Parringi: Kagami x Kuroko; Aomine x Kise; Midorima x Takao; Akashi x Furihata
Anime: Kuroko no Basket
Narracja: trzecioosobowa
Rodzaj: one-shot
Okoliczności: Zapadła noc. Upały ostatnich dni spowodowały, że nad Tokyo rozpętuje się straszliwa burza. Opowiadanie dające odpowiedź na pytanie, jak nasi dorośli już bohaterowie KnB przeżywają tę straszliwą zawieruchę, która nie zapowiada się szybko zakończyć.
Od autorki: Yo kochani! Dzisiaj świętujemy szesnaście tysięcy wyświetleń. Jejciu... Ale ten czas leci, blog ma nieco ponad pół roku i tyle wyświetleń. Komentarzy jest ponad 350! Jestem wzruszona. Takie małe, acz ważne sukcesy sprawiają, że mam ochotę pisać dla Was :') Arigatou :D
Mam do Was jeszcze jedną kwestię... Kto z Was, kochani, byłby chętny na konkurs...? ^^ Szczegóły już wkrótce, piszcie w komentarzach, a teraz zapraszam do czytania.
Od Klemensa: Cześć! To ja – Klemens. Pomagam Shiro w prowadzeniu bloga. Dodaję ten post, ponieważ Shiro ma problem z Internetem, ale nie martwcie się! Opowiadania będą się pojawiać :). To jest pierwsze poprawione przeze mnie opowiadanie, ale... Jak widzicie, nie ma akapitów. Blogger się na mnie obraził, więc czekam na pomoc od szabloniarki. Napiszcie, co sądzicie o pierwszym edytowanym opowiadaniu. Jest poprawa?
Chłopak o niebieskich włosach siedział w swoim ulubionym fotelu z książką w ręce. Wzrokiem śledził uważnie tekst, aby wczuć się lepiej w powieść psychologiczną, którą właśnie czytał. Niespodziewany hałas, dobiegający z klatki schodowej, wyrwał go z zadumy. Zdziwiony Tetsuya wsłuchiwał się w nieznane mu dotychczas dźwięki, narastające z każdą sekundą. Przypominały one odgłosy rodem z najstraszniejszych horrorów. Chłopak spiął się lekko. Była sobota, a mimo to jego chłopak musiał pracować. Westchnął strapiony. Czemu nie mógł siedzieć teraz przy mnie, oglądając mecz koszykówki i popijając zieloną herbatę?
Kuroko zamknął książkę, i jak na zawołanie, rumor na klatce ustał. Odłożył książkę na stolik i odchylił głowę do tyłu, czując zmęczenie. W tym momencie drzwi do mieszkania otwarły się szeroko. Zaniepokojony, wstał z fotela i szybkim krokiem skierował się do przedpokoju, w którym niemalże od razu ktoś się na niego rzucił.
– Kuroko! Burza! Straszna burza! Nawet sobie nie wyobrażasz, co się dzieje za oknem! Dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałeś! Martwiłem się! – Wyrzucił z siebie chłopak Tetsuyi, Kagami Taiga. Trzymając swojego ukochanego, potrząsał nim gorączkowo. Ubrany w strażacki kombinezon, prezentował się niesamowicie. Jego mokre, bordowe włosy świadczyły, że na dworze naprawdę trwało oberwanie chmury.
– Kagami-kun... Witaj w domu – mruknął cicho niższy chłopak.
– Kuroko! Czy ty słyszysz, co do ciebie mówię?
– Słyszę. Ale teraz proszę cię, abyś się przebrał. Zachlapiesz całą podłogę... – Słysząc tę uwagę, ciemnowłosy zaklął pod nosem. Puścił jego ramiona i powolnym krokiem skierował się do sypialni, gdzie mógł się przebrać.
Kuroko udał się do salonu. Usiadł na parapecie, który czasami wykorzystywał do rozmyślań. Rozsunął lekko zasłonki. Kupili je parę miesięcy wcześniej, kiedy obchodzili drugą rocznice przeprowadzki. Średniej długości, białe firanki w prosty kwiecisty wzór, przypominały niebieskowłosemu, że są już parą z Kagamim ponad cztery lata.
Spojrzał przez okno. Rzeczywiście, na dworze trwała burza. Strugi deszczu spływały po szybie, a na ulicy ostatni ludzie, którzy kryjąc się pod parasolami lub kurtkami, uciekali do swoich domów czy pobliskich kawiarni. Co jakiś czas niebo jaśniało, ukazując gdzieniegdzie błyskawice, a chwilę później rozlegały się grzmoty. Tetsuya zastanawiał się jak to możliwe, że wcześniej ich nie słyszał.
Jakiś czas później poczuł, jak Kagami przytula go od tyłu i kładzie mu brodę na ramię. Założył luźne jeansy i czarny T-shirt – jego domowy strój.
Kuroko zaciągnął zasłony i zmierzył swojego chłopaka spojrzeniem. W ciemnych, czekoladowych oczach było widać strach. Przy każdym grzmocie, tym wysokim, umięśnionym i przystojnym człowiekiem wstrząsał lekki dreszcz, o który nikt go nie mógł podejrzewać, oprócz Kuroko – on znał swoją drugą połówkę najlepiej ze wszystkich.
– Kagami-kun, zrobiłem obiad, więc jeśli jesteś głodny możesz sobie odgrzać i zjeść – powiedział łagodnie Kuroko. Widok drżącego Taigi był niesamowicie uroczy. Tetsuya podszedł powoli do swojego chłopaka i pogłaskał go po policzku. Ten nie lada wyczyn dla niskiego, błękitnookiego został nagrodzony delikatnym pocałunkiem.
– Ja-jasne... – oderwał się od Kuroko i powędrował do kuchni, gdzie wstawił naszykowany przez niebieskowłosego obiad do mikrofalówki. Zrobił dla niego ryż z warzywami, nie dodał jednak fasolki, za którą jego chłopak nie przepadał. Kagami uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał te drobne gesty, pokazujące to, że Kuroko o nim myśli i dba.
Tetsuya poszedł do łazienki, skąd wziął duży, czerwony ręcznik w białe kropki i dołączył do jedzącego już w kuchni Kagamiego. Nic nie mówiąc, podszedł do niego od tyłu i zaczął wycierać mokre pasma włosów. Nie przerywał swojego zajęcia, aż ręcznik nie wchłonął niemalże całej wilgoci.
– Nie wiedziałem, że boisz się burzy, Kagami-kun – odezwał się Kuroko, zaczynając droczyć się ze swoim chłopakiem. Wiedział, że jego chłopak boi się burz, ale nigdy się do tego nie przyzna.
– Nie boję się! – odpowiedział od razu Kagami. Chłopak byłby skłonny uwierzyć, gdyby Taiga nie skulił się na krześle na dźwięk kolejnego, rozdzierającego nocną ciszę, grzmotu.
– Oczywiście... Każdy z nas się czegoś boi, Kagami-kun.
– Tsk! No jasne. W takim razie ty czego się boisz? – zapytał podejrzliwie Kagami, unosząc się z krzesła. Zaniósł brudne naczynia do zmywarki, po czym oparł się o blat kuchenny, mierząc swojego chłopaka wojowniczym spojrzeniem.
– Ciemności – odparł po chwili wahania Tetsuya. – Kiedy masz nocne zmiany, często śpię przy zapalonym świetle.
Kagami zastanowił się nad słowami swojego chłopaka. Czasami, wracając nad ranem do domu, rzeczywiście, zastawał Kuroko śpiącego przy zapalonej lampce nocnej, która stała na szafce tuż obok dużego łóżka z niebieską narzutą. Narzuta w kolorze włosów Kuroko sprawiała, że trudno go było dostrzec. Zawsze gasił lampkę.
– Och, nie wiedziałem. – Kuroko tylko wzruszył ramionami.
– W takim razie co mam robić, żeby nie ba... to znaczy, żeby nie zwracać uwagi na burzę...? – Tetsuya rozwiesił mokry ręcznik na kuchennym krześle i zastanowił się, splatając ręce na torsie. W końcu podszedł do Kagamiego, stanął na palcach i cmoknął go w usta.
– Musisz po prostu zająć się czymś innym, Kagami-kun. – Na to stwierdzenie Taiga uśmiechnął się drapieżne i wziął swojego chłopaka na ręce, niosąc go w stronę sypialni.
– Kagami-kun...!
– To takie proste... Zajmę się tobą! Mam nadzieję, że twoje jęki zagłuszą grzmoty. – Niebieskowłosy spąsowiał na twarzy. Co jak co, ale aż tak głośno jęczeć nie zamierzał!
Wraz z pierwszym grzmotem, po mieszkaniu, w którym mieszkali, rozległ się głośny pisk.
– Aominecchi!
Aomine leżał we wspólnym łóżku i próbował zasnąć, opatulony granatową kołdrą, gdy nagle usłyszał owe piskliwe odgłosy od strony swojego chłopaka.
– Haa? Kise? Co jest? – zapytał zaspany.
Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Niemal natychmiast wskoczył na niego Ryota. Twarz miał całą wysmarowaną jakimś dziwnym kremem, na głowie miał turban z ręcznika, a jego paznokcie wydzielały zapach, który drażnił nos czarnoskórego.
– Złaź ze mnie! Poza tym, co ja ci mówiłem o malowaniu paznokci? Miałeś się do mnie nie zbliżać, dopóki ten zapach z ciebie nie wywietrzeje...!
– Wiem, Aominecchi, ale... Burza! Boję się! – zawył Kise i schował twarz w zagłębieniu szyi swojego chłopaka, brudząc go przy okazji kremem.
– Eh, Kise! Uspokój się – wydusił z siebie Aomine, któremu zaczynało już brakować powietrza.
Błysk pioruna sprawił, że w pokoju na moment zrobiło się zupełnie jasno. Ryota krzyknął krótko i jeszcze mocniej ścisnął swojego chłopaka.
– Jezu...! – Aomine odepchnął od siebie spanikowanego Ryoutę.
– Udusisz mnie! To tylko burza. W domu jesteśmy bezpieczni!
– Ale... Aominecchi...! – Kise nieco się uspokoił, ale wciąż nie był do końca przekonany.
– Eh... Zmyj z twarzy to mazidło i chodź do łóżka.
Ryouta skinął głową i posłusznie udał się do łazienki, aby zetrzeć nadmiar kremu. Zostawił tam również ręcznik. Zgasił światło i z powrotem wrócił do sypialni. Położył się obok ciemnoskórego, wziął kilka głębokich wdechów. Daiki widząc to, omal nie parsknął śmiechem. Zamiast tego uśmiechnął się lekko i objął ramieniem Kise.
– Rany, zawsze byłeś takim trzęsidupą? – zagadnął, chcąc odwrócić uwagę ukochanego od grzmotów, które w dalszym ciągu słychać było za oknem.
– Nie wiem, o co ci chodzi, Aominecchi – burknął Kise, próbując uwolnić się z uścisku Daikiego. Tamten jednak nie zamierzał mu na to pozwolić.
– Oj no, nie obrażaj się. Źle to ująłem. Może inaczej, od jak dawna boisz się burzy?
Kise czując oddech Aomine na swoim policzku i ciepło emanujące od jego ciała, przestał się rzucać. Może i był troszeczkę zły za to, jak Aomine określił jego bojaźliwość, ale w obecnych niekorzystnych warunkach wolał się nie kłócić.
– Burzy bałem się od zawsze. Jako dziecko zawsze płakałem na widok piorunów, a w nocy przybiegałem do rodziców i spałem z nimi. – Wyznał blondyn i nieco bardziej przysunął się do Aomine.
– Więc to tak... Wiesz, jako dziecko ja również bałem się burzy.
– Naprawdę, Aominecchi? – Kise nie mógł uwierzyć, że dla jego chłopaka, pracującego z resztą w policji, istniało coś takiego jak strach. Nawet wizja siedmioletniego Daikiego drżącego na odgłosy burzy, wydawała mu się nierealna.
– Naprawdę. – Zapewnił ciemnoskóry, czując jak powoli morzy go sen. Z każdym kolejnym słowem mówił coraz ciszej.
– Więc czemu teraz się nie boisz?
– Po pierwsze, nie jestem dzieckiem, a po drugie, nie mogę okazywać strachu przed kimś, kogo powinienem chronić...
– Oh, Aominecchi! To takie romantyczne!
– Jasne... Ja i romantyczność? Po prostu jestem śpiący i gadam głupoty.
– Nawet jeśli, Aominecchi, to chcę żebyś wiedział, że z tobą czuję się o wiele, wiele pewniej niż samemu.
Kise wstrzymał na chwilę powietrze. Czekał z niecierpliwością, co odpowie mu na to wyznanie chłopak. Po chwili ciszy Ryota zdezorientowany zerknął na Daikiego. Dopiero wtedy spostrzegł, że ten zasnął.
Blondyn westchnął cichutko i opatulił się mocniej kołdrą. Przylgnął do klatki piersiowej Aomine i zaczął wsłuchiwać się w miarowe bicie jego serca. Huki i błyski za oknem nie przerażały go już tak bardzo, jak na początku. Po pewnym czasie w ogóle przestał zwracać na nie uwagę. Oczy same mu się zamknęły, a ciche dudnienie w piersi Daikiego skutecznie utuliło go do snu.
Midorima kończył właśnie dyżur w jednej z prywatnych klinik, w której był lekarzem. Tego dnia dzień w pracy naprawdę mu się dłużył. Mimo tego, iż wszystkie swoje obowiązki wykonał jeszcze przed południem, zmuszony był zostać do końca swojej zmiany.
Kiedy wreszcie wyszedł z przychodni, na nos zleciała mu kropla wody. Nieco zdezorientowany rozejrzał się wokół. Cichy szelest oznaczał, że zaczął padać deszcz.
Midorima, który wierzył horoskopom, wziął ze sobą parasol – szczęśliwym przedmiot na dzisiejszy dzień. Nie przejmując się coraz silniejszym deszczem, ruszył do domu.
Takao kończył właśnie szykować obiad, gdy drzwi od mieszkania otwarły się z hukiem. Kazunari drgnął i poszedł sprawdzić, co narobiło takiego hałasu. Nie zdziwił się zbytnio, gdy w drzwiach zobaczył ociekającego wodą Shintaro. Zaraz! Ociekającego wodą?!
– Shin-chan! Co się stało?
– Rozpadało się. W sumie mój horoskop to przewidział, nanodayo.
– Pada? Naprawdę?
– Coś taki zdziwiony?
– O nie... – jęknął Takao i już zupełnie nie zwracając uwagi na zdezorientowanego Midorimę, pobiegł do salonu. Tam znajdowało się wejście na balkon, przez które wyszedł.
Tak, jak się spodziewał. Całe pranie było mokre.
Takao rzucił się na suszarkę z przemoczonymi rzeczami. Najszybciej jak potrafił, wciągnął ją do domu. Midorima przyglądał się całej tej sytuacji z lekkim uśmiechem. Nie sądził, że jego chłopak będzie tak zajęty przygotowaniem dla nich posiłku, że nie zorientuje się w sytuacji za oknem.
– Z czego się śmiejesz, Shin-chan?! Mógłbyś mi chociaż pomóc! – fuknął Kazunari, ściągając pranie z suszarki. Midorima zamrugał parę razy, zaskoczony, jednak w końcu podszedł do Takao i za jego przykładem zaczął ściągać przemoczone ubrania.
– Jak było w pracy, Shin-chan? – zagadnął Takao, kiedy wszystkie rzeczy z suszarki wisiały już porozwieszane w łazience, a oni sami jedli obiad przy obszernym stole w kuchni.
– Ah, całkiem znośnie – westchnął Midorima, grzebiąc widelcem w jedzeniu.
– Więc co jest, Shin-chan? Nie smakuje ci?
– Ja...
Nagle na dworze rozległ się głuchy trzask. Blask błyskawicy rozświetlił kuchnię. Zaraz po nim w pomieszczeniu zrobiło się zupełnie ciemno.
- Haaa? Wysiadł prąd? – Zdziwił się Kazunari. Odkąd zamieszkali razem nigdy wcześniej się im to nie zdarzyło.
– Ugh... Trzeba będzie pogrzebać w korkach. Shin-chan, masz przy sobie telefon? Chciałem oświetlić sobie drogę. Shin-chan?
– Ta-Takao... – Po pomieszczeniu rozległ się drżący głos. – Jesteś pewien, że to tylko wina burzy...?
– Co przez to rozumiesz, Shin-chan?
– Bo... Co jeśli to duchy?
Kazunari myślał, że się przesłyszał. Midorima jednak nic więcej nie powiedział. Znaczyło to, że mówił na poważnie.
– Buahaha! Shi... Shin-chan...! Hahahaha! W twoje horoskopy byłem jeszcze w stanie uwierzyć, ale duchy?
– N-No co, nanodayo? Może któryś z nas zrobił coś niestosownego i teraz jakieś moce będą próbować nas ukarać...?
– Shin-chan nie gadaj głupot. Nie ma duchów ani żadnych mocy nadprzyrodzonych. To tylko zwykła...
W tym samym momencie kolejna błyskawica rozświetliła na moment pomieszczenie. Rzeczą, która natychmiast przyciągnęła wzrok Midorimy i Takao był zarys postaci przy drzwiach łączących kuchnię z przedpokojem. Cień znikł wraz z blaskiem pioruna.
Shintaro i Kazunari w tej samej chwili podskoczyli w górę, i pobiegli do ich wspólnej sypialni, przewracając po drodze parę krzeseł.
– Myślisz Shin-chan, że to coś może to przyjść? – zapytał szeptem Takao. Obaj leżeli w łóżku, całkowicie zakryci kołdrą.
– Nie wiem... – Również szeptem odpowiedział mu Midorima.
– Co ten duch może od nas chcieć? Zrobiłeś ostatnio coś niewłaściwego, Shin-chan?
– Ch-chyba nie... A ty?
– W sumie to tak.
– Jak to, nanodayo? Wiesz, że możemy teraz przepłacać życiem? Co takiego znowu zrobiłeś, bakao?
– Ciszej, Shin-chan! Bo nas usłyszy! A chodzi mi o to, że ostatnio spotkałem naszą sąsiadkę...
– I co z nią?
– Niosła zakupy. Nieraz jej w tym pomagałem, ale wczoraj akurat bardzo się spieszyłem i nie mogłem...
– Ona żyje?
– Ha?
– No, czy ta sąsiadka jeszcze żyje? Może to jej duch?
– Aa! Shin-chan, ja nie chcę! - zawył Takao i jeszcze bardziej naciągnął na siebie kołdrę.
Nagle w pomieszczeniu zrobiło się jasno. Midorima niepewnie wyjrzał spod kołdry i westchnął z ulgą. Prąd wrócił.
– Oi, Takao! Chodźmy sprawdzić, co z tym duchem – powiedział Shintaro i ściągnął ze swojego chłopaka kołdrę.
– J-Jasne...
Obaj wstali i powoli, krok za krokiem, udali się do przedpokoju.
– Shin-chan! Ale my jesteśmy głupi! To tylko płaszcz! - Zaśmiał się Takao, wycierając łezkę rozbawienia z kącika oka.
– Mieliśmy po prostu szczęście, nanodayo!
– Tak, tak. Jasne. Ale wiesz, następnym razem pomogę naszej sąsiadce, Shin-chan. Wolę nie kusić losu. – Stwierdził Kazunari, przyciągając do siebie wciąż lekko zaskoczonego Shintaro.
– Tylko ty też uważaj, żebyś nie zrobił nic głupiego, Shin-chan – wyszeptał i złączył ich usta w pocałunku.
Burza rozpętała się już na dobre, kiedy Furihata właśnie kończył kąpiel. Spłukał resztki piany z włosów i zakręcił kurki. Woda natychmiast przestała płynąć, a on otworzył rozsuwane drzwi kabiny prysznicowej. Chwycił z wieszaka swój czarny ręcznik i zaczął dokładnie się nim wycierać. Uznając, że jest już suchy, powiesił ręcznik na kaloryferze, założył piżamę, umył zęby i zmierzył wzrokiem swoje odbicie w lustrze. Wilgotne wciąż włosy i oczy mieniły się kolorem orzechów włoskich, na policzkach wykwitały lekkie rumieńce, na ustach błąkał się uśmiech. To właśnie on. Kouki Furihata. Zwykły chłopak, który spotkał niezwykłą miłość. Który już od jakiegoś czasu...
– Kouki! Co ty tam robisz tyle czasu?
Furihata podskoczył w miejscu i chwycił się za serce. Mimo, mieszkania z tą osobą już od ponad dwóch miesięcy, czasem zapominał, że nie jest w domu sam.
– Już kończę, Akashi-kun! – odkrzyknął Furihata i nerwowo przeczesał włosy dłonią.
W chwili, gdy opuszczał nagrzaną łazienkę, na dworze rozległ się głośny huk. Kouki zatrzymał się w miejscu.
– Akashi-kun? Co... Co to było? – zapytał. Głos, który mu odpowiedział, dochodził z ich sypialni.
– Trwa burza, Kouki. Gdzieś niedaleko musiał uderzyć piorun. A teraz, z łaski swojej, chodź tutaj.
Furihata przełknął ślinę i poczłapał do sypialni. Kiedy przekraczał jej próg, do łóżka doprowadził go blask rubinowych oczu jego chłopaka.
– Kouki, nie przepadasz za taką pogodą, prawda?
Furihata skinął głową. Wstąpił, aby Akashi dostrzegł ten drobny gest, ale tamten kontynuował, jakby był pewien odpowiedzi od samego początku.
– Połóż się na brzuchu – rozkazał. Chłopak szybko wykonał jego polecenie, domyślając się, czemu też Seijuuro tak się niecierpliwił. Tym razem poczuł się mile zaskoczony, kiedy zamiast palca w tyłku, poczuł chłodne dłonie Akashiego na swoich plecach. Różnooki zaczął delikatnie pieścić kark i ugniatać łopatki. Palce same odnajdywały drogę wzdłuż kręgosłupa, na lędźwiach i przy bokach.
Westchnął z rozkoszy. Przypomniała mu się rozmowa, jaką niedawno przeprowadził z masującym go Akashim. Seijuuro zapytał go wtedy, jaka forma relaksu odpowiada mu najbardziej. Odpowiedział zgodnie z prawdą i bez wahania – masaż. To zawsze go rozluźniało i sprawiało, że mógł się odprężyć, nawet w stresujących sytuacjach. Burza niewątpliwie była jedną z nich. Akashi musiał zapamiętać, co mówił mu o masażu i postanowił zrobić mu niespodziankę. Co jak co, ale według Koukiego nie mógł wybrać lepszego momentu.
Po chwili Seijuuro zabrał dłonie z pleców ukochanego. Podwinął piżamę Furihaty i wylał pomiędzy łopatki trochę płynu. Następnie zaczął rozsmarowywać go wzdłuż kręgosłupa. Kouki poczuł niesamowicie przyjemny zapach truskawek. Było mu wspaniale. Czuł, że każdy zmysł jest odpowiednio dopieszczony, a wszystkie mięśnie na plecach są rozmasowane. Kiedy już się przyzwyczaił do rozchodzącej się po ciele przyjemności, Akashi doszedł do ,,sedna” sprawy. Wsunął swoje nawilżone palce między pośladki swojego chłopaka. Kouki jęknął cicho.
Odkąd zaczął mieszkać z Seijuuro, zdążył nauczyć się kilku rzeczy. Pierwsza, Akashi źle znosił burzę. Druga, jego sposobem na relaks był seks.
Anime: Kuroko no Basket
Narracja: trzecioosobowa
Rodzaj: one-shot
Okoliczności: Zapadła noc. Upały ostatnich dni spowodowały, że nad Tokyo rozpętuje się straszliwa burza. Opowiadanie dające odpowiedź na pytanie, jak nasi dorośli już bohaterowie KnB przeżywają tę straszliwą zawieruchę, która nie zapowiada się szybko zakończyć.
Od autorki: Yo kochani! Dzisiaj świętujemy szesnaście tysięcy wyświetleń. Jejciu... Ale ten czas leci, blog ma nieco ponad pół roku i tyle wyświetleń. Komentarzy jest ponad 350! Jestem wzruszona. Takie małe, acz ważne sukcesy sprawiają, że mam ochotę pisać dla Was :') Arigatou :D
Mam do Was jeszcze jedną kwestię... Kto z Was, kochani, byłby chętny na konkurs...? ^^ Szczegóły już wkrótce, piszcie w komentarzach, a teraz zapraszam do czytania.
Od Klemensa: Cześć! To ja – Klemens. Pomagam Shiro w prowadzeniu bloga. Dodaję ten post, ponieważ Shiro ma problem z Internetem, ale nie martwcie się! Opowiadania będą się pojawiać :). To jest pierwsze poprawione przeze mnie opowiadanie, ale... Jak widzicie, nie ma akapitów. Blogger się na mnie obraził, więc czekam na pomoc od szabloniarki. Napiszcie, co sądzicie o pierwszym edytowanym opowiadaniu. Jest poprawa?
Kagami i Kuroko
Chłopak o niebieskich włosach siedział w swoim ulubionym fotelu z książką w ręce. Wzrokiem śledził uważnie tekst, aby wczuć się lepiej w powieść psychologiczną, którą właśnie czytał. Niespodziewany hałas, dobiegający z klatki schodowej, wyrwał go z zadumy. Zdziwiony Tetsuya wsłuchiwał się w nieznane mu dotychczas dźwięki, narastające z każdą sekundą. Przypominały one odgłosy rodem z najstraszniejszych horrorów. Chłopak spiął się lekko. Była sobota, a mimo to jego chłopak musiał pracować. Westchnął strapiony. Czemu nie mógł siedzieć teraz przy mnie, oglądając mecz koszykówki i popijając zieloną herbatę?
Kuroko zamknął książkę, i jak na zawołanie, rumor na klatce ustał. Odłożył książkę na stolik i odchylił głowę do tyłu, czując zmęczenie. W tym momencie drzwi do mieszkania otwarły się szeroko. Zaniepokojony, wstał z fotela i szybkim krokiem skierował się do przedpokoju, w którym niemalże od razu ktoś się na niego rzucił.
– Kuroko! Burza! Straszna burza! Nawet sobie nie wyobrażasz, co się dzieje za oknem! Dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałeś! Martwiłem się! – Wyrzucił z siebie chłopak Tetsuyi, Kagami Taiga. Trzymając swojego ukochanego, potrząsał nim gorączkowo. Ubrany w strażacki kombinezon, prezentował się niesamowicie. Jego mokre, bordowe włosy świadczyły, że na dworze naprawdę trwało oberwanie chmury.
– Kagami-kun... Witaj w domu – mruknął cicho niższy chłopak.
– Kuroko! Czy ty słyszysz, co do ciebie mówię?
– Słyszę. Ale teraz proszę cię, abyś się przebrał. Zachlapiesz całą podłogę... – Słysząc tę uwagę, ciemnowłosy zaklął pod nosem. Puścił jego ramiona i powolnym krokiem skierował się do sypialni, gdzie mógł się przebrać.
Kuroko udał się do salonu. Usiadł na parapecie, który czasami wykorzystywał do rozmyślań. Rozsunął lekko zasłonki. Kupili je parę miesięcy wcześniej, kiedy obchodzili drugą rocznice przeprowadzki. Średniej długości, białe firanki w prosty kwiecisty wzór, przypominały niebieskowłosemu, że są już parą z Kagamim ponad cztery lata.
Spojrzał przez okno. Rzeczywiście, na dworze trwała burza. Strugi deszczu spływały po szybie, a na ulicy ostatni ludzie, którzy kryjąc się pod parasolami lub kurtkami, uciekali do swoich domów czy pobliskich kawiarni. Co jakiś czas niebo jaśniało, ukazując gdzieniegdzie błyskawice, a chwilę później rozlegały się grzmoty. Tetsuya zastanawiał się jak to możliwe, że wcześniej ich nie słyszał.
Jakiś czas później poczuł, jak Kagami przytula go od tyłu i kładzie mu brodę na ramię. Założył luźne jeansy i czarny T-shirt – jego domowy strój.
Kuroko zaciągnął zasłony i zmierzył swojego chłopaka spojrzeniem. W ciemnych, czekoladowych oczach było widać strach. Przy każdym grzmocie, tym wysokim, umięśnionym i przystojnym człowiekiem wstrząsał lekki dreszcz, o który nikt go nie mógł podejrzewać, oprócz Kuroko – on znał swoją drugą połówkę najlepiej ze wszystkich.
– Kagami-kun, zrobiłem obiad, więc jeśli jesteś głodny możesz sobie odgrzać i zjeść – powiedział łagodnie Kuroko. Widok drżącego Taigi był niesamowicie uroczy. Tetsuya podszedł powoli do swojego chłopaka i pogłaskał go po policzku. Ten nie lada wyczyn dla niskiego, błękitnookiego został nagrodzony delikatnym pocałunkiem.
– Ja-jasne... – oderwał się od Kuroko i powędrował do kuchni, gdzie wstawił naszykowany przez niebieskowłosego obiad do mikrofalówki. Zrobił dla niego ryż z warzywami, nie dodał jednak fasolki, za którą jego chłopak nie przepadał. Kagami uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał te drobne gesty, pokazujące to, że Kuroko o nim myśli i dba.
Tetsuya poszedł do łazienki, skąd wziął duży, czerwony ręcznik w białe kropki i dołączył do jedzącego już w kuchni Kagamiego. Nic nie mówiąc, podszedł do niego od tyłu i zaczął wycierać mokre pasma włosów. Nie przerywał swojego zajęcia, aż ręcznik nie wchłonął niemalże całej wilgoci.
– Nie wiedziałem, że boisz się burzy, Kagami-kun – odezwał się Kuroko, zaczynając droczyć się ze swoim chłopakiem. Wiedział, że jego chłopak boi się burz, ale nigdy się do tego nie przyzna.
– Nie boję się! – odpowiedział od razu Kagami. Chłopak byłby skłonny uwierzyć, gdyby Taiga nie skulił się na krześle na dźwięk kolejnego, rozdzierającego nocną ciszę, grzmotu.
– Oczywiście... Każdy z nas się czegoś boi, Kagami-kun.
– Tsk! No jasne. W takim razie ty czego się boisz? – zapytał podejrzliwie Kagami, unosząc się z krzesła. Zaniósł brudne naczynia do zmywarki, po czym oparł się o blat kuchenny, mierząc swojego chłopaka wojowniczym spojrzeniem.
– Ciemności – odparł po chwili wahania Tetsuya. – Kiedy masz nocne zmiany, często śpię przy zapalonym świetle.
Kagami zastanowił się nad słowami swojego chłopaka. Czasami, wracając nad ranem do domu, rzeczywiście, zastawał Kuroko śpiącego przy zapalonej lampce nocnej, która stała na szafce tuż obok dużego łóżka z niebieską narzutą. Narzuta w kolorze włosów Kuroko sprawiała, że trudno go było dostrzec. Zawsze gasił lampkę.
– Och, nie wiedziałem. – Kuroko tylko wzruszył ramionami.
– W takim razie co mam robić, żeby nie ba... to znaczy, żeby nie zwracać uwagi na burzę...? – Tetsuya rozwiesił mokry ręcznik na kuchennym krześle i zastanowił się, splatając ręce na torsie. W końcu podszedł do Kagamiego, stanął na palcach i cmoknął go w usta.
– Musisz po prostu zająć się czymś innym, Kagami-kun. – Na to stwierdzenie Taiga uśmiechnął się drapieżne i wziął swojego chłopaka na ręce, niosąc go w stronę sypialni.
– Kagami-kun...!
– To takie proste... Zajmę się tobą! Mam nadzieję, że twoje jęki zagłuszą grzmoty. – Niebieskowłosy spąsowiał na twarzy. Co jak co, ale aż tak głośno jęczeć nie zamierzał!
Aomine i Kise
Wraz z pierwszym grzmotem, po mieszkaniu, w którym mieszkali, rozległ się głośny pisk.
– Aominecchi!
Aomine leżał we wspólnym łóżku i próbował zasnąć, opatulony granatową kołdrą, gdy nagle usłyszał owe piskliwe odgłosy od strony swojego chłopaka.
– Haa? Kise? Co jest? – zapytał zaspany.
Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Niemal natychmiast wskoczył na niego Ryota. Twarz miał całą wysmarowaną jakimś dziwnym kremem, na głowie miał turban z ręcznika, a jego paznokcie wydzielały zapach, który drażnił nos czarnoskórego.
– Złaź ze mnie! Poza tym, co ja ci mówiłem o malowaniu paznokci? Miałeś się do mnie nie zbliżać, dopóki ten zapach z ciebie nie wywietrzeje...!
– Wiem, Aominecchi, ale... Burza! Boję się! – zawył Kise i schował twarz w zagłębieniu szyi swojego chłopaka, brudząc go przy okazji kremem.
– Eh, Kise! Uspokój się – wydusił z siebie Aomine, któremu zaczynało już brakować powietrza.
Błysk pioruna sprawił, że w pokoju na moment zrobiło się zupełnie jasno. Ryota krzyknął krótko i jeszcze mocniej ścisnął swojego chłopaka.
– Jezu...! – Aomine odepchnął od siebie spanikowanego Ryoutę.
– Udusisz mnie! To tylko burza. W domu jesteśmy bezpieczni!
– Ale... Aominecchi...! – Kise nieco się uspokoił, ale wciąż nie był do końca przekonany.
– Eh... Zmyj z twarzy to mazidło i chodź do łóżka.
Ryouta skinął głową i posłusznie udał się do łazienki, aby zetrzeć nadmiar kremu. Zostawił tam również ręcznik. Zgasił światło i z powrotem wrócił do sypialni. Położył się obok ciemnoskórego, wziął kilka głębokich wdechów. Daiki widząc to, omal nie parsknął śmiechem. Zamiast tego uśmiechnął się lekko i objął ramieniem Kise.
– Rany, zawsze byłeś takim trzęsidupą? – zagadnął, chcąc odwrócić uwagę ukochanego od grzmotów, które w dalszym ciągu słychać było za oknem.
– Nie wiem, o co ci chodzi, Aominecchi – burknął Kise, próbując uwolnić się z uścisku Daikiego. Tamten jednak nie zamierzał mu na to pozwolić.
– Oj no, nie obrażaj się. Źle to ująłem. Może inaczej, od jak dawna boisz się burzy?
Kise czując oddech Aomine na swoim policzku i ciepło emanujące od jego ciała, przestał się rzucać. Może i był troszeczkę zły za to, jak Aomine określił jego bojaźliwość, ale w obecnych niekorzystnych warunkach wolał się nie kłócić.
– Burzy bałem się od zawsze. Jako dziecko zawsze płakałem na widok piorunów, a w nocy przybiegałem do rodziców i spałem z nimi. – Wyznał blondyn i nieco bardziej przysunął się do Aomine.
– Więc to tak... Wiesz, jako dziecko ja również bałem się burzy.
– Naprawdę, Aominecchi? – Kise nie mógł uwierzyć, że dla jego chłopaka, pracującego z resztą w policji, istniało coś takiego jak strach. Nawet wizja siedmioletniego Daikiego drżącego na odgłosy burzy, wydawała mu się nierealna.
– Naprawdę. – Zapewnił ciemnoskóry, czując jak powoli morzy go sen. Z każdym kolejnym słowem mówił coraz ciszej.
– Więc czemu teraz się nie boisz?
– Po pierwsze, nie jestem dzieckiem, a po drugie, nie mogę okazywać strachu przed kimś, kogo powinienem chronić...
– Oh, Aominecchi! To takie romantyczne!
– Jasne... Ja i romantyczność? Po prostu jestem śpiący i gadam głupoty.
– Nawet jeśli, Aominecchi, to chcę żebyś wiedział, że z tobą czuję się o wiele, wiele pewniej niż samemu.
Kise wstrzymał na chwilę powietrze. Czekał z niecierpliwością, co odpowie mu na to wyznanie chłopak. Po chwili ciszy Ryota zdezorientowany zerknął na Daikiego. Dopiero wtedy spostrzegł, że ten zasnął.
Blondyn westchnął cichutko i opatulił się mocniej kołdrą. Przylgnął do klatki piersiowej Aomine i zaczął wsłuchiwać się w miarowe bicie jego serca. Huki i błyski za oknem nie przerażały go już tak bardzo, jak na początku. Po pewnym czasie w ogóle przestał zwracać na nie uwagę. Oczy same mu się zamknęły, a ciche dudnienie w piersi Daikiego skutecznie utuliło go do snu.
Midorima i Takao
Midorima kończył właśnie dyżur w jednej z prywatnych klinik, w której był lekarzem. Tego dnia dzień w pracy naprawdę mu się dłużył. Mimo tego, iż wszystkie swoje obowiązki wykonał jeszcze przed południem, zmuszony był zostać do końca swojej zmiany.
Kiedy wreszcie wyszedł z przychodni, na nos zleciała mu kropla wody. Nieco zdezorientowany rozejrzał się wokół. Cichy szelest oznaczał, że zaczął padać deszcz.
Midorima, który wierzył horoskopom, wziął ze sobą parasol – szczęśliwym przedmiot na dzisiejszy dzień. Nie przejmując się coraz silniejszym deszczem, ruszył do domu.
Takao kończył właśnie szykować obiad, gdy drzwi od mieszkania otwarły się z hukiem. Kazunari drgnął i poszedł sprawdzić, co narobiło takiego hałasu. Nie zdziwił się zbytnio, gdy w drzwiach zobaczył ociekającego wodą Shintaro. Zaraz! Ociekającego wodą?!
– Shin-chan! Co się stało?
– Rozpadało się. W sumie mój horoskop to przewidział, nanodayo.
– Pada? Naprawdę?
– Coś taki zdziwiony?
– O nie... – jęknął Takao i już zupełnie nie zwracając uwagi na zdezorientowanego Midorimę, pobiegł do salonu. Tam znajdowało się wejście na balkon, przez które wyszedł.
Tak, jak się spodziewał. Całe pranie było mokre.
Takao rzucił się na suszarkę z przemoczonymi rzeczami. Najszybciej jak potrafił, wciągnął ją do domu. Midorima przyglądał się całej tej sytuacji z lekkim uśmiechem. Nie sądził, że jego chłopak będzie tak zajęty przygotowaniem dla nich posiłku, że nie zorientuje się w sytuacji za oknem.
– Z czego się śmiejesz, Shin-chan?! Mógłbyś mi chociaż pomóc! – fuknął Kazunari, ściągając pranie z suszarki. Midorima zamrugał parę razy, zaskoczony, jednak w końcu podszedł do Takao i za jego przykładem zaczął ściągać przemoczone ubrania.
*
– Jak było w pracy, Shin-chan? – zagadnął Takao, kiedy wszystkie rzeczy z suszarki wisiały już porozwieszane w łazience, a oni sami jedli obiad przy obszernym stole w kuchni.
– Ah, całkiem znośnie – westchnął Midorima, grzebiąc widelcem w jedzeniu.
– Więc co jest, Shin-chan? Nie smakuje ci?
– Ja...
Nagle na dworze rozległ się głuchy trzask. Blask błyskawicy rozświetlił kuchnię. Zaraz po nim w pomieszczeniu zrobiło się zupełnie ciemno.
- Haaa? Wysiadł prąd? – Zdziwił się Kazunari. Odkąd zamieszkali razem nigdy wcześniej się im to nie zdarzyło.
– Ugh... Trzeba będzie pogrzebać w korkach. Shin-chan, masz przy sobie telefon? Chciałem oświetlić sobie drogę. Shin-chan?
– Ta-Takao... – Po pomieszczeniu rozległ się drżący głos. – Jesteś pewien, że to tylko wina burzy...?
– Co przez to rozumiesz, Shin-chan?
– Bo... Co jeśli to duchy?
Kazunari myślał, że się przesłyszał. Midorima jednak nic więcej nie powiedział. Znaczyło to, że mówił na poważnie.
– Buahaha! Shi... Shin-chan...! Hahahaha! W twoje horoskopy byłem jeszcze w stanie uwierzyć, ale duchy?
– N-No co, nanodayo? Może któryś z nas zrobił coś niestosownego i teraz jakieś moce będą próbować nas ukarać...?
– Shin-chan nie gadaj głupot. Nie ma duchów ani żadnych mocy nadprzyrodzonych. To tylko zwykła...
W tym samym momencie kolejna błyskawica rozświetliła na moment pomieszczenie. Rzeczą, która natychmiast przyciągnęła wzrok Midorimy i Takao był zarys postaci przy drzwiach łączących kuchnię z przedpokojem. Cień znikł wraz z blaskiem pioruna.
Shintaro i Kazunari w tej samej chwili podskoczyli w górę, i pobiegli do ich wspólnej sypialni, przewracając po drodze parę krzeseł.
– Myślisz Shin-chan, że to coś może to przyjść? – zapytał szeptem Takao. Obaj leżeli w łóżku, całkowicie zakryci kołdrą.
– Nie wiem... – Również szeptem odpowiedział mu Midorima.
– Co ten duch może od nas chcieć? Zrobiłeś ostatnio coś niewłaściwego, Shin-chan?
– Ch-chyba nie... A ty?
– W sumie to tak.
– Jak to, nanodayo? Wiesz, że możemy teraz przepłacać życiem? Co takiego znowu zrobiłeś, bakao?
– Ciszej, Shin-chan! Bo nas usłyszy! A chodzi mi o to, że ostatnio spotkałem naszą sąsiadkę...
– I co z nią?
– Niosła zakupy. Nieraz jej w tym pomagałem, ale wczoraj akurat bardzo się spieszyłem i nie mogłem...
– Ona żyje?
– Ha?
– No, czy ta sąsiadka jeszcze żyje? Może to jej duch?
– Aa! Shin-chan, ja nie chcę! - zawył Takao i jeszcze bardziej naciągnął na siebie kołdrę.
Nagle w pomieszczeniu zrobiło się jasno. Midorima niepewnie wyjrzał spod kołdry i westchnął z ulgą. Prąd wrócił.
– Oi, Takao! Chodźmy sprawdzić, co z tym duchem – powiedział Shintaro i ściągnął ze swojego chłopaka kołdrę.
– J-Jasne...
Obaj wstali i powoli, krok za krokiem, udali się do przedpokoju.
– Shin-chan! Ale my jesteśmy głupi! To tylko płaszcz! - Zaśmiał się Takao, wycierając łezkę rozbawienia z kącika oka.
– Mieliśmy po prostu szczęście, nanodayo!
– Tak, tak. Jasne. Ale wiesz, następnym razem pomogę naszej sąsiadce, Shin-chan. Wolę nie kusić losu. – Stwierdził Kazunari, przyciągając do siebie wciąż lekko zaskoczonego Shintaro.
– Tylko ty też uważaj, żebyś nie zrobił nic głupiego, Shin-chan – wyszeptał i złączył ich usta w pocałunku.
Akashi i Furihata
Burza rozpętała się już na dobre, kiedy Furihata właśnie kończył kąpiel. Spłukał resztki piany z włosów i zakręcił kurki. Woda natychmiast przestała płynąć, a on otworzył rozsuwane drzwi kabiny prysznicowej. Chwycił z wieszaka swój czarny ręcznik i zaczął dokładnie się nim wycierać. Uznając, że jest już suchy, powiesił ręcznik na kaloryferze, założył piżamę, umył zęby i zmierzył wzrokiem swoje odbicie w lustrze. Wilgotne wciąż włosy i oczy mieniły się kolorem orzechów włoskich, na policzkach wykwitały lekkie rumieńce, na ustach błąkał się uśmiech. To właśnie on. Kouki Furihata. Zwykły chłopak, który spotkał niezwykłą miłość. Który już od jakiegoś czasu...
– Kouki! Co ty tam robisz tyle czasu?
Furihata podskoczył w miejscu i chwycił się za serce. Mimo, mieszkania z tą osobą już od ponad dwóch miesięcy, czasem zapominał, że nie jest w domu sam.
– Już kończę, Akashi-kun! – odkrzyknął Furihata i nerwowo przeczesał włosy dłonią.
W chwili, gdy opuszczał nagrzaną łazienkę, na dworze rozległ się głośny huk. Kouki zatrzymał się w miejscu.
– Akashi-kun? Co... Co to było? – zapytał. Głos, który mu odpowiedział, dochodził z ich sypialni.
– Trwa burza, Kouki. Gdzieś niedaleko musiał uderzyć piorun. A teraz, z łaski swojej, chodź tutaj.
Furihata przełknął ślinę i poczłapał do sypialni. Kiedy przekraczał jej próg, do łóżka doprowadził go blask rubinowych oczu jego chłopaka.
– Kouki, nie przepadasz za taką pogodą, prawda?
Furihata skinął głową. Wstąpił, aby Akashi dostrzegł ten drobny gest, ale tamten kontynuował, jakby był pewien odpowiedzi od samego początku.
– Połóż się na brzuchu – rozkazał. Chłopak szybko wykonał jego polecenie, domyślając się, czemu też Seijuuro tak się niecierpliwił. Tym razem poczuł się mile zaskoczony, kiedy zamiast palca w tyłku, poczuł chłodne dłonie Akashiego na swoich plecach. Różnooki zaczął delikatnie pieścić kark i ugniatać łopatki. Palce same odnajdywały drogę wzdłuż kręgosłupa, na lędźwiach i przy bokach.
Westchnął z rozkoszy. Przypomniała mu się rozmowa, jaką niedawno przeprowadził z masującym go Akashim. Seijuuro zapytał go wtedy, jaka forma relaksu odpowiada mu najbardziej. Odpowiedział zgodnie z prawdą i bez wahania – masaż. To zawsze go rozluźniało i sprawiało, że mógł się odprężyć, nawet w stresujących sytuacjach. Burza niewątpliwie była jedną z nich. Akashi musiał zapamiętać, co mówił mu o masażu i postanowił zrobić mu niespodziankę. Co jak co, ale według Koukiego nie mógł wybrać lepszego momentu.
Po chwili Seijuuro zabrał dłonie z pleców ukochanego. Podwinął piżamę Furihaty i wylał pomiędzy łopatki trochę płynu. Następnie zaczął rozsmarowywać go wzdłuż kręgosłupa. Kouki poczuł niesamowicie przyjemny zapach truskawek. Było mu wspaniale. Czuł, że każdy zmysł jest odpowiednio dopieszczony, a wszystkie mięśnie na plecach są rozmasowane. Kiedy już się przyzwyczaił do rozchodzącej się po ciele przyjemności, Akashi doszedł do ,,sedna” sprawy. Wsunął swoje nawilżone palce między pośladki swojego chłopaka. Kouki jęknął cicho.
Odkąd zaczął mieszkać z Seijuuro, zdążył nauczyć się kilku rzeczy. Pierwsza, Akashi źle znosił burzę. Druga, jego sposobem na relaks był seks.
Witaj shiro ostatnio mnie nie było ale miałam króciutki wyjazd na pare dni do dziadków więc nie miałam okazji sobie spokojnie poczytać ;)
OdpowiedzUsuńOjojoj co my tu mamy... lekki niedosyt XD ... Ale za to śliczna historia takie to kawaii było (no ale ten niedosyt...)
Opowiadanie śliczniutkie najbardziej mi się spodobało z kuroko&kagami i midorima&takao całkowicie historia o ''płaszczu'' rozwaliła system XD myślałam że padnę..
Ech ten akashi i jego sposoby na relaks ;)
szkoda że nie było obrazka na którym kagami jest w stroju strażaka ;*
Klemens dziękuję za to że pomagasz shiro (mi by się pewnie nie chciało XD) brak akapitów w tym przypadku myślę że nie zrobił aż takiej różnicy i w sumie to nie wiem czy jest lepiej XD bo dawno nie czytałam opowiadań ;) ale na pewno nie jest gorzej a to chyba dobrze...
Jak zawsze się to przyjemnie czyta tylko szkoda że tak szybko pochłonęłam cały ten oneschot Xd
Błędów żadnych nie wyłapałam więc jest ok ;)
Z pozdrowieniami dla wszystkich: Oliwka ;*
trochę się to nie klei kupy ale mam nadzieję że wyłapiesz o co chodzi ;)
UsuńWyłapałam :) Bardzo sie ciesze, że opko ci się podobało ^^ Aktualnie również jestem na wyjeździe, więc na kolejne opka trze będzie trochę poczekać... xD W końcu, od czego jest urlop :3
UsuńRównież pozdrawiam ^^
Wyłapałam :) Bardzo sie ciesze, że opko ci się podobało ^^ Aktualnie również jestem na wyjeździe, więc na kolejne opka trze będzie trochę poczekać... xD W końcu, od czego jest urlop :3
UsuńRównież pozdrawiam ^^
to miłych wakacji i nie mogę się doczekać kolejnych historii mam nadzieję że miło spędzisz urlop i powrócisz w wielkim stylu jak zawsze :P
Usuńpozdrowionka: oliwka
Na początku gratuluję 16 tys.(teraz już nawet 17) wyświetleń! :)
OdpowiedzUsuńOne shot był bardzo przyjemny i sympatyczny. Przeczytałam go jednym tchem, z wielkim uśmiechem na twarzy :) Podobało mi się to, że występowało w nim wiele par, ale nie potrafię wskazać, który fragment był najlepszy. Wszystkie był równie świetne! :D Chociaż strasznie uśmiałam się przy MidoTaka. Dwóch takich się dobrało idealnie xD
Kagami strażak i Aomine policjant <3
Szczerze mówiąc, z tym czy jest lepiej nie mam pojęcia, bo nie jestem najlepsza w odnajdywaniu błędów i tak dalej. Musiałby mi się coś naprawdę rzucić w oczy... w każdym razie, tu mi się nic nie rzuciło :P A akapity, tak jak napisał ktoś wyżej, w tym wypadku dużej różnicy nie robi, skoro fragmenty są tak oddzielone. Dobrze się czytało :)
A co do konkursu, to może byłbym chętna, ale musiałabym się dowiedzieć najpierw o co by w nim chodziło xD
Pozdrawiam serdecznie! ;3
Teraz to już 18 00 tysięcy XDDD
UsuńAkaFuri!!!! :D widzę że debiut w tym pairingu więc gratuluje bo naprawdę świetny i mam nadzieje że nie ostatni ff z nimi bo kocham ;3. I oczywiście AoKise też świetne szczególnie to pocieszanie takie Awww. Co do reszty to nie bardzo przepadam za KagaKuro a MidoTaka przeczytam później bo piszę komentarz tak szybko przed wyjściem :D
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńrewelacyjnie się czytało, i ten sposób na zapomnienie o burzy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia