Proof of love [5] (AoKise)

ROZDZIAŁ 5
We are such stuff as dreams are ma­de on.    
                                               Shakespeare
Jesteśmy z tego samego materiału, co nasze sny.

            W pół godziny Kise razem z Aomine znaleźli się na miejscu zbrodni. Przyjechali tam najszybciej, jak tylko mogli, łamiąc przy okazji parę przepisów. Nie było to jednak ważne. W końcu, prawdopodobnie ten sam morderca uderzył ponownie. Wznosiło go to na zupełnie inny poziom. Z powodzeniem można już było mu dopisać przedrostek „seryjny” w aktach. O ile kiedykolwiek uda się go złapać.
            Ponieważ była noc, Aomine nie mógł dokładnie przyjrzeć się wyglądowi domu, do którego przyjechali. Nieoświetlone kolory ścian z zewnątrz mieszały się z panującą wokół ciemnością. Sprawy nie ułatwiały nawet reflektory policyjne, ustawione wzdłuż dróżki prowadzącej do wejścia.
            Detektywi opuścili samochód i szybkim krokiem skierowali się do domu. Brama wjazdowa była otwarta, na podwórku stała karetka. Nikogo w niej nie było, prawdopodobnie lekarze, którzy nią przyjechali, znajdowali się w środku. Nie znaczyło to dobrze.
            Oprócz tego przed domem kręciło się paru samotnych funkcjonariuszy. Jedni robili zdjęcia, inni próbowali doszukać się jakichkolwiek śladów na trawniku. Aomine minął ich beznamiętnie, nie zwracając uwagi na ich pozdrowienia. Kise tylko uśmiechał się do nich przepraszająco, gdy przechodzili obok.
            W środku mieszkania panował straszliwy zaduch. Mimo tego, że drzwi i większość okien były pootwierane na oścież, obecne w ciągu całego dnia dodatnie temperatury przez wieczór zdążyły wsiąknąć w mury budynku, nagrzewając go tym samym od środka. Tutaj też, podobnie jak na zewnątrz, przebywało kilkoro policjantów. Aomine podszedł do jednego z nich i poprosił, aby tamten wstępnie przedstawił mu sytuację:
− Morderstwa dokonano prawdopodobnie około godziny dwudziestej. Zwłoki znalazł brat ofiary… W tej chwili rozmawia z nim psycholog, jak sadzę. Cały czas szukamy, ale jak na razie, brak jakichkolwiek śladów włamania. Rozważamy opcję, czy ofiara sama nie wpuściła do domu mordercy. Czy coś jeszcze chciałbyś wiedzieć, Aomine-san?
− Wiesz, jak została zabita? – spytał cicho Daiki. Brwi miał zmarszczone w wymownym znaku skupienia.
− Nie jestem pewien, ale mówi się o tym, iż to ta sama trucizna, co u poprzedniej ofiary. Więcej dowie się pan na górze. – Policjant wskazał na schody i zasalutował przed swym przełożonym.
− Rozumiem. Kise, idziemy – rzucił krótko. Nim Ryota zdążył się ruszyć, był już w połowie schodów prowadzących na górę.
            Mimo tego, że rozkład pokoi był mu zupełnie nieznany, ciemnoskóry bardzo szybko odnalazł ten, w którym spoczywało ciało denatki. Leżało ono na ciemnej sofie o lekko przetartym obiciu. Wokół zamordowanej krążyło sześciu specjalistów, a samą kobietę badał lekarz medycyny sądowej. W rogu pomieszczenia stało dwóch mężczyzn, ubranych w kombinezony pogotowia. Uzupełniali jakieś papiery; jeden z nich dopalał papierosa.
− Mogę porozmawiać z kimś, kto wytłumaczy mi, co się tutaj, do cholery, stało? – warknął Daiki. Kise dyplomatycznie odsunął się, postanawiając obserwować sytuację z boku. W tym samym czasie do Aomine podszedł Manabu. Był to bardzo oddany swej pracy policjant, który zazwyczaj wtajemniczał go w szczegóły sprawy, po przyjechaniu na miejsce. Był to także ten samo człowiek, który przekazał mu pierwsze informacje o zamordowanej sprzed czterech dni.
− Morderstwo zostało popełnione jeszcze dzisiaj, znajduje się w drugim etapie rozkładu przez panującą tu temperaturę.
− Ciepło przyspiesza rozkład – dodał patolog, który stanął tuż obok Manabu. Skończył już swoją pracę i był gotów złożyć z niej relację.
− Żadnych śladów włamania, odcisków palców, naskórka pod paznokciami denatki. Jest tu tak samo czysto, jak przy poprzedniej zbrodni – kontynuował Manabu. – Tym razem jednak znamy tożsamość dziewczyny. Jest to Mei Haizaki.
− Zaraz… − wciąż stojący w drzwiach Kise podszedł powoli do rozmawiających mężczyzn. Wszyscy oni wpatrywali się w niego, co nie do końca odpowiadało Aomine. Wolał, aby Kise zachował swoje uwagi tylko i wyłącznie dla niego. – Ja… chyba ją znam.
            Ryota minął zdziwionych funkcjonariuszy i podszedł do sofy, na której leżała dziewczyna. Wyglądała zupełnie, jakby spała. Miała jasne-blond włosy, które odbijając od siebie światło, wydawały się być zupełnie białe; do ramion. Grzywka opadała na jej niskie czoło, zakrywając część mleczno-białej skóry. Na twarzy nie miała żadnych skaz. Rzęsy, których długi, ciemny szereg uwieńczał powieki, były wyraźnie podkreślone tuszem. Usta miała sino-różowe i jedynie one sugerowały na pierwszy rzut oka, iż dziewczyna może być martwa. Miała na sobie zwiewną szarą sukienkę, która ledwo co zasłaniała połowę jej ud. Kise uważnie lustrował ją wzrokiem, upewniając się w tym, że była to jego dawna znajoma. Po chwili wyprostował się i z poważnym wyrazem twarzy obrócił ku wpatrzonym w niego mężczyznom. Nie dawał po sobie poznać, jak bardzo był smutny i jakie uczucia targały nim tak naprawdę.
− Mei Haizaki była moją dość bliską znajomą w liceum. Proszę, aby pan – zwrócił się do lekarza – powiedział mi, jaka była przyczyna jej śmierci.
            Patolog odchrząknął cicho.
− Badałem ofiarę pod kontem ostatniego morderstwa. Jej krew, oczywiście, trzeba będzie zbadać w laboratorium, ale pewne cechy zewnętrzne utwierdziły mnie w tym, że dziewczynie podano pankuronium, które było bezpośrednią przyczyną zgonu. Jednakże, badając wstępnie ciało zwróciłem uwagę na drobny szczegół, który próbowano zatuszować. Na szyi denatki znajdują się siniaki, świadczące o tym, że ktoś poddusił ją. Jej krtań również jest uszkodzona, co tylko potwierdza moją tezę.
− Ale co rozumiesz przez zatuszowanie ich? – spytał Aomine.
− Siniaki były pokryte warstwą fluidu. Oczywiście, nie musiał ich zostawić morderca. Mogły one być wynikiem lekkiego podduszenia w celu wywołania przyjemności seksualnej. Niektórzy mają takie fetysze. Niemniej jednak, jak wcześniej wspomniałem, to była tylko próba ich zatuszowania. Podkład był nierównomiernie nałożony, więc ten, kto go nakładał, najprawdopodobniej się spieszył. Obstawiam, iż jeśli to denatka chciałaby zatuszować te siniaki, zrobiłaby to o wiele dokładniej.
− Więc na podstawie obecnych dowodów można założyć, że: dziewczyna sama wpuściła mordercę do domu. On poddusił ją, by straciła przytomność, a następnie podał zastrzyk śmierci – myślał na głos Daiki.
− Jest jeszcze coś, Aomine-kun – odezwał się Manabu, który jak dotąd słuchał uważnie wszystkich członków ekipy. – Nie wspomniałem o tym, ponieważ nie uważałem tego za istotny szczegół. Dywan w korytarzu na pierwszym piętrze jest lekko pościągany. Możliwe, że morderca przywlókł do tego pokoju nieprzytomną, bądź martwą dziewczynę.
− Cóż, wdaje mi się, że mogłoby to być prawdopodobne… Wspomnij o tym w raporcie – polecił Daiki, a Manabu jak na zawołanie wyciągnął z kieszeni notatnik.
− Aominecchi… − szepnął cicho Kise i pociągnął lekko Daikiego za rękaw kurtki policyjnej. Lekarz sądowy ukłonił się i wyszedł z pokoju. Dwójka sanitariuszy zaczęła zapakowywać ciało do czarnego worka, a pozostali technicy obecni w pomieszczeniu kontynuowali robienie zdjęć i sprawdzanie każdej rzecz w pokoju, w celu znalezienia odcisków palców mordercy. Aomine był niemal pewien, że i tym razem niczego nie zajdą.
− Co jest, Kise? – spytał partnera, który wciąż kurczowo ściskał materiał jego kurtki.
− Możemy stąd już wyjść?
− J-Jasne – nieco zaskoczony prośbą blondyna, ruszył do drzwi pokoju. Po chwili znaleźli się na krótkim, ozdobionym obrazami korytarzu. Malowidła były bardzo ładne, ukazujące niezwykłość Japonii w całej swej okazałości. Na ich podstawie łatwo było stwierdzić, że osoba zamieszkująca ten dom była wrażliwa na piękno. Posiadała zapewne również delikatne wnętrze i łagodną naturę, choć teraz już nikt się o tym nie przekona.
            Z Kise zdecydowanie coś było nie tak. Wargi miał ściągnięte w jedną linię, a oczy szkliły mu się, odbijając słabe światła lampek ustawionych wzdłuż korytarza. Aomine nie mógł na niego patrzeć, sprawiało mu to zbyt duży ból. W chwili, gdy doszli do schodów, Ryota zatrzymał się gwałtownie. Coś zwróciło jego uwagę na tyle, że przełknął gulę w gardle i powiedział cichym, drżącym i lekko zachrypniętym głosem:
− To nie jest możliwe, żeby było tu aż tak gorąco. – Obaj, będąc w środku domu, zdążyli się spocić.
− Więc co sugerujesz? ­– odparł równie cicho Daiki.
− Gdzieś musi tu być urządzenie, którym podwyższa się temperaturę w domu.
− Chcesz sprawdzić temperaturę? – zdziwił się Aomine. Mimo tego, gotowy był spełnić żądania swojego partnera. Zrobiłby w tej chwili wszystko, by ten tylko poczuł się lepiej.
− Tak. Nie pomyślałeś, Aominecchi, że ktoś mógł ją specjalnie podwyższyć? Tak, by ciało zaczęło… szybciej się rozkładać? – Te słowa z trudem przeszły mu przez gardło. Daiki ponownie zmarszczył brwi, myśląc intensywnie. Teoria blondyna była bardzo prawdopodobna.
            Cofnęli się w głąb oświetlonego mdłym światłem korytarza, zwracając szczególną uwagę na ściany. Wreszcie, gdy sprawdzili koło drzwi łazienki, udało im się zaleźć mały przełącznik temperatury. Ostatni jego zapis wskazał godzinę 20:14. Aomine zrobił zdjęcie komórką, by potem dołączyć je do akt sprawy. Teraz mogli postarać się w realny sposób umiejscowić działania mordercy na osi czasu.
*
            Dwaj detektywi nie mieli nic więcej do zrobienia na miejscu zbrodni. Cały zespół doskonale wiedział, co robić i jak się zachować. Każdy funkcjonariusz miał określone zadanie do wykonania i bez jego wypełnienia nie mógł odejść. Wszystkie dowody, które zostaną przez nich zebrane trafią do raportów, a te trzeba będzie odczytać na zebraniu, dokonać poprawek, dołączyć uwagi i przypiąć do akt sprawy. Trafią one do tego samego segregatora, do którego trafiła zbrodnia sprzed czterech dni. Pomimo drobnych różnic, oba morderstwa zdawały się być ze sobą powiązane. Nie można było jeszcze teraz stwierdzić, czy może druga dziewczyna nie zginęła z rąk naśladowcy, ale prawdopodobieństwo wykonania obu morderstw przez jedną i tę samą osobę wynosiło w tej chwili około 80%, jak oceniał to Aomine. Było to bardzo dużo. Jedynym plusem obecne sytuacji było to że wraz ze wzrostem liczby morderstw podwyższała się liczba dowodów, których nigdy nie dało się w całości zatuszować, dzięki czemu łatwiej było powiązać pewne fakty, a następie, postawić zarzuty.
            Brata zamordowanej miał przesłuchać Manabu. Aomine najchętniej zrobiłby to sam, jednak był już nieco zmęczony. Dodatkowym powodem było samopoczucie Kise, po którym widać było, że chciałby jak najszybciej zapomnieć o tym, co dziś zobaczył. Daiki wiedział, że nie będzie to możliwe. Przez najbliższy czas dzień w dzień będą wałkować sprawę Mei Haizaki. Przeczytają raporty, obejrzą zdjęcia i wysłuchają najmniejszych spostrzeżeń specjalistów. Daiki doskonale wiedział, przez co chłopak będzie teraz przechodził i, w miarę możliwości, chciał go chronić.
            Wyszli przed dom. Aomine rozmasował obolały kark, a następnie zwrócił się do blondyna:
− Odwiozę cię do domu. Jutro możesz wziąć sobie wole, usprawiedliwię twoją nieobecność.
− Nie musisz się trudzić, Aominecchi – odparł Kise i uśmiechnął się markotnie. ­– Do jutra mi przejdzie.
− Nie musisz się zmuszać – westchnął ciemnoskóry, kierując w stronę otwartej furtki.
− Do niczego się nie zmuszam! – krzyknął za nim Ryota. Daiki zatrzymał się i odwrócił przodem do niego. W jego oczach zalśniły łzy. – Chcę rozwiązać tę sprawę! Mei była moją przyjaciółką! Jedyne, co mogę dla niej teraz zrobić, to…
− Spieprzyć stąd jak najdalej! ­­­­­– Kise obrócił się, przestraszony. W ich kierunku zmierzał wysoki, szczupły chłopak z burzą włosów tak samo jasnych, a może nawet bardziej, jak jego siostra. Ryota rozpoznał w nim brata Mei. Stanął tuż naprzeciw niego. Miał duże, szare, podkrążone oczy, opatrzone tym samym wachlarzem rzęs, co siostra. Na jego jasnych policzkach znajdowały się smugi po zaschłych łzach. ­– Jedyne, co teraz możesz, to zwalać stąd w odskokach, Ryota! Cóż za spotkanie! Po tylu latach! Nigdy nie spodziewałem się, że zostaniesz psem! – zawołał Haizaki, rozkładając szeroko ręce. Kpina i nienawiść były wyraźnie zaakcentowane w jego słowach. Kise przełknął ślinę. Zawsze mieli z Haizakim na pieńku, i to niestety on częściej wygrywał. Był dla Ryoty prawdziwą zmorą przeszłości. – Cieszę się, że zdrówko dopisuje. Niestety Mei nie może cię teraz zobaczyć! Widzisz, zabił ją pewien pieprzony morderca, którego taka hołota, jak wy, nigdy nie znajdzie! Możecie sobie szukać, ale jesteście do dupy! Prędzej ja sam go znajdę! A wtedy go zabiję!
− Rozumiem, że jest ci ciężko, ale postaraj się pohamować emocje – powiedział Kise czując, jak rośnie mu ciśnienie. Aomine nie mógł dłużej lekceważyć sytuacji. Ruszył w stronę mężczyzn, kiedy nagle Haizaki z całej siły uderzył z pięści Ryote w twarz. Siła odrzutu była tak duża, że jego głowa przekręciła się w stronę równą uderzenia.
− Skończ pieprzyć! Jesteś największym sukinsynem jakiego znam! Gówno rozumiesz! Posuwałeś ją w liceum, a potem zostawiłeś, by na samym końcu powrócić wtedy, gdy jest martwa! Wielki panicz się znalazł! Będę się modlić, żeby i ciebie ten morderca zamordował! Choć i tak to zbyt mało!
− Jeśli i ty nie chcesz dzisiaj zginąć, radzę ci, żebyś zniknął stąd w przeciągu pięciu sekund ­– przerwał Aomine, którego władczy, nienawistny ton głosu zmusił Haizakiego do odwrotu. Przyczynił się do tego także jego wzrok, którego nie powstydziłby się sam demon. Shougo splunął na ziemię na znak pogardy i bez słowa wyminął Kise, nie omieszkając go przy tym uderzyć z bara. W chwili, gdy mijał Daikiego, detektyw oddał mu dwa razy mocniej.
− Kise… − Aomine stanął naprzeciw blondyna, którego wzrok wbity był w czubki jego butów. Grzywka opadała mu na całe czoło, przez co w ogóle nie było widać jego oczu. Ciemnoskóry detektyw wyciągnął dłoń przed siebie i ujął nią delikatnie podbródek Ryoty. Chłopak pozwolił, by go uniósł, choć z lekkim oporem. Cały jego policzek był czerwony, a z jednego miejsca cienką stróżką płynęła krew. Nacięcie było spowodowane tym, iż Haizaki, podczas uderzenia, miał na palcu pierścionek.
            Kise w końcu odważył się spojrzeć Aomine prosto w oczy. Blondyn nie potrzebował nic więcej, by zalać się łzami. Daiki przyciągnął go do siebie i objął mocno. Ryota odwzajemnił uścisk niemal od razu, zaciskając dłonie na kurtce detektywa. Jego oddech drżał, a łzy wciąż płynęły z jego oczu, wsiąkając w mundur Aomine. Daiki zaczął gładzić go delikatnie po plecach, chcąc dodać mu otuchy. Kise pachnął cudownie, co nie umknęło jego uwadze.
− Nie przejmuj się tym skurwielem. Jak spotkam go następnym razem, to zrobię dokładnie to, co on tobie – wyszeptał, nie będąc pewien, kogo stara się w tej chwili uspokoić.
            − Nie możesz, Aominecchi – jęknął Kise, pociągając nosem. Jego uścisk nie zelżał ani odrobinę. – Będziesz mieć problemy. Z Haizakim od zawsze się nienawidziliśmy…
− Wiem Kise. Ale nie pozwolę, by cokolwiek ci się stało.
            Blondyn mimo tego, że wciąż płakał, zaczerwienił się i wsunął twarz jeszcze dalej, w zagłębienie szyi Aomine.
− Przyrzeknij, że nie zrobisz mu krzywdy. – Jego głos był zniekształcony, lecz mimo to Daiki dobrze zrozumiał, co chłopak mu powiedział. Przyrzekł. Co innego mógł zrobić w obecnej sytuacji? Jednak jakaś część niego absolutnie nie poddawała się tej przysiędze.
            Wrócili do samochodu. Ryota przestał płakać. Miał teraz całe zaczerwienione oczy i smugi na policzkach. Był tak zmęczony, że w ciągu drogi do domu zasnął na tylnym siedzeniu. Aomine kazał mu tam usiąść, by było mu wygodniej.
            Pod domem Kise znaleźli się w niecałą godzinę. Daiki nie miał serca go budzić. Chłopak był naprawdę zmordowany.
            Zapakował tuż pod furtką, wjeżdżając przy tym trochę na chodnik. W innym wypadku może i przejął by się tym, ale teraz jego priorytetem było co innego. Znalazł w kieszeni blondyna pęk kluczy. Następnie wziął go na ręce i zamknął samochód, choć nie było to proste. Kise był pogrążony w głębokim śnie, dlatego nawet nie drgnął. Wieloletnie treningi i oczywiście praca w policji spowodowały, że ramiona Daikiego były na tyle silne, że pozwoliły mu bez problemu przenieść chłopaka dość spory kawałek, aż pod drzwi frontowe domu. Aomine otworzył je kolejnym kluczem z wielu, które nawleczone były na jedno, małe, srebrne kółeczko i wniósł śpiącego do środka. Uśmiechnął się głupkowato na myśl o przenoszeniu panny młodej przez próg. Łokciem wyczuł włącznik światła, które zapalił. Znajdował się w bardzo ładnie urządzonym przedpokoju. Ściany pod kolor miodu idealnie komponowały się z orzechowymi meblami i ogromnym, ściennym lustrem. Ciemnoskóry nie miał czasu podziwiać każdego detalu z osobna, ponieważ w tamtej chwili miał o wiele więcej spraw na głowie. A raczej na rękach.
            Zdał się na swój instynkt i nie zdejmując butów, ruszył do końca korytarza. Po swojej prawej dostrzegł schody i to właśnie tam się skierował. Wniósł Kise na pierwsze piętro, które nie było podzielone na żadne korytarze, pokoje czy tym podobne. Było tam dużo wolnej przestrzeni jednak nie tak wiele, by podzielić ją na cokolwiek, poza tym dom miał tylko parter i pierwsze piętro, które w całości było zagospodarowane jako sypialnia.  Aomine westchnął ciężko. W porównaniu do niewielkiego, acz pięknego domu Kise, jego mieszkanie wydało mu się nagle niezwykle cisną klitką.
            Wypatrzył łóżko po środku pomieszczenia. Zaraz też położył na nim Ryote i zaczął go rozbierać. Skarpetki, bluza i spodnie powędrowały na podłodze. Chłopak został w samych bokserkach i t-shircie. Daiki nie mógł oprzeć się pokusie i pogłaskał go po udzie. Było miękkie i delikatne, zupełnie takie, jak sobie wyobrażał. Wiedział, że ich znajomość nie jest z przypadku, że jest czymś więcej. W przeciągu trzech dni pomyślał o Ryocie więcej niż o kimkolwiek w przeciągu pół roku. Z jednej stron graniczyło to z obsesją, jednak z drugiej… podobało mu się.
            Choć bardzo tego chciał, nie zrobił nic więcej. Jedyne, co graniczyło w jego myślach z normą, było przykrycie śpiącego. Przysiadł koło niego na łóżku, a następnie delikatnie odgarnął mu włosy z czoła. Do domu czekało go dwadzieścia minut drogi samochodem. Nie była to przyjemna perspektywa, lecz mimo tego dźwignął się z powrotem z łóżka. Chciał już iść, kiedy dłoń Kise ujęła jego własną.
− Nie idź – usłyszał. Nie był pewien, czy chłopak nie powiedział tego przez sen, ale nie chciał się nad tym zastanawiać. Położył się w ubraniu tuż obok. Łóżko spokojnie mogłoby pomieścić piątkę osób. Zaczął zastanawiać się nad tym, czy Ryota śpiąc w nim czuje się samotnie. W końcu mieszkał tu w pojedynkę. Czy kiedykolwiek w nim płakał, tak jak dziś, w jego ramionach? Czy ocierał łzy kołdrą tak, jak jego policyjną kurtką? Myśląc nad tymi z pozoru nieistotnymi rzeczami Daiki zasnął, nie będąc pewnym, czy Kise leżący parę centymetrów od niego to sen, czy jawa.
*
            Rankiem obudził go aromat świeżo palonej kawy. Uniósł powieki. O dziwo nie poczuł się zaskoczony nie swoją sypialnią. Przesunął nogi za brzeg łóżka i wstał, choć wydawały mu się one pełne ołowiu. Chwiejnym krokiem podszedł do oka zasłoniętego jedwabną zasłoną. Po odsłonięciu jej odsunął się stamtąd niczym wampir. Słońce padało na drugą część budynku, więc go nie oślepiało, ale było wystarczającym szokiem, aby kompletnie go rozbudzić. Zostawił zasłony odsłonięte i z pochyloną głową zszedł na dół po schodach, prowadzony apetycznymi zapachami. Zaprowadziły go one aż do kuchni, po której krzątał się Kise. Parzył dwie kawy, a przy okazji przyrządzał śniadanie. Gdy tylko go ujrzał, uśmiechnął się lekko.
− Dzień dobry, Aominecchi. – Daiki odwzajemnił uśmiech, choć widząc czerwono-siną plamę szpecącą policzek chłopaka, miał ochotę znaleźć i tak samo urządzić Haizakiego.
− Dobry – mruknął sennie, siadając przy stole. Stały przy nim tylko dwa krzesła, co świadczyło, że Kise rzadko miewał gości. Jednak i on nie był do końca społeczny, dlatego doskonale to rozumiał. – Dziękuję, że mogłem tu spać. Nie jestem pewien, czy wracając do domu nie stałbym się przyczyną jakiegoś wypadku.
            Ryota zarumienił się i odwrócił tyłem do detektywa.
− Nie ma sprawy. Mogą być na śniadanie jajka z bekonem? – spytał Ryota, dolewając do swojej kawy mleka.
− Jasne. Już jakiś czas temu otworzyłem się na kuchnię europejską.
− To świetnie – westchnął z ulgą Kise, przekładając jedzenie na talerze. – Nie zdążyłem wczoraj zrobić zakupów i w lodówce w zasadzie nic mi nie zostało.
            Położył talerz z parującymi jajkami i kawałkiem bekonu przed Aomine, a następnie przyniósł kawę. Zaczęli jeść w ciszy, która nieco krępowała ich oboje. Kise pragnął nawiązać jakoś do wczorajszej sytuacji, ale nim w końcu się na to zebrał, mięło trochę czasu.
− Posłuchaj, Aominecchi… − zaczął powoli, przeżuwając w ustach kawałek jajka. – Wiem, że wczoraj zachowywałem się żałośnie, ale po prostu morderstwo Mei wywarło na mnie wrażenie.
− Nie byłeś żałosny – zaprzeczył Daiki, biorąc do rąk kubek z kawą. Zapatrzony w czerń płynu, kontynuował: − Okazałeś po prostu chwilę słabości. Słabość nie jest żałosna. Jest uczuciem, jak każde inne. W dodatku, mieliśmy problem z Haizakim. A raczej, to ty go miałeś, ponieważ nie w porę zareagowałem. Nie zrobiłeś nic złego – zakończył i upił łyk kawy. Była przepyszna. Dokładnie taka, jak lubił. Chyba powinien częściej nocować u Kise.
− Dziękuję Aominecchi – powiedział Ryota i uśmiechnął się. Resztę śniadania dokończyli w ciszy.
            Po zjedzeniu, Aomine poszedł pod prysznic, a Kise zajął się zmywaniem. Zrobili tak, ponieważ czas ich naglił. Potrzebni byli na komendzie już od rana, ponieważ  Aomine prowadził sprawę mordercy. Seryjnego mordercy.
*
            W drodze do pracy zaczęli rozmawiać na temat swoich spostrzeżeń dotyczących śledztwa. Wymienili parę uwag, po czym Kise nawiązał do tego, co już od rana strasznie go męczyło.
− Myślisz, że będę mógł pójść na jej pogrzeb? – spytał, kiedy wreszcie dojechali do centrum miasta. Korki, które ich tam spotkały żadnego z nich nie zaskoczyły.
− Myślę, że masz do tego pełne prawo, jako jej przyjaciel – odparł Aomine. – Chociaż wczoraj Shougo zasugerował, że łączyło was coś więcej – dodał niby od niechcenia. W rzeczywistości ta informacja była dla niego niezwykle istotna.
− Nie bierz tych słów na poważnie, Aominecchi. On już w liceum myślał, że ze sobą byliśmy.
− A byliście?
− Nie! Nic nas nie łączyło. No… chociaż…
− Chociaż? – podchwycił Daiki, trąbiąc w międzyczasie na kolesia, który zajechał mu drogę.
− Wydaje mi się, że Mei mogła coś do mnie czuć. Nigdy nie powiedziała mi tego wprost, ale myślę, że tak było.
− W takim razie tym bardziej powinieneś pójść. Musiałeś być dla niej ważny.
− Cóż, chyba masz rację. − Po chwili milczenia, która znów nastąpiła, blondyn zebrał się na odwagę i zapytał: − Poszedłbyś wtedy ze mną, Aominecchi? Chciałbym ci potem… coś pokazać.

9 komentarzy:

  1. Czy tylko moim zdaniem Aomine nie musi dotrzymywać tej obietnicy ? ;)
    Dobra , rozumiem ,że Kise nie chce by Ao miał problemy nio ale błagam ... ;-;
    Jeszcze jedno pytanie . Czy jestem okropnym człowiekiem skoro wcale nie żal mi siostry Haizki'ego ?
    Seryjny morderca - nie ma to jak awans xD
    Muszę przyznać , że przez moment myślałam , że to Haizaki ją zabił , a tu lipa . ;-;
    No cóż szukamy dalej -_-
    "Uśmiechnął się głupkowato na myśl o wnoszeniu panny młodej przez próg. " - podoba mi się ten tok myślenia :3
    Kyaaa ~ wspólne spanko i śniadanko *-*
    Kise co chcesz pokazać ? Zagadek coraz więcej ;)
    Idą razem ~ Serduszko mi rośnie <3
    Chcę next'a ... TTwTT
    Arigato za ten cudowny rozdział *^*
    Życzę weny i przytulam cieplusio ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :333 Cieszę się, że ci się podobało ^^ No, niestety Aoś bardzo wziął sobie do serca słowa Kise i będzie się STARAĆ dotrzymać obietnicę ^^ Ciekawe, jak mu to wyjdzie xD Nie sądzę, żeby jeszcze kiedykolwiek był tak spokojny jak tutaj, gdy Haizaki tknie Kisie :3
      No niestety, to nie Haizaki. Ale zapewniam, ze będzie teraz sporo mieszać w śledztwie hyhy :3
      Mniej więcaj druga część rozdziału stanowi pewien przełom w relacjach Aomine-Kise. Od teraz nie będą mieli wiele czasu na romanse, ale jak już znajdą chwilę to będzie to na pewno chwila intensywnie wypełniona serduszkami :3 ^^
      Next niestety nie tak szybko, chociaż wiele bym dała, by mieć troche więcej czasu na pisanie ;---;
      Pozdrawiam i również ślę tulaski ^^ :D

      Usuń
  2. Piszę taka spóźniona, ale czytałam w niedzielę, tylko czasu nie miała i komentuję teraz ;c
    Ahhhh... seryjny morderca---> like it <33 Ale Kise taki biednyy w tym rozdziale... Przyjaciółka mu umarła, jakis koles go pobił... Łączmy się w bólu moje kochanie <33 I jak Aomine tak przeszkadza ta jego klitka, to niech się wprowadzi do Kise... Mi to tam by nie przeszkadzało... x'D
    W ogóle mega lubię ten rozdział C: Jak na razie to chyba mój ulubiony, poza prologiem... (to nie dlatego, że Aomine i Kise ze sobą spali, że Aomine go tak bronił, jedli razem sniadanko i wgl... nieee no co ty XD)
    No i mega mnie ciekawi, co pokaże mu Kisia... Grób kogos ważnego dla niego? :X (no bo w końcu będą na cmentarzu XD) A może cos innego? No nie wiem T^T Ja chcę już wiedzieeć... A ty mi każesz czekać 13 dni XD Ooo już to widzę jak się będę niecierpliwić... Zrobię odliczanie XD
    Weny życzę i do napisania :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście rozumiem spóźnienie, sama troszkę się spóźniłam, więc nie mam ci za złe ani nic w tym rodzaju ^^'
      Wiesz, mi chyba ten rozdział pisało się najlepiej ze wszystkich, mimo tego, że pisałam w pośpiechu. Był taki... no właśnie, przyjemny ^^ Jak widzę, w odbiorze również :) Bardzo się z tego powodu cieszę ^^
      Przepraszam, że każę czekać ;^^; Mi również się to nie uśmiecha, ale w tym tygodniu mam troszkę nauki, a z tych przyjemniejszych aspektów życia - 30.10.15 wybieram się na noc horrorów do kina *^* Dlatego prawdopodobnie 31 będę w ogólnie nieprzytomna xD Trochę się boję, jak zadziałają na mnie te hektolitry wypitej kawy... heh :D
      Ale dziś też mi się pisze coś bardzo przyjemnego! Mianowicie AoKuro :3 Jakoś nigdy nie gustowałam w tym paringu, ale wygrał głosowanie xD Właśnie jestem mnieeej więcej przy końcu pisania 1 części (będzie już dzisiaj na blogu ^3^) i wbrew pozorom jest mi bardzo, bardzo fajnie to pisać *^* Tak milusio i wgl :3 Do tego jeszcze leże sb w łóżku (ulubione miejsce do pisania xD), sączę kakao i opisuję, jaka ta jesienna pogoda jest zua. Polecam :33
      Również pozdrawiam i mam nadzieję, że zajrzysz dzisiaj na AoKuro :D ^^

      Usuń
  3. Nieźle się Aomine zbulwersował jak Haizaki uderzył Kise :P Dobrze, że go nie przymknął za napaść na funkcjonariusza czy coś takiego :P
    Fragment w mieszkaniu Kise był taaaki uroczy, że sobie go przeczytałam dwa razy, bo akurat potrzebuję jakichś miłych rzeczy (bo tak smutno jakoś wokół, szaro i zimno) xD
    Biedny Kise, nie dziwię się, że tak zareagował, skoro to jego przyjaciółka była. Ale mam nadzieję, że już teraz dojdzie do siebie i wróci do sprawy bez problemu. W końcu to jego praca. Kise, trzymam za ciebie kciuki! ^^
    Tak nawiasem mówiąc, to podoba mi się imię Mei. Tak jakoś ^^
    Ciekawa jestem, czy będą kolejne morderstwa. Bardzo fajnie, że wreszcie zabójca popełnił jakiś błąd i znaleźli coś, co może się przydać. W ogóle, nie mam pojęcia kto może być tym mordercą ^^ Zastanawiam się też, co Kise chce pokazać Aomine. No cóż, zobaczymy :)
    Super opowiadanko, co już pisałam, ale napiszę raz jeszcze, w razie gdybyś zapomniała :D
    Ok, pora spać.
    Pozdrawiam i życzę weny! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Aoś był dla Haizakiego wyjątkowo łaskawy *^* Bardziej przejęty był Kise <3
      Zgadzam się ;-; Pogoda jest teraz straszna. Ale cóż zrobić? Ah, no tak, można poprawiać humor opkami :333
      Mi tez podoba się imię Mei *^* (i nie, wcaaale ie zaczerpnięte z Anothera xD)
      Nasz morderca będzie popełniać więcej ,,błędów", ale nic nie mówię, bo jeszcze zaspoileruje xD ^^
      Wgl zauważyłam, że skomentowałaś każdą poprzednią część <3 Dziękuję bardzo ^^ Każdy komentarz mocno motywuje do pracy ^^ Ciesze się, że opko się podoba :D Na początku planowałam tylko 7 części, ale teraz wiem, ze się nie zmieszczę. Może to i lepiej...? :3
      Pozdrawiam cieplusio i ściskam :))

      Usuń
  4. To było świetne ♥.♥ . Chyba zaczynam deczko nadużywać tej emotikonki, ale co zrobić? Pasuje jak ulał XD. O wiem! *dumna ze swego pomysłu* Wstawie to *w*! I kto mi teraz nie powie że jestem geniuszem *las rąk* Ooo... i tak umierają marzenia ;^;






    XD







    *nie wie co napisać więc spamuje pustym miejscem*







    (Bo tylko moje komentarze są takie krótkie ;_; Nie umiem pisać długich ;^; )






    Rany zachowuje się jak przedszkolak -.-" Khe, khe no to ten... Pozdrowionka! :P Sowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tym sposobem komentarz Sowy stał się najdłuższy... cóż, nic dodać nic ująć x"D Rany, ale ty masz pomysły :DD W każdym razie, dziękuję za twórczy komentarz ^^
      Pozdrawiam! :3

      Usuń
  5. Hejka,
    wspaniały rozdział zastanawiam się czy coś łączy te dwie dziewczyny czy tylko po prostu tak wyszło... Aoime o tak bardzo zależy ci na Kise...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń