ROZDZIAŁ 3
Some rise by
sin itself , some by virtue fall.
Shakespeare
Jedni przez
grzech się wznoszą, inni przez cnotę upadają.
Pędzili
w stronę pokoju przesłuchań razem, ramię w ramię. Dziewczynę, która powiadomiła
ich o zgłoszeniu się świadka na komisariat, zostawiali dawno w tyle. Obaj,
pomimo krótkiego czasu trwania śledztwa, zaczęli utożsamiać się z nim.
Prawdopodobnie czuli w żołądkach to samo podekscytowanie, a ich serca biły
jednym i tym samym rytmem. Zdyszani i ciekawi, czy osoba mogąca rzucić na
śledztwo choć trochę światła okaże się przydatna, wpadli do pokoju przesłuchań.
Tam czekał już na nich świadek. Siedział przy drewnianym stole i przypatrywał
im się z lekką obawą, jaką można było dostrzec w jednym jego oku – drugie
przysłaniała zbyt długa grzywka kruczo-czarnych włosów.
Aomine i
Kise usiedli naprzeciw chłopaka. W gruncie rzeczy był naprawdę przystojny,
przynajmniej tak oceniał go Daiki. Wyglądał na kogoś w ich wieku, lub odrobinę
młodszego. Pod okiem miał mały pieprzyk, który dodawał mu uroku.
Kise odchrząknął cicho, wyrywając tym samym swego
partnera z zamyśleń.
– Proszę, abyś się przedstawił. Nasza rozmowa jest nagrywana,
nie masz nic przeciwko? – spytał Ryota, po czym wyjął z kieszeni służbowej
marynarki notes i długopis, w celu sporządzania krótkich notatek zawierających
jedynie najistotniejsze fakty. Oprócz tego, specjalne, małe mikrofony, podobnie
jak i monitoring, były zamieszczone w pomieszczeniu, dlatego też musiał
powiadomić świadka o tym, że ich nagrana rozmowa będzie mogła posłużyć w
ewentualnych przypadkach za materiał dowodowy.
– Jasne, że nie. Nazywam się Himuro Tatsuya – powiedział
chłopak i przeczesał nerwowo włosy ręką. – Mam 22 lata i mieszkam w domu
naprzeciwko mieszkania zamordowanej kobiety. – Blondyn zapisywał niemal każde
jego słowo. – Przepraszam, pierwszy raz składam zeznania policji, trochę się
stresuję – wyznał po chwili milczenia.
– To nic – zapewnił Aomine. – Powiedz nam zatem… Co
takiego sprawiło, że się tu zgłosiłeś?
– W nocy… kiedy zginęła ta dziewczyna… Widziałem coś
dziwnego.
– Mianowicie? – Aomine nie krył już swojej ciekawości.
Doświadczenie podpowiadało mu, że zeznania Himuro nie okażą się złym tropem.
Wręcz przeciwnie – był niemal pewien, iż informacje od chłopaka pomogą im
poprowadzić sprawę dalej.
– Znaczy, to było mniej więcej tak: Wieczorem czytałem
książkę i zasnąłem. Kiedy się obudziłem, była około 23:15 w nocy. Zaschło mi w
gardle, więc poszedłem się napić. Będąc w kuchni, wyjrzałem przez okno. Z niego
widok pada akurat na tamten dom. Paliły się w nim światła, wszystko było w
porządku. Ale kiedy zwróciłem spojrzenie na ulicę… Przed jej domem stał taki
duży, terenowy samochód. Zaciekawiło mnie to, bo w sumie już nie pierwszy raz
go tam widziałem.
– Nie był to samochód kogoś z sąsiadów? – zapytał Kise,
uważnie przypatrując się Tatsuyi. Chłopak pokręcił przecząco głową.
– Te auto wyglądało, jakby należało do kogoś bardzo
bogatego. Zdecydowanie, nikt w naszej okolicy takiego nie posiada.
– Rozumiem. Co było dalej? – Ryota szybko zanotował coś w
notatniku i na powrót to na nim skupił całą uwagę.
– Chwilę mu się przypatrywałem. Nie działo się nic
dziwnego, dlatego chciałem już wracać do łóżka, ale wtedy drzwi samochodu od
strony kierowcy się otworzyły i wysiadł z niego strasznie wysoki facet. Nic
więcej nie mogę o nim powiedzieć, ponieważ stał w cieniu latarni i nie widziałem
żadnych szczegółów. Jedyne co, to to, że miał ponad 2 metry wzrostu. Tego nie
dało się przeoczyć. Jak tak teraz o tym myślę… to chyba coś jadł. W każdym
razie, był nieźle wkurzony. Podszedł do bramy i zadzwonił, jak sądzę, do tej
dziewczyny domofonem. Nie otworzyła mu. Wtedy on wyciągnął telefon i chyba z
kimś rozmawiał. Jeszcze chwilę się tam pokręcił, a potem odjechał. Zapisałem
numer rejestracyjny, bo pomyślałem, że wyglądało to trochę podejrzanie.
– Masz go ze sobą? – zadał pytanie Aomine. Z uwagą przysłuchiwał
się każdemu słowu, jakie padało z jasnych ust chłopaka. Mało prawdopodobne
było, by kłamał. Więc czy jego zeznania mogły być kluczem do rozwiązania
zagadki?
– Mam. – Himuro poruszył się na krześle i wyciągnął z
kieszeni komórkę. Po chwili pokazał jej wyświetlacz detektywom. Kise szybko
przepisał do notesu numer rejestracyjny samochodu, zapisany w notatce telefonu.
Aomine go zapamiętał.
– Cóż, to chyba już wszystko – odchrząknął Daiki. Cała
trójka wstała od drewnianego stolika. – Dziękujemy za współpracę. Czy
zostawiłeś swoje dane w recepcji, abyśmy w razie czego mogli się z tobą
skontaktować?
– Nie, jeszcze nie, ale zaraz to zrobię.
– Świetnie. W takim razie…
– Jeszcze jedno pytanie – wtrącił blondyn, zatrzaskując
swój notes. Schował go do wewnętrznej kieszeni marynarki. – Czy gdybyśmy
schwytali mężczyznę, który tamtej nocy kręcił się pod domem denatki, byłbyś w
stanie go rozpoznać?
W
pomieszczeniu zapadła całkowita cisza. Himuro zastanawiał się jakiś czas,
splatając ręce na klatce piersiowej.
– Nie jestem pewien… Nie chciałbym wprowadzić was w błąd.
Było ciemno, ja byłem zaspany i…
– Dobrze. W takim razie to wszystko – uciął Kise i jako
pierwszy opuścił pokój przesłuchań.
*
Aomine
odprowadził Himuro do policjanta pełniącego w tym tygodniu dyżur, aby mógł on
spisać dane kontaktowe chłopaka, po czym wskazał Tatsuyi wyjście. Następnie
postanowił poszukać swojego partnera, który zdążył w międzyczasie gdzieś
wyparować, aby mogli się wymienić uwagami dotyczącymi nowych śladów. Kim był
tajemniczy mężczyzna w aucie pod domem zamordowanej? Widziano go tam już parę razy wcześniej,
zatem czego mógł chcieć? Aomine kojarzyło się to tylko z jednym i wolał, aby ta
opcja nie sprawdziła się tym razem.
Zdawało mu się, że przeszukał już cały komisariat w celu
odnalezienia Kise. Chłopaka nigdzie nie było. W międzyczasie pozwolił sobie
sprawdzić podany przez Himuro numer rejestracyjny w policyjnej bazie danych.
Okazało się, że jego najgorsze przypuszczenia się sprawdziły i czekała go teraz
niezbyt przyjazna podróż w jedną z najniebezpieczniejszych dzielnic w Tokio.
Odnalazł
Ryote w miejscu, gdzie właściwie nie spodziewał się go spotkać. Chłopak
siedział w ogromnym pokoju w podziemiach komisariatu, które wykorzystywane było
jako składowisko najstarszych akt spraw, o które nikt się już nie troszczył.
Aomine już nie raz przekonał się na własnej skórze, że była to istna kopalnia
wiedzy, jeśli tylko wiedziało się, gdzie i czego należy szukać. Blondyna
zasłaniała sterta papierzysk, która piętrzyła się przed nim, ale mimo wszystko
parę kosmyków jego włosów odbijało od siebie światło starej jarzeniówki i
mieniło się blaskiem, dzięki czemu trudno było pomylić tę charakterystyczną dla
chłopaka poświatę z kimkolwiek innym.
– Yh… Kise? – powiedział cicho Aomine, podchodząc do
swojego partnera. Tamten wzdrygnął się lekko i natychmiast obrócił w stronę
Daikiego.
– Tak, Aominecchi? Stało się coś? – spytał, wyraźnie
zaniepokojony.
– I tak i nie. Najpierw jednak zmuszony jestem cię
prosić, żebyś nie oddalał się ode mnie zbytnio – westchnął Aomine, biorąc do
ręki jedne z pokrytych warstwą kurzu akt i kartkując je leniwie. – Jesteś mi
potrzebny.
Kise
zmieszał się lekko. Jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie usłyszał od nikogo
czegoś takiego! Wiedział, że jego reakcja prawdopodobnie będzie nie na miejscu,
ale uśmiechnął się delikatnie, czując jak na policzkach wykwita mu rumieniec.
– Dobrze. Przepraszam, ale naprawdę bardzo chciałem tu
zajrzeć.
– I co? Doczytałeś się czegoś ciekawego? – spytał
detektyw, sadowiąc się na blacie stołu – małej przestrzeni wolnej od
walających się po nim kartek.
– W pewnym sensie. Kiedy Himuro-kun powiedział nam o
tamtym samochodzie, od razu przyszła mi na myśl yakuza. Zacząłem więc
przeglądać akta spraw, które dotyczą właśnie zorganizowanych gangów. Nie
znalazłem jeszcze nic ciekawego… No chyba, że bierzemy pod uwagę yakuze
„czerwonych”.
Aomine
uśmiechnął się pod nosem. Z każdą chwilą był coraz bardziej zadowolony ze
swojej współpracy z tym chłopakiem. Co za tym szło, zaczął zastanawiać się, czy
ich relacja z czasem przejdzie na inny poziom. Trochę… mniej oficjalny.
– Bingo. Sprawdziłem numer rejestracyjny w bazie danych.
Auto, o którym wspomniał świadek jest zarejestrowane bezpośrednio na tę yakuze.
– Czy to znaczy… Musimy tam jechać?
– Dokładnie. Utniemy sobie krótką pogawędkę z Akashim
Seijuuro.
W oczach
Kise na moment zagościło przerażenie. Już wiele słyszał na temat tego człowieka
i po cichu liczył na to, że podczas swojej kariery w policji nigdy nie będzie
zmuszony stanąć z nim twarzą w twarz. Najwidoczniej, przeliczył się, idąc za
tak naiwnym tokiem rozumowania. Akashi ewidentnie był kimś, z kim policja miała
nie raz, nie dwa, do czynienia. Był kimś, dzięki komu zło znane ludziom w
najczystszej postaci przybierało coraz to nowsze formy. Jeszcze bardziej
złowrogie niż te, jakie śniły się ludziom w najgorszych koszmarach.
– To na
pewno konieczne…? – zapytał słabo i natychmiast pożałował. Nie chciał okazywać
słabości przed swoim partnerem. Zwłaszcza, jeśli ten jak na razie się go nie
wyrzekł.
– Niestety, ale tak. Mi również nie podoba się ta
koncepcja, ale taka praca. Nic nie poradzisz. – Aomine zeskoczył ze stolika i
otrzepał mundur z kurzu. – Jeszcze jedno. Najprawdopodobniej będziemy musieli
sprowadzić samego Seijuuro tutaj. Nie wiem, co na to jego podwładni, ani tym
bardziej on, dlatego lepiej weź broń.
– T-Tak jest!
*
Nie
minęło wiele czasu, kiedy obaj znaleźli się w srebrnym Mitsubishi Aomine.
Zapieli pasy i ruszyli. GPS nie był im potrzebny, ponieważ dzielnica yakuzy
„czerwonych” była przez wszystkich bardzo dobrze rozpoznawalna. Nie rozmawiali
zbyt wiele, było na to zbyt upalnie. Pomimo otworzonych okien i pędu powietrza
owiewającego ich twarze, pot spływał po ich skroniach i szyjach, wsiąkając w policyjne
mundury. Plecy lepiły im się do foteli, a płuca z trudem oddzielały żar od
tlenu. W dni takie, jak ten, trudno było wytrzymać.
Po
drodze, o dziwo, nie natrafili na żadne korki, dlatego dość sprawnie
przedostali się przez prawie całe Tokio. Miejsce, w którym się znaleźli było
znaczenie oddalone od ich komendy.
Wysiedli
z auta przed ogromnym, szklanym budynkiem. Wyglądał, jakby mieściła się w nim
jakaś korporacja, czy chociażby biura pracy dla wielu biznesmanów. Stanowiło to
jednak doskonałą przykrywkę dla miejsca, jakie naprawdę się tu mieściło. Aomine
wyciągnął z kieszeni krótkofalówkę i zameldował, że razem z Kise dotarli na
miejsce. Specjalny samochód, w którym Akashi miał zostać przewieziony na
komisariat był już w drodze. Miał na nich czekać, kiedy załatwią już wszystko z
przywódcą gangu. Postanowili nie marnować czasu i weszli do budynku, którego
drzwi same otworzyły się, aby wpuścić ich do środka. Znaleźli się w bogato
zdobionej, ogromnej sali. Jej ściany były pomalowane na biel, nieskalaną żadnymi
zabrudzeniami. Posadzka wykonana z kości słoniowej lśniła i idealnie
komponowała się ze złotymi ornamentami, które można było podziwiać z każdej
strony. Wnętrze, bardziej niż siedzibę największej i najsilniejszej yakuzy w
Tokio, przypominało pałac, lub co najmniej 5-cio gwiazdkowy hotel. Zarówno z
prawej, jak i z lewej strony od wejścia znajdowały się korytarze, przy których
stały pary ochroniarzy. Nie wyglądali oni na zbytnio rozmownych, dlatego Aomine
i Kise skierowali swoje kroki do małej recepcji, która położona była przed
nimi. Za długim, kremowym blatem siedziała kobieta. Miała na oko 30 lat,
nienaganny kok zaczesanych do tyłu blond włosów i perfekcyjny makijaż. Całość
dopełniał elegancki strój i plakietka przypięta do jej piersi.
Kobieta
zmierzyła detektywów niezbyt przychylnym spojrzeniem. Wbrew niechęci, jaką
emanowała, jej głos był łagodny i bardzo melodyjny.
– W czym mogę pomóc?
– Jesteśmy z policji – oznajmił Aomine, wyciągając
odznakę policyjną. Ryota postąpił za jego przykładem. – Chcielibyśmy zamienić
parę słów z panem Akashim.
– Wybaczą panowie, ale w tej chwili szef jest nieobecny.
Mam coś przekazać? A może wystarczy panom jego zastępca?
– Nie. Chcemy rozmawiać tylko z Akashim. Będzie on musiał
pojechać z nami również na komisariat.
– Obawiam się, że to niemożliwe – westchnęła kobieta.
Jeden z kosmków jej włosów zaczął niesfornie wystawać, dlatego też zaraz
wsunęła go za ucho. – Pan Akashi ma dzisiaj bardzo ważne…
– Mam to gdzieś – warknął niespodziewanie ciemnoskóry.
Blondynka natychmiast ucichła i wbiła w niego przestraszone spojrzenie. −
Załatwimy to normalnie, czy mam wzywać oddział specjalny?
– Aominecchi! – zawołał Kise, zaskoczony postawą
partnera. – My…
– Możemy wszystko, Kise – uciął pospiesznie Daiki i
posłał mu sztucznie słodki uśmiech. – Długo mamy czekać? – Na powrót zwrócił
się do kobiety siedzącej za ladą recepcji. Tamta, wyraźnie zmieszana, podniosła
do ucha słuchawkę telefonu stacjonarnego, który leżał przed nią.
– Szefie, ma pan gości – poinformowała, po czym
rozłączyła się. Wciąż w lekkim szoku, powiedziała: – Pan Akashi oczekuje panów
w swoim gabinecie. Prawym korytarzem do końca i widną na samą górę. Na pewno
będą wiedzieli panowie, gdzie udać się dalej.
Aomine
bez słowa odwrócił się od kobiety i ruszył we wskazanym przez nią kierunku.
Ryota potruchtał za nim. Dwójka ochroniarzy przy wejściu na korytarz
przepuściła ich w milczeniu. Po drodze do windy mijali wiele drzwi, opatrzonych
srebrną numeracją. Kise zastanawiał się, co może mieścić się za nimi. Zawsze
niezrozumiałe było dla niego, po co w miejscach takich, jak to, tyle pokoi. Czy
wszystkie były wykorzystywane? Pogrążony w swoich myślach, nawet nie zauważył,
kiedy obaj znaleźli się w windzie. Podobnie jak cała reszta, była ona bardzo bogato
wykończona. Lustra nawieszone na każdej z jej ścian dopełniały całości. Aomine
przycisnął przycisk ostatniego, 22 piętra. Drzwi windy zamknęły się i obaj
poczuli delikatny wstrząs.
– Aominecchi, czemu zagroziłeś tej kobiecie oddziałem
specjalnym? – spytał cicho Kise. Nie wyobrażał sobie, że ten opanowany,
przystojny mężczyzna, także od czasu do czasu może zamienić się w kogoś
zupełnie nieobliczalnego. Była to bardzo ciekawa cecha, ale z drugiej strony
nieco przerażająca.
– Już nie raz miałem do czynienia z boss’ami takich
miejsc. Zazwyczaj nie można z takimi nic załatwić, aniżeli groźbą. Jeszcze
gorzej jest z podwładnymi; Ta kobieta najwidoczniej chciała uniknąć
zamieszania. Na jej miejscu każdy postąpiłby tak samo.
– A co, jeśli twoje słowa nie zrobiłby na niej wrażenia?
Naprawdę ściągnąłbyś tutaj oddział specjalny? To my zrobilibyśmy wtedy
największe zamieszanie, tyle, że na komendzie!
– Święta racja. Dlatego chodzi po prostu o to, by dobrze
odegrać swoją rolę – odpowiedział Daiki, posyłając Ryocie tajemniczy uśmiech.
Chłopak szybko wbił wzrok w podłogę i zarumienił się. Gdyby nie to, że byli w
pracy, Aomine najzwyczajniej w świecie pocałowałby go. Ten pomysł przyszedł mu
do głowy nagle, niespodziewanie. Wiedział, że to właśnie od takich myśli się
zaczyna. Gdyby był to ktoś inny, Daiki czułby się przegrany. Już wiele razy
doświadczył w życiu takich sytuacji, a żadna z nich w konsekwencji kolejnych
wydarzeń i podejmowanych impulsywnie wyborów, nie skończyła się dobrze. Jednak,
nie był to ktoś inny. Osobą, którą
był oczarowany, był jego nowy partner, Kise Ryota. Niesamowicie piękny, ciekawy
i uroczy człowiek. To chyba właśnie dlatego z pewnych względów poczuł się
wygrany.
Winda
cichym dzwonkiem oznajmiła detektywom, że dotarli już na najwyższe piętro apartamentu.
Po wyjściu z niej znaleźli się na prostym, zwykłym korytarzu. Na jego końcu
mieściły się drzwi, za którymi prawdopodobnie czekał na nich Akashi Seijuuro.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie pewien mały
szczegół.
Cały korytarz był w kolorze krwistej czerwieni.
Karmazynowe ściany, dywan w odcieniu dojrzałej wiśni, małe, świecące, rubinowe
kryształki zwisające z sufitu, pełniące funkcję oświetleniową. Wszystko to
nadawało korytarzowi niepowtarzalny, a zarazem mroczny klimat. Kise wciągnął
powietrze w płuca i przetrzymał je tam chwilę, po czym wypuścił ze świstem.
Klimatyzacja, która była obecna w całym budynku sprawiła, że chłopak
powstrzymywał się teraz przed drżeniem. Zerknął na Aomine, który wyglądał, a
przynajmniej starał się wyglądać, na kogoś, na kim cała ta przerażająca
sceneria nie robiła wrażenia. Na moment ich spojrzenia się spotkały, przez co
blondyn poczuł się trochę lepiej. Ruszyli do czarnych drzwi na końcu korytarza.
Kiedy byli już przed nimi, Aomine śmiało je otworzył. Nie martwił się czymś tak
oczywistym, jak pukanie. Żadnego uprzedzenia – wierzył, że to da mu przewagę.
Pomieszczenie,
które ukazało się ich oczom było niesamowite. Nie tylko ściany, ale również i
sufit zastępowały okna. Ogromne szyby, bez żadnych smug, czy innych
niedoskonałości. Po środku, na dębowej, lśniącej podłodze stało ogromne, białe
biurko. Na nim mieścił się telefon stacjonarny oraz monitor komputera wraz z
czarną klawiaturą. Za biurkiem, w ogromnym fotelu o czarnym obiciu, siedział
Akashi Seijuuro. Uśmiechał się tajemniczo, jedną ręką podpierając policzek o
blat stołu.
– A więc, w czym mogę pomóc? – spytał, ani na chwilę nie
przestając się uśmiechać. Detektywi zbliżyli się do biurka. Kise nie mógł
uwierzyć, że jest tak blisko człowieka, o którym słyszał niemal same okropne
rzeczy. Mimo to, Akashi nie wyglądał jak typowy morderca. Miał dość młode i
łagodne rysy twarzy, bystre, ciemno czerwone oczy i tego samego koloru
średnio-długie włosy. Owszem, wyglądał przerażająco, ale Ryota wciąż miał
wrażenie, że coś się nie zgadza. Może Akashi miał opinię wyrobioną na wyrost?
– Domyślam się, że powinieneś wiedzieć, o co chodzi –
odezwał się pewnym tonem głosu Aomine. Przymrużył lekko oczy, wpatrując się z
niechęcią w osobę, która siedziała przed nim.
– Naprawdę, nie mam pojęcia – odparł Seijuuro i trudno
było stwierdzić, czy z drwiną.
– Zatem postaram ci się to wyjaśnić na komisariacie.
– Mogę chociaż wiedzieć, czemu w ogóle śmiecie zakłócać
mój harmonogram? – Akashi podniósł się z fotela i dłońmi zaparł się o blat
biurka. W jego spojrzeniu było coś niebezpiecznego. Coś, co nie pozwalało
odwrócić wzroku.
– Widziano jednego z twoich ludzi pod domem kobiety,
która kilka godzin później została zamordowana. Więcej dowiesz się na miejscu –
warknął Aomine. Kise podświadomie wyczuł, że jego partner nie pierwszy już raz
rozmawia z tym człowiekiem.
– Dobrze, niech będzie – westchnął Seijuuro i obszedł
swoje biurko. Następnie stanął tuż przed Aomine. Daiki górował nad nim
wzrostem, jednak to Akashi zdawał się kontrolować sytuację. Kiedy ciemnoskóry
sięgał po kajdanki, czerwonowłosy pokręcił głową przecząco.
– Nie zamierzam dać się skuć. Już nie raz mnie
aresztowałeś. Może i tym razem odmówimy sobie tej błahej formalności? Przecież
dobrze wiesz, Daiki, że byle kajdanki mnie nie powstrzymają. Jeśli zechcę,
pozbawię was życia nawet w nich.
– Dobra – mruknął detektyw, zniechęcony. Schował
kajdanki, nie zwracając uwagi na Kise, który aż otworzył usta ze zdziwienia. –
Idziemy. Samochód już czeka.
We
trójkę z powrotem przemierzyli czerwony korytarz, a następnie wsiedli do windy.
Kiedy już w niej byli, ustawili się tak, aby to Seijuuro stał między nimi.
Akashi sprawiał wrażenie kompletnie niewzruszonego całą sytuacją. Zamiast tego,
zaczął przyglądać się Ryocie. Uważnie wpatrywał się w niego, aż w końcu ten,
pod naporem jego spojrzenia, jęknął cicho:
– Czy coś nie tak, Akashi-san..?
– Nie, skądże. Zastanawiam się, ile bym za ciebie dostał.
– H-Hee? – Źrenice blondyna zwęziły się ze zdziwienia.
Nie miał pojęcia, o czym ten człowiek mówił!
– Głupiś. Zastanawiam się, ile jesteś wart. Ile milionów
jenów dostałbym za ciebie, gdybym cię sprzedał – sprecyzował.
Kise
poczuł, jak robi mu się słabo. Jednocześnie, serce podeszło mu do gardła.
Zaczynał rozumieć, czemu to właśnie Akashi był bossem najpotężniejszej yakuzy w
Tokio, o ile nie w całej Japonii.
Aomine
zadziałał instynktownie. Przygwoździł całym sobą Akashiego do ściany windy.
Nienawiść, jaką żywił do Seijuuro, dyktowała mu, co ma robić. Nie dość, że
Akashi był przyczyną zgonów na wielką skalę, z każdego mordu potrafił się
wybronić. Podobnie było ze sprawą, którą jako pierwszą przydzielono Daikiemu.
Tam również wszelkie podejrzenia padały na gang Akashiego, jednak tamten miał
idealne alibi. Jedyny podejrzany wyzbył się z wszelkich zarzutów, dzięki czemu
tamta wyjątkowo krwawa, bestialska zbrodnia uszła mordercy na sucho.
– Lepiej uważaj na słowa, Akashi – warknął – Jeśli
spadnie mu choć włos z głowy, to ty pierwszy za to odpowiesz.
– Cóż, w takim razie chyba naprawdę muszę uważać –
wydyszał czerwonowłosy. – Bardzo cenny z niego skarb, nieprawdaż? – wzrokiem
wskazał na przerażonego Ryote, który stał w bezpiecznej odległości od
szamoczącej się dwójki. – Skarby przyciągają złodziei. Ty powinieneś wiedzieć o
tym najlepiej, Aomine.
– Tsk. – Daiki puścił Akashiego w tym samym momencie, gdy
drzwi windy rozsunęły się. Niemal wypchnął przez nie szefa yakuzy, który
zmuszony był iść teraz przodem. Ochroniarze, którzy byli świadkami całego
zdarzenia mogli jedynie bezradnie zaciskać pięści, gdyż Seijuuro dał im wyraźny
znak, by się nie wtrącali.
Przed
budynkiem czekał już na nich samochód, który miał przewieźć Akashiego na
komisariat. Prowadził go policjant, z którym Aomine zamienił dwa zdania. Następnie
poprowadził podejrzanego tak, by ten mógł od razu wsiąść do wozu. Akashi rzucił
jeszcze kpiące spojrzenie Kise, po czym zniknął w odmętach czarnego auta. Dwaj
detektywi jeszcze chwilę patrzyli, jak samochód oddala się od nich.
– Na dzisiaj to już wszystko dla ciebie, Kise – westchnął
Aomine, nie patrząc na swojego partnera. Wyczuł jednak jego pytające spojrzenie
na sobie. – Sam poradzę sobie z przesłuchaniem tej gnidy. Teraz odwiozę cię do
domu.
– Dobrze – powiedział cicho Ryota i odwrócił się w stronę
samochodu Daikiego. Ciemnoskóry detektyw wiedział, że chłopak nie jest tym
zachwycony, ale dla niego praca w tym momencie się kończyła. Przesłuchanie
mogło w efekcie okazać się dość brutalne. Już od dawna miał na to ochotę. Nie
chciał, żeby Kise go wtedy widział. Nie chciał, żeby Akashi jeszcze
kiedykolwiek mógł wprawić chłopaka w zakłopotanie. Nie chciał, żeby Kise odczuł
lęk… Tak, martwił się o niego. I nawet, jeśli nie do końca był do tego
upoważniony, wolał zwolnić go z reszty obowiązków i zawieźć do domu.
Kiedy
siedzieli już obaj w aucie, Aomine zaczął odczuwać dyskomfort. Nie do końca
wiedział czemu, jednak postanowił zwalczyć przypuszczalną jego przyczynę.
– Wiesz, Kise, jutro obaj kończymy dyżur trochę wcześniej
– powiedział, zapalając jednocześnie silnik. – Co ty na to… żeby po pracy
gdzieś wyskoczyć?
– Na kawę? – zapytał blondyn, jakby ożywiony. Jego
spojrzenie przestało być tak zawiedzione, jak jeszcze przed chwilą.
– W sumie, jak chcesz. Myślałem o czymś bardziej…
rozrywkowym? – Aomine zgrabnie wyjechał z parkingu i włączył się do ruchu. –
Kino? Grają coś teraz? – spytał, czując lekki ucisk w podbrzuszu.
– Właściwie …– zastanawiał się na głos Ryota – chyba
jakiś fajny horror . W każdym razie, byłoby super – powiedział i uśmiechnął się
promiennie. Daiki odetchnął z ulgą i odwzajemnił uśmiech.
– No to jesteśmy umówieni.
*
Dom Kise
znajdował się na krańcu miasta, lecz nie były to jeszcze przedmieścia. Na
pierwszy rzut oka wyglądał bardzo ładnie i Aomine zaczął zastanawiać się, jak
wygląda w środku. Musiał jednak powstrzymać swą ciekawość na wodzy, i nawet
wtedy, kiedy Ryota proponował mu wstąpienie do niego na chwilę, zmuszony był
odmówić. Na posterunku policji czekał już na niego ktoś, z kim musiał odbyć
pilną „rozmowę”.
Zostawił
blondyna tuż przed furtką jego miejsca zamieszkania. Następnie ruszył z piskiem
opon na komisariat. W czasie, gdy stał w korku, starał się uporządkować myśli.
Musiał przesłuchać Akashiego, to pewne. Jednak jak miał zmusić go do gadania…?
Nie było to proste, już nie raz się o tym przekonał. Właśnie dlatego z każdą
minutą czuł się coraz bardziej podenerwowany. „Spokojnie, Daiki. Jakoś to
będzie. Musi być.” – starał się
siebie przekonać, lecz przychodziło mu to z trudem. Stres odszedł dopiero w
chwili, gdy zaczął zastanawiać się, na co pójdą z Ryotą do kina. W ostatnim
czasie bardzo polubił tego chłopaka, a czas z nim spędzony uważał za wyjątkowy.
„Czyżby był to początek czegoś nowego…?”
Na całym
komisariacie panowała cisza. Kiedy przekroczył próg komendy, wydawało mu się,
że znalazł się w zupełnie innym wymiarze. Z dala od krzyków i głośnych rozmów
ludzi, z dala od klaksonów samochodów i gwaru, za jaki były odpowiedzialne
wszelkie inne czynniki miejskie. Ostrożnie zaczął przemierzać korytarz, na
końcu którego znajdowało się biuro jego i Kise. Po drodze nie natknął się na
nikogo. Miał nadzieje, że nie stało się nic złego. Choć… w końcu w sali
przesłuchań najprawdopodobniej siedział teraz najgroźniejszy i najbardziej
wpływowy człowiek w całym Tokio – wszystko mogło się zdarzyć.
W biurze
przebywał tylko chwilę. Zostawił w nim teczkę, kurtkę i telefon. Zamiast tego
wziął pod pachę opasłą teczkę i 2 segregatory z szafy przy drzwiach. Odetchnął
głęboko i dopił zimą kawę, która stała na jego biurku, a o której to zapomniał rano.
Czując, jak uderza w niego adrenalina, skierował swoje kroki do pokoju
przesłuchań, który mieścił się w podziemiach komisariatu.
Akashi
Seijuuro siedział przy obszernym stoliku ze wzrokiem wbitym w jego porysowany
blat. Gdy Aomine wszedł do pomieszczenia i zamknął cicho za sobą drzwi, miał
wrażenie, że czerwonowłosy drzemie. Jego przypuszczenia okazały się błędne, gdy
tamten uniósł głowę. Mrok obecny w całym pomieszczeniu przyciemniał jego twarz.
Z błyszczącymi w ciemności, czerwonymi oczyma wyglądał jak demon czyhający na
swą ofiarę. Daikim wstrząsnął dreszcz obrzydzenia. Dla ilu bezbronnych ludzi
ten widok był ostatnim obrazem, jaki namalowało dla nich życie? Nie wiedział
tego dokładnie, lecz mógł się domyślać. Zajął miejsce naprzeciw Seijuuro i położył
wszystkie dokumenty na stole. Następnie otworzył pierwszy segregator i chwilę
analizował treść, jaka była zawarta na jednej z kartek do niego przypiętych.
Czując na sobie wzrok z każdą chwilą bardziej zniecierpliwionych, rubinowych
oczu, zatrzasnął segregator i wyprostował się na krześle.
– Nikt cię jeszcze nie powiadomił, aczkolwiek jestem pewny, że wiesz, co tu robisz –
przemówił chłodnym, wyniosłym i opanowanym tonem głosu. W chwilach takich, jak
ta, zmuszony był pokazać się z nieco innej strony niż na co dzień. Z resztą,
kto tak naprawdę widział jego prawdziwą twarz…? Tę jedną z wielu, która
ukazywała jego realny charakter. Nie był pewien, czy kiedykolwiek pozwolił
komukolwiek widzieć „prawdziwego” siebie.
– Mogę się tylko domyślać, że znów jakieś morderstwo –
mruknął Akashi, mrużąc delikatnie oczy. – W ostatnim czasie żadnych nie
planowałem.
– Jesteś odrażający – syknął Aomine. Poczuł, jak robi mu
się gorąco. – Dla ciebie pozbawienie życia kogoś, to jak każda inna, normalna
czynność, prawda?
– Ależ skądże. Czasem mam wrażenie, że zabijanie
przychodzi mi łatwiej niż oddychanie.
Na
twarzy Seijuuro wykwitł przerażający uśmiech. Daiki wziął parę głębszych
wdechów, starając się uspokoić. Specjalnie się z nim drażnił. Nie da się
sprowokować! Grał w tę gierkę nie raz i dobrze wiedział, że dla niego poddanie
się emocjom oznacza przegraną.
– Przestań pieprzyć od rzeczy – warknął głucho. – W nocy
z 27 na 28 sierpnia ktoś zabił dziewczynę przebywającą w kraju nielegalnie.
Około 3 godzin przed stwierdzeniem jej zgonu twój człowiek był widziany pod jej
domem na obrzeżach Tokio. Jak zamierzasz mi to wyjaśnić?
– Eh Daiki, Daiki… – Akashi uśmiechnął się jeszcze
szerzej. – Znamy się przecież nie od dziś. Co chciałbyś usłyszeć? Że to ja
zleciłem jej zabicie? Nie. Nie jestem odpowiedzialny za ten zgon. Ani ja, ani
nikt z moich ludzi.
– Czemu w takim razie był tam twój człowiek? – wycedził
Aomine. Wiedział, że coś było nie tak. Czyżby Seijuuro mówił prawdę? Może
rzeczywiście nie miał nic wspólnego z obecną sprawą?
– Tamtej nocy tylko jeden z moich podwładnych wykonywał
swą pracę. Ta kobieta mnie okradła. Mam tutaj na myśli pewien rodzaj usługi,
jaki jej zaoferowałem. Mój specjalista wykonał dla niej fałszywe prawo jazdy.
Dowodu nie chciała, a prawo jazdy równie dobrze mogło jej posłużyć za dokument
potwierdzający tożsamość, jak cokolwiek innego. Tylko, jak się później okazało,
„zapomniała zapłacić”. Musiałem jakoś upomnieć się o pieniądze, prawda? Nie
odbierała telefonów, rzadko bywała w domu. Miała jakieś problemy ze zdrowiem,
więc większość jej pieniędzy szła na leki. Pewnie dlatego nie mogła uregulować
rachunku. Nie pytaj, skąd wiem. Mam swoje sposoby – dodał, widząc pytające
spojrzenie detektywa.
– Więc… twój podwładny był pod jej domem, aby uregulować
rachunek? – chciał upewnić się Aomine.
– Dokładnie tak. Nie jestem instytucją charytatywną.
Niestety, ta panna odesłała go z kwitkiem. Nie pierwszy raz.
– A co, jeśli…
– Wrócił tam potem, by dokonać mordu? Nie rozśmieszaj
mnie. Znamy się wystarczająco długo, byś nie musiał wysnuwać tak infantylnych
teorii. Gdybym chciał, wydałbym Atsushiemu polecenie od razu. Zmarnowałby
chociaż mniej benzyny.
Aomine
poczuł jak jego napięte mięśnie zaczynają się rozluźniać. Czyżby wyciągnął
pochopne wnioski? Prawda była taka, iż chciał na siłę dopasować do siebie dwa
zupełnie różne elementy układanki. Podświadomie wiedział, że Akashi nie
zleciłby swojemu podwładnemu ponownego przyjechania na miejsce zbrodni, jednak
biorąc pod uwagę tylko i wyłącznie zeznania Himuro, popełnił błąd. Może i to
wszystko zgadzałoby się ze sobą. Może, gdyby nie znał Seijuuro i jego natury.
Lecz przez dwa lata swojej policyjnej kariery zdążył wystarczająco dobrze
obeznać się z tą osobą. Wyrachowany, bezwzględny, cyniczny, egocentryczny i
pewny siebie. Te przymiotniki zapewniły mu wysoką pozycję w yakuzie, której
aktualnie był szefem. Już nie raz go przesłuchiwał, nie raz prowadził z nim
dywagacje na różne tematy. Jego stosunek do Seijuuro nie uległ zmianie i Daiki
w pewnym sensie cieszył się z tego, że nie czuje absolutnie żadnych pozytywnych
odczuć w stosunku do niego.
– Popełniłem błąd – przyznał w końcu, nie będąc na tyle
silnym, aby w tej samej chwili patrzeć na czerwonowłosego.
– Rad jestem, że udało nam się dogadać. Teraz, jeśli
łaska, chciałbym powrócić do obowiązków. – Akashi wstał z miejsca, jednak jego
rozmówca nie poruszył się ani o milimetr.
– W takim razie, znów utknąłem w martwym punkcie –
powiedział cicho. Zdawał się być pogrążony w swoich myślach na tyle, by nie
zauważać zirytowanego jego zachowaniem Seijuuro. – Wiesz, jak naprawdę miała na
imię ta kobieta? Albo chociaż znasz jej fałszywe dane? – zapytał po chwili
ciszy Aomine.
– Nie mam pojęcia. Nie znaleźliście prawa jazdy?
– Nie. Tylko dowód, ale jest lipny. To nawet nie jej
zdjęcie na nim jest.
– Zatem bardzo możliwe, że morderca zatarł za sobą wszystkie ślady. Rozumiesz, o czym
mówię?
– Sprawca zabrał jej dokumenty?
– To nie ja powinienem to ustalać – żachnął się Akashi.
– Fakt. – Ciemnoskóry przyłożył dłonie do głowy i zaczął
masować skronie. Był już naprawdę zmęczony, a jego umysł nie pracował tak, jak
powinien. – Zabierze cię ktoś stąd?
– Miło, że się troszczysz – zakpił Seijuuro, ale
ostatecznie udzielił twierdzącej odpowiedzi. Wszelkie formalności związane z
przesłuchaniem potencjalnego podejrzanego zostały zakończone jeszcze pod
nieobecność Aomine, dlatego Akashi mógł od razu odejść z komisariatu. Detektyw
tak, jak to miał w zwyczaju, odprowadził go do wyjścia, po czym udał się na
moment do swojego biura. Uprzątnął wszelkie rzeczy, które w jakikolwiek sposób
zakłócałyby konsekwentny porządek, po czym zamknął pokój na klucz, który następnie
odwiesił w sejfie. Wszystkie pozostałe klucze od biur jego koleżanek i kolegów
znajdowały się już w szafce pancernej. Na komendzie pozostało niewiele osób,
głównie te, które miały za zadanie przyjmować różne zgłoszenia.
Nagle
detektyw uświadomił coś sobie. Brakowało jednego, znaczącego klucza. Był on
większy od pozostałych i pasował do zamka drzwi pokoju 17. To pod tym numerem
pracowała osoba, której zapragnął złożyć wizytę. Uznał, że nie może dłużej z
tym zwlekać.
Ojejejej, a co Aominecchi ma wspólnego z gangieeem? :O I skąd zna się z Akashi? Swoją drogą, Akashi szefem mafii- padłam XD Ale pasuje do tej roli, nie powiem. No i uwielbiam ten typ psychopaty *-*
OdpowiedzUsuńNo i Aomine zaczyna kręcić z Kise :>> Hyhyhy... Idą na horror... Czyżby mieli wtulać się w siebie ze strachu? XD Nie no, to policjanci. Zachciało mi się marzyć xD
A tak wgl to skoro pojawiają się już inne postacie z KnB, to jestem ciekawa, czy któraś z nich będzie tym mordercą XD Byłoby ciekawie, ale nieważne, którą postacią by był, chyba i tak padnę ze śmiechu, jak wyobrażę sobie kogokolwiek z nich jako mordercę... Zastanawia mnie tylko motyw.
Btw, niech stanie się coś Kise XD Np za sprawą Akashiego *O* I wtedy Aomine byłby taki zły i zmartwiony i jakby już go uratował, to by się zblżyyyliii ^^ (sadystka ze mnie, no bywa XD) Omhg jak ja lubię takie wątki
Dobra... Nie mogę odpowiedzieć na wszystkie pytania x'D MOgę za to potwierdzić, iż morderca jest jak najbardziej z KnB :DD
UsuńCóż, wg mnie tylko Akasz nadawał się na szefa mafii. Jest w nim coś... co mnie do tego zmusiło xD
Co do Kise i Aomie - ciekawe, czy idą do kina, czy na film... hyhyhy :3
Podoba mi się twoja wizja. Bardzo możliwe, że wkręcę ten wątek w fabułę :D ^^
Pozdrawiam! :3
Ooo nieeee XD Przecież ja padnę jak już dowiem się kto to ;v;
UsuńHahah ale ja się z tobą zgadzam, tylko nie myślałam, że zrobisz z kogokolwiek mafioza XD
Do kina, czy na film? Czekaj, czekaj. Chyba nie ogarniam. A nie do kina na film? Dlaczego mają wybierać pomiędzy jednym, a drugim? .-. >.>
Aaawwwww.... Really? *-* Really, really? *-* przecież ja sie skończę ze szczęścia C': Lov uu <3
Równieeż pozdrawiam i weny życzę :**
Akashi szefem mafii? *chowa sie pod kocyk że swoim starym misiem* Bojem siem! Może zarygluje drzwi?
OdpowiedzUsuńA tak odbiegajac od tematu to *ekche, ekche* AOMINE I KISE IDĄ DO KINA!!!!!!! ŁOOOO!!! JAK SUPER! JAK FAJNIE!! * proszę nie zwracać uwagi Sowa nażarła się czekoladowych drażetek i teraz wariuje ^^"* A tak właściwie czytam to dzisiaj i czuje się jakbym dostała od Ciebie cudowny prezent na urodzinki! Kończę dzisiaj XX latek hue hue hue! Sowa
Myślę, że ryglowanie drzwi nie będzie konieczne :DD Chociaż, czy ja wiem..? Akashi w końcu wyszedł z komisariatu i możliwe, że kręci się gdzieś po okolicy :33
UsuńWszystkiego najlepszego z okazji urodzinek! <3 Czuje się zaszczycona, że potraktowałaś ten rozdział jako prezent, ale mam propozyszyn :3 Napisz mi w kom jaki jest twój najulubieńszy parring z KnB, a ja na jutro, max pojutrze napiszę dla ciebie z nim opko :D
Pozdrawiam :))
Ooo! Dziękuję. Mój najulubieńszy parring? Hmm... *myśli* chyba KagaKuro. Ale ostatnio czuję niedosyt MidoTakałki ( to przez twój szablon ) , więc wybór zostawię Tobie :D Pozdrowionka! Sowa
UsuńKise jaki profesjonalista na początku ^^ Szkoda tylko, że Akashi tak go przestraszył. Ale rozumiem, że tamten to straszny człowiek i nie u jednego potrafi wzbudzić przerażenie. Za to doskonale pasuje na szafa mafii, być może właśnie dlatego ^^ Mimo wszystko, nie ufam mu, choć nie sądzę by bezpośrednio związany był z morderstwem kobiety. Nie zdziwiłabym się za to, gdyby nie powiedział całej prawdy Aomine.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Kise i Aomine umówili się do kina :D Hehehe, już nie mogę się tego doczekać xD Dlatego zaraz lecę czytać następny rozdział. W ogóle, przeraża mnie to, jakie znowu mam zaległości. Czemu nigdy nie mogę być na bieżąco T.T
Bardzo fajny rozdział i przyjemnie się go czytało. Ta zagadka coraz bardziej wciąga.
A, no tak! A jeśli chodzi o Himuro, to jemu nie ufam już zupełnie. Swoją drogą, ciekawa jestem, czy pojawi się w tym opowiadaniu Kuroko? Miło by było xD
Ok, czytam dalej. Mam nadzieję, że nie obrazisz się, że doczytuję z takim opóźnieniem ^^
Ja uważam że to Kise jest mordercą, idę czytać dalej ^^.
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, och z Kise będzie wspaniały detektyw... ma bardzo analityczny umysł i Aoimone och marzy o pacałunku z Kise i jaki obrońca... :)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia