22.09.2015

Proof of love [2] (AoKise)

ROZDZIAŁ 2

So we’ll live,
And pray, and sing, and tell old tales, and laugh
At gilded butterflies, and hear poor rogues
Talk of court news; and we’ll talk with them too, —
Who loses and who wins; who’s in, who’s out.
                                                               Shakespeare
Tak sobie żyć będziem,
Modlić się, śpiewać, pleść stare powieści,
Śmiać się do złotych motylów i słuchać,
Jak prostaczkowie opowiadać będą,
Co się u dworu dzieje, kto wygrywa,
Kto traci, kto jest w łasce, kto w niełasce.

            Dotarł na miejsce spotkania trochę przed czasem. Ze swojego mieszkania do kawiarni miał do przejścia bardzo niewielką ilość drogi. Dlatego też często w tym miejscu bywał. Wystrój kafejki bardzo mu odpowiadał – ściany barwy ciemnego miodu, drewniana, nieco wytarta podłoga, brązowe zasłony w oknach, które przewiązane były złotymi wstęgami, by przez ogromne szyby do pomieszczenia mogło wpadać jak najwięcej światła.
            Zajął miejsce, które zajmował zazwyczaj. Dwuosobowy stolik w rogu kawiarni, tuż przy oknie. Usiadł na krześle, którego ciemne, miękkie obicie pozwalało mu się odprężyć. Nie, to co w biurze.
            Do umówionej godziny spotkania zostało 10 minut, które nagle zaczęły mu się strasznie dłużyć. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio umówił się z kimś na kawę, czy jakiekolwiek inne spotkanie o charakterze towarzyskim. To nie tak, że był aspołeczny – nie stronił od ludzi, ale kiedy przyszło mu myśleć o głupocie niektórych z nich, autentycznie zaczynało mu być niedobrze.
            Jedyną osobą, którą tak naprawdę szanował i podziwiał był jego szef. Niezwykły człowiek. Potrafił znaleźć wyjście z każdej sytuacji, a jednocześnie zachować przy tym klasę. Był bardzo uzdolniony, potrafił wyciągać wnioski i nie raz udawało mu się dostrzec pewne na pierwszy rzut oka nieistotne szczegóły, które były potem kluczem do rozwiązania sprawy.
            Inną sprawę stanowiło to, że szef darzył szacunkiem również jego samego.
            Nagle drzwi kawiarni otworzyły się, wprawiając w ruch dzwoneczek przy nich wiszący. Jego wzrok mimowolnie powędrował w stronę wejścia. Spojrzeniem natrafił na kobietę, która ewidentnie przesadziła z makijażem. Mimo niekorzystnego wyglądu oraz tuszy, miała na sobie całkiem gustowny strój. 
            Detektyw już miał zamiar powrócić do leniwego kontemplowania wystroju wnętrza, gdy okazało się, że tuż za kobietą wpadł do środka uśmiechnięty od ucha do ucha blond włosy chłopak. Miał na sobie biały podkoszulek, a na nim w całości rozpiętą, granatową koszulę na krótki rękaw i jeansowe spodnie do kolan. Kiedy tylko zauważył Aomine, jego uśmiech, o ile było to możliwe, jeszcze bardziej się poszerzył. Natychmiast do niego podszedł i zajął miejsce naprzeciw.
− Długo czekasz, Aomine-san? Zamówiłeś już coś? – zapytał Kise, mierząc detektywa przyjaznym spojrzeniem orzechowych oczu.
− Przed chwilą przyszedłem. Nie zdążyłem nic zamówić – odparł Aomine.
Zaczął zastanawiać się, czy aby na pewno w zakresie ludzkich możliwości jest emanowanie taką radością. Gdzie się podział ten lekko stroskany, zadumany i, mimo wszystko, wrażliwy chłopak, którego miał okazję poznać jeszcze dziś po południu? Zbliżał się wieczór, a on sprawiał wrażenie nowo-narodzonego.
− Dobrze, w takim razie, pójdę coś zamówić – powiedział Ryota i szybkim krokiem podszedł do lady baru, który znajdował się parę metrów od miejsca, w którym siedzieli. Granatowowłosy miał wrażenie, że jeszcze chwila, a chłopak zacznie podskakiwać. Czyżby właśnie to spotkanie wprawiło go w tak dobry nastrój?
            Kise wrócił po chwili do stolika. Oznajmił, że kelnerka przyniesie za chwilę napoje. Expresso dla Aomine, cappuccino dla Kise. Chwilę panowała między nimi cisza, którą zdecydował się przerwać Daiki. Nie wiedzieć czemu, nie chciał, aby blondyn stracił swój humor.
− Więc… może powiesz mi coś o sobie? – zapytał, będąc tego autentycznie ciekaw.
− Dobry pomysł – zgodził się Kise. – Mam 22 lata i mieszkam w Tokio sam. W policji pracuję już mniej więcej rok. Zostałem przeniesiony, ale szczegóły pewnie obiły ci się o uszy. Nie wiem, co jeszcze mógłbym dodać… Nie uważam się za zbytnio interesującą osobę, dlatego proszę, Aomine-san, teraz ty przedstaw o sobie kilka faktów.
− Cóż… Mam 23 lata i też mieszkam tu sam. Mam rodzinę na Hokkaido, dlatego nie widujemy się często. – „To oni nie chcą mnie widywać” – chciał dodać, ale zdążył w porę ugryźć się w język. Po co miał niepotrzebnie zrażać do siebie Kise? – W policji zacząłem pracować w wieku 20 lat. Już na samym początku ubiegałem się o wydział kryminalistyki, dzięki czemu nie musiałem się przenosić. Dostałem się bez problemu, a rok później awansowałem. Od tamtej pory jestem prawą ręką szefa, ale nie pracujemy w zespole.
            Ryota wyglądał na czysto zafascynowanego.
− He? Dlaczego? – zapytał, marszcząc brwi.
− Szef woli pracować sam. Kiedy miałem swoją pierwszą sprawę wspierał mnie, ale w miarę tego, jak nabierałem doświadczenia, pozostawił mnie samego sobie. To znaczy, niezupełnie, ale osoby z którymi wcześniej pracowałem nie sprostały moim wymaganiom.
− Rozumiem… Ale czy to znaczy, że jesteś bardzo wymagający? – Ponownie się uśmiechnął.
− Nie bardzo. Nie żądam niczego prócz tego, czego uczą w akademii. A ty…
− Zakończyłem ją z wyróżnieniem – dokończył za niego Kise.
− No właśnie. Dlatego powinniśmy dobrze się dogadywać.
            W tamtym momencie musieli na chwilę przerwać, ponieważ kelnerka przyniosła im ich parujące i pięknie pachnące napoje. Widać było po niej, że jest lekko onieśmielona, przez szczerzącego się do niej tak przystojnego mężczyznę, którym bez wątpienia był Ryota.
− M-Może zechcą panowie zamówić coś słodkiego? – zaproponowała, rumieniąc się przy tym.
− A co takiego by nam pani poleciła? – spytał Kise, uśmiechając się zalotnie i wpatrując się wprost w oczy dziewczyny.
− Pączki...? Może być też torcik bezowy, ale osobiście polecam te pierwsze.
− Zatem poprosimy o dopisanie do rachunku dwóch pączków – stwierdził z powagą blondyn i wzrokiem odprowadził kelnerkę do baru.
− Spodobała ci się? – spytał Aomine, nie bacząc na to, że pytanie mogło wydać się trochę niegrzeczne. 
Ryota spojrzał niepewnie na rozmówcę i spąsowiał na twarzy, zupełnie niczym kokietowana przed chwilą przez niego dziewczyna.
− Ja… sam nie wiem. Była ładna… chociaż jeśli mam być szczery, to nie w moim typie.
− Rozumiem. Przepraszam za wścibskość – mruknął Daiki, w głębi duszy wcale nie żałując.
− Nic nie szkodzi. Teraz ja mam do ciebie osobiste pytanie, Aomine-san. – Jego policzki jak na złość nie chciały przybrać normalnej barwy. Niemniej ciemnoskóry uważał, że chłopakowi z rumieńcami do twarzy. – Masz kogoś?
            Aomine myślał, że się przesłyszał. Czy on naprawdę go o to zapytał? Kise, wyczuwając, że to co powiedział mogło zostać źle odebrane, natychmiast zaczął się tłumaczyć.
− T-To znaczy chodzi mi głównie o pracę! B-Bo jeśli masz dziewczynę, Aomine-san, to czy ona nie martwi się o ciebie...? Przepraszam, to źle zabrzmiało!
 Jego twarz, a po chwili też i uszy przybrała barwę dojrzałego pomidora. Daiki uśmiechnął się, z trudem powstrzymując wybuch śmiechu.
− Nie mam nikogo, komu by na mnie zależało – stwierdził w końcu. – A jak jest z tobą?
− W sumie podobnie. Mój ojciec był policjantem. Miałem tylko jego, matka zostawiła nas dla przypadkowo poznanego faceta. Tata bardzo to przeżył. Od tamtej chwili zawsze byłem u niego na pierwszym miejscu. Przekazał mi swoje spojrzenie na świat. Zawsze z dumą opowiadał o pracy w policji.
− Czy… coś się stało? – Aomine wyczuł w głosie blondyna nutę nostalgii. Zaczął domyślać się, czemu chłopak mówił o swoim ojcu w czasie przeszłym.
− Zmarł dwa lata temu.
− Przykro mi.
− Nie dożył chwili, kiedy poszedłem do pracy. Miał raka. Ostatnie co zdążył mi powiedzieć to: „Wierzę, że spełnisz marzenia.” 
Kise spuścił wzrok na swoje dłonie. Nigdy nikomu nie powiedział o swoim tacie tyle, ile detektywowi. Nie wiedział, czemu zdecydował się na taką szczerość z dopiero co poznanym mężczyzną, jednak czuł, że jemu może ufać.
− Brzmi jak wspaniały rodzic – westchnął Daiki. Wiele by oddał, aby jego ojciec też kiedyś powiedział mu podobne słowa.
− Nie sposób się nie zgodzić – przytaknął Kise.
− Przepraszam? Panów zamówienie. 
Do ich stolika podeszła ta sama kelnerka, co wcześniej. Podała każdemu z nich po ciastku i oddaliła się do obowiązków.
− Uwielbiam pączki! – powiedział Kise i z radością napchał sobie policzki słodką, puszystą masą z dżemem różanym w środku. Aomine najpierw sceptycznie podszedł do pączka. Widząc jednak rozanielone spojrzenie partnera, wziął gryza swojego ciastka. Ze zdziwieniem odkrył, że nigdy w życiu nie dane mu było jeść lepszych.
− Jaka była twoja pierwsza sprawa, Aomine-san? – spytał Kise, kiedy już w całości pochłonął pączka. Dopiero wtedy zaczął dalej sączyć swoje cappuccino.
− Moja pierwsza sprawa pozostała nierozwiązana i jest… dosyć brutalna. Nie wiem, czy masz teraz ochotę poznać szczegóły. 
Nie był pewien, czy Kise na pewno chciał słuchać przy jedzeniu o tym, jak razem z szefem znaleźli w podziemiach kwatery głównej mafii zalane krwią i pozbawione członków ciało mężczyzny.
− Jeśli nie uważasz, aby była na to dobra pora Aomine-san, możesz o tym nie mówić – powiedział Kise, rozumiejąc co detektyw miał na myśli.
− Kiedyś ci powiem. Póki co, chciałbym jeszcze czegoś o tobie posłuchać.
            Kise, zachęcony słowami Aomine, zaczął o sobie opowiadać jeszcze więcej. Starał się streścić ciemnoskóremu całe swoje życie. Z największym zapałem opowiadał o swoim ojcu, którego podziwiał. Celem, jeśli mógł takowy wskazać, było dla niego to, aby ci, którzy popełnili przestępstwo, w szczególności morderstwo, nie pozostawali bezkarni. Pragnął jak największą ich ilość wsadzić za kratki, aby już nikt nigdy nie musiał się martwić, czy rozpaczać po śmierci brutalnie pozbawionego życia członka rodziny. Pod tym względem był taki sam, jak Daiki.
Z tego, co zauważył Aomine, chłopak miał niesamowity talent do analizowania szczegółów. Oprócz tego wyciągał prawidłowe wnioski i posiadał dar szybkiego przyzwyczajania się do nowych warunków. Rzeczywiście, był z niego bardzo dobry materiał na detektywa. Daiki zaczynał rozumieć, co znaczyły słowa jego szefa, iż blondyn „marnował się” na zwykłym posterunku policji.
            Ich filiżanki, w których znajdowała się kawa, już dawno stały puste, ale oni, pochłonięci rozmową, nie zwracali na to najmniejszej uwagi. Podobnie również traktowali ściemniające się z każdą chwilą niebo za oknem. W kawiarni zapalono lampy, a oni dalej dyskutowali na przeróżne tematy. Nagle okazało się, że mają podobny gust. Zaczęli polecać sobie godne uwagi filmy. Jeden z nich, szczególnie sentymentalny, opowiedziany pokrótce przez Aomine, natchnął Kise do zadania kolejnego pytania:
− Byłeś kiedykolwiek zakochany, Aomine-san?
            Granatowowłosy wstrzymał na chwilę oddech. Czuł, jak przyspiesza bicie jego serca. Czy był zakochany? Ah, cóż za pytanie! Oczywiście, że był! Właśnie przez tę miłość odsunęła się od niego rodzina. A potem… potem jego miłość przepadła. 
            Muzyka tak głośna, że bębenki niemal pękały, błękitne włosy, blask błękitnych oczu. Śmiech, taniec. Błysk, huk, płacz, ból. Tysiące obrazów w jednej chwili przemknęło mu przez myśli, brutalnie przypominając powód, dla którego zdecydował się wstąpić do policji. Na moment zrobiło mu się niedobrze.
− Aomine-san?
            Podniósł nieprzytomne spojrzenie na blondyna. Zauważył, iż ten był naprawdę piękny.
− Aomine-san? Coś nie tak? Powiedz, proszę! Co się stało?
            Chwilę to trwało, nim do Daikiego dotarło, co też chłopak do niego mówi.. Potrząsnął lekko głową. To tylko przeszłość, nic więcej, pomyślał.
− Przepraszam, Kise. Byłem zakochany, ale nie chcę o tym rozmawiać – mruknął, czując, jak nastrój przyjemnego rozleniwienia powoli znika. Został gwałtownie ściągnięty na Ziemię.
− Rozumiem… Wybacz, że w ogóle zapytałem – powiedział cicho blondyn, zmieszany. 
Jednak skąd mógł wiedzieć, że ten temat jest dla jego rozmówcy tak delikatny?
− Zrobiło się późno – stwierdził Aomine, przeciągając się na krześle. Naprawdę się zagadali!
− Masz rację, Aomine-san – potwierdził Ryota. 
Wstał z krzesła. 
– Zapłacę swoją część rachunku – postanowił.
− Nie zgadzam się. To ja miałem fundować, więc zrobię to.
− Nie ma takiej potrzeby… Naprawdę mogę sam.
− Nie. Zrobimy inaczej. Następnym razem to ty będziesz stawiać. 
Aomine zdobył się na słaby uśmiech. Mijając zaskoczonego blondyna w drodze do baru, poczochrał mu ręką włosy. Złote kosmyki były tak miękkie w dotyku, iż Aomine nie potrafił oprzeć się myśli, że z chęcią dotykałby ich częściej.
− To znaczy… Że będzie następny raz? – Ryota podniósł spojrzenie na Daikiego, który stojąc do niego tyłem tylko wzruszył ramionami.
− Jeśli będziesz grzeczny.      
            Kise parsknął śmiechem, łapiąc się przy tym za brzuch. Aomine również uśmiechnął się pod nosem i podszedł do baru, aby móc uregulować rachunek. Doprawdy, wglądało na to, że z tym chłopakiem nie będzie się nudzić. Wyjmując z portfela drobne, przypomniał sobie, jak cztery lata temu zarzekał się, że już nigdy w życiu się nie zakocha. Że to sprawia za dużo bólu. Jednak… może wypadałoby jeszcze raz się nad tym zastanowić? Pomyśleć nigdy nie zaszkodzi.
            Blondyn czekał na niego przed wejściem do kawiarni. Na jego ustach po raz kolejny wykwitł uśmiech. 
            Aomine, którego ten uśmiech przyprawił o wyrzuty sumienia, powiedział:
− Sorki za to wcześniej. Chyba zepsułem tym trochę atmosferę. Po prostu… jestem zazwyczaj lakoniczny w stosunku do nowo poznanych osób.
− Nic się nie stało. To także i moja wina. Nie powinienem być zbyt ciekawski. Nie wracajmy do tego.
− Jasne.
            Ruszyli przed siebie w bliżej nieokreślonym kierunku, milcząc. Wsłuchiwali się w szum przejeżdżających samochodów, delektując przyjemnym chłodem, jaki dawał im wieczór. Na dworze zrobiło się już całkiem ciemno, dzięki czemu mogli podziwiać panoramę Tokio nocą. Niemal każdy budynek był oświetlony i zachęcał do wejścia wielkim, błyszczącym neonem.
            W końcu znaleźli się w parku, niedaleko którego mieszkał Daiki. Przechodząc postanowili przysiąść jeszcze na jednej z ławek. Od najbliższej latarni dzieliło ich dobre 15 metrów, przez co otaczał ich mrok.
− Wiesz, Aomine-san, ja sam jeszcze nigdy tak naprawdę się nie zakochałem – zagadnął Kise, wznosząc wzrok ku gwiazdom, które tej nocy widać było jak na dłoni. – Myślę, że wiązanie się z kimś, kto nie jest do końca „wtajemniczony” w branżę policyjną jest bez sensu. Taka osoba nie jest do końca świadoma, jak ryzykowny jest ten zawód. A nawet jeśli wie, nie można z nią prawie w ogóle porozmawiać na ten temat. W końcu tajemnica policyjna do czegoś obowiązuje. 
Aomine słuchał uważnie czując, jak jego skamieniałe przez ostatnie cztery lata serce zaczyna bić szybciej. 
– Ale jeśli już masz kogoś, kto tak jak ty, pracuje w policji… życie wydaje się prostsze – zaśmiał się Ryota.
− Czemu o tym wspominasz? – zapytał cicho granatowowłosy. 
Mimo ciemności ich otaczającej mógłby przysiąc, że znów dostrzegł rumieńce blondyna.
− A, tak bez powodu. Po prostu czuję, że z tobą mogę porozmawiać na każdy temat. Nawet jeśli miałbym prowadzić zwykły monolog, jak w tej chwili, to ty mnie słuchasz. Dziękuję, Aominecchi.
            Detektyw przez chwilę analizował słowa Kise, a kiedy wreszcie dotarł do niego ich sens, uśmiechnął się. Był to najszczęśliwszy i najprawdziwszy uśmiech, jakim miał okazję obdarzyć kogokolwiek już od dawna.
− Nie masz za co dziękować. – stwierdził, a po chwili namysłu dodał: – Powinniśmy się już zbierać. Odprowadzić cię?
− Nie trzeba! – odparł szybko blondyn, wstając. – Dziękuję za spotkanie! Do jutra, Aominecchi!
            I kiedy już się odwrócił, z zamiarem szybkiego odejścia, Aomine chwycił go za rękę. Oboje poczuli przy tym małym geście, jak przez ich palce przebiega istny impuls elektryczny.
− Czemu „Aominecchi”? – zapytał Daiki, nie zwalniając uścisku.
− Zwykle… Zwykle dodaję tę końcówkę do osób, które szanuję – odpowiedział szybko Kise, próbując się oswobodzić. – Poza tym sam chciałeś, żeby nie zwracać się do ciebie per „pan”! A teraz muszę iść!
            W końcu uścisk zelżał i Ryota, starając się nie biec, ruszył przed siebie. Aomine widział jego sylwetkę w świetle najbliższej latarni, aż w końcu zniknęła zupełnie, pochłonięta przez mrok nocy.
            „Dziwny dzieciak…”
*
            Następnego dnia Aomine z zaskoczeniem odkrył, że do jego biura zostało wniesione nowe biurko wraz z dwoma dodatkowymi krzesłami. Nigdy nie pomyślałby, że dałoby radę upchnąć tam jeszcze jakikolwiek mebel. Ponadto, tabliczka na drzwiach wejściowych do jego małego sanktuarium głosiła, iż od tej pory miał dzielić biuro nie z kim innym, jak z pewnym uroczym blondynem. Gdyby miał być to ktoś inny, Daiki na pewno nie byłby zachwycony z tego powodu, ba! – poszedłby wściekły do szefa i zrobił awanturę na pół komendy. Jednak… jeśli miał to być właśnie Kise, mógł zrobić wyjątek.
            Nie był to koniec niespodzianek tego dnia. Okazało się bowiem, iż ludzie z laboratorium postanowili przyłożyć się do pracy, przez co wstępne wyniki dotyczące odnalezionego ciała denatki były już dostępne. Technicy policyjni również nie dawali za wygraną, przez co zarządzono małe zebranie, na którym miały zebrać się wszystkie osoby związanie ze sprawą. Przewidziane ono było na godzinę jedenastą, lecz Aomine z braku lepszych pomysłów, postanowił udać się na nie wcześniej. Nie miał w biurze za wiele do roboty, a mimo tego, że mieszkał blisko, nie opłacało mu się wracać do domu. Tak więc około godziny dziesiątej trzydzieści zakupił kawę w automacie i niosąc ją tak, aby z plastikowego kubka nie uronić ani kropli, przestąpił próg sali konferencyjnej. W samym jej centrum, pod najdłuższą ze wszystkich ścian, mieścił się dość długi podest, wykonany z mahoniowego drewna, a na nim mównica. Tuż za nim wisiała ogromna tablica multimedialna, aby można było na niej wyświetlać potrzebne materiały.
            Nie przepadał za tą salą, kojarzyła mu się ona z tłumem ludzi, a niekiedy siedzących w pierwszym rzędzie dziennikarzy, którzy wstęp mieli na niektóre zebrania. Akurat te do nich nie należało, aczkolwiek negatywne odczucia spowodowane robieniem z czyjejś śmierci sensacji wszech czasów, pozostały.
            Zajął miejsce pod ścianą, w przedostatnim rzędzie krzeseł, które rozciągały się przez niemal przez całą długość pomieszczenia. Sala konferencyjna do złudzenia przypominała salę teatralną, co również nie kojarzyło mu się zbyt dobrze.
            Ze swojego miejsca miał bardzo dobry widok na białą tablicę. Tam gdzie siedział, zwykle nie przyciągał uwagi innych, a o to właśnie mu chodziło. Zaczął delektować się smakiem i aromatem kawy – napojem, który wręcz ubóstwiał, kiedy drzwi do sali konferencyjnej otworzyły się nagle. Nie spodziewał się ujrzeć w nich kogoś znaczącego, jednak się pomylił. Do środka wszedł szczupły, wysoki mężczyzna o ciemno-brązowych włosach z okularami w drucianych oprawkach na nosie. Sprawiał wrażenie bardzo poważnego i opanowanego, jednak dla Aomine, który znał go doskonale wiedział, że były to tylko pozory. Hyuuga Junpei z pewnością należał do tej grupy osób, które w śledztwie kierowały się emocjami. Tylko co on robił tutaj, w Tokio?
            Mężczyzna rozejrzał się po sali, a kiedy tylko zauważył młodszego kolegę, natychmiast skierował swoje kroki w jego stronę.
− Aomine! – zawołał Hyuuga i uśmiechnął się przyjaźnie. 
Usiadł tuż obok granatowowłosego i wymienił z nim uścisk dłoni, drugą klepiąc go po plecach tak, iż ten omal nie rozlał kawy. 
– Kopę lat! Co u ciebie? Nie miałem pojęcia, że przeniosłeś się do Tokio!
− Hah, nie planowałem tego do końca. To była… spontaniczna decyzja.
− Rozumiem. Jednak mogłeś chociaż się pożegnać, debilu! 
Zdenerwowany brunet posłał mu lekkiego kuksańca w bok, sprawiając, że zawartość kubka Daikiego ponownie znalazła się niebezpiecznie blisko jego brzegów. 
− Uważaj, draniu! Mam wrzątek, jakbyś nie zauważył! – wydarł się Aomine, kiedy kawa o mały włos nie wylądowała na jego, niedawno co odebranym z pralni, mundurze.
− Co, że niby z moim wzrokiem jest coś nie tak?!
− Nosisz okulary! To chyba jasne!
− To nie powód, żeby mi to wypominać!
− Haaa? Kiedy ja… Ehh, nic się nie zmieniłeś! – roześmiał się ciemnoskóry. 
Zdążył już zapomnieć, ile w przeszłości łączyło go z Hyuugą.
− Z wzajemnością. Jesteś tak samo nieokrzesany, jak wcześniej – fuknął Junpei, udając obrażonego. Jednak już po chwili uśmiechnął się lekko i poprawił przekrzywione okulary. – Zgaduję, że wciąż nikogo sobie nie znalazłeś!
− Dobrze zgadujesz.
− Staaaary, ja bym na twoim miejscu nie potrafił tak długo jechać na ręcznym!
− He? To znaczy, że kogoś masz? – spytał Daiki, puszczając drobną uwagę kolegi mimo uszu.
− No jasne! Zaręczyłem się – oznajmił brunet, dumnie wypinając pierś do przodu.
− Moje gratulacje! I co, kim jest ta szczęściara?
− To Riko. Aida Riko. Powinieneś ją kojarzyć?
− Serio? Ona? – zdziwił się Aomine. 
Zachował w pamięci Aidę jako osobę o podobnym, a nawet większym temperamencie, co jego kolega z dawnych lat. Nie potrafił sobie wyobrazić, jak takie dwa silne charaktery dogadują się na co dzień.
− Ano tak. Wiesz, postanowiłem ogarnąć się na starość.
− No proszę dziadku, wreszcie zmądrzałeś. 
Daiki nie zdążył się zaśmiać, kiedy Hyuuga przywalił mu w głowę.
− Nie jestem żadnym dziadkiem! Dzielą nas tylko dwa lata różnicy!
− No właśnie… −  mruknął Aomine, rozmasowując obolałą potylicę. – Dzieci się nie bije.
− Żesz tyy…
            Hyuuga już przymierzał się do kolejnego ciosu, kiedy na salę dołączyły kolejne dwie osoby. Policjant i policjantka. Usiedli oni w drugim rzędzie krzeseł i zajęli rozmową.
−  Ehh… Wiesz, że nie możesz mnie bić przy świadkach? – spytał ciemnoskóry, uśmiechając się triumfalnie. Radość sprawiało mu patrzenie na zgrzytającego zębami bruneta.
− Policzymy się kiedy indziej. A teraz, opowiadaj! Dlaczego wyniosłeś się z Hokkaido?
− To... Naprawdę długa historia – odpowiedział nieco wymijająco Daiki. Postanowił szybko zmienić temat. – A co u Riko? Kiedy chcecie się pobrać?
− Ah, u niej wszystko po staremu. Uparta i zawzięta jak zawsze. 
Hyuuga momentalnie wyszczerzył zęby w uśmiechu. 
– Planujemy ślub pod koniec wakacji. Czuj się zaproszony, aczkolwiek dokładne szczegóły prześlę ci mailem. Jeśli będziesz łaskaw podać mi aktualny – dodał Junpei. 
Daiki doskonale wiedział, o co mu chodziło. Po nagłym wyjeździe z wyspy zmienił adres maila, przez co nie było z nim kontaktu. Szybko więc się nimi wymienili.
− No, a co ty robisz w Tokio?
− Cóż, poproszono mnie, abym również i ja zajął się tą sprawą. Mam przyjaciela, który jest z Ameryki, w razie czego mógłbym się z nim skontaktować. Poza tym, u nas i tak się niewiele dzieje. Także… wracam na Hokkaido po zakończeniu sprawy.
− A co, jeśli przeciągnie się do końca wakacji? Wrócisz na ślub wcześniej?
− Zdurniałeś? Szefostwo zaangażowało w tę sprawę właśnie tyle różnych ludzi, żeby dobiegła końca, nim większość wyjedzie na urlop.
W czasie, kiedy rozmawiali, do pomieszczenia zaczęło schodzić się coraz więcej osób. Miejsca powoli się zapełniały, jednak oni w ogóle się tym nie przejmowali. Wspominali stare czasy, kiedy to jeszcze Aomine był początkującym funkcjonariuszem i uczęszczał na praktyki do komisariatu, wydziału kryminalistyki, gdzie między innymi Riko i Hyuuga pomagali mu postawić swoje pierwsze kroki w zawodzie.
            Kiedy dobiegała godzina dziesiąta pięćdziesiąt pięć, w sali konferencyjnej pojawił się i Kise. Trochę się spóźnił, planował być w pracy dużo wcześniej, ale zaspał. Wszystko przez to, że z nadmiaru emocji nie mógł w nocy zmrużyć oka. Udało mu się to dopiero nad ranem. Uważnie rozejrzał się po wszystkich twarzach, a kiedy zauważył między nimi tę, która interesowała go najbardziej, natychmiast udał się w jej kierunku. Przepychał się między ludźmi, czując na sobie ich zniesmaczone spojrzenia, jednak niezbyt go one obchodziły.
            Aomine dostrzegając w tłumie czuprynę złocisto-blond włosów, uśmiechnął się, nie będąc nawet do końca tego świadomym. Hyuuga, zauważając nagły przypływ radości kolegi, powędrował spojrzeniem w miejsce, gdzie tamten patrzył. Nie trudno było odnaleźć tam kogoś, kto się wyróżniał. Podejrzenia Junpeia potwierdzał fakt, iż tamten młodzieniec pchał się w ich stronę. Miał lekko potargane włosy, delikatne rysy twarzy i nieco wątłą postawę. Czyżby na pewno nie pomylił miejsc? Dla Hyuugi wyglądał bardziej na takiego, co to się urwał z wybiegu. Z powodzeniem mógłby być modelem.
− Dzień dobry, Aominecchi – przywitał się chłopak, kiedy już udało mu się dopchać do dwóch wpatrzonych w niego mężczyzn. – I dzień dobry…?
− Jestem Hyuuga Junpei – natychmiast przedstawił się brunet. – A ty?
− To Kise Ryota, mój partner – wtrącił Aomine i poklepał wolne miejsce koło siebie, dając tym samym znak Ryocie, aby ten usiadł koło niego, co ten z nieukrywaną radością wykonał. – Poplotkujemy później, ok? Zaczyna się zebranie – stwierdził w tej samej chwili, gdy na podest weszło trzech mężczyzn, wyraźnie od nich starszych, a wszelkie rozmowy w sali ucichły.
            Jeden z nich, mający przydługie, kruczo-czarne włosy, wstąpił na podest i przyciągnął do ust mikrofon.
− Witam wszystkich na zebraniu dotyczącym ostatniego morderstwa – zaczął oschłym, tajemniczym tonem. Miał zamknięte oczy o długich, czarnych rzęsach, schowanych za okularami w oprawkach tego samego koloru. – Na początku chciałbym podkreślić, iż liczę na owocną współpracę. Jeśli wszyscy się przyłożymy i damy siebie wszystko, złapiemy mordercę w najbliższym czasie. Wierzę w wasze możliwości – ogłosił. 
Gdy zamilkł na chwilę, posypały się gromkie brawa. Po zebranych widać było, że darzą mężczyznę zaufaniem i szacunkiem. 
– Ze spraw czysto  formalnych mam wam do powiedzenia tylko jedno. Sprawę powierzam detektywowi Aomine Daikiemu. Ze wszelkimi pytaniami i uwagami kierujcie się do niego oraz jego partnera – Kise Ryoty. Oznacza to tylko tyle, iż od tej chwili wszyscy podlegacie właśnie im.
            Zszokowany Aomne rzucił swojemu szefowi tylko pytające spojrzenie. Tamten zwracając głowę w jego kierunku uśmiechnął się tylko i zszedł z mównicy, by za chwilę zniknąć za bocznymi drzwiami. Po sali konferencyjnej rozległy się szepty. W tym czasie na mówienie wszedł drugi  mężczyzna, którego wyraźnie odznaczające się mięśnie opinał trochę ciemniejszy, niż pozostałych, policyjny mundur. Jego włosy były w odcieniu bardzo jasnego blondu, spojrzenie miał stanowcze, a głos, który po chwili usłyszeli, władczy.
− Witam. Najpierw zapoznam was ze szczegółami od strony technicznej, a za chwilę mój kolega przedstawi parę faktów, które przygotowało dla nas laboratorium – powiedział. W tej samej chwili na tablicy multimedialnej zostało wyświetlone zdjęcie miejsca zbrodni.
− Aominecchi… 
Aomine przestał słuchać na chwilę wykładu technika, który zaczął dokładnie opisywać zebranym, co takiego policja znalazła po przyjechaniu do domu denatki.
− No? – szepnął do Kise, który wpatrywał się w niego z lekką niepewnością.
− Kim jest ten mężczyzna? – spytał, wskazując ruchem głowy na drewniany podest.
− To? Kosuke Wakamatsu. Jest naszym najlepszym technikiem.
− Nie, nie o niego mi chodzi. – Ryota potrząsnął głową. – Ten za nim.
            Daiki spojrzał w miejsce, które wskazywał mu blondyn.
− Sakurai Ryo. Przedstawiciel laboratorium kryminalistycznego. Czemu pytasz?
− Ja… Po prostu miałem wrażenie, że już gdzieś go kiedyś widziałem – mruknął Kise, sadowiąc się wygodniej na krześle. – Ale może tylko mi się wydaje.
            Dalsza część zebrania minęła im na wysłuchiwaniu technicznych szczegółów dotyczących sprawy. Od Wakamatsu nie dowiedzieli się niczego, na co sami wcześniej nie zwróciliby uwagi. Zero jakichkolwiek śladów, odcisków palców i tym podobnych. Tajemniczy telefon informujący o popełnieniu przestępstwa.  Jedyne, co mogli uznać za przydatne było to, że klucz, którym otworzono furtkę i drzwi wejściowe nie należał do denatki.
W końcu przyszła pora na Sakuraia. Ubrany w biały, laboratoryjny fartuch, podszedł do mównicy. Jego ciemne-blond włosy były w lekkim nieładzie, a wzrok zdradzał skrępowanie.
− D-Dzień dobry… 
Mikrofon, do którego mówił, zapiszczał głośno. On jednak nie przejmował się tym, tylko poklepał go, po chwili kontynuując:
– Mam dzisiaj za zadanie wprowadzić was w szczegóły śledztwa od strony laboratoryjnej. Udało nam się ustalić parę istotnych faktów, które mogą rzucić nieco światła na tę sprawę.
Aomine wyjął z kieszeni munduru notatnik wraz z długopisem. Wsłuchując się w słowa Ryo, zaczął notować. 
– Kobieta, która została zamordowana pochodziła z Ameryki północnej i przebywała na terenie kraju nielegalnie. Przypuszczalna godzina zgonu to 2 w nocy. Przyczyną było wprowadzenie do jej organizmu pankuronium. Jest to substancja, która powoduje zwiotczenie mięśni poprzecznie prążkowanych. Wpływa na zwoje układu współczulnego, nieznacznie stymuluje wydzielanie noradrenaliny, w niewielkim stopniu wpływa na uwalnianie histaminy i hamuje nerw błędny. Podsumowując, jest to środek zwiotczający mięśnie; podana dawka spowodowała paraliż i zatrzymanie akcji oddechowej w ciągu od piętnastu do trzydziestu sekund. Co ciekawe, pankuronium stosowane jest w Stanach Zjednoczonych przy wykonywaniu wyroków śmierci przez zastrzyk trucizny. Jest jeszcze jeden, bardzo ważny szczegół, o którym nie powiedziałem wcześniej. Otóż… denatka była w ciąży. Niestety, dla płodu było zbyt wcześnie, abyśmy mogli ustalić ojcostwo.
            Na sali zapadła głucha cisza. Sakurai ukłonił się i zszedł z podestu, znikając za drzwiami. Zebranie dobiegło końca.
            Aomine, Kise i Hyuuga podnieśli się z krzeseł. Za ich przykładem postąpiła większość zgromadzonych w pomieszczeniu funkcjonariuszy. Wszyscy milczeli i zastanawiali się nad słowami, jakie padły chwilę temu.
            Trójka detektywów stanęła niedaleko wejścia do sali konferencyjnej na korytarzu, z której wciąż wychodzili ludzie. Kise oparł się o ścianę i przymknął oczy.
− I co o tym myślisz, Aomine? – spytał cicho Hyuuga, splatając dłonie na piersi.
− Na razie nic. Wciąż mam za mało danych. Teraz priorytetem jest znalezienie kogoś, kto znał tę kobietę. Potrzebujemy o niej informacji – westchnął ciężko i również przyłożył łopatki do chłodnego marmuru. – Czemu szef wyznaczył mnie, abym zajął się tą sprawą?
− Może po prostu wie, że sobie z tym poradzisz – powiedział cicho Hyuuga i poklepał kolegę po ramieniu. – Muszę się zbierać. Zostałem wcześniej poproszony o wykonanie paru telefonów. Jeśli czegoś się dowiem, od razu się z tobą skontaktuję – obiecał i skinął na pożegnanie głową do Ryoty.
            W końcu korytarz, na którym stali, całkowicie opustoszał. Zostali na nim tylko Kise i Aomine. Ten pierwszy podszedł do automatu z kawą i zakupił w nim dwa napoje. Jeden z nich wręczył swojemu partnerowi, posyłając mu słaby uśmiech. Daiki odwzajemnił go.
− Myślę, że możliwe jest, aby sprawca był jednocześnie ojcem dziecka – powiedział Kise, biorąc łyk kawy.
− To… jest możliwe – skwitował cicho ciemnoskóry. – Musimy jeszcze raz pojechać w okolicę, gdzie zginęła. Popytamy sąsiadów. Może oni coś nam powiedzą.
            Blondyn skinął głową. Stali pod ścianą jeszcze chwilę, gdy nagle usłyszeli odgłosy z końca korytarza. Ktoś biegł w ich stronę. Była to chuda, niska dziewczyna i krótkimi, rozwianymi przez pęd powietrza, czarnymi włosami. Gdy była już wystarczająco blisko ich dwójki, zaczęła krzyczeć:
− Aomine-san! Kise-san! Zgłosił się pierwszy świadek!

12 komentarzy:

  1. Ponczki, ponczki, trololololololo~! Jednak dałaś ponczki :3 Ja właśnie 7 zjadłam i już nie mam ;-; To smutne~!
    I wybacz, ale dziś nie będzie tak energicznego komentarza, bo chora jestem ;-; I migdałek mnie boli i chyba będę miała go wycinanego ;-; Psytul~! o(TヘTo)
    I coś czujem, że ten Sakurai Ryo (lub ktoś do niego pdobny) zrobił coś Kise ;-; Coś zuego ;-; To zmudne ;-; idem płagadź ;-;
    Dobra, koniec tych smutgów! Nie można się w końcu ciągle dołować C: Ja kce kurczaka z rożna :9 W ogóle kcem mjenzo... i frytki... i dżem... i chipsy... i naleśniki... (nie, w ciąży nie jestem)
    I mi powoli zaczyna coś się w mużdżgu odtentegowywać, więc może po prostu Ciem pozdrowiem C: I zażyczem wenki (´• ω •`) I do przeczytania~! \(≧▽≦)/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie wierzem, pierwsza komcia wstawiłam \(≧▽≦)/ Coś od dawna mi się to nie udawało :3

      Usuń
    2. Na początek - mocny przytulas! Myślę, że zdaję sobie sprawę z tego, jak się czujesz. Jako dzieciak też miałam wycinanego migdałka ;^^^;
      Cooo do Sakuraia nie mogę zbyt wiele zdradzać, alee pojawi się on jeszcze kilka razy i jego udział będzie dość znaczący :33 Przynajmniej, tak planowałam, ale nie jestem na 100% pewna, jak to będzie. W czasie pisania nagle pojawia mi się 947299731 różnych pomysłów i jest mi bardzo trudno zdecydować się na jakieś xDD
      Kurcze, a właśnie o ciąży pomyślałam... xDD cóż, każdy ma swoje zachcianki ^^
      Również cię pozdrawiam i ściskam! Dzięki za wene, na pewno się przyda :D

      Usuń
  2. Aghahahahahgh... You made my evning... C: Jak ogarnęłam, że dzisiaj wychodzi kolejna częśc to co chwila wchodziłam żeby sprawdzić czy już jest i tu taka niespodziankaaa.... Tylko teraz pozostaje to nieprzyjemne uczucie niedosytu i katusze związane z czekaniem na kolejny rozdział :<
    Rozdzialik perf, a na kawusi, na którą tak długo czekałam, wyszło kilka ciekawych faktów związanych z ich życiem... No i nieszczęśliwa miłość Aomine... W sumie fajnie by było gdyby pojawiła się w trakcie opowiadania <3
    Ohh... No i świadek! Sprawa rusza naprzód >:3 Hyhyyy.... A tu trzeba czekać na kolejny rozdział i przesłuchaanieee ;-; Zabijasz mnie. To jak z przerwą na reklamy w najciekawszym momencie filmu. A one tak strasznie się dłuuużąą....
    Pfh. No nic. Weny życzę, bo powoli się wciągam i skoro już teraz tak czekam na rozdziały to co będzie jak akcja przyśpieszy ._. Nie będziesz miała życia :*
    Ahh... To opowiadanie jest idealne... Paring już mi nie przeszkadza, świetnie napisane, morderstwo, kryminał, złamane serduszko Aominego, podejrzany doktorek... Czy ja jestem w niebie? :")
    Z niecierpliwością czekam na następną część :*

    AHHH już myślałam że będę pierwsza a tu się spóźniłam te kilka minut :<< Wszystko przez internet bo się wyłączył ;-; Pff... Life is brutal...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WOW to chyba rekord xD komentarze od dwóch osób w ok. godzinkę od dodania posta :'DD schlebia mi to :333
      Cholercia, tak bardzo chciałabym pisać szybciej, aczkolwiek mam masę innych spraw na głowie ;--; Właściwie, to mam teraz tak wredny okres w szkole, że pisać mogę praktycznie tylko w weekendy, albo po nocach, z czego to 2 nie jest zbyt zachęcające przez perspektywę wstawania o 6.30..........
      Poza tym, śpioch ze mnie xD
      Bardzo się cieszę, że ci się podobało <3 Faktów o głównej dwójce, ale i nie tylko, będzie znacznie więcej. Jednakże... nie mogę zdradzać zbyt wiele, ale nieszczęśliwa miłość Aomine jest bardziej nieszczęśliwa, niż się może wydawać. Pojawi się w opku, aleee nie tak do końca xD
      Tak, zdaję sobie sprawę, że 1) kończę w najciekawszych momentach xd 2) przerwy długo trwają, ale... może są w tym jakieś plusy..?
      .
      .
      .
      Nie, chwila, nie ma w tym żadnych plusów xDDD
      Jedyne, co mogę zapewnić to to, że opłaca się czekać <3 W tym opowiadaniu nie planuję żadnych "nieistotnych", luźnych, ani tym bardziej krótkich rozdziałów. Dlatego, z tygodnia na tydzień będzie się robić co raz ciekawiej... :D
      Kurcze, czy ja wiem, czy idealne? To, czy będę z niego zadowolona będę w stanie ocenić dopiero na końcu. W każdym razie, to dla mnie zaszczyt, że ty mimo wszystko za takie je uważasz ;;----------;; ♥♥♥♥ :''DDD
      A to, że parring ci nie przeszkadza traktuję jako odblokowane osiągnięcie xDD :DDD ^^

      Dziękuję za mega pozytywny komentarz! <3 Sprężam się z pisaniem kolejnego rozdziału (jeszcze nw, kiedy będzie, ale postaram się, aby pojawił się w przeciągu tygodnia)
      Ściskam mocno i pozdrawiam! :DD

      Usuń
    2. Szkoła jest niefajna. :C Unlike. Wszysto przez nią. Pf. No ale powodzonka skoro masz trudny okres <3
      Znam ból wczesnego wstawania... Chociaż ja o 6:30 wychodzę z domu xdd (4 razy w tygodniu na 7; klasa językowa, pozdrawiam i nie polecam ;//)
      No ja myślę że faktów będzie więcej XD Najlepoej tych smutnych. Może to sadystyczne, ale uwielbiam jak główni bohaterzy są zryci przez życie... Wtedy wszystko jest bardziej mhroczne. I poznają siebie nawzajem i dowoadują się co przeżyli i miłość kwitnie! ^^
      Zdajesz sobie sprawę, że zdanie o nieszczęśliwej miłości Aomine zupełnie do mnie nie dorarło? XD Ja już pomijam fakt, że z natury jestem nieogarem, ale czy ty przypadkiem nie zaprzeczyłaś właśnie samej sobie? XD No w każdym razie zrozumiałam, że z tą miłością, to naprawdę okrutna sprawa, więc czuję się usatysfakcjonowana >:) Oh tak. Emocjonalne rozterki głównych bohaterów to coś, co uwielbiam.
      Ale w sumie masz rację, że zadośćuczyniasz czekanie naprawdę długimi rozdziałami <3 A szczerze powiedziawszy nie piszesz tak rzadko i fajnie że z tego co zauważyłam, statasz się trzymać terminów ^^
      Zaszczyt? XD Słodzisz mi TvT
      Challenge copleted XD Spokospoko

      Ojeeejuuuu, tydzień to naprawdę nie tak długo zważywszy na to, co masz jeszcze zaplanowanee <333 DZIĘKUUUUJĘ <33 ^^)/

      Usuń
    3. Ja wiem, że to zdanie o Aomine to maidfuck ale to jest wszystko bardzo pokręcone xDD Dlatego, może przemilczę na razie tę kwestię xD

      Usuń
  3. Zapomniałam dodać - rozdział nie przeszedł jeszcze korekty, więc za wszelkie błędy przepraszam. Chciałam jak najszybciej Wam go udostępnić, bez spóźnienia.
    Poprawię w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A myślałam, że nic dobrego mnie już dziś nie spotka! Całe szczęście myliłam się. ^^
    Twoje opowiadania skutecznie poprawiają mi nastrój. Ale żeby przerywać w takim momencie. :'( No cóż, nie można mieć wszystkiego. Wiesz że dzisiaj czuje się trochę jak policjantka! Dzięki, jak ja to nazywam Tajnej Uczniowskiej Organizacji Informacyjnej (w skrócie TUOI, chwytliwe nie? *miszczu wymyślania nazw*) dowiedziałam się czego mogę się spodziewać po sprawdzianie z polskiego! On jest już jutro Q.Q! Istny dzień sądu. Polski, matma i angielski! Dzisiaj już zdążyłam zawalić chemię, więc jeśli mi nie pójdzie mogę się pożegnać z laptopem. Trzymaj za mnie kciuki! Sowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłam poprawić ci humorek ^^ I przepraszam za nikczemne z mej strony kończenie w momencie największego napięcia, aczkolwiek taka to już jest moja złośliwa natura :')
      Trzymam kciuki za wszystkie przedmioty, szczególnie za polaka. Ja także dostąpiłam zaszczytu pisania z niego testu... dzisiaj ;-; Na szczęście, polski jest moją dobrą stroną :33
      Pozdrawiam! :**

      Usuń
  5. Widzę, że sprawa się rozkręca. I nie tylko ona ^^ Ale nie dziwię się Aomine, że tak od razu polubił Kise. Jego nie da się nie lubić. Po prostu nie da się, a jak ktoś jednak go nie lubi, to musi być podejrzany xD
    Zawsze w kryminałach, gdy zaczynam je czytać i jestem już po kilku rozdziałach, zastanawiam się, czy tak naprawdę sprawca jest mi już znany. Chodzi o to, że często autorzy tak niepostrzeżenie podsuwają nam mordercę, chociaż na razie nic na niego nie wskazuje. Ciekawa jestem, czy tu też tak będzie, czy na tego mordercę będziemy musieli poczekać jeszcze jakiś czas. Chociaż druga opcja jest tak samo dobra jak pierwsza. Najfajniejsza jest właśnie ta niewiadoma xD
    Rozdział podobał mi się. Zwłaszcza rozmowa w kawiarni. Kise był taki uroczy xD Aomine taki miły ^^ huehuehue :D
    A ten ner błędny, to taki niedobry nerw :(
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka,
    wspaniale, Kise jest taki radosny ;) i jak się okazuje mają wiele wspólnych zainteresowań z Aoime... a Hyuuga i to przywitanie o jak...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń