytania, jeśli zaistnieje się taka potrzeba. — Ponieważ ciemnoskóry nie odezwał się, Tetsuya kontynuował: — Zacznę od samego początku. Pamiętasz, kiedyś wywarłem na tobie obietnicę, że się we mnie nie zakochasz. Nie znałeś jej przyczyny, ale nie oponowałeś. I obaj wiemy, jak to się później skończyło. Chciałem, żebyś mi to obiecał, ponieważ przeczuwałem, że tak się stanie. Miałem wrażenie, że z każdym dniem jesteśmy coraz bliżej, a ja, bądź co bądź, miałem chłopaka. Twoje uczucie byłoby wtedy nie na miejscu, a dodatkowo przysporzyłoby problemów nie tylko mnie, ale i tobie. Poza tym, nie chciałem, abyś przekroczył pewnej granicy. Przez całą naszą znajomość nie zdawałeś sobie z tego sprawy, ale miałem problemy z yakuzą.
— Że jak?! Byliśmy kumplami i nic mi się powiedziałeś? Nie pisnąłeś ani słowa?!
Aomine nawet nie starał się kryć zdziwienia i złości. Jak chłopak mógł nie podzielić się z nim czymś tak ważnym?
— Miałem nadzieję, że tak zareagujesz — zaśmiał się Kuroko. Daiki kompletnie przestał go rozumieć. — To znaczy, że jeszcze nie stałem się dla ciebie całkowicie obojętny. To dobrze. Przepraszam, musiałem wiedzieć. Jednak wracając do tego, co powiedziałem: zadłużyłem się u yakuzy. Nie miej do mnie żalu o to, że ci o tym nie powiedziałem. Zależało mi na tobie, a na dobrą sprawę nie chciałem mówić o tym nikomu. Wiesz przecież, że moi rodzice nigdy nie pogodzili się z myślą, że jestem w związku z mężczyzną, dlatego mnie wydziedziczyli. Nie chciałem, żeby wszystkie koszty spadły na Kagamiego-kuna, dlatego właśnie postąpiłem tak lekkomyślnie. Kolega z gimnazjum, którego spotkałem niegdyś w barze, opowiedział mi, jak dzięki yakuzie udało mu się spłacić długi za mieszkanie, a potem oddać pieniądze. Wszystko mu się ułożyło. Gdy go poprosiłem, zapisał mi nawet odpowiedni numer, więc pewnie domyślasz się, że nie miałem najmniejszego problemu z pożyczką od… cóż, nieodpowiednich osób. Na początku wszystko szło dobrze, znalazłem pracę dorywczą i spłacałem swoje raty bez przeszkód. Problemy zaczęły się, kiedy zaczęto naliczać mi odsetki bez mojej wiedzy. Nagle okazało się, że mam do spłacenia sześć razy więcej, niż pożyczyłem, więc suma ta naprawdę była niebanalna. Musiałem powiedzieć Kagamiemu-kunowi o tym, że zaczęto mi grozić. Był na mnie wściekły. Strasznie się pokłóciliśmy. Pamiętasz, nie chciałem ci wtedy powiedzieć o chodziło z naszym „kryzysem w związku”.
Przeszli kawałek dróżką usypaną z kamieni, a następnie usiedli na ławce w cieniu. Aomine doskonale pamiętał sytuacje, o których wspominał Kuroko i nagle wszystkie podejrzane zachowania chłopaka, jakich doświadczył w przeszłości, wyjaśniły się. Poznał w końcu prawdziwą przyczynę, która miała wpływ na całe ich życie.  Dzięki uzupełnieniom Tetsui wszystko zaczęło układać się w logiczną całość.
— Kagami-kun bardzo się martwił i przepracowywał, aby tylko spłacić ten cholerny dług. Wkrótce potem groźby zaczęły pokrywać się z rzeczywistością, jednak nad tym nie chciałbym się rozwlekać. Tamten koncert, na którym widzieliśmy się po raz ostatni, miał być moją odskocznią od problemów. Yakuza przez jakiś czas nie dawała o sobie znać, dlatego myślałem, że może dadzą mi spokój. Nic bardziej mylnego. To oni stali za tamtym zamachem, a postrzelono mnie celowo. Z rozmysłem w takie miejsce, aby nic groźniejszego mi się nie stało, ale żebym wiedział, że żarty się skończyły. Tamten atak miał być ostatnim ostrzeżeniem. Pewnie zginąłbym potem naprawdę, bo pieniędzy na spłatę nie miałem skąd wziąć. Kiedy powiedziałeś mi, że mnie kochasz, spanikowałem. Bałem się, że yakuza dowie się o tobie i będą chcieli zrobić ci krzywdę albo uprowadzą, żeby jakoś zmobilizować mnie do płacenia. Poza tym, byłeś moim przyjacielem. Dobrze wiedziałeś, że nie ma szans, abym odszedł do Kagamiego. Ostrzegałem cię, chciałem od tego uchronić, ale chyba tylko wszystko pogorszyłem. Miałem dość własnych problemów, a do tego wszystkiego jeszcze twoje uczucia… Nie miałem wyjścia, Aomine-kun. Tamtego dnia ostatecznie mnie dobiłeś. Kagami-kun obmyślił cały plan, kiedy powiedziałem mu, co chcę zrobić. Miał znajomego w szpitalu, który sfałszował masę papierów. Nie trzeba było nawet odprawiać pogrzebu, czy znajdować fałszywego ciała. Wystarczyło, żeby wszyscy dowiedzieli się o mojej śmierci. Zaraz po tym, wyprowadziliśmy się z Kagamim-kunem do Tokio. Nie zostawiliśmy po sobie żadnych informacji; spaliliśmy za sobą wszelkie mosty. Niestety, nasz plan obejmował również ciebie, Aomine-kun. Nie chciałem cię krzywdzić, ale nie miałem wyboru. A nawet, jeśli jakiś był, jedna noc spędzona w szpitalu, i to będąc rannym, nie wystarczyła na przemyślenie innego scenariusza. Naprawdę mi przykro.
Daiki w czasie, gdy Kuroko mówił, starał się wyobrazić, co on zrobiłby w takiej sytuacji. Plan ze sfingowaniem własnej śmierci był naprawdę dobrym wyjściem w sytuacji, która teoretycznie była bez wyjścia. Sam zdążył poznać różne yakuzy na tyle, by wiedzieć, że jej członkowie byli bezwzględni i łatwo dorabiali się na osobach, które pożyczyły od nich pieniądze.
Zachowanie Tetsuyi nie było niewybaczalne, jak sądził wcześniej. W końcu nie była to tylko jego wina. On sam przecież również przyczynił się do tego, że chłopak podjął taki, a nie inny plan działania. Zakochał się w nim. Powinien był w tamtym czasie przywiązać większą uwagę do danej obietnicy, ale teraz było już za późno. Nie mógł cofnąć czasu, aby zmienić bieg historii, ani tym bardziej w jakikolwiek sposób oceniać postępowania Kuroko tak, jak ten wspomniał o tym na początku. Po prostu nie wolno mu było tego zrobić.
Na myśl przyszła mu sytuacja jeszcze zza czasów gimnazjum. Na lekcji historii omawiali postawę różnych zdrajców stanu, jak i innych żołnierzy podczas wojny. Nauczyciel powiedział im wówczas coś, co Daiki obiecał sobie zapamiętać od końca życia: „Jeśli kiedykolwiek ktoś zechce od was, abyście ocenili postępowanie osób, których zachowanie było spowodowane ekstremalnymi warunkami, nie wolno wam tego zrobić. Nigdy nie wiecie, jak sami zachowalibyście się na ich miejscu i jakie stanowiska byście przyjęli, dlatego nie macie prawa wymądrzać się na tematy, które są wam, jako świadkom, kompletnie obce.”
Zachowanie Kuroko w końcu również podyktowane było „ekstremalnymi warunkami”, prawda…?
— Tetsu… Ja… Naprawdę mi przykro — wykrztusił w końcu. Oczy zaszły mu łzami, ale postanowił być twardy i nie pozwolić żadnej z nich popłynąć. Jednak serce ściskało go z bólu na myśl, co musiał przejść jego dawny ukochany. — Nie chcę cię oceniać, ani oskarżać, bo to nie twoja wina, ale…
— To moja wina, Aomine-kun. To ja pożyczyłem tamte pieniądze. Od tego wszystko się zaczęło.
— Tak, ale… Potem to i tak nie miało znaczenia. Ja… Tak strasznie długo nie mogłem zrozumieć, jak to wszystko się stało. Sam nawet obwiniałem się za twoją śmierć i… Jezu, nie sądziłem, że ta rozmowa aż tak mnie dotknie — powiedział cicho.
Był wdzięczny Tetsuyi, iż ten powiedział mu prawdę. W końcu mógł zrozumieć jakie wydarzenia składały się na to jedno, które tak diametralnie zmieniło jego życie.
— Wiem, że rozmowa na temat „co by było gdyby…” jest bez sensu, dlatego chyba o nic cię nie zapytam — oświadczył w końcu Aomine, uprzednio przetarłszy dłonią twarz i lekko zaczerwienione oczy. — W każdym razie, o nic, co dotyczyłoby twojego postępowania.
— Rozumiem. Może tego po mnie nie widać, ale bardzo to wszystko przeżyłem — mruknął Kuroko i również przetarł oczy.
— No, wyobrażam sobie. Kagami pewnie tak samo.
Tetsuya uśmiechnął się słabo, widocznie przypominając sobie jakieś zdarzenia sprzed lat.
— Hm. Chyba nawet bardziej.
Daiki odwzajemnił uśmiech i westchnął. Sam mógł się tego domyślić. Kuroko był oczkiem w głowie Taigi, dlatego myśl o tym, co groziło ukochanemu, musiała go wykańczać. Dziwne. Aomine nigdy wcześniej nie spojrzał na to z tej strony. I nigdy wcześniej tak bardzo nie współczuł Kagamiemu. Na samą myśl o tym, że na miejscu Kuroko znalazłby się Kise, robiło mu się słabo.
— Cóż. Wy naprawdę się Kochacie, co nie? — spytał ze śmiechem ciemnoskóry. W końcu mógł się nieco odprężyć. Oparł się ostrożnie o oparcie ławki i ułożył ręce pod głowę. Tetsuya spojrzał na niego ukradkiem, chcąc doszukać się w jego twarzy potwierdzenia tego, co mówił. Jak mówił.
— Tak. Kochamy się i przeszliśmy już razem całkiem dużo. Powiedziałbym nawet, że za dużo, ale cała ta przygoda z yakuzą chyba wyszła nam na dobre.
— Czemu tak myślisz?
— Planujemy ślub.
Aomine zatkało. Poderwał się z ławki, uklęknął przed równie jak on zaskoczonym Tetsuyą, i chwycił jego dłonie w swoje. Uważnie im się przyjrzał. Były małe, o szczupłych palcach, jasne i zimne w dotyku. Dopiero po chwili zauważył na jednym z nich srebrny pierścionek.
— No nie wierzę! — wykrzyknął, przyglądając mu się, rozgorączkowany. — Gratulacje! Wygląda na to, że wszystko naprawdę dobrze się skończyło! I…! Ja pierdolę, chyba się wzruszyłem!
Detektyw już dawno nie czuł się tak lekko. Historia Kuroko wyjaśniła większość niewiadomych, jakie przepełniały go już kawał czasu, więc nic dziwnego w tym, że czuł się trochę jak rozbrzmiały balon, którego nagle ktoś przekuł.
Pierścionek był gładki, bez żadnego wzoru, wąski i srebrny. Odbijał każde światło, jakie na niego padało i to właśnie jego prostota sprawiała, że wydawał się Aomine przepiękny. Jego zdaniem pasował do chłopaka idealnie i odzwierciedlał uczucia, jakimi darzył go Kagami. Proste, szczere, prawdziwe.
— To bardzo miłe. Cieszę się, że mogliśmy porozmawiać — powiedział Kuroko. Daiki spojrzał na niego i nie mógł wprost uwierzyć. Jeszcze nigdy, nawet wtedy, kiedy chłopak był na niego wściekły za wyznanie miłości, jego twarz nie wyrażała tak wielu emocji. W jego oczach również zebrały się łzy, a uśmiech na twarzy był chyba pierwszym szczerym i przepełnionym radością uśmiechem, jaki Aomine widział.
— Przepraszam Kuroko. Jestem ci to winien. Powinienem od razu posłuchać, co masz mi do powiedzenia — powiedział Daiki, pociągając nosem. Cieszył się szczęściem przyjaciela i zrozumiał, że uczucie, jakie go wtedy przepełniało, było właśnie jednym z aspektów przyjaźni, którego wcześniej nie doświadczył.
— Nie przejmuj się tym. Zasłużyłem na to. Najważniejsze, że mogłem ci się wytłumaczyć. I, jeśli pozwolisz, chciałbym odnowić nasz kontakt. — To mówiąc, wyjął z kieszeni spodni wizytówkę, którą podał ciemnoskóremu. Detektyw przeczytał szybko informacje, które były na niej zapisane, a następnie schował do swojej kieszeni.
— Jasne. Dzięki. Jeszcze dziś napiszę do ciebie, żebyś miał mój numer. Ale zanim zajmiemy się plotkowaniem, jak to wcześniej ująłeś, mam jeszcze pytanie.
— Jakie?
— Nie wiesz, jak nazywała się yakuza, od której pożyczyłeś pieniądze? I co z nią? Dała wam spokój?
— Tak, już dawno. To był bardziej miejscowy gang, niż rozbudowana grupa przestępcza. Podejrzewam, że wciąż działają na Hokkaido. A co do nazwy, nic nie mogę o niej powiedzieć. Nie mam praktycznie żadnych informacji na jej temat, a nazwisko człowieka, który się ze mną kontaktował, najprawdopodobniej jest fałszywe.
Aomine pokiwał ze zrozumieniem głową i w końcu wstał z ziemi, na której klęczał. Kuroko postąpił za jego przykładem, dlatego ruszyli powoli przed siebie, w drogę powrotną. Czas przerwy detektywa powoli dobiegał końca, a musiał przecież przesłuchać Midorimę.
— Rozumiem. Jednak gdyby kiedykolwiek przydarzyło ci się coś podobnego, musisz mi powiedzieć! Jasne? A jeśli zabrakłoby ci pieniędzy, nie możesz się zadłużać!
 — Brawo, Aomine-kun, wyciągnąłeś z mojej opowieści bardzo nieoczywisty morał — sarknął Kuroko, ale pod wpływem spojrzenia przyjaciela, natychmiast obiecał, że w razie jakichkolwiek problemów, zwróci się do niego.
— No dobrze, sokoro to mamy już za sobą… Wróćmy do Kise-kuna — oświadczył Kuroko, nie widząc najmniejszego problemu w płynnym przejściu z jednego skrajnego tematu do drugiego.
Aomine zapowietrzył się, bowiem dla niego nie było to już tak oczywiste.
— Aaa co konkretnie chciałbyś wiedzieć? — spytał, lekko zdenerwowany. Dotarło do niego, że po raz pierwszy będzie rozmawiać o swoich uczuciowych relacjach z Ryotą z inną osobą.
— Na przykład, czy jesteście ze sobą?
Mężczyźni wyszli z parku i skręcili boczną uliczkę. Aomine doskonale znał drogę, którą zamierzał poprowadzić Kuroko, ponieważ w poprzednich miesiącach bardzo często przechadzał się nią do parku i z powrotem w czasie przerw. Wolał wykorzystać je na spacer i chwilę namysłu, niż lunch.
— No… Jesteśmy — oświadczył niepewnie. Uważnie przypatrywał się Kuroko. I kiedy myślał już, że ten nie okaże żadnej reakcji, uśmiechnął się.
— Hm. A jaką osobą jest? Domyślam się, że musi być dla ciebie bardzo ważny.
Tetsuya nie powiedział tego wprost, ale ciemnoskóry sam wyczuł, że pod jego słowami kryje się nieme uzupełnienie wypowiedzi: „Musi być dla ciebie bardzo ważny, skoro sprawił, że udało ci się zapomnieć o zdarzeniach z przeszłości.”
— Masz rację, pod tym względem jestem trochę jak Kagami.
— W sensie? Oświadczysz mu się?
— C-Co?! N-Nie wiem! — wykrzyknął Aomine, ściągając na siebie spojrzenia przechodniów. Jego policzki oraz uszy zaczęły się czerwienić.
— Jesteśmy w miejscu publicznym, Aomine-kun — westchnął Kuroko.
— To twoja wina! Po prostu chodziło mi o to, że Kise jest dla mnie równie ważny, jak ty dla Kagamiego. Tsk! Że też zawsze musisz zrozumieć coś innego.
Tetsuya wzruszył ramionami i ze spokojem kontynuował swoje własne przesłuchanie:
— A sypiacie ze sobą?
— A co to ma do rzeczy?!
— W sumie nic. Po prostu chciałem wiedzieć.
— Matko, nic się nie zmieniłeś — westchnął Daiki. Teraz już cała jego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. — Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać.
Kuroko puścił tę drobną uwagę mimo uszu, ponownie dając upust swojej ciekawości.
— Mieszkacie ze sobą?
— W pewnym sensie.
— To znaczy? Zostaje na noc? W wiadomym celu?
— Nie! To znaczy… niezupełnie! Następne pytanie!
— Czy to coś poważnego?
— Raczej tak. — Nad tym nie musiał długo myśleć. Jeśli tylko Kise chciał, był gotów zostać z nim do końca świata, a nawet dzień dłużej. — Nie możesz zadawać normalnych pytań, typu „jak się poznaliście”?
— Nie narzekaj, Aomine-kun. Muszę mieć co opowiadać znajomym.
— Że co proszę?!
— Spokojnie, to tylko żart.
Kuroko uśmiechnął się kącikiem ust, choć tak naprawdę walczył sam ze sobą, aby nie parsknąć śmiechem.
— W takim razie, jak się poznaliście? — spytał, a widząc niepewną minę Daikiego, dodał szybko: — No już, przecież wiem, że chciałbyś się tym pochwalić.
Rzeczywiście, Aomine chciał. Czuł się dumny z powodu z jak wspaniałą osobą przyszło mu być. Już od chwili, kiedy blondyn wpadł mu w oko, chciał móc porozmawiać o tym z kimś bliskim, jednak nikogo takiego nie miał.
Do komisariatu mieli jeszcze dobre dziesięć minut drogi, więc detektyw zaczął opowiadać historię swojej miłości od początku.
*
W czasie, kiedy Aomine wyszedł z komisariatu razem z Kuroko, Kise również zamierzał zacząć zbierać się do domu swojego chłopaka, aby móc trochę się zdrzemnąć. Brak snu dawał mu się mocno we znaki, dlatego chciał znaleźć się w łóżku najszybciej, jak to możliwe. Poszedł za przykładem Daikiego i zgłosił swoją nieobecność na najbliższe parę godzin w recepcji. Następnie upewnił się, że ma wszystkie klucze, jakie powierzył mu detektyw, i wyszedł na dwór. Zszedł po kamiennych schodach w dół i znalazł się na chodniku. W pobliżu stało srebrne mitsubishi należące do ciemnoskórego, do którego Kise zaraz też się skierował. Otworzył samochód i usiadł za kierownicą. Czuł się niezwykle odpowiedzialnie. Nie zamierzał zawieść zaufania, jakim darzył go Aomine, dlatego postanowił uważać na drodze znacznie bardziej, niż robił to zazwyczaj.
Wyjechał na ulicę, a następnie skręcił w pierwszą w prawo. Wiedział, jak powinien jechać, aby ominąć największe korki, dlatego tak właśnie zrobił.
Na pierwszych światłach, jakie go zatrzymały, włączył radio. Świadomość, że właśnie jedzie autem należącym do swojego chłopaka, że siedzi w tym samym miejscu co on i słucha tego samego, co on, napawała go szczęściem.
Refren pierwszej piosenki, która akurat leciała, Kise odśpiewał wraz z Brendonem Urie, którego głos rozbrzmiewał w całym mitsubishi, a nawet był słyszalny na zewnątrz.
Ryota wjechał na zatłoczoną, główną ulicę, jednak fragment, który miał nią do pokonania, był naprawdę niewielki. Zamierzał jechać swoim pasem do końca, jednak niespodziewanie coś odwiodło go od tego pomysłu. Blondyn zjechał na lewo i zatrzymał się na przystanku. Opuścił szybę i zawołał do mężczyzny, który czekał na ławce sam, ze zwieszoną w dół głową.
— Hej, Kagami! Podwieźć cię?
Sam nie był pewny, co skusiło go do zaproponowania podwózki chłopakowi Kuroko, przez którego to jego własny chłopak zmuszony był tyle wycierpieć. Wbrew pozorom, Tetsuya wywołał na nim nieprzychylne wrażenie tylko za pierwszym razem. Tego dnia, kiedy zjawił się na komisariacie ponownie, aby wyjaśnić Aomine sytuację, która ich poróżniła, zyskał w jego oczach.
A Kagami, o którym słyszał tak niewiele, wydawał się być naprawdę w porządku.
Mężczyzna podniósł wzrok na samochód i Ryotę, aby po chwili zerwać się z miejsca i wsiąść do auta. Zamknął za sobą drzwi, a Kise ruszył.
— Dzięki, ratujesz mi życie — zaśmiał się Kagami. — Następny autobus mam dopiero za pół godziny.
— No widzisz, dobrze się złożyło. To gdzie cię podrzucić?
— Najlepiej do wschodniej części miasta. Rozumiem, jeśli nie masz po drodze, dlatego…
— Nie, jest okej. W sumie i tak chciałem porozmawiać. Jesteś chłopakiem Kuroko, prawda?
— No. Już całkiem długo. Aomine ci o tym opowiadał?
— Tak, wiem całkiem sporo. A przy okazji, nazywam się Kise Ryota. Ty nie musisz się przestawiać, Kagamicchi.
Taiga zmierzył go uważnym spojrzeniem, przemilczawszy uwagę na temat nowego przezwiska.
— Kim dla niego jesteś? — spytał.
Zapanowała chwila ciszy. Ryota nie wiedział, czy powinien o tym mówić, ponieważ Daiki nie wypowiedział się jeszcze na ten temat. Mimo to, postanowił zaryzykować.
— Jestem jego chłopakiem — odparł. Kagami chwilę przetrawiał tę informację.
— Hm, gratulacje. Życzę wam jak najlepiej — powiedział szczerze. — Chociaż pewnie cała ta sytuacja musi być dla ciebie równie przytłaczająca, jak dla mnie — westchnął i przeczesał włosy dłonią. Wydawał się być zmęczony. Cienie pod oczami tylko potwierdzały domysły blondyna.
Stanęli na kolejnych światłach. Kise przyjrzał się uważniej Taidze. Miał naprawdę niesamowity kolor włosów, które wyglądały, o dziwo, na niefarbowane. Był dobrze zbudowany, a rysy jego twarzy były bardzo przystojne. Nic dziwnego, że Kuroko nigdy nie potrafił z niego zrezygnować. Jeszcze chwilę mierzył spojrzeniem jego profil, kiedy coś przykuło jego uwagę.
— Przepraszam, że pytam, ale ten pierścionek…
— Ah, to. — Kagami wyszczerzył zęby w uśmiechu i zacisnął dłoń w pięść, aby bardziej wyeksponować srebrny pierścionek. — Jesteśmy z Kuroko zaręczeni.
Kise również uśmiechnął się szeroko.
— Naprawdę? Kagamicchi, to cudownie! Kiedy planujecie ślub?
— To jeszcze dość luźny temat. Oświadczyłem mu się miesiąc temu, więc musimy ustalić jeszcze masę rzeczy, ale chwialibyśmy mniej więcej za rok o tej porze.
— Jejku, to naprawdę świetna wiadomość. Mam nadzieję, że do tego czasu Aominecchi i Kurockocchi wszystko sobie wyjaśnią.
— Taaa też trzymam za nich kciuki. Tetsuya naprawdę lubi tego głupka — widząc wymowne spojrzenie Kise, Taiga szybko się zrehabilitował: — To znaczy, tego… bardzo niedoinformowanego obywatela.
Ryota roześmiał się i ruszył, ponieważ światła w końcu rozświetliły się na niebiesko.
— A co z tobą, Kise? Nie chcesz znać prawdziwej wersji wydarzeń?
— Cóż… Nie wiem, czy powinienem. W zasadzie nic o was nie wiem. Znam całą historię z perspektywy Aominecchiego, dlatego w domyśle trzymam jego stronę, jednak musieliście mieć naprawdę poważny powód, dla którego sfałszowaliście śmierć Kurokocchiego. W przeciwnym razie Kurokocchi raczej nie miałby odwagi, aby przyjść z wyjaśnieniem.
— Hah, wszystko rozumiesz! — zawołał Kagami, zaskoczony. — No tak, w końcu rozmawiam z policjantem. Jednak mimo to, tak właśnie jest. Kuroko zadłużył się u yakuzy. To głównie dlatego musieliśmy sprawić, by zniknął. Kiedy postrzelono go na koncercie, uznaliśmy to za idealną okazję. To był bardzo spontaniczny pomysł.
— Ale udany — dopowiedział Ryota. — Nikt nic nie podejrzewał?
— Yakuza nie. Rodzina niezbyt w ogóle się tym interesowała, ponieważ wcześniej wydziedziczyli Tetsuyę. Najtrudniej było okłamywać Aomine, jednak chodziło o to, aby przez pewien czas się nie widywali. Gdyby wiedział, że Kuroko żyje, pewnie chciałby go odnaleźć, co nie byłoby dobre ani dla niego, ani dla nas. Wynieśliśmy się do Tokio i to w zasadzie cała opowieść. I żeby nie było! Po roku Kuroko starał się odnaleźć Aomine. Próbował również przez następne lata, aż w końcu utracił nadzieję. Kto by pomyślał, że on również przeniesie się do stolicy!
— To niezwykły zbieg okoliczności. Nie wyobrażam sobie, żeby się teraz nie pogodzili! — zawołał Kise i roześmiał. Było tak, jak myślał. Kuroko nie był złym człowiekiem. Jego intuicja po raz kolejny miała rację. Czemu więc nie miałby zaufać jej w sprawie dotyczącej „Czułego Mordercy”…?
— No, a co z Aomine? Wspominał o nas zanim nie spotkaliśmy się na komisariacie? — spytał Kagami.
Kise pokiwał głową.
— Tak, opowiadał mi co zaszło, kiedy zaczynaliśmy budować naszą bliższą relację.
— To dobrze. Taka szczerość na początku dobrze świadczy o ludziach. Myślę, że to sprawdzi się w przypadku Aomine.
— Hm. Mam nadzieję. Dotychczas chyba poznałem większość jego twarzy. Mało co może mnie zaskoczyć — stwierdził, mimowolnie przypominając sobie sytuację z Yaną. Nigdy więcej nie zamierzał dopuścić do niczego podobnego!
— O, tu skręć w lewo — powiedział Kagami, kiedy byli już w okolicach jego mieszkania. Kilka minut manewrowania i dość chaotycznych wskazówek Taigi wystarczyło, aby znaleźli się na miejscu. Kise zaparkował przed piętrowym domkiem jednorodzinnym, którego zadbany ogród z mnóstwem kwiatów z pewnością mógł stanowić znak rozpoznawczy.
Kagami odpiął pasy i przekręcił się w stronę blondyna.
— Mieszkacie tu razem z Kuroko?
— Tak. Zamieszkaliśmy tu od razu po przeprowadzce do Tokio. Dzięki, Kise. Naprawdę mnie uratowałeś. Muszę zrobić obiad, bo Kuroko niedługo wychodzi do pacy, a nie puszczę go na pusty żołądek.
— Nie ma sprawy. Jak mówiłem, i tak chciałem pogadać, Kagamicchi — odpowiedział blondyn i uśmiechnął. — Spoko gościu z ciebie — stwierdził.
— Z ciebie też. Wiesz co, może dałbyś mi swój numer?
Chwilę poświęcili na wymienieniu się numerami i nieco bardziej oficjalnym pożegnaniu. Kagami wysiadł już z samochodu i zamierzał zatrzasnąć za sobą drzwi, jednak powstrzymał się w ostatniej chwili.
— Hej, Kise, nie byłeś zazdrosny? O Kuroko? — spytał jeszcze. Kise zwilżył językiem spierzchnięte wargi i spojrzał Kagamiemu prosto w oczy.
— A ty, Kagamicchi, nie byłeś, kiedy dowiedziałeś się, że Aominecchi kocha Kurokocchiego?
— Byłem. I nadal jestem — wyznał, nerwowym ruchem drapiąc się w tył głowy.
— W takim razie nie martw się. Nie pozwolę Aominecchiemu drugi raz zakochać się w niewłaściwej osobie — obiecał i uśmiechnął lekko.
Kagami skinął głową i odwzajemnił uśmiech, w którym zawierała się na mała ulga. Nie miał pojęcia czemu, jednak nie miał najmniejszych problemów z zaufaniem blondynowi.



~betowała Kaju~

8 komentarzy:

  1. Cudowne jak zawsze <3
    Dobrze, że Aomine i Kuroko się pogodzili.
    Tetsu prowadził własne przesłuchanie biednego Aomine. To było piękne... normalnie nie mogłam ze śmiechu :-)
    Kise i Kagami staną się teraz BFF prawda?
    Wypatrzyłam kilka drobnych błędów,są to połknięcia literek.
    Czekam (nie)cierpliwie na więcej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz całkowitą rację, to dobrze, że się pogodzili :') Nie miałam serca dalej ich skłócać ^^
      Ehrm, ehrm, miało być bez spojlerów, ale... tak xD ♥
      Wiem, wiem, rozdział był niezbetowany, ale teraz wszystko powinno już grać :D
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie ♥ :3

      Usuń
  2. Huuura! Rozdział! *.* Od początku wątku z Kuroko byłam ciekawa jego dalszego rozwoju. Chyba nawet wcześniej w którymś komentarzu pisałam, że z ta jego śmierć była dla mnie jakaś nie teges od kiedy się o niej dowiedziałam. Podejrzewałam większe problemy rodzinne, chorobę lub właśnie problemy z yakuzą. Cieszę się, że Aomine pogodził się z Tetsu. Ogólnie cały rozdział bardzo mi się podobał. Zauważyłam jednak takie małe przejęzyczenie: "Kagamicchi, to cudownie! Kise planujecie ślub?" Kise? Raczej kiedy. ;) Pozdrawiam i życzę weny!
    Sowa
    Ps. Apropo mojego ostatniego komentarza. Dopiero gdy przeczytałam twoją odpowiedź zorientowałam się, że Kise jeszcze Takao nie spodkał prawda? Chyba że coś mi umknęło... :\ Sorki chyba powinnam przeczytać jeszcze raz wszystkie rozdziały, żeby jakoś to sobie uporządkować. ^^"" Sowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *faceplame* "spodkał" ;-; Sowa i jej ortografia. Nic tylko usiąść i zacząć płakać...

      Usuń
    2. Tak, wydaje mi się, że pisałaś :) Ah ta intuicja... :D
      Cieszę się, że rozdział ci się podobał i dziękuję za zwrócenie uwagi odnoście błędu ^^ Już poprawiłam ^^
      Tak, Kise nie spotkał jeszcze Takao, więc możesz być spokojna (?xD) Hahaha, ja mam podobnie, pozapominałam parę rzeczy i żeby pisać dalej będę musiała wszystko przeczytać jeszcze raz...

      Dziękuję ślicznie za komentarz ♥ Pozdrawiam i ściskam mocno :D ^3^

      Usuń
  3. Jestem troszkę spóźniona, ale moje wifi skapitulowało i sama rozumiesz… ._.
    No ale ROZDZIAŁ jak zwykle CUDOWNY! <3 Co prawda nic się nie posunęło do przodu jeśli chodzi o mordercę, ale cieszę się, że wyjaśniłaś wątek z rzekomą śmiercią Kuroko, bo jeśli mam być szczera zastanawiało mnie to odkąd się pojawił. I mimo że na początku byłam do niego sceptycznie nastawiona, to jednak całkiem spoko z niego ziomek. Fajnie, że Kise i Aomine znaleźli sobie znajomych :') I mam nadzieję, że Kise zaprzyjaźni się z Kagamim, a wygląda na to, że wszystko do tego zmierza! ^^ Już widzę ten entuzjazm Aomine…
    I tak odnośnie tego co napisałaś wcześniej, to może będę pomocna, bo tak się śmiesznie składa, że spokojna, romantyczna (i czasem smutna, ale to nie na tą okzaję :x) muzyka jest moją ulubioną <3 Tak więc ten no… podrzucę ci jakieś tytuły. A na razie weny życzę i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem jak najbardziej, moje wifi również uwielbia mieć swoje "humorki", niemniej... brakowało mi tu ciebie xD ^^'
      Jejciu, "cudowny" pisany caps lockiem mówi sam za siebie ;^; ♥ Dziękujęęę :D
      Pomyślałam, że zanim akcja z mordercą przejdzie na główny tor, dobrze będzie dokończyć parę spraw między bohaterami ^^ I tak, hmm, czekają nas teraz nowe relacje/przyjaźnie/dynamiczny rozwój akcji *.* xD
      Ojeeeeeej byłabym bardzo wdzięczna za jakieś tytuły od ciebie ♥ hyhy :D
      Dziękuję za komentarz, pozdrawiam i ściskam ^^ :*

      Usuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale  no i wyjaśniło się dlaczego została sfingowana śmierć Kuroko... tak poplotkowali sobie... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń