Proof of love [7] (AoKise)

ROZDZIAŁ 7
When I saw you

I fell in love, and

You smiled
Because you knew
                               Shakespeare
Kiedy Cię zobaczyłem,
Zakochałem się i
Uśmiechnąłeś się
Bo wiedziałeś.

− Maliny… − westchnął Aomine, mrużąc lekko oczy. Policzki Kise wciąż lśniły od łez, choć on sam wydawał się być szczęśliwy.
− O czym ty mówisz, Aominecchi? – wyszeptał. Żaden z nich nie odważył się podnieść tonu o chociażby decybel. Aomine pomyślał, że to naturalne. Słowa wypowiedziane w sposób zwyczajny byłyby w tej chwili co najmniej niewłaściwe.
− Twoje usta smakują malinami. – Detektyw uśmiechnął się lekko. Zbliżył dłoń do twarzy blondyna i wytarł smugi, jakie zostawiły po sobie łzy.
− Ja…
− Nic nie mów Kise, proszę. Jeśli zamierzasz dać mi kosza, to teraz nie jest na to odpowiedni moment.
Aomine czuł się zaskakująco dobrze. Kiedyś obiecał sobie, że po tym, co zrobił Kuroko już nigdy więcej się nie zakocha. Tymczasem stracił głowę dla swojego złotowłosego partnera, stojącego tuż przed nim. Zaskakujące, jak szybko i łatwo to się stało. W towarzystwie Kise przychodziły mu na myśl dziwne rzeczy. Chciał go chronić. Trzymać w ramionach jego drobne ciało tak długo, jak to tylko będzie możliwe. Oh, równie dobrze wystarczyłaby tylko sama jego obecność w pobliżu. Najważniejsze, by był obok.
Kise zmarszczył swoje cudownie idealne brwi i wydął lekko wargi, zapewne nawet nie do końca zdając sobie z tego sprawę.
− Myślałem, że jesteś bystrzejszy, Aominecchi. 
To jedno zdanie wystarczyło, by cały porządek, jaki przez lata panował w życiu Daikiego, runął niczym domek z kart. Aomine starał się ze wszystkich sił powstrzymać cisnący mu się na usta uśmiech.
Kise, Kise, Kise.  W jego głowie był tylko Kise, a sprawa „Czułego Mordercy” uleciała z niego razem z ostatnim powiewem ciepłego, letniego powietrza.
*
Po powrocie z cmentarza do samochodu, Kise i Aomine milczeli. Słodka cisza spowijała przestrzeń wokół nich, nie krępując przy tym ani trochę. Była spokojna. Dawała wytchnienie. Daiki pomyślał, że to ważne.
Aomine podwiózł Ryote pod sam dom. Wjechał częściowo na chodnik, by móc na chwilę zaparkować. Wyłączył silnik jednym, sprawnym ruchem kluczyków w stacyjce. Wolną dłonią przeczesał granatowe włosy. Kosmyki były lekko posklejane. Powinien wziąć prysznic.
− Do jutra − powiedział miękko, zerkając na blondyna. Tymczasem tamten dalej siedział w bezruchu, wybijając wzrok w swoje kolana. − Kise?
− Chciałbym o coś prosić.
Serce Aomine nieznacznie przyspieszyło swoje bicie.
− Tak? − spytał ostrożnie. Kise sprawiał wrażenie nie pewnego. Przygryzł dolną wargę.
− Moglibyśmy umówić się... na randkę?
− He? − Daiki myślał, że się przesłyszał. Jednocześnie zdał sobie sprawę, że pocałunek na cmentarzu był dla ich relacji punktem zwrotnym. Czymś nowym, zaskakującym, a jednocześnie pożądanym od pierwszej chwili, kiedy tylko się spotkali. Dlatego też Aomine nie wahał się dłużej.
− J-Jasne. Mam czas w każdej chwili wolnej od pracy.
− Ja tak samo. Więc jutro? − Kise podniósł wzrok na detektywa. Spojrzenie miał inne, niż kiedykolwiek wcześniej. Radosne, a jednocześnie pełne rozterek.
− Jasne. Jutro będzie jak najbardziej okey.
− Dziękuję. Do zobaczenia, Aominecchi.
Ryota pochylił się w stronę Daikiego i delikatnie musnął jego usta swoimi, po czym w trybie natychmiastowym ulotnił się z Mitsubishi Aomine. Sam detektyw zdążył tylko raz zamrugać, podczas gdy Kise już nie było. Lecz mimo tego, iż ledwie zarejestrował pocałunek, sprawił on, że Aomine do końca dnia nie mógł przestać myśleć o blondynie.
*
Po powrocie do domu Aomine zjadł kolację i w końcu trochę odpoczął. Miniony tydzień był dla niego straszliwie męczący. Sprawa stała w miejscu, a bez Kise, z uśmiechem krzątającego się po ich biurze, nic nie miało sensu. Daiki zmuszony był wychodzić po kawę tylko dla siebie, mówić tylko do siebie (choć niewiele to pomagało, a przy okazji zrażało podwładnych ) oraz myśleć tylko o swojej własnej głupocie, jej konsekwencjach oraz o tym, jak ostatnio łatwo daje ponosić się emocjom.
Chociaż ich pierwszy pocałunek również był wypadkową emocji, które każdego dnia zdawały się coraz bardziej przejmować nad nim kontrolę. Najważniejsze jednak było to, że przy Kise większość rzeczy stawała się prosta. Zwykła rozmowa czy gest w stronę chłopaka były czymś naturalnym, a Aomine nie mógł pojąć, dlaczego. Przecież dotychczas wykładał tak wiele wysiłku w cokolwiek. Nie utrzymywał, ani tym bardziej nie nawiązywał nowych znajomości, bo uważał, że było mu to niepotrzebne. W końcu Kuroko nie żył, prawda? Okazało się, że w obliczu jego relacji z Kise już nic nie ma znaczenia.
Około 22 Aomine wziął krótki prysznic i poszedł do łóżka. Czuł się wykończony, więc sen tym bardziej był mu potrzebny. Kiedy już spał, ekran jego telefonu rozświetlił sypialnię swoim upiornie bladym blaskiem.
Od: Soichi Imayoshi
Do: aomine_daiki
Temat: Morderca
Treść: Mamy kolejną ofiarę. Jedź tam jak najszybciej. Adres: xxxxxxx

*
 Rankiem Kise obudził się z uciążliwym bólem głowy, który pulsował nieznośnie z tyłu jego czaszki. Starał się go zignorować, kiedy brał prysznic, kiedy ubierał się w mundur, kiedy jadł śniadanie i kiedy spóźniony wychodził do pracy, jednak, gdy ten wciąż się utrzymywał, postanowił zażyć silny lek przeciwbólowy. Był już na komisariacie, popił małą, białą tabletkę wodą i wyruszył na poszukiwania Aomine, którego nie było nigdzie w pobliżu. Przez chwilę pomyślał, iż może detektyw po prostu jeszcze nie przyjechał. 
Jego wątpliwości rozwiał Hyuuga, którego spotkał na korytarzu w podziemiach.
− Kise-kun? Co tu robisz? − szczerze zdziwił się Junpei. Jego ciemne brwi powędrowały w górę, a na czole pojawiły się malutkie zmarszczki. − Wszyscy są przecież na miejscu.
− Na miejscu?
− Na miejscu zbrodni! Oszalałeś? Aomine nic ci nie mówił?
− N-Nie! Dopiero przyszedłem, trochę zaspałem. A w dodatku zostawiłem telefon w domu, rozładował się dziś rano, a nie miałem czasu go podłączyć − Ryota zaczął tłumaczyć, gestykulując. Mało brakowało, a strąciłby okulary z nosa Hyuugi, który na szczęście w porę cofnął się o krok.
− Ehh jak można pracować bez telefonu? To nienormalne... − westchnął Hyuuga. Kise zaczerwienił się lekko, ponieważ zrobiło mu się naprawdę głupio. Junpei miał całkowitą rację. Co jak co, ale telefon - źródło komunikacji, powinien mieć przy sobie. − Dobra, nieważne. Musisz natychmiast tam jechać, Aomine pewnie wychodzi z siebie.
Hyuuga uśmiechnął się lekko, nie wiedzieć czemu. Może rozbawiła go myśl o Daikim, który rozemocjonowany miota się z telefonem przy uchu, próbując dodzwonić się do Kise, podczas gdy odpowiada mu automatyczna sekretarka, a może po prostu rozczuliło go roztrzepanie blondyna? Kise nie wiedział, ale kiedy tylko Junpei podał mu dokładny adres miejsca zbrodni, podziękował mu szybko i obdarzył promiennym uśmiechem. Następnie biegiem udał się do samochodu, na dobre zapominając o bólu głowy.
Droga minęła Ryocie bardzo szybko. Okolica, podobnie jak w przypadku dwóch wcześniejszych morderstw, wydawała się nader spokojna. Wszystkie domki jednorodzinne wyglądały tam identycznie, różniąc się jedynie takimi szczegółami jak numer, kolor dachówki, lub nieco inny gatunek kwiatów w ogródku. Poza tym wszystko było bardzo, bardzo podobne.
Tylko jeden dom wyraźnie odznaczał się na tle innych. Otoczony był ze wszystkich stron różnymi samochodami, z których Kise rozpoznał ten należący do Aomine - srebrne Mitsubishi, które odbijało światło słoneczne. Tego dnia było zdecydowanie chłodniej, niż przez ostatnie tygodnie, jednak słońce cały czas świeciło, skutecznie udaremniając chmurom zamiar przysłonięcia go.
Ryota szybkim krokiem skierował się w stronę domku oznaczonego mosiężną dwunastką. To, co go zdziwiło, w zasadzie nie powinno wprawić go w zdumienie. Przed domem denatki zebrał się mały tłum ludzi. Składał się on z kobiet i mężczyzn w różnym wieku. Większość wyglądała na wyraźnie przygnębionych, nieliczni płakali, obejmowani przez ledwo powstrzymujących emocje znajomych. Kim była kolejna ofiara, iż jej śmierć wywołała aż takie poruszenie? Przecież wszyscy ci ludzie zebrani przed domem, ogrodzonym wtedy czarno-żółtą taśmą policyjną, nie mogli należeć do rodziny. Więc co tam robili?
Kise manewrował między ludźmi, a smutek i uczucie przygnębienia, jakie przepełniało powietrze, zdawało się ciążyć na zebranych coraz bardziej i bardziej, udzielając się również Ryocie. Kiedy w końcu udało mu się przejść na odgrodzony teren, również i on poczuł w środku uczucie pustki. Tak, jakby ofiara, którą za chwilę zobaczy, była dla niego kimś ważnym już wcześniej.
W ponurym nastroju i ze strapioną miną wszedł do domu. Tam wszystko wyglądało tak, jak zwykle. Normalnie. Funkcjonariusze plączący się wokół, zabezpieczający ślady (których najprawdopodobniej i tak nie ma), technicy robiący zdjęcia i omawiający swoje spostrzeżenia. Kise nie zatrzymywał się, aby z kimkolwiek porozmawiać, ponieważ nie znał tu prawie nikogo. Poza tym, był pewien, że Aomine go potrzebuje. Tak, jak on potrzebował jego.
Ryota spostrzegł swojego partnera w sypialni denatki, którą szybko odnalazł. Daiki był akurat zajęty rozmową z jednym z patologów, więc blondyn zaczekał, aż skończą. W końcu lekarz sądowy podszedł do swoich podwładnych, zlecając im dokładne obejrzenie zwłok, a Aomine odwrócił się i omal nie wpadł na Kise. Nie musiał nic mówić, wystarczyło tylko jedno spojrzenie, aby Ryota poczuł się winny i zaczął chaotycznie opowiadać o swojej porannej przygodzie z telefonem. Ciemnoskóry westchnął tylko głęboko, podając blondynowi plik kartek, zapisanych odręcznymi notatkami.
− Martwiłem się, głupku – powiedział cicho i odszedł, uprzednio tarmosząc blond czuprynę Kise. Ryota poczuł pieczenie na policzkach. Nie znosił, gdy traktowano go jak dziecko, a tym bardziej wyzywano od tych mniej mądrych, ale w obecnej sytuacji zachowanie wszystkich wokół niego było słuszne. To on nawalił, dlatego poprzysiągł sobie w duchu nigdy więcej nie postępować podobnie.
Fuyumi Yukari była piękną, młodą i delikatną kobietą. Gdyby nie jej akt zgonu, Kise nigdy nie uwierzyłby w to, że miała 22 lata. Wyglądała dużo młodziej. Krótkie, czarne włosy opadały na poduszkę i czoło denatki. Wyraz jej twarzy był spokojny. Dziewczyna wyglądała, jakby była pogrążona we śnie. Niezaścielona pościel w kwiaty tym bardziej utwierdzała detektywa w przekonaniu, że Yukari zaraz po prostu się obudzi, mierząc zaskoczonym spojrzeniem wszystkich mężczyzn w jej sypialni.
Jednak Yukari nie żyła. Jej ciało było zimne, wręcz lodowate, a serce przestało bić w okolicach dwudziestej trzeciej. Również i tym razem morderca obszedł się wyjątkowo łagodnie ze swoją ofiarą, dopełniając całą zbrodnię precyzją jej wykonania. Żadnych dowodów, które mogłyby obaczyć winą kogokolwiek. Testy laboratoryjne potwierdzające obecność pankuronium we krwi miały zostać dopiero przeprowadzone, jednak nikt nie wahał się, aby stwierdzić, iż to tan sam morderca, odpowiedzialny za dwa wcześniejsze przypadki.
Ciałem Kise wstrząsnął dreszcz. Nie chciał, aby ktokolwiek zorientował się, co przeżywa, dlatego swoje prywatne odczucia dotyczące Yukari ukrył głęboko wewnątrz siebie. Wiedział, że prędzej czy później zmuszone one będą wyjść na wierzch. Przypuszczał, że również i tej nocy nie będzie mu dane przespać. Kto wie? Może odpocznie dopiero po śmierci? Wiedział tylko jedno. Póki obrazy ludzi, których martwe twarze wykrzywiają się w agonii, nie przestaną go dręczyć po zmierzchu, nie będzie mógł spokojnie odetchnąć. Dziś zapewne będzie wśród nich i Yukari, której piękne, acz nieżywe oblicze, dotkliwie przypomni mu, w jak okrutnym i niesprawiedliwym świecie egzystuje.
*
Aomine stał przed domem i nieobecnym spojrzeniem wpatrywał się w tłum ludzi, który oblegał chodnik, a nawet część ulicy. Prawie nikt z nich nic nie mówił. Milczenie przesiąknięte było żalem, a ten z kolei zdawał się motywować wszystkich zebranych do trwania przy płocie domu, w którym miejsce miała tragedia. Żaden z policjantów dotychczas nie odważył się podejść do nich i powiedzieć, aby sobie poszli. Funkcjonariusze zdawali się wyczuwać, że martwa Fuyumi Yukari miała dla wszystkich ogromne znaczenie. Ignorowanie tylu wpatrzonych w siebie par oczu z każdą chwilą stawało się coraz trudniejsze. Krępowało, a równocześnie obarczało poczuciem winy. Czyżby ci zwykli, prości  mieszkańcy, których sentymenty zgromadziły pod domem denatki, byli w stanie przewidzieć, że śledztwo stoi w miejscu? Najwyraźniej tak. Pomimo tego, iż tak wiele policjantów pracowało przy sprawie, ta wlekła się dzień za dniem, nie wnosząc nic nowego. Tymczasem kolejne kobiety ginęły wciąż w ten sam sposób.
Aomine usłyszał kiedyś od kogoś, że bardziej nadawałby się na technika policyjnego, niż na śledczego. W pewnym sensie była to prawda, ponieważ jego mocną stroną było to, iż po wkroczeniu na miejsce zbrodni od razu rzucały mu się w oczy małe, niepozorne szczegóły, które w przyszłości przyczyniały się do złapania sprawcy. Tym razem nie mógł do końca wykorzystywać swojego potencjału, ponieważ nie było żadnych nieprawidłowości. Całe miejsce zbrodni było tak bardzo spokojne, tak bardzo martwe, że Aomine miał ochotę zapalić. A palił tylko w chwilach, kiedy czuł się bezradny. Co miał robić? Tyle osób na niego liczyło. Jego podwładni, szef, ludzie zgromadzeni po drugiej stronie płotu, którzy swą obecnością oddawali cichy hołd zamordowanej. No i był jeszcze Kise. Na pewno on także liczył na to, że Daiki znajdzie rozwiązanie. Tymczasem znajdowało się ono tak nierealnie daleko!
Wszystko wokół zaczęło go przytłaczać. Wszystko to, co chciał zachować tylko dla siebie. Niebo zaczęło mieszać mu się z ziemią, wirując. „To piękne” – pomyślał wtedy, ledwo słaniając się na nogach. Śmierć też była piękna. Na swój sposób. Więc czemu by nie…
− Aominecchi? Dobrze się czujesz?
Dłoń Kise spoczęła na ramieniu Aomine, podtrzymując go. Dla Ryoty był to zwykły gest. Dla Daikiego – niezwykle prosta podpora.
− Tak, wszystko dobrze – odpowiedział słabo, w dalszym ciągu nie odrywając wzroku od młodej kobiety stojącej tuż naprzeciw niego, po drugiej stronie ogrodzenia. Jej piękne, kasztanowe oczy były pełne łez, które spływały po jej alabastrowych policzkach. Obejmował ją szczupły, wysoki brunet. Europejczyk. Dziewczyna zaś była najprawdopodobniej Japonką. Aomine zwrócił na nią uwagę, ponieważ jej podobieństwo do denatki było uderzające. Z tym, że jej włosy były nieco dłuższe, swobodnie opadające na ramiona, które trzęsły się od szlochu. Stała i obserwowała go, a on obserwował ją. W jakiś niewytłumaczalny sposób nawet i przyjście Kise nie potrafiło przerwał ich wzrokowego połączenia.
− No nie wiem, Aominecchi. Może powinieneś wrócić do domu i trochę odpocząć?
Dopiero, gdy Ryota przysłonił własnym ciałem oblicze zrozpaczonej kobiety, do Aomine dotarło znaczenie jego słów.
− Nie żartuj – warknął, nie zastanawiając się nawet, czy w ten sposób urazi blondyna. – Śledztwo stoi w miejscu, a ja mam odpoczywać? Pomyśl choć trochę, okey? Mam świadka do przesłuchania na komisariacie.
 Mamy świadka do przesłuchania – odpowiedział Kise spokojnie i lekko się uśmiechnął. To trochę uspokoiło skołatane nerwy ciemnoskórego. – Nie musisz trzymać wszystkiego w sobie, Aominecchi. W końcu masz od czegoś mnie. Więc jak? Musimy tu coś jeszcze załatwić czy możemy jechać?
− Możemy jechać – wybełkotał Aomine, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Nie był w stanie wpatrywać się więcej w pełne uczucia oczy Kise. – Ja…
− W porządku. Po prostu już jedźmy. Nie wytrzymam więcej żałoby tych ludzi. Tobie też to nie służy, Aominecchi.
Aomie skinął głową i wolnym krokiem udał się za Kise, który wziął na siebie ciężar proszenia zebranych, aby zrobili przejście. Byli już prawie przy swoich samochodach, kiedy podbiegła do nich kobieta. Ta sama, z którą Daiki odbył ,,bitwę"  na wzrok.
− Przepraszam panów, jeśli mogę… Chciałabym pojechać z wami. Bardzo dobrze znałam Yukari, byłyśmy siostrami – wyszeptała. Jej głos był cichy i ochrypły. Wyprany z emocji. Błagalnym spojrzeniem zmierzyła najpierw Kise, później Aomine. – Pan musi mnie zrozumieć. Chcę pomóc – zwróciła się do Daikiego. Detektyw skinął głową.
− Jak się pani nazywa? – wtrącił Ryota, któremu nie do końca spodobała się bezpośredniość, z jaką kobieta zwróciła się do jego partnera.
− Kise, ona jedzie z nami – stwierdził Aomine i popatrzył wprost w zdumione oczy blondyna. – Jest ważna.
− Skoro tak mówisz… − westchnął młodszy detektyw i energicznym krokiem poszedł w stronę swojej Toyoty, nie odwracając się za siebie. Aomine nie miał czasu zastanawiać się nad jego zachowaniem. Nieznana kobieta budziła w nim ambiwalentne uczucia. Pomimo tego, zdawała mu się bliska.
− Nazywam się Yana Hinoki, jeśli ma to jakieś znaczenie – powiedziała, zaczesując opadające na twarz włosy za ucho.
− Macie inne nazwiska.
− To przez to, że wyszłam za mąż. Poza tym Yukari nie była moją rodzoną siostrą. Była… przyrodnia. 
− A mimo to dobrze się rozumiałyście i utrzymywałyście kontakt.
− Tak. Do wczoraj wszystko było w porządku. Przepraszam, musimy jechać na komisariat? Nie będę czuła się tam dobrze. Ja wciąż nie mogę w to wszystko uwierzyć…
Aomine zamyślił się. Jak powinien postąpić? Kise już pojechał, prawdopodobnie będzie mu mieć za złe, iż nie przywiózł Yany na komisariat. Mimo to, Daiki zadecydował się pójść kobiecie na rękę.
− To nie do końca prawidłowe, ale niech będzie. Zatem gdzie pojedziemy?
− Chciałabym jak najdalej stąd – wyszeptała Yana, splatając ręce na piersiach. Była bardzo chuda, lecz biust miała wyjątkowo wydatny. Mimo iż Aomine był bi ze skłonnościami zdecydowanie chylącymi się do homoseksualizmu, nigdy nie mógł pozbyć się jedynej słabości, jaka przyciągała jego uwagę, we płci przeciwnej. Piersi.
− Może jest jakieś szczególne miejsce? – spytał, jednocześnie otwierając zamek w samochodzie.
− Więc… niech mnie pan po prostu gdzieś podwiezie.
− Jasne. Mieszkam niedaleko. I nie „pan”. Wystarczy Aomine.
Kobieta uśmiechnęła się smutno, przy czym jej brwi drgnęły w uroczy sposób.
*
Kise był już na komisariacie i czekał na Aomine, podczas gdy do ich biura ktoś zapukał. Ryota drgnął, wyrwany z zamyśleń. Odkrzyknął krótkie „proszę”, nerwowo zaciskając dłonie.
− Kise-kun? Imayoshi-san chciał, żebyś do niego przyszedł – oznajmił Hyuuga, przekraczając stanowczo próg biura.
− He? Coś się stało?
Kise zamrugał szybko parę razy i wstał z krzesła, na którym dotychczas się bujał, przeglądając notatki, które wcześniej dał mu boleśnie nieobecny Aomine.
− Chyba nie, wydaje mi się, że szef tylko chce zapytać cię o kilka spraw – odparł Hyuuga, lustrując go uważnym spojrzeniem. – Spotkałeś się z Aomine?
− Jasne. Był na miejscu zbrodni.
− No tak. I co, macie coś nowego?
Przez twarz Hyuugi przeszło coś, jakby iskra nadziei. Czyżby wciąż wierzył, że go złapią? Większość zespołu przestała. Sam Kise zaczynał powątpiewać w powodzenie śledztwa. Jak mieli złapać mordercę, który nie zostawia za sobą kompletnie żadnych śladów, oprócz trucizny w ciele denatek? – To ten sam koleś, co wcześniej?
− Niestety tak.
− Czyli… Nie ma śladów, prawda?
− Żadnych. To znaczy, mają dopiero zrobić różne testy. Poza tym istnieje możliwość, że zawsze mogliśmy coś przegapić i…
− Kise-kun, powiedz – przerwał Hyuuga – czy ty wierzysz, że go złapiemy? Pytam całkiem poważnie. Na początku myślałem, że to proste. W końcu szef przydzielił nam masę ludzi! Ale może jednak coś robimy nie tak? Może Aomine…
− To nie jest wina Aomine – warknął niespodziewanie blondyn. Od czasu, kiedy zaczął pracować na komisariacie zdążył całkowicie zaufać Aomine. Widział, iż ten robi wszystko, co w jego mocy, aby tylko złapać sprawcę. Naprawdę, lubił Hyuuge, ale nie mógł po prostu zignorować tego, iż ten zaczynał powątpiewać w Daikiego – najbardziej pewną w tej całej sprawie, a nawet w ogóle, osobę, którą Kise poznał. – Ty możesz tego nie widzieć, przecież nie jeździsz z nami na miejsca zbrodni, ale Aominecchi robi w tej sprawie więcej, niż ktokolwiek inny. Angażuje się w to nawet w czasie prywatnym, co strasznie po nim widać, ale ten morderca jest dziwny. To tak, jakbyś próbował złapać dym. Nie mam pojęcia, co myślałeś, Hyuuga-san. Że jeśli mamy wiele ludzi złapiemy przestępcę w ciągu tygodnia i wszyscy rozejdziemy się do domów? Jeśli mam racje, to nie wiem, co tu jeszcze robisz.
Kise wyminął w drzwiach oniemiałego Junpeia i powstrzymując się od biegu, przemierzył cały korytarz w przeciągu dziesięciu sekund. Zaraz też znalazł się przed drzwiami oznaczonymi numerem 17. Odetchnął głęboko, by nieco ochłonąć z emocji i zapukał. Poczekał, aż usłyszy pozwolenie i wszedł do biura swojego przełożonego.
− Oh, Kise-kun. Czekałem na ciebie. Siadaj, obiecuję, że nie zajmę dużo czasu. Stało się coś?
Oczywiście, Shoichi Imayoshi nie był zwykłym człowiekiem. Blondyn zdążył przywyknąć, iż komendant zawsze wszystko wie. Nawet wtedy, gdy pewne zdarzenia wolałoby zachować się dla siebie. Na początku, kiedy tylko przydzielił sprawę „Czułego Mordercy” jemu i Aomine, zastanawiał się, dlaczego. Mimo, iż uważał Daikiego za kogoś naprawdę wyjątkowego, Imayoshi bił go na głowę. Spokojny, ułożony, z lisim uśmiechem na twarzy. Jego oczy zawsze były zamknięte, stanowiąc niewątpliwie jedną z największych zagadek świata, a on i tak widział wszystko.
Ryota zrobił tak, jak polecił mu szef. Zamknął cicho za sobą drzwi i usiadł na krześle dla gości, naprzeciwko Imayoshiego, zajmującego fotel za ogromnym, dębowym biurkiem.
− To nic takiego, Imayoshi-san. Po prostu… drobna wymiana zdań z kolegą – odpowiedział wymijająco, starając się nie patrzeć na przełożonego. Budził on w nim respekt, i mimo wszystko szacunek, jednak instynkt nakazywał trzymać się z daleka.
− Oczywiście. Co takiego powiedział Hyuuga? Coś o Aomine?
− Skąd…
− To naturalne, że wiem takie rzeczy. Nie byłbym sobą, gdybym się nie domyślił. Więc Aomine, hmm? Miło, że potwierdzasz. Wnioskuję, iż przedłużająca się sprawa drażni nie tylko Junpeia.
− Przedłużająca się? O czym ty mówisz, Imayoshi-san! Pracujemy nad tym dopiero od niedawna, a każdy robi co w jego mocy!
Kise poczuł, że jego krew znów zaczyna krążyć szybciej, a ciśnienie wzrasta. Skoro Imayoshi ma jakiekolwiek zastrzeżenia, to czemu sam nie złapie mordercy? Ryota wiedział, że jedno źle dobrane słowo może mieć dla niego przykre konsekwencje. Zamiast złościć się bez sensu, postanowił pozwolić szefowi „wygadać się”.
− To co robicie, to za mało. Ale mniejsza. Teraz mnie to nie obchodzi. − Oczy spod zamkniętych powiek Imayoshiego poruszyły się, a jego rzęsy drgnęły nieznacznie. – Wezwałem cię, ponieważ chcę, abyś coś dla mnie zrobił. Gdzie jest Aomine?
− On… Już jedzie. Powinien niedługo tu być.
Kise uznał, że czerwony krawat komendanta, kontrastujący z jego przydługimi, czarnymi włosami, stanowi godny jego uwagi przedmiot, dlatego wbił w niego spojrzenie. Chciał jak najszybciej zakończyć tę rozmowę, nawet, jeśli oznaczałoby to ponowną konfrontację z Hyuugą.
− Świetnie. Zatem… jak bardzo zależy ci na rozwiązaniu tego śledztwa, Kise-kun?
− Ja… To znaczy… Dostatecznie bardzo, by przyłożyć się do niego i w najbliższym czasie złapać mordercę.
− To naprawdę dobrze. Nie chciałbym się w to wtrącać, dlatego proszę ciebie. Znam Aomine bardziej, niż on by tego sobie życzył, więc wiem, że jest zdolny rozwiązać tę sprawę. Zdaje się, że teraz przeżywa mały kryzys. Staje się wtedy nieznośny, więc wybacz mu. Dużo już przeszedł. – Ton głosu Imayoshiego był znudzony. Jedną ręką opierał podbródek o dłoń, zaś drugą wybijał rytm jakiejś nieznanej Kise piosenki.
− Co mam robić? – Ryota czuł, że odpowiedź mu się nie spodoba.
− Dwie rzeczy. Po pierwsze zmobilizuj go do śledztwa. Masz wolną rękę, możesz, a nawet musisz, zrobić wszystko, aby tylko zaczął pracować, jak należy. Stać go na więcej. Ty też to wiesz.
Kise niepewnie skinął głową.
− A ta druga rzecz?
− Oh, cóż… Pilnuj go. Coś długo już go nie ma, hm? Nie patrz tak na mnie, już ci mówiłem. To naturalne, że to wiem. Miał przywieźć świadka. Kobietę. Zrozpaczoną, młodą kobietę, od której, biorąc pod uwagę jego obecne podłamanie, zamierza wyciągnąć jak najwięcej informacji. – Oczy Kise otworzyły się nieco szerzej. Nie przejmował się już aurą Imayoshiego. Wpatrywał się w jego twarz, idealną twarz, na której dostrzegł rozbawienie. – Kise, na litość boską! Łącz fakty! Po to tu jesteś! Przesłać ci jego adres?
Blond włosy detektyw w mgnieniu oka zerwał się z krzesła i wybiegł z biura Imayoshiego, zapominając o zamknięciu drzwi. Shoichi zdawał się mało poruszony tym, iż właśnie wyekspediował Kise wprost do mieszkania Aomine, którego adres zaraz mu prześle, aby ten nakrył Daikiego w niezbyt satysfakcjonującym położeniu.
Doskonale natomiast zdawał sobie sprawę z siły swojej sugestywności oraz tego, że w końcu zaczyna być ciekawie. Postanowił zrobić jeszcze jedną rzecz, by przyspieszyć przebieg najbliższych wypadków.
− Tu Imayoshi. Wyślijcie świadka do domu, niech przyjdzie jutro. Nie obchodzi mnie to, że jest ważny. Mają go przesłuchać Aomine i Kise. Razem. Obecnie obaj są niedostępni, więc… nich nikt inny nawet się do niego nie zbliża.


~Betowała Kaju~


9 komentarzy:

  1. Nareszcie rozdział. Przy czytaniu nie zwracam uwagi na błędy na szczęście, więc nie przeszkadzają mi jeśli są. Więc spokojnie~
    Co do rozdziału...cudny! Chcę więcej >.< zaczyna się coś dziać ciekawego
    Kiedy następnego można się spodziewać~?
    Sorki za mój komentarz taki niedbaly, ale pisany na telefonie.
    Pozdrawiam i weny życzę~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Na reszcie :D Uff, całe szczęście, ale już mam zbetowane to jutro wszyściutko poprawię ^3^
      Cieszę się, że się podoba, nawet jeśli po długiej przerwie ^^ Następnego rozdziału można spodziewać się za najdalej tydzień, choć zapewne i tak będziesz szybciej :D
      Oki oki teraz i ja jestem na telefonie ^^'
      Również pozdrawiam! ♡ :33

      Usuń
  2. To było boskieboskieboskie omfomgomg końcówka taka że ledwo siedzę *-* ledwo wytrzymuję z wrażenia *^* Człowieku co ty robisz z moim życiem ?! To jest zajebiste *-* Taka burza emocji @-@ Na początku tą nuta delikatności aura jeszcze z poprzedniego rozdziału tonąca w romantyźmie ~
    Potem zaś lekki zwrot w kierunku sprawy i tą przytłaczająca bezsilność ;^;
    By na końcu Książek wykazał się taką wiernością :3 I BUM takie rzeczy O.O nie mogę się doczekać next'a *-* to było cudowne hdjcjdihfidjckd omg *-*
    Weny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejciu, dziękuję :D Strasznie mi schlebiasz :33 <3 Z następnym rozdziałem postaram się jak najszybciej *.* Jeszcze raz wielkie dzięki! :D

      Usuń
  3. Jej, jej, jej! Cudny! I coraz bardziej wciągający. Kisiak zazdrosny uuu... :3 Będzie się działo! Oczywiście jeśli Aomine zrobi to co myśle, że zrobi, bo jeśli nie zrobi to Kise też raczej nic nie zrobi, nie? @~@ Zamotałam się... -,- Nieważne zapomnij XD Ogólnie było słodko i jednoczesnie trochę smutno (przez następną zmarłą (poczułam do niej jakąś dziwną sympatie) i tych lamentujących ludzi (ciekawe kim ona tak właściwie była? )) Pozdrawiam! Sowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, akcja jest zapewniona *.* Zwłaszcza, że do końca mam zaplanowanych ok.6 rozdziałów, a tyle pomysłów do zrealizowania...! Potrzebna będzie dawka skoncentrowana *^*
      Cieszę się, że się podobało :3 I dziękuję za komentarz <3 komentarze są mega motywujące *^* :33

      Usuń
  4. Jeny... Już 7 rozdział, jak ten czas szybko leci :o I nereszcie Aomine i Kise będą razem <33 Będę mogła piszczeć i chichotać, jak psychofanka, kiedy będą jakieś bardziej romantyczne sytuacje! Swoją drogą to Kise już taki zazdrosny a nawet jeszcze nie byli na tej randce xd
    I nie do końca zrozumiałam zakończenie. Jak to "nie do końca satysfakcjonującym położeniu"? Co ten Aomine odwala z tą laską? Szczególnie że ona ma przecież męża!
    Oh, a ten ich szef jest przerażający! Jak można wiedzieć tak WSZYSTKO? No kurde, przecież to nie jest normalne. Pewnie się okaże, że znas prawcę. Albo... Nim jest xD Nie no nie popadajmy w paranoję... Chociaż...? Muszę to przemyśleć hahah
    I mam jeszcze takie pytanko; czy sprawca już się kiedykolwiek pojawił? Czy to będzie jakaś nowa postać, o której jeszcze nie było w ogóle wapomniane? No bo moja pamięć jest wadliwa i wypadłam w ogóle z atmosfery tego op, więc przeczytam wszystkie rozdziały jeszcze raz i skupiłabym się już na rozkminianiu kto jest mordercą, ale nie wiem czy jest sens, bo jak ta postać się jeszcze nie pojawiła to nie ma szans żebym zgadła xd
    Duużo weny i chęci życzę, dziękuję za rozdział, twarz mi drętwieje od uśmiechu :'D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie cieszmy się za wcześnie XD Jeszcze trochę, zanim dojdzie do czegoś konkretnego między naszymi skarbami ♥
      W kolejnym rozdziale wszystko się wyjaśni, więc proszę o cierpliwość xD Naprawdę się powstrzymuję, żeby nie rzucić jakimś spojlerem xD ^3^
      Fajnie jest wiedzieć wszystko .-. Imayoshi jest naprawdę inteligentny i jeszcze to udowodni, ratując (bądź nie xd) sytuację :33
      Tak, sprawca się pojawił. Nie powiem tylko czy raz, czy kilka razy, hehe <3
      I ja także wypadłam trochę z atmosfery ;; Muszę się pożalić, ponieważ ten rozdział jakoś tak dziwnie mi się pisało... Ale przy końcówce było już dobrze, więc to po prostu kwestia przyzwyczajenia :D
      A ja dziękuję za komentarz :3 Gdyby nie to, że jutro (niestety!) piszę chemię, już dawno pisałabym kolejny rozdział... No, ale, ale! Idą ferie :33

      Usuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, Imayoshi mnie bardzo zastanawia, tak mi się zrodziło w głowie ze może to on stoi za tymi morderstwami... bardzo mnie ucieszyło że Aoime i Kise może coś więcej i ta zapowiedź randki ale teraz oby nic nie zrobił nie skrzywdził Kise....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń