Proof of love [4] (AoKise)

ROZDZIAŁ 4

Love all, trust a few, do wrong to none.
                                               Shakespeare
Kochaj wszystkich, ufaj niewielu, nie czyń krzywdy nikomu.
  
            Zapukał tylko raz, choć zazwyczaj nigdy tego nie robił. Imayoshi nie tolerował jednak, gdy ktoś wchodził do jego biura bez ostrzeżenia. Po usłyszeniu krótkiego „Proszę”, otworzył dębowe drzwi na tyle, by móc przecisnąć się przez ich szparę.
− Aomine-kun? Co tu robisz o tej porze? – spytał, nie kryjąc zdziwienia, komendant największej siedziby policji w całym Tokio. Przełożony Daikiego.
− Przepraszam, Imayoshi-san, mogę zająć chwilę? Mam do ciebie sprawę – wytłumaczył. Kiedy mężczyzna siedzący w dużym, obitym skórą fotelu, skinął głową, zamknął za sobą drzwi i zajął miejsce na krześle dla gości. Dzieliło ich tylko sporych rozmiarów biurko, na którym znajdowała się mosiężna tabliczka, informująca o tym, kto zajmuje miejsce za stołem.
− Więc? Co się stało? – zapytał ponownie Imayoshi. Aomine przyjrzał mu się uważnie. Ostre rysy twarzy, spiczasty podbródek, jasna, prawie biała cera, bez żadnych skaz. To co było w nim najbardziej interesujące, skrywały niemal zawsze przymknięte powieki o wachlarzu długich, ciemnych rzęs. Oczy Imayoshiego były nieziemskie, choć sam Aomine widział je tylko jeden, jedyny raz.
            Imayoshi miał hebanowe włosy, zawsze nienaganną fryzurę i pociągły, tajemniczy uśmiech, który utrzymywał się na jego ustach niemal cały czas. Na jego nosie znajdowały się okulary w cienkich, czarnych oprawkach. Podkreślały one aurę skrytości i siły, jaka biła od policjanta.
            Ubrany był w nieskazitelnie białą koszulę, na którą miał zarzuconą granatową marynarkę. Pod szyją zawiązany miał krwiście czerwony krawat.
            Aomine przełknął ślinę. Był pewien, że temat, jaki chciał poruszyć, nie ucieszy przełożonego.
− Więc… Chciałem tylko zapytać, czemu to ja mam kierować całą sprawą? – powiedział Daiki, spuszczając wzrok na swoje kolana. Niebywałe, jak łatwo w obecności tego człowieka potrafił się speszyć. Imayoshi miał w sobie coś, co ostrzegało każdego jego rozmówcę przed jego gniewem. – Po prostu, nigdy wcześniej nie robiłem tego sam − sprostował
            Wbrew temu, czego spodziewał się ciemnoskóry, brwi Imayoshiego powędrowały górę, a sam ich właściciel odezwał się spokojnym tonem:
− To chyba zrozumiałe? Uznałem, że to najwyższy czas, abyś się trochę… usamodzielnił. Poza tym, przydzieliłem ci do pomocy Kise. Jak on się spisuje?
− Świetnie, ale przyszedłem z nieco inną sprawą… Czemu mam wrażenie, że odciąłeś się od całej sprawy, Imayoshi-san?
            Komendant spoważniał nagle. Pochylił się przez biurko tak, że Aomine nie czuł żadnej ochrony ze strony mebla. Poczuł, jak oddech Imayoshiego owiewa mu twarz. Mimowolnie wzdrygnął się, gdy szef zwrócił się do niego po imieniu.
− Daiki… Czyżbyś miał jakiekolwiek zastrzeżenia? – Aomine w końcu odważył się spojrzeć w przymknięte oczy przełożonego. Pokój wokół zaczął delikatnie wirować. – Twoim obowiązkiem jest wypełniać moje rozkazy, a nie wysnuwać teorie spiskowe. Czy to dla ciebie jasne?
− Tak jest… − mruknął Daiki. Na słowa potwierdzenia, aura Imayoshiego momentalnie uległa zmianie. Znów był sobą, ze swobody z jego ruchów, gdy szukał w kieszeni marynarki paczki papierosów, Aomine wnioskował, że to nie pierwszy raz, gdy szef ulega emocjom. Miał on znacznie więcej masek, niż Daiki mógł sobie to wyobrazić.
            Imayoshi odpalił jednego papierosa i zaciągnął się nim, opierając policzek dłonią.
− Poczęstujesz się? – zaproponował, dostrzegając wygłodniały wzrok Aomine.
− Jestem na odwyku – westchnął detektyw, rozluźniając napięte mięśnie. Zagrożenie minęło.
− Szkoda. Byłeś chyba najlepszą osobą, z którą mogłem wyjść na dymka.
− Teraz nie wychodzisz, Imayoshi-san.
− Oficjalnie powinienem. Ale to moje biuro i to ja wyznaczam dla siebie w nim zasady. – Uśmiechnął się szelmowsko i dodał: − Ale jeśli przyłapałbym na paleniu  biurze kogoś, wyciągnąłbym odpowiednie konsekwencje.
− W to nie wątpię – roześmiał się Aomine. W gruncie rzeczy był przyzwyczajony do niestabilnego charakteru swojego szefa.
− To już wszystko? A może masz mi coś jeszcze do powiedzenia? ­– Imayoshi wytoczył z płuc ciężką chmurę dymu, którą Daikiemu trudno było się nie zaciągnąć. Poznając znajomy zapach, z którym styczności nie miał przez ponad półtora roku obiecał sobie, że przy najbliższej okazji kupi w kiosku jedno opakowanie fajek. Jedno, ostatnie.
− W zasadzie to nie. Chyba, że chciałbyś posłuchać o Kise?
− Z chęcią – przytaknął komendant, zapalając kolejnego papierosa. Niedopałek poprzedniego wylądował w szklanej popielniczce, która nagle znalazła się na biurku.
− Bardzo dobrze mi się z nim współpracuje – stwierdził śmiało Aomine. – Chyba udało nam się nawet znaleźć wspólny język.
− Doprawdy? Zatem Kise musi mieć w sobie coś wyjątkowego. O ile dobrze się orientuję, masz wysokie wymagania w stosunku do nowo poznanych osób.
− Racja. Ale on im sprostał. – Aomine uśmiechnął się łagodnie, mimowolnie odtwarzając w głowie obraz swojego partnera. Bardzo chciał znów go zobaczyć.
− Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy – mruknął Imayoshi. Jego twarz przybrała trudny do odgadnięcia wyraz. – Jednak… On nie wie, prawda?
            Aomine zachłysnął się powietrzem. Poczuł się jednocześnie zszokowany i zawstydzony. Poczuł, jak jego serce przyspiesza swoje bicie.
− To tylko mój parter. Dopiero co się poznaliśmy.
− Z czasem będzie poznawać się coraz lepiej – stwierdził Imayoshi. Powietrze wokół zaczęło robić się mętne od dymu papierosowego.
− Proszę o wybaczenie. Muszę już iść. – Aomine szybko podniósł się z krzesła. Ciemnowłosy nie oponował. Odprowadził Daikiego wzrokiem do drzwi, nie robiąc sobie nic z jego oczywistej ucieczki od tematu. Zbyt dobrze znał się na ludziach, aby nie móc zauważyć, jakim uczuciem detektyw darzy swojego partnera.
            Zgasił kolejnego papierosa. Przeciągnął się lekko w fotelu i sprawdził godzinę. Czas na łowy.
*
            Następnego dnia na komisariacie zawrzało. Podanie do telewizji zdjęć zamordowanej kobiety, w celu potwierdzenia jej tożsamości, jak również oficjalnego poproszenia mieszkańców Tokio w sprawie sprawiło, że telefony w całym budynku dzwoniły niemal przez cały dzień. Co najmniej połowa dzwoniących ludzi utrzymywała, że to oni są mordercą. Praca policji, szczególnie w dni takie, jak ten, była szczególnie trudna. Każdego przyznającego się do winy trzeba było sprawdzić, a każde, fałszywe zeznanie spisać.
            Aomine cieszył się, że ich szef, mimo iż sam nie włączał się bezpośrednio do śledztwa, pomyślał o wszelkich ewentualnościach i zaangażował w sprawę aż tylu funkcjonariuszy. Dzięki usilnym staraniom całej ekipy, większość pracy była skończona jeszcze przed zachodem słońca. W dodatku dopisywała im pogoda: wciąż było słonecznie i duszno, jednak o wiele chłodniej niż przez ostatni tydzień.
Aomine oficjalnie zakończył swoją pracę o 18:30. Było to i tak o wiele wcześniej, niż zwykł wychodzić z biura na co dzień. Zanim zaczął rozglądać się za Kise, poinstruował jeszcze Hyuuge, co powinno zostać wykonane pod jego nieobecność. Były to drobne sprawy, typu uporządkowanie akt, spisanie raportów czy uporządkowanie miejsc pracy, które w wielu przypadkach były zagracone papierzyskami i Bóg wie czym jeszcze. Cieszył się, że Junpei zaproponował zajęcie się tym.
Odnalazł Kise ślęczącego nad raportem, który oddać miał tak naprawdę w przyszłym tygodniu, i dotyczył wszystkich dotychczasowych poszlak. Kiwał się lekko na krześle, a oczy same mu się zamykały. Długopis w jego dłoni pozostawał nieruchomy.
– Kise?
Ryota wyprostował się na krześle niczym struna i otworzył szeroko oczy.
– Nie śpię! – zawołał i z udawanym entuzjazmem zaczął kreślić koślawe znaki na kartce drżącą ręką. Kiedy zorientował się, że to Daiki „przyłapał go” na chwilowym lenistwie, uspokoił się nieco.
– Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć. – Uśmiechnął się Aomine i dodał: – Jeśli jesteś bardzo zmęczony, możemy przełożyć to kino na kiedy indziej…
– Nie! – krzyknął Kise, zrywając się z miejsca. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, jak to wyglądało. W jednej sekundzie jego policzki, szyja i uszy przybrały barwę dojrzałego pomidora. Granatowowłosy przypatrywał mu się, osłupiały. –  To znaczy…! Nie jestem zmęczony, Aominecchi! M-Możemy iść na tę rand…
            Blondyn urwał. O ile było to możliwe, zarumienił się jeszcze bardziej niż przed chwilą i wybiegł z pomieszczenia, w którym się znajdowali. Daiki stał jak wryty jeszcze parę chwil. Poczuł, jak na jego policzki również wstępuje delikatny rumieniec.
            Cieszył się z tego, jak Ryota interpretował ich spotkanie, choć najprawdopodobniej już do niego nie dojdzie. Nie miał pojęcia, dokąd mógł uciec Kise, ale postanowił nie szukać go. Chciał oszczędzić mu wstydu, którego i tak wystarczająco się najadł.
            Z nieco gorszym nastrojem, niż przed chwilą, lecz drżącym z przejęcia sercem, detektyw wyszedł przed budynek komendy. Słońce właśnie zaszło za horyzont, o czym świadczyły zabarwione na pomarańcz, róż i żółć chmury. Aomine skierował swoje kroki do służbowego auta, a tam spotkała go niemała, zresztą nie pierwsza tego dnia, niespodzianka.
            Kise stał oparty o jego srebrne, terenowe mitsubishi i świecącymi oczami wpatrywał się w niego. Jego twarz wciąż pozostawała lekko czerwona, a jego włosy odbijały kolory nieba. Lekko uchylone wargi miały kolor dojrzałych malin, a Daiki dopiero wtedy zauważył, jak pełne i kuszące są.
– Jedziemy? – spytał nieśmiało Ryota. Miał na sobie jasno-niebieską koszulę na krótki rękaw, a przez ramię przerzuconą policyjną kurtkę. Wyglądał olśniewająco.
– Jasne – odparł Aomine, starając się, by ton jego głosu pozostał swobodny. Nie do końca tego świadom, oblizał usta. Blondyn na ten gest wbił spojrzenie w asfalt pod stopami. Daiki podszedł do auta i otworzył je pilotem.
            Przez całą drogę czuł się skrępowany. Uczucie to potęgował tylko przyjemny skurcz w żołądku. Dawno tak się nie czuł. Ludzie, których zwykle spotykał na swojej drodze przyprawiali go o dreszcze obrzydzenia. Byli żałośni, próbując odwrócić wzrok od martwych ciał, które należało zidentyfikować. Żałośni, martwiąc się tylko o siebie i własne sprawy. Żałośni, próbując mu się przypodobać, by zyskać uznanie.
            Kise był zupełnie inny i to właśnie w tym tkwił jego urok.
            Daiki zerkał na niego co jakiś czas i za każdym razem przyłapywali się na wzajemnym lustrowaniu spojrzeniem. Dopiero, kiedy znaleźli się w budynku kina, zaczęli rozmawiać.
            Hol kina, w którym się znaleźli był bardzo ładnie urządzony. Czarne dywany, bordowe ściany, ciemno-szare kanapy, drewniane, niskie stoliki oraz ciepłe oświetlenie tworzyły razem przyjemny klimat. Czuć było delikatny zapach popcornu. Było to bardzo kameralne miejsce; między innymi dlatego właśnie wybrał je Aomine.
            Nie musieli długo zastanawiać się nad wyborem filmu. Zgodnie wybrali horror „The Gallows”, a ciemnoskóry zapłacił za bilety. Kise próbował wcisnąć mu swoje pieniądze, ale ostatecznie zrezygnował, kiedy Daiki rzucił mu jedno ze swoich nieznoszących sprzeciwu spojrzeń, mrużąc przy tym lekko oczy. Blondyn wydął wtedy policzki i z udawanym „fochem” powlekł się za Aomine do stoiska z przekąskami, za które również zapłacił starszy detektyw.
            Kiedy weszli na salę okazało się, że są sami i miało się to już nie zmienić. Zajęli swoje miejsca w rzędzie na samej górze i czekając na reklamy, zaczęli konsumować popcorn.
            Wreszcie wszystkie światła zgasły, a ogromny ekran przed nimi zalśnił bladym światłem, wyświetlając pierwszą reklamę. Zajęli się rozmową, aby czas oczekiwania na film przestał im się dłużyć. Gdy wreszcie ostatnia reklama dobiegła końca, a na ekranie pojawiły się pierwsze sceny filmu, Kise westchnął cicho:
– Cieszę się, że tu jesteśmy. Dawno już nie byłem w kinie. – Ręką sięgnął do pudełka z popcornem.  Przez przypadek ich dłonie musnęły się w nim.
– A ja na randce – wypalił Aomine, nim zdążył się powstrzymać
            Oboje uśmiechnęli się w tym samym momencie i nie powiedzieli już nic, skupiając uwagę na horrorze.
*
            Film w gruncie rzeczy nie był tak straszny, jak zapowiadał go zwiastun. Było kilka straszniejszych momentów, aczkolwiek Aomine spodziewał się czegoś… lepszego. Kise jednak wyszedł z sali kinowej blady i milczący, gdyż na nim owy film zrobił wrażenie.
            Po wyjściu z kina, gdzie byli ostatnimi klientami, zaczęli rozprawiać o horrorze. Trochę sprzeczali się na jego temat, ale ostatecznie zgadzali się w jednym: końcówka była najlepsza i warto było przyjść i zobaczyć chociaż ją.
            Jeszcze zanim wsiedli do samochodu, Daiki zachęcony przyjemną atmosferą, która im towarzyszyła, zapytał:
– Masz ochotę coś zjeść?
*
            O tej godzinie niewiele restauracji było otwartych, ale Aomine i tak jakąś znalazł. Ponoć serwowali w niej całkiem smaczne rzeczy, więc aby osobiście się o tym przekonać, przestąpili jej próg razem z Kise i zajęli stolik przy oknie. Tak, jak na ich pierwszym spotkaniu w kawiarni.
            Elegancko ubrany kelner zjawił się chwili, gdy tylko usiedli. Podał im menu i odszedł na chwilę, by dać im szansę na zastanowienie się.
            Po nieco dłuższym namyśle, Aomine zamówił jako przystawkę dla siebie carpaccio wołowe dla i przegrzebki dla Kise oraz białe, półsłodkie wino, by mogli ugasić czymś pragnienie. Nie minęła chwila, a kelner napełnił ich kieliszki przeźroczystym, ambrozyjnie pachnącym płynem. Kise upił łyk, po czym, zachwycony, przechylił kieliszek i dopił całość.
– To najlepsze wino, jakie kiedykolwiek piłem – stwierdził. Uśmiechnął się promiennie, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki. Aomine uznał to za urocze.
– Miło mi to słyszeć – odparł. Chciał dodać coś jeszcze, ale przeszkodził mu kelner, przynosząc przystawki. W milczeniu zostawił je na stole i odszedł. Daiki spuścił wzrok na potrawę, zapominając, co chciał powiedzieć.
            W milczeniu zajęli się jedzeniem, rozkoszując doskonałymi połączeniami smaków. Porcje były niewielkie, dlatego szybko się z nimi uporali. Ponownie zjawił się przy nich kelner, dolewając wina i pytając, co chcieliby zjeść jako danie główne. Zgodnie zamawiają to samo: jagnięcinę nowozelandzką z dynią, kaszmirowym curry i tymiankiem.
            Kelner odszedł, po raz kolejny zostawiając ich samych.
 – Masz rodzeństwo Aominecchi? – zapytał nagle Kise z czysta ciekawością malującą się na jego pięknej twarzy. Daiki milczał chwilę, po czym odpowiedział:
– Tylko cioteczne, ale nie utrzymuję z nim kontaktów. Podobnie jak z resztą rodziny. A ty?
– Nie mam w ogóle – westchnął, racząc się w między czasie winem. – Zawsze chciałem mieć młodszego brata, abym mógł się nim zajmować. Lubię dzieci, ale… nie chcę ich mieć.
            Aomine również upił łyk wina. Było wyborne. Z uwagą słuchał Kise. Melodyjność jego głosu była zaskakująca. Jednak… nie był pewien, czy w jego wypowiedzi nie znajdywała się mała sugestia? Po dłuższym namyśle odrzucił tę opcję. Uznał, że za bardzo by chciał, aby takową była.
– Teraz ja mam pytanie. – Daiki już od dawna chciał o to zapytać, jednak nie chciał, by blondyn opacznie zrozumiał jego słowa: – Robiłeś może w modelingu? Przepraszam, za bezpośredniość – dodał po namyśle.
– Nic nie szkodzi. Możesz pytać, o co chcesz. – Uśmiechnął się Kise. – Pracowałem jako foto model w liceum.
– Nie wiązałeś z tym przyszłości?
– Pod koniec szkoły stwierdziłem, że to nie dla mnie.
– Czemu? Jestem pewien, że… dobrze wychodziłeś na zdjęciach.
            Kise speszył się nieco. Podziękował cicho za komplement. Nie zdążył opowiedzieć o przyczynie zrezygnowania z kariery modowej, gdyż kelner przyniósł ich dania. Głód dawał im obu o sobie znać, dlatego obaj zajęli się posiłkiem.
            Ryota jadł szybko swoje curry, zapominając, w jakim miejscu się znajduje. Pytanie Aomine wiązało się z dłuższą opowieścią z jego przeszłości, a nie był pewien, czy powinien teraz o niej opowiadać. Teraz, gdy obaj tak dobrze się dogadywali i miło spędzali czas.
            Na deser zamówili lody. Czekoladowe dla Kise, a waniliowe dla Aomine. Obaj rozkoszowali się ich smakiem w milczeniu. W końcu Ryota odrzucił głowę w tył i westchnął ciężko.
– Poddaję się. Już więcej w siebie nie wcisnę. – Na dnie jego pucharka znajdowało się jeszcze sporo lekko rozpuszczonych lodów.
– W porządku. Mogę zjeść za ciebie.
            Blondyn zarumienił się na myśl o pośrednim pocałunku. Jedzenie po kimś, według niego, trochę takim było. Podsunął detektywowi swój pucharek i patrzył, jak tamten dokańcza jego deser.
            Kise dopił swoje wino w tym samym momencie kiedy zrobił to Daiki. Zaraz też pojawił się przy nich kelner, który pozostawił rachunek. Ciemnoskóry szybko go uregulował, dodając spory napiwek.
*
            Aomine podwiózł Ryote pod sam dom, który miał okazję po raz kolejny oglądać zza szyby samochodu. Na dworze było ciemno i cicho. W aucie grała subtelna muzyka z radia, „Supergirl” w wykonaniu Anny Naklab. Detektyw doskonale znał tę piosenkę, ponieważ nie raz już ją słyszał. Podobała mu się, choć różniła się sporo od tych, które zwykł słuchać na co dzień.
            Kise odchrząknął nerwowo. Nastała pora pożegnania, która na większości randek kończyła się… jednym.
– Dziękuję za zaproszenie. Świetnie się bawiłem – powiedział cicho blondyn i uśmiechnął, patrząc wprost w ciemne oczy Aomine.
            Daiki na moment zapomniał, kim jest i co robi. Zapomniał o problemach, z którymi zmagał się jako policjant, ale także i zwykły człowiek. Zapomniał o całym Bożym świecie. Liczył się tylko Kise, który przysunął się do niego tak blisko, że czuł jego oddech przesiąknięty zapachem alkoholu na swoich wargach. Nie odsunął się, nie stchórzył. Chciał tego, co miało się zdarzyć.
And then she’d say
That nothing can go wrong
When you’re in love
What can go wrong?
            Ciszę przerwał donośny dzwonek telefonu. Kise gwałtownie odsunął się on Aomine, który wyklinał w myślach tego, kto śmiał przerwać ten moment. Wyciągnął telefon z kieszeni spodni i przyjrzał się wyświetlaczowi.
            Czytał treść maila trzy raz, kiedy w końcu zrozumiał, co było w nim zawarte. Ryota widząc wyraz jego twarzy, zapytał, czy coś się stało. Detektyw tylko podał mu telefon.
Od: Imayoshi Schoichi
Do: daiki.aomine
Temat: brak

Treść: Kolejne morderstwo, kolejna martwa kobieta. Ta sama przyczyna śmierci, prawdopodobnie ten sam sprawca. 

_______________________
piosenka wspomniana w rozdziale: https://www.youtube.com/watch?v=31tiWX-8bdc

6 komentarzy:

  1. Awww... A miłość kwitnieee <33 I dupa, że kplejne morderstwo, Imayoshi i tak nie miał prawa im przerywać! >.< Chociaż jak tak teraz o tym pomyślę, to w sumie fajnie, że sprawa też ruszyła naprzód. Yah, zacznie się dziać! Seryjny morderca//me gusta :{{ Oni mają zawsze tak fajnie zrytą psychikę, że aż miło się próbuje ogarnąć ich myślenie, żeby wcielić się w ich rolę ^^ (zawsze jak coś czytam "wcielam się w rolę" każdego bohatera z osobna; w praktyce działa to tak: bohater jest smutmy- ja ryczę, zły- lepiej się do mnie nie zbliżać, palnie coś zawstydzającego- przerywam czytanie, żeby zmobilizować się do przeczytania tego, co nastąpi (taka forma ucieczki))
    A tak wgl to git że obydwoje uznali to za randkę >:3 Mhyhyhym.. Chociaż Aomine powinien zacząć karmić Kise tymi lodami :< Nie zjeść. Pf, kompletnie pozbawiony romantyzmu. I... Kobieto, skąd ty wzięłaś te nazwy tych dań XD Zdarza mi się jadać w restauracjach, w Polsce, jak również za granicą, ale nigdy nie czytałam tak skomplilowanych nazw XD (inna sprawa, że może jakieś widziałam, ale olałam, bo nawet nie chciało mi się zastaniać, co to jest)
    A ten horror... Nie słyszałam. Oglądałaś? Dobry jest? Bo ostatnio skończyły mi się nie-kiczowate horrory do oglądania :< No ale Ao i Kise i tak powinni iść na dramat albo komedię romantyczną XD A jak horror to jakiś taki, żeby się pod siedzenia chowali!:<<
    Nie wiem co mogę tu jeszcze napisac... Nic konstruktywnego nie przychodzi mi na myśl... Zaraz, czy ja kiedyś w ogóle coś takiego napisałam? Wątpię ^^" No cóż, pozdrawiam cieplutko, weny życzę :** Bo ja tu czekam na ich first kiss i jakieś zwroty akcji w związku z zabójcą/mordedcą:cc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. yeah, kolejny rozdział sprostał oczekiwaniom B| No, Aomine to łakomczuch xD
      Nazwy dań w pewnym sensie sama wymyśliłam xDDD Tzn, ogólnie interesuję się gotowaniem i pewne rzeczy są mi znane ^^ Inne po prostu biorę z internetu :3
      "The Gallowas" pol. "Szubienicę" oglądałam z przyjaciółką i przyznam, że ja, osoba zwykle chowająca się pod kołdrą lub dusząca oglądające ze mn osoby ze strachu, na tym horrorze po prostu śmiechłam xD Były może ze 2 momenty, kiedy człowiek się przestraszył, ale to tyle. Nic specjalnego, oglądałam znacznie lepsze. Ale jako, że "Szubienica" weszła do kin akurat w wakacje, mój wybór padł na nią :3
      Dramat/komedie rom. pewnie jeszcze obejrzą :DD Ja sama myślę, że na horror lepiej jest iść do kina, a bardziej luźne filmy obczaić w domciu ^^
      Hahahaha na prawdziwy first kiss jeszcze troszkę trzeba będzie poczekać ^^ Co innego pierwszy hug :3333 Natomiast zwroty akcji już się szykują *u*
      Również pozdrawiam i ślę uściski ^^

      Usuń
  2. Trzymajcie mnie bo zabiję Imayoshi'ego i wywalę tą jego komórkę z dachu wieżowca ^_^
    Ogólnie to jestem niezmiernie szczęśliwa , bo ostatnio nie miałam co czytać ,a tu takie perełki *O*
    Pierwsza, oficjalna RANDKA ! No jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi .
    Czy tylko dla mnie ten cały szefu jest lekko dziwny ? Taki tajemniczy i lekko wredny ?
    A może mi się tak tylko wydaje ...
    Morderca znowu zaatakował -_- niech wie ,że "mam na niego jedno wyjątkowo napuchnięte czerwone oko. Zrozumiano ? "
    Weny i do next'a ~ <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście pomogę zabić Imayoshiego xD Również za nim nie przepadam, szczwany jest i z charakterkiem, co okaże się jeszcze później...
      Hahahaha mój morderca zdaje sobie sprawę, że jego ruchy są obserwowane *.* Kolejne wykona z większym rozmysłem :33
      Cieszę się, że opko się podoba :D ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Ooo! Uwielbiam tę piosenkę, tyle że w oryginale. Jeszcze kilka lat temu zasłuchiwałam się w niej nonstop ^^
    Nie sposób było się nie uśmiechnąć, kiedy Kise tak wypalił z tą randką. Hehehe, a to Kise ^^ Oceniam, że nawet im się ona udała, no, może z wyjątkiem końcówki. Ale sprawy idą we właściwym kierunku, więc jest dobrze ^^
    Czo ten Imayoshi? Czo on? Coś mi się wydaje, że jednak ma jakieś ukryte motywy, o których nie chciał powiedzieć Daikimu i dlatego sam się nie zajął tą sprawą, tylko ją mu powierzył. To znaczy, nie myślę, że to on za tym stoi, ale raczej, że chodzi o coś osobistego. Taak...
    No, ale teraz mamy kolejne morderstwo, więc jest jeszcze ciekawiej. Seryjny zabójca ^^ Na to czekałam xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    wspaniały rozdział, Imayoshi mnie przeraża i mam wrażenie że coś ukrywa... wspaniała ta randka była miłość kwitenie tutaj... a już było tak blisko pocałunku...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń