ROZDZIAŁ
9
Not being
the worst
Stands in some rank of praise
Stands in some rank of praise
Shakespeare
Nie być najgorszym, jest to już zaletą
W zepsuciu tego świata
W zepsuciu tego świata
Aomine
zamarł. Dosłownie. Nie mógł się poruszyć, nie mógł zaczerpną oddechu. Stał jak
wryty i nie odzywał się, myśląc intensywnie. W którym miejscu popełnił błąd?
Ah,
nie tak.
W
którym miejscu go oszukano?
Bo to niemożliwe, to niemożliwe, to
nieprawda. Tylko mu się tak wydaje. Jest niewyspany i to wszystko wina tej
sytuacji z Yaną, tak, na pewno.
Jednak
imię i nazwisko świadka z akt, leżących na podłodze, nie zniknęły. Albo to
przypadkowa zbieżność, albo Kuroko Tetsuya powrócić z zaświatów.
−
Aominecchi? – Kise zaczął się niepokoić. Sam wygląd Aomine nie wywierał
szczególnie pozytywnych emocji, nie wspominając już o jego dziwnym zachowaniu.
Kiyoshi również tępo wpatrywał się w przełożonego, nie mogąc zrozumieć tego, co
się działo. Ryota pomyślał, że najlepiej zrobi, odsyłając go z powrotem do jego
obowiązków. – Dziękujemy, Kiyoshi-san, możesz już iść – powiedział cicho, a gdy
tylko ten zniknął za drzwiami, podniósł z podłogi akta i zaczął czytać.
Kuroko
Tetsuya
Lat: 23
Zamieszkały w: Tokio,
xxx
Dane kontaktowe: xxx
Świadek w sprawie: „Czuły
Morderca”
Imię
i nazwisko były mu znajome. Nie mógł sobie tylko przypomnieć, skąd je zna.
Musiało to być jednak coś ważnego, skoro wywarło to na Daikim aż tak duże
wrażenie.
−
Kto to jest, Aominecchi? – spytał, niekoniecznie oczekując odpowiedzi.
Zaskoczył się, bowiem takową uzyskał:
−
Wygląda na to, że nie mam, i nigdy nie miałem, pojęcia.
*
Aomine
schodził schodami do podziemi, gdzie mieściły się sale przesłuchań, z szybciej
bijącym sercem, niż kiedykolwiek wcześniej. Miał wrażenie, iż zaraz wyrwie mu
się ono z piersi. Nie pomagała mu nawet obecność Kise, który szedł tuż za nim.
Gdy dotarli do celu, dochodziła godzina 10:30.
Stali
przed drzwiami, a Daiki wahał się, czy na pewno chce przesłuchać Kuroko. Nie
wiedział, jak powinien zachować się w obecnej sytuacji. W końcu, co normalny
człowiek zrobiłby na jego miejscu? Domniemana śmierć Tetsuyi pociągnęła za sobą
lawinę zdarzeń, wątpliwości i trudnych chwil. Ciemnoskóry kilka razy
podejrzewał, że może mieć depresję, jednak nigdy nie poszedł z tym do
psychologa. Na obowiązkowych badaniach psychiatrycznych, jakie każdy
funkcjonariusz miał obowiązek przechodzić raz na jakiś czas, zwykle kłamał,
fałszował swoje wyniki. Stracił wszystko, co kiedykolwiek miało dla niego jakąś
wartość, więc nie chciał stracić i pracy.
I
nagle okazało się, że Kuroko żyje i jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy tylko
otworzyć drzwi i dać upust swojej frustracji. Zapytać go o wszystko. Tylko czy
naprawdę powinien? Od tamtego czasu
wszystko uległo zmianie. Jego życie, uczucia. Zdawało mu się, że odkąd poznał
Kise, już nigdy więcej nie będzie rozpamiętywać minionych zdarzeń. Jak widać,
pech był jego wiernym kompanem.
Ryota
stał w minimalnej odległości od detektywa. Nie odzywał się, nie chciał zakłócać
jego myśli, które zdawały się obejmować sprawy z przeszłości. Kise zaczynał
rozumieć, ponieważ w końcu przypomniał sobie, skąd zna nazwisko Kuroko. Miało
to coś wspólnego z czas, kiedy mieszkał on jeszcze na Hokkaido. Z jego
nieszczęśliwą miłością. Z chłopakiem, któremu wyznał uczucia, by ten zmarł
dzień później w szpitalu, w wyniku postrzelenia.
W
końcu Aomine przyłożył swoją służbową kartę do specjalnego czytnika, a
mechanizm otwierający drzwi, wydał z siebie cichy, brzęczący dźwięk. Detektyw
pchnął je i wszedł do środka, a za nim zrobił to samo Ryota. Daiki przed
wejściem postanowił, że nie da się ponieść emocjom i podejdzie do przesłuchania
profesjonalnie. W końcu była ona najważniejsza, a kwestia cudownie
zmartwychwstałego Tetsuyi to sprawa drugorzędna. Poza tym, miał Kise, czyli
kogoś, na kim zależało mu najbardziej.
− Dzień dobry, mógłby się pan przedstawić? –
zapytał rzeczowym tonem, zdając się kompletnie nie przejmować zamarłym z
wrażenia Tetsuyą. Usiadł naprzeciw niego, obserwując, jak chłopak otwiera ze zdziwienia
jasne usta, jak jego źrenice rozszerzają się, a blade dłonie zaczynają drżeć.
Detektyw zaczął nawet podejrzewać, iż Kuroko gorzej znosi spotkanie po latach,
niż on sam. Cóż, w końcu miał powody.
−
Aomine-kun… − wyszeptał, a w jego jasno niebieskich oczach niespodziewanie
zebrały się łzy. Zamrugał szybko, aby przypadkiem żadnej z nich nie uronić. –
Co ty tu…
−
Mógłby się pan przedstawić? Proszę – przerwał nagle Kise, splatając ręce na
klatce piersiowej i mierząc niezbyt przychylnym spojrzeniem świadka. Chociaż to
mało powiedziane. Blondyn ciskał błyskawicami w kierunku drobnego,
błękitnowłosego chłopaka.
−
Ja… Nazywam się Kuroko Tetsuya – powiedział potulnie, odwracając wzrok,
zmieszany.
−
Wow, a coś więcej? – Ton głosu Kise aż ociekał jadem. Aomine, mimo, iż Kuroko w
pełni sobie na to zasłużył, postanowił załagodzić sytuację, która z każdą
chwilą stawała się coraz bardziej napięta.
−
Poradzę sobie, Kise. Rób notatki, okey? –
Ryota mruknął w odpowiedzi coś niezrozumiałego, więc Daiki potraktował to jako
zgodę. Odchrząknął cicho, przybierając najbardziej obojętny wyraz twarzy, na
jaki było go stać. – Nasza rozmowa jest nagrywana. Nie ma pan nic przeciwko?
−
Oczywiście.
−
Co sprawiło, że zgłosił się pan jako świadek?
−
Nie musisz zwracać się do mnie per pan, Aominne-kun. Mimo wszystko, nie
jesteśmy nieznajomymi.
−
Nie byłbym tego taki pewien – warknął Daiki. – Więc? Składa PAN zeznania?
−
Tak, tak, ja… Matko, Aomine-kun, naprawdę nie wiem, co powinienem powiedzieć.
Chłopak
niespodziewanie się załamał. Oparł ręce o metalowy stół, który dzielił go od
Aomine, i oparł o nie głowę. Teraz nie tylko jego dłonie, ale i ramiona zaczęły
się trząść. Detektyw wciąż zachowywał dystans. Chłodnym, zdecydowanym spojrzeniem
mierzył jego drobną sylwetkę i próbował odnaleźć różnice w jego wyglądzie,
jakie zaszły niewątpliwie, odkąd Kuroko „zmarł”. Ubrany był w czarne,
przylegające do ciała spodnie i granatową bluzkę na krótki rękaw. Takie ubranie
zdradzało wszystko, co chciał o nim wiedzieć. „Zdecydowanie lepiej odżywiony, urósł parę centymetrów, choć wciąż jest
dość niski. Zapuścił włosy? Ta fryzura… Tak naprawdę dość często chodzi do
fryzjera. Zegarek na ręku. Prezent. Szczęśliwe życie na przedmieściach,
wschodnich przedmieściach Tokio…” – myśli w jego głowie pędziły niczym
stado dzikich koni, a on nie mógł ich zatrzymać. Widział każdy szczegół, każdy
detal, który uświadamiał go w tym, że Kuroko, w przeciwieństwie do niego, przez
parę ostatnich lat żył sobie beztrosko w jednej z najbogatszych dzielnic Tokio.
Z jednej strony złościło go to, ale z drugiej… czuł się zdradzony i oszukany. A
bolało to tym bardziej, iż przez kogoś, do kogo, kogo w przeszłości darzył bezgranicznym
zaufaniem.
W
tamtej chwili nie był nawet pewien, czy chciał wysłuchać jakichkolwiek
tłumaczeń Tetsuyi. Po prostu… wolał być już w domu, najlepiej z Kise, odpocząć,
poleżeć, może obejrzeć jakiś film. Spędzić jeden, normalny dzień towarzystwie osoby, którą darzy uczuciem. Zamiast
tego, przyszło mu siedzieć na przesłuchaniu swojego martwego przyjaciela. No
tak, przecież nie mógł być normalny,
a los uwziął się na niego. Pięknie.
−
Na pewno jest pan zdolny do składania zeznań? – zapytał Kise od niechcenia,
kreśląc coś w swoim notatniku.
−
Tak… To jest ważne. Muszę to powiedzieć – wychrypiał Kuroko, szarpiąc swoje
błękitne włosy nerwowym ruchem. Uniósł twarz i nieśmiało spojrzał na Aomine.
−
Zatem słuchamy – westchnął detektyw, starając się skupić całą swoją uwagę na
słowach Tetsuyi.
−
Yukari była moją znajomą. Poznaliśmy się w kolejce u lekarza. Okazało się, że
miała te same dolegliwości co ja, dlatego widywaliśmy się tam dość często, w
pewnym okresie czasu.
−
Co to za przypadłość? – natychmiast zainteresował się Daiki.
−
Nic poważnego. Problemy z krążeniem. Przepisuje się na to lekarstwa, ale żeby
były one odpowiednie, trzeba najpierw wykonać całą serię rożnych badań. W
każdym razie, mieliśmy tego samego kardiologa i wizyty w takich samych
terminach. Zapoznaliśmy się, poszliśmy parę razy na kawę, aż w końcu zaprzyjaźniliśmy
się. Nawet po zakończeniu leczenia, wciąż utrzymywaliśmy ze sobą kontakt.
Yukari była… Była bardzo otwarta na mnie. Mówiła mi o wszystkim, co ją męczy, a
co cieszy. Teraz mam wyrzuty, ponieważ nie zawsze traktowałem ją odpowiednio…
−
Co ma pan na myśli?
−
No, może ujmę to tak. Nie poświęcałem jej tyle czasu i uwagi, ile ona mi.
Bardzo tego żałuję. Tego i wielu innych rzeczy – dodał szeptem, jednak
ciemnoskóry usłyszał to dokładnie. – Cóż, Yukari opowiadała mi, że nigdy nie
była w żadnym stałym związku, więc kiedy pewnego dnia powiedziała mi, że się
zakochała, byłem nieco zszokowany. Okazało się, że jej wybrakiem okazał się
nasz dawny, wspólny kardiolog. Wydawał się stanowczy i wykwalifikowany, moim
zdaniem trochę za spokojny jak dla tak energicznej dziewczyny. Z tego, co mi
opowiadała później, wynikało, że spotkali się kilka razy i planowali kolejne
randki. Nie chciała pośpiechu. A wczoraj stała się ta tragedia… Myślę… Myślę,
że to trochę dziwne. Yukari nie utrzymywała bliższych kontaktów, ani z rodziną,
ani…
−
Jak to? – Aomine uznał to za nieprawdopodobne. Przecież Yana mówiła mu
zupełnie, zupełnie odmienne rzeczy. – Jesteś pewien?
−
Tak. Była dobrą osobą, niektórym nawet wydawało się, że to wcielenie bóstwa –
zaśmiał się smutno. – Zdaje mi się, że znałem ją naprawdę dobrze. Więc… To
dziwne, że akurat kiedy zaczęła spotykać się z tym facetem, została
zamordowana. – Ostatnie słowa Kuroko wypowiedział zduszonym głosem. Zupełnie
tak, jakby chciał je zatrzymać dla siebie. Aomine spędził z nim w przeszłości
dużo czasu, toteż nie wydawało mu się, aby kłamał. Jednak nie był do końca pewien,
czego powinien się spodziewać po człowieku, który sfingował swoją śmierć. –
Musisz mi uwierzyć, Aomine-kun – powiedział cicho, zupełnie jakby czytał mu w
myślach. – A nawet, jeśli nie wierzysz, sprawdź to. Zależy mi, abyście złapali
mordercę, aby ta śmierć została wyjaśniona. Bez tego… nie będę mógł żyć
normalnie.
−
Dziwne, że możesz w ogóle żyć, skoro umarłeś – sarknął Daiki i wstał ze swojego
miejsca.
−
Nic nie rozumiesz, Aomine-kun.
−
Trudno, żebym rozumiał.
−
Nie winię cię.
−
Jaki z ciebie łaskawca! – odpalił ciemnoskóry, powoli tracąc nad sobą kontrolę.
To przecież on, do cholery, był pokrzywdzonym w tej sytuacji!
−
Gdybyś dał mi szansę, mógłbym ci wszystko wyjaśnić…
−
Nie chcę twoich wyjaśnień. Już raz zniknąłeś z mojego życia, więc zrób to po
raz kolejny – syknął i podszedł do drzwi. – Jak nazywa się ten lekarz?
−
Midorima. Midorima Shintaro.
Kuroko
skurczył się na krześle, obejmując drobne ciało ramionami. Detektyw nie chciał
widzieć, jak płacze i patrzy na niego w
ten sposób, wywołując wyrzuty sumienia, dlatego skinął na Kise i otworzył
drzwi. Gdy wychodził z pokoju przesłuchań, usłyszał jakby ciche „Przepraszam,
Aomine-kun”, ale nie był do końca pewny, czy nie było to efektem jego wybujałej
wyobraźni.
Ponieważ
jednak nie było żadnego innego funkcjonariusza, to Aomine i Kise musieli
odprowadzić świadka do wyjścia z komendy. Tam, przy drzwiach spotkała ich
kolejna niespodzianka.
−
Kuroko? Wszystko gra? Zbladłeś jakoś. Co się… − Kagami Taiga zatrzymał się w
pół zdania, zdając sobie sprawę, że jego chłopak prowadzony jest do wyjścia
przez ich dawnego znajomego. – Aomine…?
−
Brawo, nic się nie zmieniłeś. Refleks szybki jak zawsze, idioto – powiedział szybko
Daiki, rzucając obydwu mordercze spojrzenie. – Przepraszam, obowiązki wzywają.
Muszę wyjaśnić sprawę prawdziwych zgonów – warknął i odszedł, pozostawiając za
sobą przeszłość. Po raz kolejny. Kise
potruchtał za nim. Jeszcze z oddali słyszał nawał pytań, jakie Kagami zadawał
ledwo słaniającemu się na nogach Kuroko.
*
Aomine
zlecił Kise znalezienie kliniki, w jakiej pracuje doktor Midorima, a sam udał
się do gabinetu Imayoshiego. Tym razem nie trudził się czymś takim, jak
pukanie. Otworzył drzwi na oścież i wparował przez nie bez żadnego uprzedzenia.
Shoichi nie wydawał się tym faktem specjalnie przejęty, a nawet, jeśli był, nie
okazał tego. Siedział w swoim ogromnym fotelu, niczym władca, i spod
przymkniętych powiek przyglądał się wściekłemu detektywowi, który oparł ręce na
jego biurku i mierzył go wzburzonym spojrzeniem.
−
Wiedziałeś od początku – warknął, zamiast powitania. Imayoshi uśmiechnął się
nieznacznie, co tylko bardziej rozjuszyło Daikiego.
−
Wiem wiele rzeczy. Nie widzę sensu w twoim gniewie – odparł spokojnie.
−
A ja owszem. Czemu kazałeś Tetsuyi iść do domu, kiedy przyszedł po raz
pierwszy? Czemu nikt inny go nie przesłuchał?!
−
Nikt inny nie jest tak dobry – westchnął Shoichi, przeczesując swoje
kruczo-czarne włosy.
−
Jasne. Znam cię na tyle dobrze, by wiedzieć, że miałeś w tym jakiś cel. Aż tak szukasz
sobie rozrywki?!
−
Zamilcz, Aomine. – Daiki natychmiast odsunął się nieco od biurka swojego szefa.
Jego powieki zadrgały niebezpiecznie. – I tak pozwalam ci na dużo, ponieważ
jesteś mi przyjacielem, ale nie pozwolę, abyś oskarżał mnie swoimi infantylnymi
przypuszczeniami, podczas gdy śledztwo jest w toku, a ty dostałeś jak na tacy
najważniejsze informacje. Chciałem, abyś to ty przesłuchał Kuroko Tetsuyę, ze
względu na twoje stanowisko, a nie przeszłość. Więc teraz, z łaski swojej, wracaj
do pracy. Kise-kun znalazł już adres kliniki.
−
Tak jest – odpowiedział pokornie ciemnoskóry i skinął głową. Następnie, ganiąc
się w myślach za własną głupotę, wyszedł z biura Imayoshiego. Nie powinien
oskarżać o nic swojego szefa. Było to z jego strony nierozsądne, ale dał
ponieść się emocjom. Coraz częściej to właśnie one dyktowały mu, co ma robić.
Nie był z tego faktu zadowolony, jednak tym razem naprawdę zaczął coś
podejrzewać. Shoichi zawsze był tajemniczy, wszystkowiedzący, krytyczny i pewny
siebie, co zapewniło mu wysoką pozycję nie tylko na komendzie, ale i w kraju. Właśnie
dlatego był to człowiek przede wszystkim niebezpieczny i wzbudzający respekt.
Aomine pomyślał wtedy, że nawet, gdyby popełnił on jakieś przestępstwo, nikt
nie odważyłby się postawić mu zarzutów, jednak myśl ta zniknęła w jego głowie
tak szybko, jak się pojawiła.
Daiki
odnalazł Ryote w ich biurze, a ten rzeczywiście miał już zapisany w swoim
notesie adres kliniki, w której przyjmował Midorima. Teraz pozostało im jedynie
załatwienie zgody sądu na zatrzymanie i przesłuchanie doktora, jednak z
zeznaniami Kuroko nie powinno stanowić to problemu. W tym celu poprosił Hyuuge
o sporządzenie odpowiednich spisów z nagrania przesłuchania, kiedy wracał do
biura od Imayoshiego. Drobne podejrzenia, a może po prostu uraza, wciąż się go
trzymały, ale postanowił je zlekceważyć. Nakaz zatrzymania powinni otrzymać
najdalej pojutrze, a dnia kolejnego laboratorium zarzekało się przysłać wyniki
morfologii denatki, w których miała zostać potwierdzona obecność pankuronium we
krwi. Lepiej nie mogło się ułożyć.
−
To co, Kise? Dla nas to już chyba koniec – oznajmił Daiki, siadając na blacie
biurka i siląc się na słaby uśmiech. Ryota oderwał się na chwilę od ponownego
analizowania swoich notatek.
−
Chyba nie bardzo rozumiem, Aominecchi.
−
No, koniec pracy na dziś.
Kise
odetchnął, jakby z ulgą.
−
Tak, chyba tak – potwierdził, na nowo zwracając wzrok ku swoim zapiskom.
−
Obiecałem ci randkę.
Blondyn
ponownie przerwał czytanie i zatrzasnął notatnik. Zdążył już całkiem o tym
zapomnieć.
−
To… nadal aktualne? – zapytał niepewnie, z nadzieją. Zwłaszcza po dzisiejszym i
wczorajszym dniu nie marzył o niczym innym, jak odrobina uwagi ze strony
detektywa.
−
Jasne. Gdzie chciałbyś pojechać?
−
Ja… Cóż, chyba wolałbym się przejść po okolicy. Zwykły spacer będzie w
porządku.
−
Mhm. To co, jedziemy najpierw się przebrać?
Kise
potwierdził skinieniem głowy i uśmiechnął się szeroko. Blask w jego złotych
oczach był bardzo widoczny. Zgarnął rzeczy ze swojego biurka do torby i
wyrzucił do śmietnika pusty kubeczek po kawie. Nie zdołał się powstrzymać i
podszedł do wpatrzonego w niego ciemnoskórego, poczym musnął jego usta swoimi.
Mały, niewinny pocałunek. Za to jak znaczący.
−
Jesteś pewien, Aominecchi, że wszystko gra? Może po dzisiejszym dniu nie masz
ochoty na randkę? – zapytał cicho. Daiki uśmiechnął się lekko i czułym gestem
odgarnął grzywkę z czoła Ryoty, która zaczęła wpadać mu do oczu. Zatrzymał w
palcach kosmyk jego złocistych włosów i mruknął:
−
Dzięki tobie wszystko gra jak najlepiej. Wczoraj mnie uratowałeś, wiesz?
Źrenice
blondyna zwęziły się nieznacznie, a na jego bladych policzkach zaczęły wykwitać
rumieńce. Szybko odsunął się od Aomine i podszedł do drzwi. Zanim za nimi
zniknął, powiedział jeszcze:
−
Nie gadaj głupot, Aominecchi. Lepiej już jedźmy, bo zaraz znowu ktoś da nam coś
do roboty.
*
Na
dworze, mimo tego, iż świeciło słońce, było przyjemnie chłodno. Lato zdawało
się dobiegać końca, choć dla Aomine był to akurat powód do radości.
Zdecydowanie bardziej wolał deszcz niż oślepiające promienie słoneczne i
męczące, wysokie temperatury.
Razem
z Kise wsiedli do jego auta, którym przyjechali razem na komendę, i ruszyli
obwodnicą, aby dotrzeć do domu blondyna jak najszybciej. Ponieważ zbliżała się
13, podjechali jeszcze na chwilę do Maji Burgera, jednej z lepszych knajpek
fast-foodowych w Tokio, gdzie wzięli na wynos dwa burgery, frytki i cole.
Zaopatrzeni w obiad, mogli już spokojnie jechać dalej.
Aomine
sączył spokojnie swoją cole, czekając na Ryotę w samochodzie. Chłopak poszedł
do domu zmienić mundur na strój codzienny. Ponieważ Daikiemu czas oczekiwania
zaczął dłużyć się po zaledwie pięciu minutach, włączył radio. Musiał przełączać
kolejno sześć stacji, aby znaleźć taką, na której zamiast durnego gadania,
będzie grała muzyka. W końcu jednak udało mu się i zasłuchany w rytmy jednej z
piosenek Kings of Leon, zaczął rozmyślać nad dzisiejszym spotkaniem z Kuroko.
Tak naprawdę wybitnie nie chciał drążyć tych myśli, ponieważ wiedział, że grozi
to pogorszeniem jego humoru, jednak nie mógł się powstrzymać. Chciał, ale też i
nie chciał, poznać prawdy o „śmierci” przyjaciela. Wszystko wskazywało na to,
że w Tokio żyje mu się bardzo dobrze, jednak czy nie mógł wcześniej normalnie
powiedzieć, że planuje się wyprowadzić? Tak byłoby lepiej. Nie marnowałby
swojego czasu i zdrowia na poznanie prawdziwej przyczyny śmierci chłopaka.
Chociaż… wtedy nie poznałby Kise. Z perspektywy czasu chyba jednak dobrze się
stało, prawda? Powinien teraz znów pozwolić sobie na zapomnienie o kimś takim
jak Kuroko Tetsuya. Powinie na zawsze pochować go w swojej głowie, w
bezimiennym grobie. Problem w tym, że nie potrafił. Nie chciał przyznać się do
tego sam przed sobą, ale chyba wciąż czuł coś do Tetsuyi. Nie miłość! To już w
żadnym wypadku. Jednak… przywiązanie? To już bardziej prawdopodobne.
Ryota
uwinął się ze wszystkim dość szybko i już mogli jechać dalej, do niego. Tam, w
swoim małym mieszkanku to Aomine przebrał się z munduru. Założył ciemne,
jeansowe spodnie i biały t-shirt, który świetnie kłócił się z jego karnacją. Na
to zarzucił szarą bluzę z kapturem, a do kieszeni upchnął brązowy, skurzany portfel,
pęk kluczy i telefon.
Kise
czekał na niego na dole, tuż przed wejściem na jego klatkę schodową. Ruszyli
spacerem wzdłuż ulicy. Daiki przyjrzał się ubiorowi partnera i stwierdził, że
obaj wyglądają bardzo dobrze. Trochę tak, jakby szli na miasto podrywać
dziewczyny. Z tym wyjątkiem, że szli podrywać siebie nawzajem. Chłopak miał na
sobie jasne jeansy, ciemny podkoszulek moro i czarną bluzę, przewiązaną w
pasie.
−
Oi, Kise. Chciałem zapytać już wczoraj… Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
Ryota
nie odpowiadał przez chwilę. Nie chciał powiedzieć całej prawdy, jednak nie chciał
też skłamać. Zastanawiał się, jak powinien dobrać słowa.
−
To… Zacząłem się niepokoić, dlatego… Poprosiłem o twój adres szefa.
−
Od razu ci go dał? – Aomine zmarszczył brwi. Zwykle próby negocjacji z
Imayoshim kończyły się fiaskiem, dlatego był ciekaw, jak Kise udało się wydobyć
od niego tę informację.
−
No… Tak. Po prostu. Powiedziałem mu, że się martwię i w ogóle… Zgodził się. O,
Aomiecchi, chodźmy do parku! – Ryota szybko zmienił temat, wskazując dłonią
park po przeciwnej stronie. Czasami, gdy Daiki miał chwilę, przychodził tam
biegać. Przeszli więc przez pasy do parku, a Aomine zapomniał, że w ogóle
pytał. Zaczęli dyskutować o postępach w śledztwie i cieszyć się tym, że w końcu
zrobili jakieś postępy. Ciemnoskóry zaczął opowiadać blondynowi o swoich
wcześniejszych sprawach, niekiedy ubarwiając sceny okrutnych morderstw, by tym
samym wywołać u Kise pełne zachwytu okrzyki.
To
popołudnie było idealne. Przechadzali się usypanymi żwirem alejkami i śmiali
beztrosko. Bawili się przy tym naprawdę wyśmienicie. Do czasu, aż na horyzoncie
pojawił się mały, kolorowy budynek. Aomine jeszcze nie wiedział, że zmieni od
jego dotychczasowy pogląd na świat.
…
OdpowiedzUsuńI w tym momencie wryłaś mnie w kanapę. Kuroko? KUROKO? Naprawdę? Ja bym dostała na miejscu Aomine zawału, świetnie by się składało, że Kuroko przyszedł w sprawie kardiologa :') Wszystko, spodziewałam się wszystkiego, ale nie myślałam, że ty naprawdę ożywisz Tetsuyę… Biedny Aomine… Niska, niebieskowłosa trauma powróciła. Ale on jeszcze kiedyś spotka Tetsuyę? *-*
Opowiadali sobie o krwawych morderstwach i gadali o przestępstwach. Jak romantycznie. Nie za słodko? Po prostu idealne tematy na randkę xD Mam nadzieję, że jak będę miała kiedyś boya to też mnie na taką zabierze. Aomine, ty romantyku!
A jeśli chodzi o śledztwo, to jestem rozdartaaa! To na pewno nie ten kardiolog chyba, że to on był tym kolesiem od peta. Bo inaczej nigdy by się jeszcze nie pojawił. Chociaż z drugiej strony mógłby mieć dostęp do tego czegoś, co wstrzykiwano ofiarom… Ale nie! To by oznaczało, że to ff zbliża się do końca! >.> Znajdź sobie innego mordercę :< Albo niech mordercą będzie Kise. Wtedy Aomine nigdy się nie domyśli i będziesz opisywać ich życie aż do ich starości! <33
Ale się cieszę, że tak szybko pojawił się nowy rozdział… A jak umilisz mi koszmarny poniedziałek kolejną częścią, to ja zostanę normalnie twoim wyznawcą :') Założę ci fanklub xD Nie, nie słuchaj. Jest późno, jestem śpiąca, zjadłam o kilka ciasteczek za dużo, ja nie jestem nienormalna
No to ja lecę szukać obrazków, narka i weny życzę ^^)/
PS: Lubisz Szekspira, czy tylko mam takie wrażenie?
Trochę spojler, ale tak, Kuroko jeszcze się pojawi xD Jest w końcu ważnym świadkiem i jego przygoda z komisariatem się jeszcze nie skończyła xD
OdpowiedzUsuńTak, tak, bardzo romantycznie. To jest wyższy stan umysłu, takie randki tylko w Proof of love xDDD
Haha nic nie mówię o mordercy :x A do końca jeszcze trochę nam zostało, więc spokojnie xd (chyba)
Z chęcią umilę ci poniedziałek ^^ Choć dla mie również będzie on koszmarny... -> idę do dentysty
...
Nie lubię dentystów (czyt. boję się ich xD)
Dziękuję za komentarz <3 Bardzo miło mi się go czytało :D ^3^
Tak, lubię Szekspira (chociaż Romeo i Julia to dno xD), ale dodaję tu jego cytaty również dlatego, że w zabawy sposób nawiązują do treści rozdziałów xD
Ojć troszku się spóźniłam z komentarzem do poprzedniego rozdziału :P Nieważne (był świetny) Wciągnełam sie w to opowiadanie na maxa! Ale wiesz co ci powiem? Jesteś tak okrutna jak Polsat! Przerywasz akcje z Kuroko w najlepszym momencie. ;^; A apropo Midoromy, będzie Takao? <3 (a może już był tylko przegapiłam 0_0 oby nie) A jeśli chodzi o Tetsu to przeczuwałam że z jego śmiercią jest coś nie halo *dumna* Nawiązując do koszmarnych poniedziałków sprawdziany z matmy i polskiego się kłaniają. I co z tego, że w statucie jest napisane, że dwóch sprawdzianów w jednym dniu nie może być... -,- Nauczyciele mają to gdzieś. Emson jak będziesz zakładać fanklub nie zapomnij mnie uwzględnić. xD Sowa
OdpowiedzUsuńOjć troszku się spóźniłam z komentarzem do poprzedniego rozdziału :P Nieważne. xD Tu wcześniej właściwie wstawiałam kom ale chyba coś nie wyszło (albo mój telefon mnie trolluje), bo nigdzie go nie widze. Buuu a był taki ładny. ;-; Ehh trudno się mówi. Jak się później okaże że są dwa moje komy to proszę się nie dziwić (nie takie rzeczy moja komóra wyprawiała xD). Wracając do komentarza Wciągnełam sie w to opowiadanie na maxa! Ale wiesz co ci powiem? Jesteś tak okrutna jak Polsat! Przerywasz akcje z Kuroko w takim momencie. ;^; A apropo Midorimy będzie Takao? <3 Mam nadzieję, że tak c: Emson jak będziesz zakładać fanklub to wpisz mnie na listę członków xD Sowa
OdpowiedzUsuńPs. Też się boje dentystów. Ostatnio byłam. ;^; Dwa zęby miałam bląbowane. God why!
E tam, łatwo się zgubić, bo to ja raz piszę kilka rzeczy pod rząd, a potem cisza... XDD
UsuńNiemniej dziękuję za komentarz <3
Nasze telefony mogłyby się skumplować :') Mają... podobne charaktery.
Ja chyba też się w to wciągnęłam, bo ostatnio ciągle tylko piszę i piszę xD <3 <3 <3
Omg xD Jak Polsat xD Dzieny xD :'DD
Uaaaa nic nie zdradzam! :x
Ja na szczęście miałam dzisiaj tylko lakowane dwa ;^; Ale mam 6 górną do obserwacji ;----------;
Pozdrawiam! Przepraszam, że kom taki nieskładny, ale dzisiaj cały dzień jestem zalatana :'D
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no i Kuroko powrócił z zaświatów tak aomine przeżył wielki szok, a jak się okazuje mieszkał w Tokio... romantyczna randka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia