Jesteś wyjątkowy (MidoTaka)

Wersja bez korekty~

             Tego roku jesień zaczęła się wyjątkowo późno. Mało tego, gwałtowny spadek temperatury nastąpił zupełnie niespodziewanie. Nikt nie ostrzegł mnie, że rano może być poniżej 5 stopni. Nawet mój horoskop przemilczał ten fakt. Jedyne, o czym wspominał, to to, że dziś miał być dla mnie szczęśliwy dzień. Bardzo ucieszyłem się z tego faktu, ponieważ miałem już pewne plany. Dobra wróżba jedynie umacniała mnie w myśli, że mój pomysł okaże się być trafiony.
            Do szkoły wyszedłem o wiele za wcześnie, niż bym chciał. Stało się tak, ponieważ z podenerwowania nie mogłem spać w nocy, a najmniejszy hałas za oknem mnie budził. W końcu uznałem, że dalsze leżenie w łóżku i gapienie się w jasny, biały sufit, nie ma sensu.
            Na dworze było lodowato. Przeżyłem prawdziwy szok, ponieważ temperatura w domu, a ta na zewnątrz różniły się o co najmniej 20 stopni. Szybko zorientowałem się, że powinienem się cieplej ubrać. Zdecydowanie. Jednak, nie lubię się wracać. Uznałem, że jakoś przecierpię dokuczliwe przymrozki.
            Droga do szkoły zajęła mi 15 minut, czyli nieco więcej, niż zwykle. Mimo tego, do dzwonka miałem jeszcze sporo czasu. Z ulgą wszedłem do szatni, w której zostawiłem cienką kurtkę i zmieniłem obuwie. Powolnym krokiem skierowałem się pod klasę, w międzyczasie pocierając o siebie skostniałe z zimna dłonie. Ich skóra była chłodna, szorstka i wysuszona. Pech chciał, że krem do rąk zostawiłem w domu. Jakoś przebolałem ten fakt, jednak grymas rozczarowania wykrzywił mi nieco twarz.
            Przesiedziałem pod klasą w samotności około 10 minut. Zaczęła doskwierać mi nuda, a ponad to przepełniało mnie uczucie pustki. Doskonale wiedziałem, z jakiego, a raczej czyjego to powodu, ale na razie nie mogłem nic z tym zrobić. Wstałem z ławki i zarzuciłem na ramię torbę. Poszedłem z nią do łazienki, w celu przemycia twarzy zimną wodą. Zmęczenie spowodowane nieprzespaną nocą zaczynało dawać o sobie znać.
            W męskiej łazience okno było otwarte. Wzdrygnąłem się z zimna i natychmiast poszedłem je zamknąć. Kiedy miałem już rękę na klamce, usłyszałem odgłos pociągania nosem. Zamarłem, nasłuchując. Ktoś płakał. Ktoś, kto przebywał w ostatniej, zamkniętej kabinie.
            Odetchnąłem ciężko i lekko odchrząknąłem, chcąc dyskretnie dać o sobie znać. Szloch ustał momentalnie. Zamknąłem okno i szybko podszedłem do zlewu. Zdjąłem okulary i opłukałem twarz. Gdy z powrotem szkła znalazły się na moim nosie, drzwi ostatnie kabiny otworzyły się na oścież, a ze środka wyszedł Takao. Miał spuchnięte i zaczerwienione od płaczu oczy, które starał się przykryć czarnymi, przydługimi włosami, zachodzącymi mu na twarz. Chciał jak najszybciej wyjść z łazienki, jednak uniemożliwiłem mu to. Nie wiem, co mną kierowało, ale szybko zastąpiłem mu drogę. Zmuszony był spojrzeć mi w oczy.
− S-Shin-chan! – zdziwił się, a jego źrenice zwęziły się nieznacznie. Szybko przetarł oczy i uśmiechnął się tak, jak robił to zawsze.
− Czemu płakałeś? – zapytałem, od razu przechodząc do sedna. Byłem pewien, że odpowie. W końcu robił to zawsze. Paplał o wszystkim bez ustanku. Nie tylko o rzeczach błahych. Bardzo często opowiadał mi o swoich uczuciach. O tym, co danego dnia go uszczęśliwiło lub zdziwiło. Nigdy nie użalał się nad sobą, czy życiem. Co najwyżej zdarzało mu się ponarzekać na to czy owo, ale zazwyczaj mówił o tym w otwarty i wesoły sposób.
            Takao, który wtedy przede mną stał zupełnie nie przypominał siebie. Fałszywy uśmiech, katar cieknący z nosa, wciąż mokre od płaczu oczy i posklejane rzęsy.
− Nic się nie stało, Shin-chan – wyszeptał tylko i szybko wyminął mnie w przejściu. Kazunari pozostawił mnie w śmierdzącej moczem, szkolnej ubikacji kompletnie zszokowanego i jednocześnie… smutnego. Czemu nie chciał mi powiedzieć? Wydawało mi się, że zawsze go słuchałem i byłem gotowy udzielić mu wsparcia. Jednak może on odbierał to inaczej?
            Chciałem zaprosić Takao do siebie. Chciałem, aby u mnie zanocował, chciałem wyznać mu coś ważnego dla mnie. Jednak w obliczu tamtej sytuacji poczułem się zraniony i zagubiony. Może on wcale nie potrzebował mojego towarzystwa? Może to był zły pomysł? Może… Może to jeszcze za wcześnie…?
            Na lekcje poszedłem z mieszanymi uczuciami. Takao, który siedział w ławce przede mną nie odwrócił się do mnie ani razu, żeby spisać odpowiedzi zadań, czy zwrócić uwagę nauczyciela na siebie, by potem zrzucić winę na mnie. Przez rok, który spędziliśmy razem przyzwyczaiłem się do tych jego głupkowatych zachować. Nie raz denerwowałem się tym i krzyczałem na niego, by tylko dostrzec w jego ciemnych oczach iskierki radości i usłyszeć donośny śmiech.
            Bez tych wszystkich rzeczy poczułem się dziwnie. Uczucie nostalgii przepełniło moje serce, doskonale współgrając z pustką, która w nim dominowała. Jednak, dzięki temu zrozumiałem coś bardzo ważnego. Coś, nad czym już dużo razy się zastanawiałem.
            Wtedy jednak zyskałem pewność.
            Takao był wyjątkowy.

            Udawana radość Takao i widzenie go w stanie, w którym ledwo powstrzymywał płacz było okropne. Kazunari na szczęście nigdzie nie uciekał n przerwach, więc starałem się prowadzić z nim zwykłą rozmowę, jednak bardzo szybko zrozumiałem, że jego smutek jest dla mnie bardzo bolesny. Nie chciałem widzieć go takiego, więc kiedy lekcje się skończyły, wdrożyłem w życie swój plan.
            Staliśmy przed szkołą w kompletnej ciszy. Tego dnia nie mieliśmy treningu, ponieważ kapitanowi wypadło coś ważnego. Takao nie patrzył na mnie i już nie krył się z tym, że coś było nie tak. Jednak zapytany ponownie o to, co się dzieje, zaprzeczył wszystkiemu i po raz kolejny się uśmiechnął. A raczej, spróbował.
− Przepraszam, Shin-chan – powiedział w końcu na tyle cicho, że ledwo go słyszałem. Wydawało mi się, że jego wargi wcale się przy tym nie poruszały. – Naprawdę… Na razie nie mam ochoty o tym rozmawiać.
− Rozumiem – odpowiedziałem spokojnie, choć w rzeczywistości nie rozumiałem wcale. – Powiesz mi, kiedy będziesz gotowy? – Pokiwał głową, zaciskając mocno wargi. – Robisz coś teraz?
− Niezupełnie. Nie mo… nie chcę wracać do domu.
− Świetnie się składa. Zanocuj dzisiaj u mnie.
− He? – zdziwił się. Chyba była to jedyna emocja, którą szczerze okazał mi tamtego dnia.
− Uznaję to za tak – stwierdziłem i chwyciłem jego dłoń, ciągnąc go za sobą, w kierunku swojego domu.
− Ale moje rzeczy…! Muszę jakieś wziąć…!
− Nie musisz – rzuciłem przez ramię. – Pożyczę ci swoje.
− Skoro tak…
            W moim mieszkaniu znaleźliśmy się błyskawicznie. Nie chciałem, żebyśmy marzli, ani tym bardziej, by Takao zmienił zdanie, dlatego częściowo biegliśmy. Kazunari na szczęście rozchmurzył się trochę.
− Nikogo nie ma? – spytał mnie, ostrożnie zerkając do salonu.
− Nie ma. Rodzice i siostra wyjechali na weekend.
− Nie mieli nic przeciwko, że będę tu spać? – spytał, jakby z lekką obawą.
− Coś ty. Lubią cię – stwierdziłem poważnie. „Chociaż to nic w porównaniu do tego, jak ja cię lubię.”
            Kątem oka zaobserwowałem jego uśmiech. Zacząłem zastanawiać się ad tym, czy uda mi się poprawić mu humor.
            Bardzo szybko przekonałem się o tym, że Kazunari zapomniał o swoich troskach. Obejrzeliśmy jego ulubioną komedię romantyczną i zamówiliśmy pizze, którą pochłonęliśmy w całości. Wytłumaczyłem mu temat z matematyki i pozwoliłem wybrać ze swojej szafy dowolny t-shirt, który mógłby tej nocy posłużyć mu za piżamę. Z natury nie tolerowałem tego, ze ktokolwiek grzebał mi w rzeczach, ale jemu mogłem na to pozwolić. Nie zdenerwowało mnie tego dnia nawet to, że poprzewracał mi w szafce wszystko do góry nogami.
            W końcu wybrał zielony t-shirt z białym logo jakiejś firmy sportowej. Był moim ulubionym, dlatego uśmiechnąłem się, gdy to właśnie ten wybrał.
            Nim obaj się spostrzegliśmy, zapadł wieczór. Nie chciałem, by mój gość poczuł jakikolwiek dyskomfort, dlatego zrezygnowałem ze spania w swoim łóżku. Zamiast tego, rozłożyłem na podłodze futon, w którym to ja postanowiłem spać. Pozwoliłem Takao skorzystać z łazienki, a pod jego nieobecność wyjąłem dla niego świeżą pościel. Kiedy wrócił, na jego twarzy nie widać było ani śladu smutku z rana. Miał na sobie bokserki i mój t-shirt, na który kapała woda z jego mokrych włosów.
− Nie umiesz porządnie się wytrzeć, nanodayo? – skarciłem go i przyniosłem suchy ręcznik. Wytarłem nim dokładnie każdy kosmyk włosów Takao, który lekko się opierał. W ostateczności, by uniknąć suszenia włosów, zaczął mnie łaskotać, więc dałem mu spokój.
            Poszedłem się myć, a kiedy wróciłem, Takao leżał w moim łóżku odwrócony do mnie tyłem. Pomyślałem, że już śpi, dlatego zgasiłem światło i położyłem się na posłaniu, jakie sobie sprawiłem. Opatuliłem się kołdrą w całości i zamknąłem oczy. Zasypiałem już, gdy usłyszałem szloch.
            Nie mogłem udawać, że nie słyszę. Serce ściskało mnie w piersi tak mocno, że miałem wrażenie, iż zaraz pęknie. Chciałem coś zrobić, powiedzieć, ale Kazunari mnie uprzedził. Zszedł z łóżka i uklęknął tuż przy mnie. Żaden z nas się nie odzywał. Przesunąłem się na sam koniec futonu i uniosłem kołdrę. Takao położył się obok mnie, a ja nakryłem nas obu. Przez niezasłonięte okno wpadał do pokoju blask księżyca, który oświetlał jego twarz. Była mokra od łez. Przysunąłem się do niego, nie mogąc dłużej na to patrzeć i objąłem go delikatnie ramieniem.
− Powiesz wreszcie o co chodzi? – wyszeptałem, głaszcząc go po plecach.
− To głupie – westchnął, starając się uspokoić.
− Nie może takie być, skoro przez to płaczesz – stwierdziłem cicho.
− Eh… Nie chciałem, żebyś tak się o tym dowiedział, Shin-chan. Ale… Już zbyt wiele razy ci się wyżalałem. Ciężko mi teraz tego nie zrobić.
− No właśnie. Mów, o co chodzi. – wytarłem łzy z jego jasnych policzków i pozwoliłem, aby wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi. Jego oddech łaskotał mnie, ale lekceważyłem to.
− Moja rodzina mnie nienawidzi – wyrzucił z siebie w końcu. Już nie płakał. Mimo to niemal czułem, jak bardzo boli go to, o czym mówi. – Wszystko przez to, że… powiedziałem im coś.
− Co?
− Jestem gejem – wyszeptał cichutko. Tak cicho, iż myślałem, że się przesłyszałem. Przestałem głaskać jego plecy, skupiając się na jego wyznaniu. Jeśli mam być szczery… Nie zszokowało mnie ono. Wręcz przeciwnie. Czułem, jakby Takao potwierdził tylko coś, co już dawno wiedziałem. – Jeśli się brzydzisz… To może…
− Bakao… Lepiej nie myśl zbyt wiele, nie wychodzi ci to.
− C-Co…?
− Twoja rodzina znienawidziła cię, bo przyznałeś się im do tego? To nienormalne. Przynajmniej moi tym się nie przejęli.

− C-CO?? – Takao poderwał się do góry. − O czym ty mówisz, Shin-chan?!
− Cóż, ja również nie chciałem, żebyś się o tym tak dowiedział… − westchnąłem ciężko, również podnosząc się do siadu. – Też jestem gejem.
− S-Serio…? – wyjąkał Kazunari, wciąż będą w szoku.
− Naprawdę myślisz, Bakao, że żartowałbym sobie w takiej sytuacji? Leżymy w jednym futonie i nagle obaj przyznajemy się przed sobą do swojej orientacji. Rzeczywiście, z boku może wyglądać to nieco śmiesznie, ale taka jest prawda.
− Wow… Ciekawe, czego jeszcze się dzisiaj dowiem. – Takao uśmiechnął się smutno i zmierzył mnie uważnym spojrzeniem. – To… Czy ja jestem nienormalny? – zapytał po chwili.
− Jeśli powiedziałbym, że tak, to obraziłbym również samego siebie.
− Więc… Ty naprawdę nie żartujesz. – Nie wiem czemu, ale te słowa mnie zabolały. Zakochałem się w Takao już bardzo dawno temu i odkąd tylko pamiętam… Usiłowałem jakoś pokazać mu swoje uczucia.
− Nadal uważasz to za żart?
− Sam nie wiem. To jest po prostu… zbyt piękne.
            Nasze twarze dzieliło jedynie parę centymetrów. Czułem zapach Takao, przez który nie umiałem się skupić. Zapragnąłem bardziej niż kiedykolwiek, pocałować go. Ale on znów mnie uprzedził. Pochylił się w moim kierunku. W tej samej sekundzie jego wargi znalazł się na moich. Na początku całowaliśmy się delikatnie, lekko muskając się ustami. Nie mogłem powstrzymać swoich rąk, które znalazły się na jego talii i przyciągnęły jego wątłe ciało jeszcze bliżej mojego. Jego dłonie owinęły mój kark, a palce wplotły we włosy. Z czasem nasze wargi ze sobą współgrać, sprawiając sobie coraz większą przyjemność. Pocałunek stał się nagle bardzo namiętny. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie. Delikatnie przejechałem językiem po jego wargach, a on odpłacił mi tym samym. Wsunąłem ruchliwy organ w głąb jego ust.
            Nagle odsunęliśmy się od siebie, odepchnięci tym samym, nieznanym impulsem; dyszeliśmy ciężko. Zupełnie, jakbyśmy właśnie przebiegli maraton. Nie chciałem, żeby uciekł, dlatego szybko go przytuliłem. Położył ufnie swoją głowę na moim ramieniu, bawiąc się moimi włosami ręką w nich utkwioną.
− Dziękuję, Shin-chan – wyszeptał. Jego głos był lekko zachrypnięty, ale przez to tylko bardziej seksowny.
− Nie ma za co. Wiesz, już od dawna chciałem ci powiedzieć…
− Że jesteś gejem?
− Że jestem w tobie zakochany.
            Znów zapadła cisza, a mnie bardzo trudno było ją zinterpretować.
− Ja też cię kocham, Shin-chan. Ale… Ale nie chcę cierpieć. – Na chwile odsunąłem go od siebie na odległość wyprostowanych ramion.
− Czemu miałbyś cierpieć, nanodayo? Czy kiedykolwiek zrobiłem coś, przez co poczułbyś się źle?
− Nie.
− Jesteś wyjątkowy. Zawsze byłeś i będziesz. Więc nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.
            Takao tylko uśmiechnął się szeroko i położył. Postąpiłem tak samo, przykrywając nas. Leżeliśmy tak blisko siebie, że czułem jego oddech na swoich ustach. Zamknąłem oczy i rozluźniłem napięte mięśnie. Było mi tak dobrze, jak nigdy przedtem. Wsłuchując się w spaniałą melodię, jaką było bicie serca Takao, zacząłem usypiać. Zanim jednak odpłynęłam na dobre, mój umysł zdążył zarejestrować tylko jedno, ciche zdanie:
− To ty jesteś wyjątkowy, Shin-chan.

8 komentarzy:

  1. JEEENY <333 Jaki to peeerf.... Nie rozpiszę się bo zostało mi jakieś 4% baterii i się spieszę żeby zdążyć z komentarzem do 0% ale prześliczne opowiadanie... Przez cały czas czytania miałam banana na twarzy i wgl to opowiadanie jest takie słodkie i wgl i... Nieee.... Nie mogę nawet wyrazić tego słowami xD może ze względu na późną pore? Ale to jest serio śliczne.
    No i wszystkiego najlepszego dla czytelniczki dla której jest to cudo!:*
    Tradycyjnie życzę weny i lecę £adować baterię bo zostało z 1% xD :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za poświęcenie na mnie tych ostatnich kilku procentów baterii ^^ *ukłon*
      Ufff, strasznie się cieszę, że to jakoś wyszło :) Jeśli mam być szczera, to myślałam, iż to będzie... aż za słodkie. Jednak, chyba niepotrzebnie się martwiłam ^^
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. BUU!! Znowu mnie ktoś wyprzedził! Ale, ale! Dziękuję temu ktosiowi za życzonka! ;* A teraz komentarz właściwy: łaał! To takie słodkie i cudowne i wzruszające! Mój niedosyt na Shin-chana i Takao został zaspokojony! Przynajmniej czasowo. *złowieszczy śmiech* Sowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i wyszło na to że Zapomnialam o najważniejszym. XD Khe, khe, khe: DZIĘKUJĘ CI BARDZO SHIRO-SAN!!! XD

      Usuń
    2. Jej, to super, że ci się podobało :DD W końcu, czego się nie robi dla swoich czytelników ^^ Gdybyś miała jeszcze jakąś mocną potrzebę na dany parring, to chętnie przyjdę z pomocą :D

      Usuń
  3. Idealni, aż za bardzo ;-; Cudo, no! Tak słodko i niewinnie, prawdziwe MidoTaka <3
    Czekam na więcej takich paringów :')
    Weny ~~

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na więcej takich paringów        __
         />  フ
         |  n n 彡
         /`ミ_xノ
         /      |
        /  ヽ   ノ
        │  | | |
     / ̄|   | | |
     | ( ̄ヽ__ヽ_)__)
     \二つ

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    cudownie, wyznali sobie uczucia, Mita zawsze się troszczył...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń