Proof of love [8] część 2/2 (AoKise)

ROZDZIAŁ 8
Cz.2
Frailty thy name is woman!
                         Shakespeare

Rano Aomine obudził się z nieprzyjemnym bólem brzucha. Domyślił się, iż jego przyczyna leży w braku pożywienia. Fakt, czasem zdarzało mu się nie zjeść obiadu czy kolacji, jednak uważał to normalne z racji tego, że pracował w policji. Tym razem nie dostarczył organizmowi ani grama pożywienia da dni pod rząd. Naturalnym było więc, iż ten w końcu zaczął domagać się jakichkolwiek racji żywnościowych.
Daiki zamierzał wstać z kanapy, na której spędził noc i iść przygotować sobie śniadanie. W tym celu odwrócił się od ściany, do której spał odwrócony przodem, i zamarł. Tuż bok niego leżał, pogrążony we śnie, Kise. Jego złociste włosy rozrzucone były na małym jaśku, jaki wziął sobie pod głowę, i odbijały promienie wschodzącego słońca, które wdarło się do saloniku zupełnie niespodziewanie, przez małe okno w kuchni. Wyraz twarzy miał spokojny i odprężony, oczy zamknięte. Oddychał spokojnie przez lekko otwarte usta. Wyglądał pięknie, jak zwykle, jednak tym razem Aomine pragnął bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, pocałować go. Tak po prostu, choć może i trochę ze względu na wczorajszy dzień. Ostatecznie zranił nie tylko siebie samego, ale i Ryote, a to było niedopuszczalne.
Ciemnoskóry przetarł oczy, usiłując dokładnie przypomnieć sobie wydarzenia poprzedniego wieczora. Kise zgodził się u niego nocować, co było dość niespodziewane. Detektyw był tak zmęczony, iż nawet nie wstydził się tak bardzo tego gdzie, i jak, mieszka. Dotychczas jego małe mieszkanie, w którym dominował pedantyczny porządek, było dla niego idealne. Puste i zimne jak on sam. Właśnie dlatego nie chciał pokazywać go Kise – było jego prawdziwym odzwierciedleniem, którego nie chciał ujawniać. Blondyn nie wyglądał jednak na poruszonego, co mogło świadczyć o tym, iż w jakiś sposób spodziewał się ujrzeć właśnie taki widok. Bo poznał Aomine. Bo pokochał jego wady i zalety.
Tamtego wieczora Daiki zdał sobie sprawę bardziej, niż kiedykolwiek z tego, że Ryota jest mu potrzebny, że dzięki niemu nieprzyjazna aura znika i zostaje tylko to, co jest w nim naprawdę dobre. A mimo wszystko było parę takich rzeczy.
Przestraszył się, kiedy młodszy detektyw wyznał mu miłość. Jego pierwszą myślą było: „Teraz już za późno. Nie ochronię go, nic nie zmienię.” Wynikało to w jakiś sposób z tego, że obawiał się uczuć, odkąd stracił Tetsuję. Od tamtej chwili kojarzyła mu się tylko z przegraną, śmiercią, kłamstwem i wszystkim, co najgorsze. Kise zdawał się to wyczuć, dlatego tylko mocniej przytulił się do jego pleców, które obejmował. Trwali w uścisku dobre paręnaście minut. Tak, aby każdy z nich mógł oswoić się z nową rzeczywistością, poukładać wszystko po kolei w głowie. W końcu Ryota go puścił i oddalił się. Aomine myślał przez chwilę, że sobie pójdzie. Ten jednak podszedł do, stojącej przy ścianie, kanapy i rozłożył ją, uprzednio wyciągając z wnętrza łóżka pościel i poduszkę. Zaścielił wersalkę i ponownie podszedł do zamyślonego detektywa. Chwycił delikatnie jego dłoń i pociągnął za sobą.
Położyli się tak, aby móc patrzeć na siebie. I patrzyli jeszcze długo, długo po zachodzie słońca. Nic nie mówiąc, czytając ze spojrzeń. Ich oddechy mieszały się ze sobą, ich czoła stykały. Świat wokół nie istniał i wszystko przestało być ważne. Byli tylko oni, tym razem naprawdę, oddzieleni od wszystkiego i wszystkich.
W końcu powieki Daikiego zaczęły ciążyć mu nieznacznie. Mrugał coraz wolniej, zaczął ziewać. Kise nie był jeszcze aż tak śpiący, ale przyjął do wiadomości senność detektywa z ulgą. Delikatnie, jakby nieco nieśmiało, przysunął się do Aomine jeszcze bliżej, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. Detektyw objął go ramieniem i wsunął nos w jego włosy. Pachniały wiatrem, słońcem i potem. Ciemnoskóry zamknął oczy i wziął głęboki w dech. Ostatnie, co zapadło mu w pamięć przed snem to słowa, wypowiedziane zduszonym szeptem przez Kise: „Nigdy nie będziesz już sam, Aominecchi”.
Daiki przeszedł ostrożnie nad śpiącym blondynem do kuchni i zaczął przygotowywać śniadanie. W lodówce znalazł jedynie 2 jajka, sałatę, której termin ważności już dawno dobiegł końca, kawałki zeschniętej kiełbaski oraz resztki ketchupu w słoiku, toteż postanowił wyjść na chwilę do sklepu, który mieścił się w tej samej kamienicy, w której mieszkał.
Wrócił szybko, uprzednio dokupując więcej jajek, chleb, bekon i pomidory. Będąc już w mieszkaniu stwierdził z ulgą, iż Kise jeszcze śpi, więc zabrał się za przygotowywanie śniadania. Usmażył bekon, wbił na patelnię jajka i zrobił w tosterze tosty. Kiedy zabrał się za krojenie dwóch dorodnych pomidorów, Ryota otworzył oczy. Zwabiony apetycznymi zapachami, wstał i podszedł do barku, przy którym były już rozłożone dwa nakrycia.
− Dzień dobry, Aominecci – przywitał się i uśmiechnął. – Mógłbym się wykąpać, zanim coś zjem? Spałem w mundurze, to chyba niezbyt higieniczne.
Aomine odwzajemnił uśmiech. Tego dnia miał zdecydowanie lepszy humor, który, bądź co bądź, zawdzięczał Ryocie.
− Jasne. Zaraz dam ci jakiś ręcznik. Może przed praca pojechalibyśmy do ciebie? Na razie mogę pożyczyć ci swoje ubrania.
− Byłbym wdzięczny – odpowiedział Kise, z ciekawością przypatrując się zawartości patelni na gazie. – To jajka z bekonem?
− Taaa. Nie wiedziałem, co lubisz, więc postanowiłem zrobić to, co ostatnim razem jedliśmy u ciebie – odparł ciemnoskóry, niby od niechcenia, a Ryota mógłby przyrzec, iż ten lekko się zarumienił
− Miło z twojej strony. – Kise uśmiechnął się jeszcze szerzej (o ile w ogóle było to możliwe) i zaczekał, aż Aomine wyciągnie z szafy czysty, biały ręcznik. Następnie blondyn został zaopatrzony w komplet czystych ubrań i świeżej bielizny, dzięki czemu mógł iść pod prysznic. Zostając sam, Daiki podszedł do swojej malutkiej wieży muzycznej i odpalił na niej swoją ulubioną płytę U2 – „All that you can’t leave behind”. Następnie zasłuchany w rytmy „Beautiful Day”, dokończył śniadanie i wstawił wodę na kawę.
*
U Kise zjawili się równo o ósmej. Teoretycznie powinni być już w pracy, jednak blondyn potrzebował przebrać się w czysty, zapasowy mundur, dlatego też pojechali najpierw do niego. Kiedy wychodzili z mieszkania Aomine, detektyw zauważył coś, czego w domyśle nie powinien: Ryota zgniótł, a następnie wsunął do kieszeni spodni różową, samoprzylepną karteczkę z danymi Yany Hinoki. Aomine ostatecznie pogodził się ze stratą. W końcu nie było to nic istotnego.
Na komendzie panował ruch. Wszyscy od rana ciężko pracowali, odbierając telefony od setek morderców, którzy nagle postanowili przyznać się do winy – zabójstw kobiet, nad którymi ciągle ostatnio pracowali. Zajęcie to było o tyle żmudne, o ile każdy kontakt od takiej osoby musiał zostać dokładnie sprawdzony. Nic nie mogło zostać pominięte, co w znacznym stopniu utrudniało normalne funkcjonowanie komisariatu.
Aomine i Kise, jako prowadzący sprawę, byli zwolnieni z odbierania takich telefonów. Do tego przeznaczeni zostali funkcjonariusze mniejszy stopniem, lub po prostu tacy, dla których na chwilę obecną nie było żadnego innego zajęcia.
Od razu po przybyciu, obaj skierowali się do sekcji techników, gdzie czekał już na nich raport. Kise wziął go i poszedł do ich biura, natomiast Daiki postanowił najpierw odwiedzić jeszcze Hyuugę. Nie zastał go przy jego stanowisku pracy, dlatego udał się do podziemi. Wiedział, że przyjaciel lubi przebywać wśród akt dawnych spraw, podobnie jak on. Nie pomylił się. Zastał Junpeia dokładnie tam, gdzie przewidywał.
− Siemka, Hyuuga. Masz chwilkę?
Hyuuga drgnął, a okulary zsunęły mu się lekko z nosa. Odwrócił wzrok od akt, które właśnie przeglądał. Wyglądał na lekko zmartwionego.
− Jasne. Chodzi o sprawę?
− I tak i nie. W sumie chciałem też po prostu pogadać.
− Wybacz, jestem trochę zajęty – odparł wymijająco, odwracając wzrok. – Poza tym… Ty też masz teraz masę pracy, nie?
− He? Jak to? Nie robiłem jeszcze nic konkretnego – zdziwił się ciemnoskóry. Nieco inne niż zwykle zachowanie przyjaciela nie uszło jego uwadze. Wiedział jednak, że Junpei nie lubił mówić o swoich troskach, dlatego postanowił na razie nie pytać.
− Aaaa no tak. – Hyuuga palnął się dłonią w czoło. – Nikt ci jeszcze nie powiedział, a Kise-kun też nie wie… Wczoraj zgłosił się do nas świadek. Nie mam pojęcia, kto to, ale szef powiedział, że ty i Kise musicie przesłuchać go razem.
− Świetnie. W takim razie, gdzie on jest?
− Wczoraj was nie było, dlatego odesłano go do domu. Myślę, że rano ktoś powinien był po niego zadzwonić…
− Rozumiem. Jeśli możesz, załatw tę sprawę do końca. Kiedy świadek przyjdzie, niech ktoś powiadomi mnie i Kise, a teraz lecę z nim pogadać.
Nie czekając nawet na odpowiedź, Daiki popędził do biura. Przemierzając kolejne korytarze zaczął zastanawiać się, czy ten dzień będzie tym, w którym uda im się złapać sprawcę? Było to całkiem prawdopodobne. Aomine miał już pewną teorię, o której postanowił podyskutować z blondynem, gdy znajdą dla siebie chwilkę. W dodatku nowy świadek, z tego, co mówił Hyuuga, był ważny. Jeśli sam Imayoshi zwrócił na niego uwagę znaczyło to, że są już „w domu”.
W ich wspólnym biurze Kise właśnie kończył czytać obszerny raport techników, z którego właściwie nic nie wynikało. Wciąż to samo i to samo. Żadnych śladów, nieuszkodzony zamek do drzwi, ani tym bardziej żadne z okien, brak odcisków, brak czegokolwiek. Zmęczony monotonnością i wielkością raportu (swoją drogą, czemu był tak długi?), przetarł oczy i wypił duszkiem resztkę kawy ze swojego kubeczka. To była druga tego dnia, ale ostatnio przyłapał się na tym, iż wypił ich 10 w przeciągu jednej doby. O wiele za dużo, na i tak przemęczony organizm, dlatego postanowił je liczyć i pilnować się w dostarczaniu dawek kofeiny.
Nagle drzwi biura otworzyły się. Ryota aż odskoczył, bowiem nie często zdarzało się, aby ktoś tak po prostu wchodził bez pukania. Widząc w nich uśmiechniętego detektywa, Kise nie musiał powstrzymywać złości:
− Aominecchi! Mógłbyś jakoś oznajmić, że wchodzisz… To aż tak trudne?
Brwi Daikiego poszybowały w górę.
− Czemu mam pukać do swojego biura?
− Naszego biura – poprawił Kise, splatając ręce na piersiach. – Może dlatego, że niekoniecznie muszę wiedzieć, że się zbliżasz? Przestraszyłeś mnie.
− Sorki, ale to coś naprawdę ważnego.
Blondyn wywrócił tylko oczyma i odetchnął głęboko. Aomine zamknął drzwi na klamkę i usiadł naprzeciw chłopaka.
− No, co to takiego? Przeczytałem właśnie raport. Jest jeszcze dłuższy i jeszcze bardziej męczący niż ten poprzedni – westchnął Ryota.
− Domyślam się. Zapychają braki śladów swoimi napuszonymi komentarzami i myślą, że będzie w porządku. To… Trochę moja wina.
Ciemnoskóry wziął do ręki raport i przekartkował go szybko.
− Czemu twoja? – zdziwił się Kise.
− Nieświadomie przeciągam tę sprawę. To jedna z rzeczy, o której chciałem ci powiedzieć. Mam pewną… koncepcję. Właściwie wpadłem na nią dzięki tobie. – Ryota nie wiedział, czy powinien się cieszyć. Ostatecznie chyba nikt by nie chciał, aby postępy w sprawie mordercy działy się na podstawie jego osoby. – Wydaje mi się, że stworzyłem profil psychologiczny sprawcy.
− He? – Kise zdziwił się nieco. Ostatecznie to on powinien to zrobić. Przynajmniej w domyśle tak miał funkcjonować na swoim stanowisku. Dotychczas jednak, dzięki brakowi jakichkolwiek śladów, był w stanie stwierdzić jedynie, że morderca na pewno jest zamieszany w całą sprawę emocjonalnie i być może ma motyw uczuciowy. Prawdopodobnie mężczyzna, niemający nic wspólnego z mafią czerwonych, ani żadną inną.
− Wiem, wiem, co masz na myśli, ale… Cóż, ciężko to wytłumaczyć. Chodzi mi o to, że działania mordercy są w pewnym stopniu odzwierciedleniem jego cech charakteru. Odwołuję się tu chociażby do nazwy naszej sprawy: Czuły Morderca. Jest czuły, to nie ulega wątpliwości. Jest też nieśmiały, niepewny siebie, delikatny. I tu mam dylemat. Jak dla mnie to mężczyzna, wskazują to odpowiednie kontakty, jakie miał z denatkami. W przeciwnym razie nigdy nie zdobyłby kluczy. Jednak… Albo działa w imię jakiejś idei, albo po cichu postanawia się ich pozbyć, bo są niewygodne. – Widząc otwierające się usta Kise, w geście protestu, natychmiast dodał: − Muszę mieć rację. Jeśli żadna z tych opcji ni jest prawdziwa, to niby czemu nie wykorzystuje tych kobiet, chociażby, seksualnie?
 − Bo to gej?
− Co?
− No, gej – Ryota z trudem powstrzymywał się od parsknięcia śmiechem, ponieważ mina Aomine była w tamtej chwili wprost komiczna. – Nie wziąłeś tego pod uwagę, hm?
− Kise, to absurd! Czemu kobiety? Skoro, jak twierdzisz, to gej, to powinien zabijać mężczyzn.
Blondyn nie wytrzymał. Parsknął śmiechem, trzymając się za brzuch. Okoliczności były, co prawda, niekoniecznie sprzyjające, co do takiej reakcji, jednak poprzednie mądrości Daikiego zdawały się nie mieć nic wspólnego z tokiem rozumowania, jaki obecnie przyjął.
− To tak nie działa, Aominecchi. Nie pomyślałeś, że może pozbywać się konkurencji? Nieodwzajemniona miłość… Kto by pomyślał.
− Nie no, teraz to już płyniesz – westchnął Aomine, nieco urażony faktem, że Kise ma nieco inne przypuszczenia. – A tak na marginesie: czemu od razu gej? To jakieś… nawiązanie? – mówiąc to, odwrócił wzrok i nerwowym ruchem dłoni przeczesał włosy. I tym razem blondyn nie zdołał powstrzymać chichotu.
W tamtej chwili drzwi biura otworzyły się, po raz kolejny tego dnia, bez uprzedzenia, a do środka zajrzał Kiyoshi.
− Świadek już jest – oświadczył, zdyszany.
Kise przestał się śmiać, a Aomine odchrząknął.
− Jasne. Już idziemy. Masz jakieś jego dane na początek? – spytał.
− Przyniosłem całą teczkę – odpowiedział Teppei i szybko podał ją przełożonemu. Detektyw wziął ją do ręki i przeczytał imię i nazwisko świadka jako pierwsze. Następnie teczka upadła na podłogę, a Aomine nie był w stanie odpowiedzieć nawet na proste pytanie:
− Co się stało, Aominecchi?

~Betowała Kaju~

3 komentarze:

  1. Heh. Heh. Heh. Chyba zapomniałas jednego akapitu ^^ Albo rozdziału. O tam, po tym "-Co się stało Aominecchi?". No nie możesz tego tak skończyć! T^T Jak ja będę spała po nocach? No i czyje nazwisko zobaczył Aomine, nooo? Kuroko wrócił zza grobu? xD Hej, a może to Kagami? :O O shit, to ona, prawda? Powiedz, że nie. Albo tak. Oh, sama nie wiem... Ale masz ferie, taak? Więc nie będzie trzeba czekać na rozdział specjalnie długo, tak? Taaak? *0* Nie. ja jestem dobrą czytelniczką, nie będę cię męczyć o rozdziały. Jestem rozdarta i muszę przemysleć wszystko jeszcze raz (dołączam do sledztwa Aomine! ^^)/), więc się pożegnam. Weny życzę. Ja tu umieram z ciekawosci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha dziękuję za komentarze (oba :3). No niby wieeem, że nie powinnam tak kończyć, ale za każdym razem nie mogę się powstrzymać :33 Ale owszem, mam ferie, dzięki czemu pisanie idzie mi szybciej ^^ Postaram się dodać rozdział jeszcze dzisiaj <3 :33
      A propos śledztwa, daj znać, jeśli będziesz miała jakieś podejrzenia :D
      Pozdrawiam! ^^

      Usuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, czyje nazwisko przeczytał Aomine że tak zareagował, może to ktoś z jego przeszłości... na przykład ten w kim się zakochał... jak mu tam było Tetsuya? poranek był cudowny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń