ROZDZIAŁ 2
So we’ll live,
And pray, and sing, and tell old tales, and laugh
At gilded butterflies, and hear poor rogues
Talk of court news; and we’ll talk with them too, —
Who loses and who wins; who’s in, who’s out.
And pray, and sing, and tell old tales, and laugh
At gilded butterflies, and hear poor rogues
Talk of court news; and we’ll talk with them too, —
Who loses and who wins; who’s in, who’s out.
Shakespeare
Tak sobie żyć będziem,
Modlić się, śpiewać, pleść stare powieści,
Śmiać się do złotych motylów i słuchać,
Jak prostaczkowie opowiadać będą,
Co się u dworu dzieje, kto wygrywa,
Kto traci, kto jest w łasce, kto w niełasce.
Modlić się, śpiewać, pleść stare powieści,
Śmiać się do złotych motylów i słuchać,
Jak prostaczkowie opowiadać będą,
Co się u dworu dzieje, kto wygrywa,
Kto traci, kto jest w łasce, kto w niełasce.
Dotarł
na miejsce spotkania trochę przed czasem. Ze swojego mieszkania do kawiarni
miał do przejścia bardzo niewielką ilość drogi. Dlatego też często w tym miejscu bywał. Wystrój
kafejki bardzo mu odpowiadał – ściany barwy ciemnego miodu, drewniana, nieco
wytarta podłoga, brązowe zasłony w oknach, które przewiązane były złotymi
wstęgami, by przez ogromne szyby do pomieszczenia mogło wpadać jak najwięcej
światła.
Zajął
miejsce, które zajmował zazwyczaj. Dwuosobowy stolik w rogu kawiarni, tuż przy
oknie. Usiadł na krześle, którego ciemne, miękkie obicie pozwalało mu się
odprężyć. Nie, to co w biurze.
Do
umówionej godziny spotkania zostało 10 minut, które nagle zaczęły mu się
strasznie dłużyć. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio umówił się z kimś na kawę,
czy jakiekolwiek inne spotkanie o charakterze towarzyskim. To nie tak, że był
aspołeczny – nie stronił od ludzi, ale kiedy przyszło mu myśleć o głupocie
niektórych z nich, autentycznie zaczynało mu być niedobrze.
Jedyną
osobą, którą tak naprawdę szanował i podziwiał był jego szef. Niezwykły
człowiek. Potrafił znaleźć wyjście z każdej sytuacji, a jednocześnie zachować
przy tym klasę. Był bardzo uzdolniony, potrafił wyciągać wnioski i nie raz
udawało mu się dostrzec pewne na pierwszy rzut oka nieistotne szczegóły, które
były potem kluczem do rozwiązania sprawy.
Inną
sprawę stanowiło to, że szef darzył szacunkiem również jego samego.
Nagle
drzwi kawiarni otworzyły się, wprawiając w ruch dzwoneczek przy nich wiszący.
Jego wzrok mimowolnie powędrował w stronę wejścia. Spojrzeniem natrafił na
kobietę, która ewidentnie przesadziła z makijażem. Mimo niekorzystnego wyglądu oraz tuszy,
miała na sobie całkiem gustowny strój.
Detektyw już miał zamiar powrócić do leniwego kontemplowania wystroju wnętrza, gdy okazało się, że tuż za kobietą wpadł do środka uśmiechnięty od ucha do ucha blond włosy chłopak. Miał na sobie biały podkoszulek, a na nim w całości rozpiętą, granatową koszulę na krótki rękaw i jeansowe spodnie do kolan. Kiedy tylko zauważył Aomine, jego uśmiech, o ile było to możliwe, jeszcze bardziej się poszerzył. Natychmiast do niego podszedł i zajął miejsce naprzeciw.
Detektyw już miał zamiar powrócić do leniwego kontemplowania wystroju wnętrza, gdy okazało się, że tuż za kobietą wpadł do środka uśmiechnięty od ucha do ucha blond włosy chłopak. Miał na sobie biały podkoszulek, a na nim w całości rozpiętą, granatową koszulę na krótki rękaw i jeansowe spodnie do kolan. Kiedy tylko zauważył Aomine, jego uśmiech, o ile było to możliwe, jeszcze bardziej się poszerzył. Natychmiast do niego podszedł i zajął miejsce naprzeciw.
− Długo czekasz, Aomine-san? Zamówiłeś już coś? – zapytał
Kise, mierząc detektywa przyjaznym spojrzeniem orzechowych oczu.
− Przed chwilą przyszedłem. Nie zdążyłem nic zamówić –
odparł Aomine.
Zaczął zastanawiać się, czy aby na pewno w zakresie ludzkich możliwości jest emanowanie taką radością. Gdzie się podział ten lekko stroskany, zadumany i, mimo wszystko, wrażliwy chłopak, którego miał okazję poznać jeszcze dziś po południu? Zbliżał się wieczór, a on sprawiał wrażenie nowo-narodzonego.
Zaczął zastanawiać się, czy aby na pewno w zakresie ludzkich możliwości jest emanowanie taką radością. Gdzie się podział ten lekko stroskany, zadumany i, mimo wszystko, wrażliwy chłopak, którego miał okazję poznać jeszcze dziś po południu? Zbliżał się wieczór, a on sprawiał wrażenie nowo-narodzonego.
− Dobrze, w takim razie, pójdę coś zamówić – powiedział
Ryota i szybkim krokiem podszedł do lady baru, który znajdował się parę metrów
od miejsca, w którym siedzieli. Granatowowłosy miał wrażenie, że jeszcze
chwila, a chłopak zacznie podskakiwać. Czyżby właśnie to spotkanie wprawiło go
w tak dobry nastrój?
Kise
wrócił po chwili do stolika. Oznajmił, że kelnerka przyniesie za chwilę napoje.
Expresso dla Aomine, cappuccino dla Kise. Chwilę panowała między nimi cisza,
którą zdecydował się przerwać Daiki. Nie wiedzieć czemu, nie chciał, aby blondyn
stracił swój humor.
− Więc… może powiesz mi coś o sobie? – zapytał, będąc
tego autentycznie ciekaw.
− Dobry pomysł – zgodził się Kise. – Mam 22 lata i
mieszkam w Tokio sam. W policji pracuję już mniej więcej rok. Zostałem
przeniesiony, ale szczegóły pewnie obiły ci się o uszy. Nie wiem, co jeszcze
mógłbym dodać… Nie uważam się za zbytnio interesującą osobę, dlatego proszę,
Aomine-san, teraz ty przedstaw o sobie kilka faktów.
− Cóż… Mam 23 lata i też mieszkam tu sam. Mam rodzinę na
Hokkaido, dlatego nie widujemy się często. – „To oni nie chcą mnie widywać” –
chciał dodać, ale zdążył w porę ugryźć się w język. Po co miał niepotrzebnie
zrażać do siebie Kise? – W policji zacząłem pracować w wieku 20 lat. Już na
samym początku ubiegałem się o wydział kryminalistyki, dzięki czemu nie
musiałem się przenosić. Dostałem się bez problemu, a rok później awansowałem.
Od tamtej pory jestem prawą ręką szefa, ale nie pracujemy w zespole.
Ryota
wyglądał na czysto zafascynowanego.
− He? Dlaczego? – zapytał, marszcząc brwi.
− Szef woli pracować sam. Kiedy miałem swoją pierwszą
sprawę wspierał mnie, ale w miarę tego, jak nabierałem doświadczenia,
pozostawił mnie samego sobie. To znaczy, niezupełnie, ale osoby z którymi
wcześniej pracowałem nie sprostały moim wymaganiom.
− Rozumiem… Ale czy to znaczy, że jesteś bardzo
wymagający? – Ponownie się uśmiechnął.
− Nie bardzo. Nie żądam niczego prócz tego, czego uczą w
akademii. A ty…
− Zakończyłem ją z wyróżnieniem – dokończył za niego
Kise.
− No właśnie. Dlatego powinniśmy dobrze się dogadywać.
W tamtym
momencie musieli na chwilę przerwać, ponieważ kelnerka przyniosła im ich
parujące i pięknie pachnące napoje. Widać było po niej, że jest lekko
onieśmielona, przez szczerzącego się do niej tak przystojnego mężczyznę, którym
bez wątpienia był Ryota.
− M-Może zechcą panowie zamówić coś słodkiego? –
zaproponowała, rumieniąc się przy tym.
− A co takiego by nam pani poleciła? – spytał Kise,
uśmiechając się zalotnie i wpatrując się wprost w oczy dziewczyny.
− Pączki...? Może być też torcik bezowy, ale osobiście
polecam te pierwsze.
− Zatem poprosimy o dopisanie do rachunku dwóch pączków –
stwierdził z powagą blondyn i wzrokiem odprowadził kelnerkę do baru.
− Spodobała ci się? – spytał Aomine, nie bacząc na to, że
pytanie mogło wydać się trochę niegrzeczne.
Ryota spojrzał niepewnie na rozmówcę i spąsowiał na twarzy, zupełnie niczym kokietowana przed chwilą przez niego dziewczyna.
Ryota spojrzał niepewnie na rozmówcę i spąsowiał na twarzy, zupełnie niczym kokietowana przed chwilą przez niego dziewczyna.
− Ja… sam nie wiem. Była ładna… chociaż jeśli mam być
szczery, to nie w moim typie.
− Rozumiem. Przepraszam za wścibskość – mruknął Daiki, w
głębi duszy wcale nie żałując.
− Nic nie szkodzi. Teraz ja mam do ciebie osobiste
pytanie, Aomine-san. – Jego policzki jak na złość nie chciały przybrać
normalnej barwy. Niemniej ciemnoskóry uważał, że chłopakowi z rumieńcami do
twarzy. – Masz kogoś?
Aomine
myślał, że się przesłyszał. Czy on naprawdę go o to zapytał? Kise, wyczuwając,
że to co powiedział mogło zostać źle odebrane, natychmiast zaczął się
tłumaczyć.
− T-To znaczy chodzi mi głównie o pracę! B-Bo jeśli masz
dziewczynę, Aomine-san, to czy ona nie martwi się o ciebie...? Przepraszam, to
źle zabrzmiało!
Jego twarz, a po
chwili też i uszy przybrała barwę dojrzałego pomidora. Daiki uśmiechnął się, z
trudem powstrzymując wybuch śmiechu.
− Nie mam nikogo, komu by na mnie zależało – stwierdził w
końcu. – A jak jest z tobą?
− W sumie podobnie. Mój ojciec był policjantem. Miałem
tylko jego, matka zostawiła nas dla przypadkowo poznanego faceta. Tata bardzo
to przeżył. Od tamtej chwili zawsze byłem u niego na pierwszym miejscu.
Przekazał mi swoje spojrzenie na świat. Zawsze z dumą opowiadał o pracy w
policji.
− Czy… coś się stało? – Aomine wyczuł w głosie blondyna
nutę nostalgii. Zaczął domyślać się, czemu chłopak mówił o swoim ojcu w czasie
przeszłym.
− Zmarł dwa lata temu.
− Przykro mi.
− Nie dożył chwili, kiedy poszedłem do pracy. Miał raka.
Ostatnie co zdążył mi powiedzieć to: „Wierzę, że spełnisz marzenia.”
Kise spuścił wzrok na swoje dłonie. Nigdy nikomu nie powiedział o swoim tacie tyle, ile detektywowi. Nie wiedział, czemu zdecydował się na taką szczerość z dopiero co poznanym mężczyzną, jednak czuł, że jemu może ufać.
Kise spuścił wzrok na swoje dłonie. Nigdy nikomu nie powiedział o swoim tacie tyle, ile detektywowi. Nie wiedział, czemu zdecydował się na taką szczerość z dopiero co poznanym mężczyzną, jednak czuł, że jemu może ufać.
− Brzmi jak wspaniały rodzic – westchnął Daiki. Wiele by
oddał, aby jego ojciec też kiedyś powiedział mu podobne słowa.
− Nie sposób się nie zgodzić – przytaknął Kise.
− Przepraszam? Panów zamówienie.
Do ich stolika podeszła ta sama kelnerka, co wcześniej. Podała każdemu z nich po ciastku i oddaliła się do obowiązków.
Do ich stolika podeszła ta sama kelnerka, co wcześniej. Podała każdemu z nich po ciastku i oddaliła się do obowiązków.
− Uwielbiam pączki! – powiedział Kise i z radością
napchał sobie policzki słodką, puszystą masą z dżemem różanym w środku. Aomine
najpierw sceptycznie podszedł do pączka. Widząc jednak rozanielone spojrzenie
partnera, wziął gryza swojego ciastka. Ze zdziwieniem odkrył, że nigdy w życiu
nie dane mu było jeść lepszych.
− Jaka była twoja pierwsza sprawa, Aomine-san? – spytał
Kise, kiedy już w całości pochłonął pączka. Dopiero wtedy zaczął dalej sączyć swoje
cappuccino.
− Moja pierwsza sprawa pozostała nierozwiązana i jest…
dosyć brutalna. Nie wiem, czy masz teraz ochotę poznać szczegóły.
Nie był pewien, czy Kise na pewno chciał słuchać przy jedzeniu o tym, jak razem z szefem znaleźli w podziemiach kwatery głównej mafii zalane krwią i pozbawione członków ciało mężczyzny.
Nie był pewien, czy Kise na pewno chciał słuchać przy jedzeniu o tym, jak razem z szefem znaleźli w podziemiach kwatery głównej mafii zalane krwią i pozbawione członków ciało mężczyzny.
− Jeśli nie uważasz, aby była na to dobra pora Aomine-san,
możesz o tym nie mówić – powiedział Kise, rozumiejąc co detektyw miał na myśli.
− Kiedyś ci powiem. Póki co, chciałbym jeszcze czegoś o
tobie posłuchać.
Kise,
zachęcony słowami Aomine, zaczął o sobie opowiadać jeszcze więcej. Starał się
streścić ciemnoskóremu całe swoje życie. Z największym zapałem opowiadał o swoim
ojcu, którego podziwiał. Celem, jeśli mógł takowy wskazać, było dla niego to,
aby ci, którzy popełnili przestępstwo, w szczególności morderstwo, nie
pozostawali bezkarni. Pragnął jak największą ich ilość wsadzić za kratki, aby
już nikt nigdy nie musiał się martwić, czy rozpaczać po śmierci brutalnie
pozbawionego życia członka rodziny. Pod tym względem był taki sam, jak Daiki.
Z tego, co zauważył Aomine, chłopak miał niesamowity
talent do analizowania szczegółów. Oprócz tego wyciągał prawidłowe wnioski i
posiadał dar szybkiego przyzwyczajania się do nowych warunków. Rzeczywiście,
był z niego bardzo dobry materiał na detektywa. Daiki zaczynał rozumieć, co
znaczyły słowa jego szefa, iż blondyn „marnował się” na zwykłym posterunku
policji.
Ich
filiżanki, w których znajdowała się kawa, już dawno stały puste, ale oni,
pochłonięci rozmową, nie zwracali na to najmniejszej uwagi. Podobnie również
traktowali ściemniające się z każdą chwilą niebo za oknem. W kawiarni zapalono
lampy, a oni dalej dyskutowali na przeróżne tematy. Nagle okazało się, że mają
podobny gust. Zaczęli polecać sobie godne uwagi filmy. Jeden z nich,
szczególnie sentymentalny, opowiedziany pokrótce przez Aomine, natchnął Kise do
zadania kolejnego pytania:
− Byłeś kiedykolwiek zakochany, Aomine-san?
Granatowowłosy
wstrzymał na chwilę oddech. Czuł, jak przyspiesza bicie jego serca. Czy był
zakochany? Ah, cóż za pytanie! Oczywiście, że był! Właśnie przez tę miłość
odsunęła się od niego rodzina. A potem… potem jego miłość przepadła.
Muzyka tak głośna, że bębenki niemal pękały, błękitne włosy, blask błękitnych oczu. Śmiech, taniec. Błysk, huk, płacz, ból. Tysiące obrazów w jednej chwili przemknęło mu przez myśli, brutalnie przypominając powód, dla którego zdecydował się wstąpić do policji. Na moment zrobiło mu się niedobrze.
Muzyka tak głośna, że bębenki niemal pękały, błękitne włosy, blask błękitnych oczu. Śmiech, taniec. Błysk, huk, płacz, ból. Tysiące obrazów w jednej chwili przemknęło mu przez myśli, brutalnie przypominając powód, dla którego zdecydował się wstąpić do policji. Na moment zrobiło mu się niedobrze.
− Aomine-san?
Podniósł
nieprzytomne spojrzenie na blondyna. Zauważył, iż ten był naprawdę piękny.
− Aomine-san? Coś nie tak? Powiedz, proszę! Co się stało?
Chwilę
to trwało, nim do Daikiego dotarło, co też chłopak do niego mówi.. Potrząsnął lekko głową. To tylko
przeszłość, nic więcej, pomyślał.
− Przepraszam, Kise. Byłem zakochany, ale nie chcę o tym
rozmawiać – mruknął, czując, jak nastrój przyjemnego rozleniwienia powoli
znika. Został gwałtownie ściągnięty na Ziemię.
− Rozumiem… Wybacz, że w ogóle zapytałem – powiedział
cicho blondyn, zmieszany.
Jednak skąd mógł wiedzieć, że ten temat jest dla jego rozmówcy tak delikatny?
Jednak skąd mógł wiedzieć, że ten temat jest dla jego rozmówcy tak delikatny?
− Zrobiło się późno – stwierdził Aomine, przeciągając się
na krześle. Naprawdę się zagadali!
− Masz rację, Aomine-san – potwierdził Ryota.
Wstał z krzesła.
– Zapłacę swoją część rachunku – postanowił.
Wstał z krzesła.
– Zapłacę swoją część rachunku – postanowił.
− Nie zgadzam się. To ja miałem fundować, więc zrobię to.
− Nie ma takiej potrzeby… Naprawdę mogę sam.
− Nie. Zrobimy inaczej. Następnym razem to ty będziesz
stawiać.
Aomine zdobył się na słaby uśmiech. Mijając zaskoczonego blondyna w drodze do baru, poczochrał mu ręką włosy. Złote kosmyki były tak miękkie w dotyku, iż Aomine nie potrafił oprzeć się myśli, że z chęcią dotykałby ich częściej.
Aomine zdobył się na słaby uśmiech. Mijając zaskoczonego blondyna w drodze do baru, poczochrał mu ręką włosy. Złote kosmyki były tak miękkie w dotyku, iż Aomine nie potrafił oprzeć się myśli, że z chęcią dotykałby ich częściej.
− To znaczy… Że będzie następny raz? – Ryota podniósł
spojrzenie na Daikiego, który stojąc do niego tyłem tylko wzruszył ramionami.
− Jeśli będziesz grzeczny.
Kise
parsknął śmiechem, łapiąc się przy tym za brzuch. Aomine również uśmiechnął się
pod nosem i podszedł do baru, aby móc uregulować rachunek. Doprawdy, wglądało na
to, że z tym chłopakiem nie będzie się nudzić. Wyjmując z portfela drobne, przypomniał sobie, jak cztery lata temu zarzekał się, że już nigdy w życiu się
nie zakocha. Że to sprawia za dużo bólu. Jednak… może wypadałoby jeszcze raz
się nad tym zastanowić? Pomyśleć nigdy nie zaszkodzi.
Blondyn
czekał na niego przed wejściem do kawiarni. Na jego ustach po raz kolejny
wykwitł uśmiech.
Aomine, którego ten uśmiech przyprawił o wyrzuty sumienia, powiedział:
Aomine, którego ten uśmiech przyprawił o wyrzuty sumienia, powiedział:
− Sorki za to wcześniej. Chyba zepsułem tym trochę
atmosferę. Po prostu… jestem zazwyczaj lakoniczny w stosunku do nowo poznanych
osób.
− Nic się nie stało. To także i moja wina. Nie powinienem
być zbyt ciekawski. Nie wracajmy do tego.
− Jasne.
Ruszyli
przed siebie w bliżej nieokreślonym kierunku, milcząc. Wsłuchiwali się w szum
przejeżdżających samochodów, delektując przyjemnym chłodem, jaki dawał im
wieczór. Na dworze zrobiło się już całkiem ciemno, dzięki czemu mogli podziwiać
panoramę Tokio nocą. Niemal każdy budynek był oświetlony i zachęcał do wejścia
wielkim, błyszczącym neonem.
W końcu
znaleźli się w parku, niedaleko którego mieszkał Daiki. Przechodząc postanowili
przysiąść jeszcze na jednej z ławek. Od najbliższej latarni dzieliło ich dobre
15 metrów, przez co otaczał ich mrok.
− Wiesz, Aomine-san, ja sam jeszcze nigdy tak naprawdę
się nie zakochałem – zagadnął Kise, wznosząc wzrok ku gwiazdom, które tej nocy
widać było jak na dłoni. – Myślę, że wiązanie się z kimś, kto nie jest do końca
„wtajemniczony” w branżę policyjną jest bez sensu. Taka osoba nie jest do końca
świadoma, jak ryzykowny jest ten zawód. A nawet jeśli wie, nie można z nią
prawie w ogóle porozmawiać na ten temat. W końcu tajemnica policyjna do czegoś
obowiązuje.
Aomine słuchał uważnie czując, jak jego skamieniałe przez ostatnie cztery lata serce zaczyna bić szybciej.
– Ale jeśli już masz kogoś, kto tak jak ty, pracuje w policji… życie wydaje się prostsze – zaśmiał się Ryota.
Aomine słuchał uważnie czując, jak jego skamieniałe przez ostatnie cztery lata serce zaczyna bić szybciej.
– Ale jeśli już masz kogoś, kto tak jak ty, pracuje w policji… życie wydaje się prostsze – zaśmiał się Ryota.
− Czemu o tym wspominasz? – zapytał cicho granatowowłosy.
Mimo ciemności ich otaczającej mógłby przysiąc, że znów dostrzegł rumieńce blondyna.
Mimo ciemności ich otaczającej mógłby przysiąc, że znów dostrzegł rumieńce blondyna.
− A, tak bez powodu. Po prostu czuję, że z tobą mogę
porozmawiać na każdy temat. Nawet jeśli miałbym prowadzić zwykły monolog, jak w
tej chwili, to ty mnie słuchasz. Dziękuję, Aominecchi.
Detektyw
przez chwilę analizował słowa Kise, a kiedy wreszcie dotarł do niego ich sens,
uśmiechnął się. Był to najszczęśliwszy i najprawdziwszy uśmiech, jakim miał
okazję obdarzyć kogokolwiek już od dawna.
− Nie masz za co dziękować. – stwierdził, a po chwili
namysłu dodał: – Powinniśmy się już zbierać. Odprowadzić cię?
− Nie trzeba! – odparł szybko blondyn, wstając. –
Dziękuję za spotkanie! Do jutra, Aominecchi!
I kiedy
już się odwrócił, z zamiarem szybkiego odejścia, Aomine chwycił go za rękę. Oboje poczuli przy tym małym geście, jak przez ich palce przebiega istny impuls
elektryczny.
− Czemu „Aominecchi”? – zapytał Daiki, nie zwalniając
uścisku.
− Zwykle… Zwykle dodaję tę końcówkę do osób, które
szanuję – odpowiedział szybko Kise, próbując się oswobodzić. – Poza tym sam
chciałeś, żeby nie zwracać się do ciebie per „pan”! A teraz muszę iść!
W końcu
uścisk zelżał i Ryota, starając się nie biec, ruszył przed siebie. Aomine
widział jego sylwetkę w świetle najbliższej latarni, aż w końcu zniknęła
zupełnie, pochłonięta przez mrok nocy.
„Dziwny
dzieciak…”
*
Następnego
dnia Aomine z zaskoczeniem odkrył, że do jego biura zostało wniesione nowe
biurko wraz z dwoma dodatkowymi krzesłami. Nigdy nie pomyślałby, że dałoby radę
upchnąć tam jeszcze jakikolwiek mebel. Ponadto, tabliczka na drzwiach
wejściowych do jego małego sanktuarium głosiła, iż od tej pory miał dzielić
biuro nie z kim innym, jak z pewnym uroczym blondynem. Gdyby miał być to ktoś
inny, Daiki na pewno nie byłby zachwycony z tego powodu, ba! – poszedłby
wściekły do szefa i zrobił awanturę na pół komendy. Jednak… jeśli miał to być
właśnie Kise, mógł zrobić wyjątek.
Nie był
to koniec niespodzianek tego dnia. Okazało się bowiem, iż ludzie z laboratorium
postanowili przyłożyć się do pracy, przez co wstępne wyniki dotyczące
odnalezionego ciała denatki były już dostępne. Technicy policyjni również nie
dawali za wygraną, przez co zarządzono małe zebranie, na którym miały zebrać
się wszystkie osoby związanie ze sprawą. Przewidziane ono było na godzinę jedenastą,
lecz Aomine z braku lepszych pomysłów, postanowił udać się na nie wcześniej.
Nie miał w biurze za wiele do roboty, a mimo tego, że mieszkał blisko, nie
opłacało mu się wracać do domu. Tak więc około godziny dziesiątej trzydzieści zakupił kawę w automacie i
niosąc ją tak, aby z plastikowego kubka nie uronić ani kropli, przestąpił próg
sali konferencyjnej. W samym jej centrum, pod najdłuższą ze wszystkich ścian,
mieścił się dość długi podest, wykonany z mahoniowego drewna, a na nim mównica.
Tuż za nim wisiała ogromna tablica multimedialna, aby można było na niej
wyświetlać potrzebne materiały.
Nie
przepadał za tą salą, kojarzyła mu się ona z tłumem ludzi, a niekiedy
siedzących w pierwszym rzędzie dziennikarzy, którzy wstęp mieli na niektóre
zebrania. Akurat te do nich nie należało, aczkolwiek negatywne odczucia
spowodowane robieniem z czyjejś śmierci sensacji wszech czasów, pozostały.
Zajął
miejsce pod ścianą, w przedostatnim rzędzie krzeseł, które rozciągały się przez
niemal przez całą długość pomieszczenia. Sala konferencyjna do złudzenia przypominała
salę teatralną, co również nie kojarzyło mu się zbyt dobrze.
Ze
swojego miejsca miał bardzo dobry widok na białą tablicę. Tam gdzie siedział,
zwykle nie przyciągał uwagi innych, a o to właśnie mu chodziło. Zaczął
delektować się smakiem i aromatem kawy – napojem, który wręcz ubóstwiał, kiedy
drzwi do sali konferencyjnej otworzyły się nagle. Nie spodziewał się ujrzeć w
nich kogoś znaczącego, jednak się pomylił. Do środka wszedł szczupły, wysoki
mężczyzna o ciemno-brązowych włosach z okularami w drucianych oprawkach na
nosie. Sprawiał wrażenie bardzo poważnego i opanowanego, jednak dla Aomine,
który znał go doskonale wiedział, że były to tylko pozory. Hyuuga Junpei z
pewnością należał do tej grupy osób, które w śledztwie kierowały się emocjami.
Tylko co on robił tutaj, w Tokio?
Mężczyzna
rozejrzał się po sali, a kiedy tylko zauważył młodszego kolegę, natychmiast skierował
swoje kroki w jego stronę.
− Aomine! – zawołał Hyuuga i uśmiechnął się przyjaźnie.
Usiadł tuż obok granatowowłosego i wymienił z nim uścisk dłoni, drugą klepiąc go po plecach tak, iż ten omal nie rozlał kawy.
– Kopę lat! Co u ciebie? Nie miałem pojęcia, że przeniosłeś się do Tokio!
Usiadł tuż obok granatowowłosego i wymienił z nim uścisk dłoni, drugą klepiąc go po plecach tak, iż ten omal nie rozlał kawy.
– Kopę lat! Co u ciebie? Nie miałem pojęcia, że przeniosłeś się do Tokio!
− Hah, nie
planowałem tego do końca. To była… spontaniczna decyzja.
− Rozumiem. Jednak
mogłeś chociaż się pożegnać, debilu!
Zdenerwowany brunet posłał mu lekkiego kuksańca w bok, sprawiając, że zawartość kubka Daikiego ponownie znalazła się niebezpiecznie blisko jego brzegów.
Zdenerwowany brunet posłał mu lekkiego kuksańca w bok, sprawiając, że zawartość kubka Daikiego ponownie znalazła się niebezpiecznie blisko jego brzegów.
− Uważaj, draniu!
Mam wrzątek, jakbyś nie zauważył! – wydarł się Aomine, kiedy kawa o mały włos
nie wylądowała na jego, niedawno co odebranym z pralni, mundurze.
− Co, że niby z
moim wzrokiem jest coś nie tak?!
− Nosisz okulary! To chyba jasne!
− To nie powód,
żeby mi to wypominać!
− Haaa? Kiedy ja…
Ehh, nic się nie zmieniłeś! – roześmiał się ciemnoskóry.
Zdążył już zapomnieć, ile w przeszłości łączyło go z Hyuugą.
Zdążył już zapomnieć, ile w przeszłości łączyło go z Hyuugą.
− Z wzajemnością. Jesteś
tak samo nieokrzesany, jak wcześniej – fuknął Junpei, udając obrażonego. Jednak
już po chwili uśmiechnął się lekko i poprawił przekrzywione okulary. – Zgaduję,
że wciąż nikogo sobie nie znalazłeś!
− Dobrze
zgadujesz.
− Staaaary, ja bym
na twoim miejscu nie potrafił tak długo jechać na ręcznym!
− He? To znaczy,
że kogoś masz? – spytał Daiki, puszczając drobną uwagę kolegi mimo uszu.
− No jasne!
Zaręczyłem się – oznajmił brunet, dumnie wypinając pierś do przodu.
− Moje gratulacje!
I co, kim jest ta szczęściara?
− To Riko. Aida
Riko. Powinieneś ją kojarzyć?
− Serio? Ona? –
zdziwił się Aomine.
Zachował w pamięci Aidę jako osobę o podobnym, a nawet większym temperamencie, co jego kolega z dawnych lat. Nie potrafił sobie wyobrazić, jak takie dwa silne charaktery dogadują się na co dzień.
Zachował w pamięci Aidę jako osobę o podobnym, a nawet większym temperamencie, co jego kolega z dawnych lat. Nie potrafił sobie wyobrazić, jak takie dwa silne charaktery dogadują się na co dzień.
− Ano tak. Wiesz,
postanowiłem ogarnąć się na starość.
− No proszę
dziadku, wreszcie zmądrzałeś.
Daiki nie zdążył się zaśmiać, kiedy Hyuuga przywalił mu w głowę.
Daiki nie zdążył się zaśmiać, kiedy Hyuuga przywalił mu w głowę.
− Nie jestem
żadnym dziadkiem! Dzielą nas tylko dwa lata różnicy!
− No właśnie… − mruknął Aomine, rozmasowując obolałą potylicę.
– Dzieci się nie bije.
− Żesz tyy…
Hyuuga
już przymierzał się do kolejnego ciosu, kiedy na salę dołączyły kolejne dwie
osoby. Policjant i policjantka. Usiedli oni w drugim rzędzie krzeseł i zajęli
rozmową.
− Ehh… Wiesz, że
nie możesz mnie bić przy świadkach? – spytał ciemnoskóry, uśmiechając się
triumfalnie. Radość sprawiało mu patrzenie na zgrzytającego zębami bruneta.
− Policzymy się
kiedy indziej. A teraz, opowiadaj! Dlaczego wyniosłeś się z Hokkaido?
− To... Naprawdę
długa historia – odpowiedział nieco wymijająco Daiki. Postanowił szybko zmienić
temat. – A co u Riko? Kiedy chcecie się pobrać?
− Ah, u niej wszystko po staremu. Uparta i zawzięta jak
zawsze.
Hyuuga momentalnie wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Planujemy ślub pod koniec wakacji. Czuj się zaproszony, aczkolwiek dokładne szczegóły prześlę ci mailem. Jeśli będziesz łaskaw podać mi aktualny – dodał Junpei.
Daiki doskonale wiedział, o co mu chodziło. Po nagłym wyjeździe z wyspy zmienił adres maila, przez co nie było z nim kontaktu. Szybko więc się nimi wymienili.
Hyuuga momentalnie wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Planujemy ślub pod koniec wakacji. Czuj się zaproszony, aczkolwiek dokładne szczegóły prześlę ci mailem. Jeśli będziesz łaskaw podać mi aktualny – dodał Junpei.
Daiki doskonale wiedział, o co mu chodziło. Po nagłym wyjeździe z wyspy zmienił adres maila, przez co nie było z nim kontaktu. Szybko więc się nimi wymienili.
− No, a co ty robisz w Tokio?
− Cóż, poproszono mnie, abym również i ja zajął się tą
sprawą. Mam przyjaciela, który jest z Ameryki, w razie czego mógłbym się z nim
skontaktować. Poza tym, u nas i tak się niewiele dzieje. Także… wracam na
Hokkaido po zakończeniu sprawy.
− A co, jeśli przeciągnie się do końca wakacji? Wrócisz
na ślub wcześniej?
− Zdurniałeś? Szefostwo zaangażowało w tę sprawę właśnie
tyle różnych ludzi, żeby dobiegła końca, nim większość wyjedzie na urlop.
W czasie, kiedy
rozmawiali, do pomieszczenia zaczęło schodzić się coraz więcej osób. Miejsca
powoli się zapełniały, jednak oni w ogóle się tym nie przejmowali. Wspominali
stare czasy, kiedy to jeszcze Aomine był początkującym funkcjonariuszem i
uczęszczał na praktyki do komisariatu, wydziału kryminalistyki, gdzie między
innymi Riko i Hyuuga pomagali mu postawić swoje pierwsze kroki w zawodzie.
Kiedy
dobiegała godzina dziesiąta pięćdziesiąt pięć, w sali konferencyjnej pojawił się i Kise. Trochę się
spóźnił, planował być w pracy dużo wcześniej, ale zaspał. Wszystko przez to, że
z nadmiaru emocji nie mógł w nocy zmrużyć oka. Udało mu się to dopiero nad
ranem. Uważnie rozejrzał się po wszystkich twarzach, a kiedy zauważył między
nimi tę, która interesowała go najbardziej, natychmiast udał się w jej
kierunku. Przepychał się między ludźmi, czując na sobie ich zniesmaczone
spojrzenia, jednak niezbyt go one obchodziły.
Aomine
dostrzegając w tłumie czuprynę złocisto-blond włosów, uśmiechnął się, nie będąc
nawet do końca tego świadomym. Hyuuga, zauważając nagły przypływ radości kolegi,
powędrował spojrzeniem w miejsce, gdzie tamten patrzył. Nie trudno było
odnaleźć tam kogoś, kto się wyróżniał. Podejrzenia Junpeia potwierdzał fakt, iż
tamten młodzieniec pchał się w ich stronę. Miał lekko potargane włosy,
delikatne rysy twarzy i nieco wątłą postawę. Czyżby na pewno nie pomylił
miejsc? Dla Hyuugi wyglądał bardziej na takiego, co to się urwał z wybiegu. Z
powodzeniem mógłby być modelem.
− Dzień dobry, Aominecchi – przywitał się chłopak, kiedy
już udało mu się dopchać do dwóch wpatrzonych w niego mężczyzn. – I dzień dobry…?
− Jestem Hyuuga Junpei – natychmiast przedstawił się
brunet. – A ty?
− To Kise Ryota, mój partner – wtrącił Aomine i poklepał
wolne miejsce koło siebie, dając tym samym znak Ryocie, aby ten usiadł koło
niego, co ten z nieukrywaną radością wykonał. – Poplotkujemy później, ok?
Zaczyna się zebranie – stwierdził w tej samej chwili, gdy na podest weszło trzech
mężczyzn, wyraźnie od nich starszych, a wszelkie rozmowy w sali ucichły.
Jeden z
nich, mający przydługie, kruczo-czarne włosy, wstąpił na podest i przyciągnął
do ust mikrofon.
− Witam wszystkich na zebraniu dotyczącym ostatniego
morderstwa – zaczął oschłym, tajemniczym tonem. Miał zamknięte oczy o długich,
czarnych rzęsach, schowanych za okularami w oprawkach tego samego koloru. – Na
początku chciałbym podkreślić, iż liczę na owocną współpracę. Jeśli wszyscy się
przyłożymy i damy siebie wszystko, złapiemy mordercę w najbliższym czasie.
Wierzę w wasze możliwości – ogłosił.
Gdy zamilkł na chwilę, posypały się gromkie brawa. Po zebranych widać było, że darzą mężczyznę zaufaniem i szacunkiem.
– Ze spraw czysto formalnych mam wam do powiedzenia tylko jedno. Sprawę powierzam detektywowi Aomine Daikiemu. Ze wszelkimi pytaniami i uwagami kierujcie się do niego oraz jego partnera – Kise Ryoty. Oznacza to tylko tyle, iż od tej chwili wszyscy podlegacie właśnie im.
Gdy zamilkł na chwilę, posypały się gromkie brawa. Po zebranych widać było, że darzą mężczyznę zaufaniem i szacunkiem.
– Ze spraw czysto formalnych mam wam do powiedzenia tylko jedno. Sprawę powierzam detektywowi Aomine Daikiemu. Ze wszelkimi pytaniami i uwagami kierujcie się do niego oraz jego partnera – Kise Ryoty. Oznacza to tylko tyle, iż od tej chwili wszyscy podlegacie właśnie im.
Zszokowany
Aomne rzucił swojemu szefowi tylko pytające spojrzenie. Tamten zwracając głowę
w jego kierunku uśmiechnął się tylko i zszedł z mównicy, by za chwilę zniknąć
za bocznymi drzwiami. Po sali konferencyjnej rozległy się szepty. W tym czasie
na mówienie wszedł drugi mężczyzna,
którego wyraźnie odznaczające się mięśnie opinał trochę ciemniejszy, niż
pozostałych, policyjny mundur. Jego włosy były w odcieniu bardzo jasnego blondu,
spojrzenie miał stanowcze, a głos, który po chwili usłyszeli, władczy.
− Witam. Najpierw zapoznam was ze szczegółami od strony
technicznej, a za chwilę mój kolega przedstawi parę faktów, które przygotowało
dla nas laboratorium – powiedział. W tej samej chwili na tablicy multimedialnej
zostało wyświetlone zdjęcie miejsca zbrodni.
− Aominecchi…
Aomine przestał słuchać na chwilę wykładu technika, który zaczął dokładnie opisywać zebranym, co takiego policja znalazła po przyjechaniu do domu denatki.
Aomine przestał słuchać na chwilę wykładu technika, który zaczął dokładnie opisywać zebranym, co takiego policja znalazła po przyjechaniu do domu denatki.
− No? – szepnął do Kise, który wpatrywał się w niego z
lekką niepewnością.
− Kim jest ten mężczyzna? – spytał, wskazując ruchem
głowy na drewniany podest.
− To? Kosuke Wakamatsu. Jest naszym najlepszym
technikiem.
− Nie, nie o niego mi chodzi. – Ryota potrząsnął głową. –
Ten za nim.
Daiki spojrzał
w miejsce, które wskazywał mu blondyn.
− Sakurai Ryo. Przedstawiciel laboratorium
kryminalistycznego. Czemu pytasz?
− Ja… Po prostu miałem wrażenie, że już gdzieś go kiedyś
widziałem – mruknął Kise, sadowiąc się wygodniej na krześle. – Ale może tylko
mi się wydaje.
Dalsza
część zebrania minęła im na wysłuchiwaniu technicznych szczegółów dotyczących
sprawy. Od Wakamatsu nie dowiedzieli się niczego, na co sami wcześniej nie
zwróciliby uwagi. Zero jakichkolwiek śladów, odcisków palców i tym podobnych.
Tajemniczy telefon informujący o popełnieniu przestępstwa. Jedyne, co mogli uznać za przydatne było to,
że klucz, którym otworzono furtkę i drzwi wejściowe nie należał do denatki.
W końcu przyszła pora na Sakuraia. Ubrany w biały,
laboratoryjny fartuch, podszedł do mównicy. Jego ciemne-blond włosy były w
lekkim nieładzie, a wzrok zdradzał skrępowanie.
− D-Dzień dobry…
Mikrofon, do którego mówił, zapiszczał głośno. On jednak nie przejmował się tym, tylko poklepał go, po chwili kontynuując:
– Mam dzisiaj za zadanie wprowadzić was w szczegóły śledztwa od strony laboratoryjnej. Udało nam się ustalić parę istotnych faktów, które mogą rzucić nieco światła na tę sprawę.
Aomine wyjął z kieszeni munduru notatnik wraz z długopisem. Wsłuchując się w słowa Ryo, zaczął notować.
– Kobieta, która została zamordowana pochodziła z Ameryki północnej i przebywała na terenie kraju nielegalnie. Przypuszczalna godzina zgonu to 2 w nocy. Przyczyną było wprowadzenie do jej organizmu pankuronium. Jest to substancja, która powoduje zwiotczenie mięśni poprzecznie prążkowanych. Wpływa na zwoje układu współczulnego, nieznacznie stymuluje wydzielanie noradrenaliny, w niewielkim stopniu wpływa na uwalnianie histaminy i hamuje nerw błędny. Podsumowując, jest to środek zwiotczający mięśnie; podana dawka spowodowała paraliż i zatrzymanie akcji oddechowej w ciągu od piętnastu do trzydziestu sekund. Co ciekawe, pankuronium stosowane jest w Stanach Zjednoczonych przy wykonywaniu wyroków śmierci przez zastrzyk trucizny. Jest jeszcze jeden, bardzo ważny szczegół, o którym nie powiedziałem wcześniej. Otóż… denatka była w ciąży. Niestety, dla płodu było zbyt wcześnie, abyśmy mogli ustalić ojcostwo.
Mikrofon, do którego mówił, zapiszczał głośno. On jednak nie przejmował się tym, tylko poklepał go, po chwili kontynuując:
– Mam dzisiaj za zadanie wprowadzić was w szczegóły śledztwa od strony laboratoryjnej. Udało nam się ustalić parę istotnych faktów, które mogą rzucić nieco światła na tę sprawę.
Aomine wyjął z kieszeni munduru notatnik wraz z długopisem. Wsłuchując się w słowa Ryo, zaczął notować.
– Kobieta, która została zamordowana pochodziła z Ameryki północnej i przebywała na terenie kraju nielegalnie. Przypuszczalna godzina zgonu to 2 w nocy. Przyczyną było wprowadzenie do jej organizmu pankuronium. Jest to substancja, która powoduje zwiotczenie mięśni poprzecznie prążkowanych. Wpływa na zwoje układu współczulnego, nieznacznie stymuluje wydzielanie noradrenaliny, w niewielkim stopniu wpływa na uwalnianie histaminy i hamuje nerw błędny. Podsumowując, jest to środek zwiotczający mięśnie; podana dawka spowodowała paraliż i zatrzymanie akcji oddechowej w ciągu od piętnastu do trzydziestu sekund. Co ciekawe, pankuronium stosowane jest w Stanach Zjednoczonych przy wykonywaniu wyroków śmierci przez zastrzyk trucizny. Jest jeszcze jeden, bardzo ważny szczegół, o którym nie powiedziałem wcześniej. Otóż… denatka była w ciąży. Niestety, dla płodu było zbyt wcześnie, abyśmy mogli ustalić ojcostwo.
Na sali
zapadła głucha cisza. Sakurai ukłonił się i zszedł z podestu, znikając za
drzwiami. Zebranie dobiegło końca.
Aomine,
Kise i Hyuuga podnieśli się z krzeseł. Za ich przykładem postąpiła większość
zgromadzonych w pomieszczeniu funkcjonariuszy. Wszyscy milczeli i zastanawiali
się nad słowami, jakie padły chwilę temu.
Trójka
detektywów stanęła niedaleko wejścia do sali konferencyjnej na korytarzu, z której wciąż
wychodzili ludzie. Kise oparł się o ścianę i przymknął oczy.
− I co o tym myślisz, Aomine? – spytał cicho Hyuuga,
splatając dłonie na piersi.
− Na razie nic. Wciąż mam za mało danych. Teraz
priorytetem jest znalezienie kogoś, kto znał tę kobietę. Potrzebujemy o niej
informacji – westchnął ciężko i również przyłożył łopatki do chłodnego marmuru.
– Czemu szef wyznaczył mnie, abym zajął się tą sprawą?
− Może po prostu wie, że sobie z tym poradzisz –
powiedział cicho Hyuuga i poklepał kolegę po ramieniu. – Muszę się zbierać.
Zostałem wcześniej poproszony o wykonanie paru telefonów. Jeśli czegoś się
dowiem, od razu się z tobą skontaktuję – obiecał i skinął na pożegnanie
głową do Ryoty.
W końcu
korytarz, na którym stali, całkowicie opustoszał. Zostali na nim tylko Kise i
Aomine. Ten pierwszy podszedł do automatu z kawą i zakupił w nim dwa napoje.
Jeden z nich wręczył swojemu partnerowi, posyłając mu słaby uśmiech. Daiki
odwzajemnił go.
− Myślę, że możliwe jest, aby sprawca był jednocześnie
ojcem dziecka – powiedział Kise, biorąc łyk kawy.
− To… jest możliwe – skwitował cicho ciemnoskóry. –
Musimy jeszcze raz pojechać w okolicę, gdzie zginęła. Popytamy sąsiadów. Może
oni coś nam powiedzą.
Blondyn
skinął głową. Stali pod ścianą jeszcze chwilę, gdy nagle usłyszeli odgłosy z
końca korytarza. Ktoś biegł w ich stronę. Była to chuda, niska dziewczyna i
krótkimi, rozwianymi przez pęd powietrza, czarnymi włosami. Gdy była już
wystarczająco blisko ich dwójki, zaczęła krzyczeć:
− Aomine-san! Kise-san! Zgłosił się pierwszy świadek!
Ponczki, ponczki, trololololololo~! Jednak dałaś ponczki :3 Ja właśnie 7 zjadłam i już nie mam ;-; To smutne~!
OdpowiedzUsuńI wybacz, ale dziś nie będzie tak energicznego komentarza, bo chora jestem ;-; I migdałek mnie boli i chyba będę miała go wycinanego ;-; Psytul~! o(TヘTo)
I coś czujem, że ten Sakurai Ryo (lub ktoś do niego pdobny) zrobił coś Kise ;-; Coś zuego ;-; To zmudne ;-; idem płagadź ;-;
Dobra, koniec tych smutgów! Nie można się w końcu ciągle dołować C: Ja kce kurczaka z rożna :9 W ogóle kcem mjenzo... i frytki... i dżem... i chipsy... i naleśniki... (nie, w ciąży nie jestem)
I mi powoli zaczyna coś się w mużdżgu odtentegowywać, więc może po prostu Ciem pozdrowiem C: I zażyczem wenki (´• ω •`) I do przeczytania~! \(≧▽≦)/
I nie wierzem, pierwsza komcia wstawiłam \(≧▽≦)/ Coś od dawna mi się to nie udawało :3
UsuńNa początek - mocny przytulas! Myślę, że zdaję sobie sprawę z tego, jak się czujesz. Jako dzieciak też miałam wycinanego migdałka ;^^^;
UsuńCooo do Sakuraia nie mogę zbyt wiele zdradzać, alee pojawi się on jeszcze kilka razy i jego udział będzie dość znaczący :33 Przynajmniej, tak planowałam, ale nie jestem na 100% pewna, jak to będzie. W czasie pisania nagle pojawia mi się 947299731 różnych pomysłów i jest mi bardzo trudno zdecydować się na jakieś xDD
Kurcze, a właśnie o ciąży pomyślałam... xDD cóż, każdy ma swoje zachcianki ^^
Również cię pozdrawiam i ściskam! Dzięki za wene, na pewno się przyda :D
Aghahahahahgh... You made my evning... C: Jak ogarnęłam, że dzisiaj wychodzi kolejna częśc to co chwila wchodziłam żeby sprawdzić czy już jest i tu taka niespodziankaaa.... Tylko teraz pozostaje to nieprzyjemne uczucie niedosytu i katusze związane z czekaniem na kolejny rozdział :<
OdpowiedzUsuńRozdzialik perf, a na kawusi, na którą tak długo czekałam, wyszło kilka ciekawych faktów związanych z ich życiem... No i nieszczęśliwa miłość Aomine... W sumie fajnie by było gdyby pojawiła się w trakcie opowiadania <3
Ohh... No i świadek! Sprawa rusza naprzód >:3 Hyhyyy.... A tu trzeba czekać na kolejny rozdział i przesłuchaanieee ;-; Zabijasz mnie. To jak z przerwą na reklamy w najciekawszym momencie filmu. A one tak strasznie się dłuuużąą....
Pfh. No nic. Weny życzę, bo powoli się wciągam i skoro już teraz tak czekam na rozdziały to co będzie jak akcja przyśpieszy ._. Nie będziesz miała życia :*
Ahh... To opowiadanie jest idealne... Paring już mi nie przeszkadza, świetnie napisane, morderstwo, kryminał, złamane serduszko Aominego, podejrzany doktorek... Czy ja jestem w niebie? :")
Z niecierpliwością czekam na następną część :*
AHHH już myślałam że będę pierwsza a tu się spóźniłam te kilka minut :<< Wszystko przez internet bo się wyłączył ;-; Pff... Life is brutal...
WOW to chyba rekord xD komentarze od dwóch osób w ok. godzinkę od dodania posta :'DD schlebia mi to :333
UsuńCholercia, tak bardzo chciałabym pisać szybciej, aczkolwiek mam masę innych spraw na głowie ;--; Właściwie, to mam teraz tak wredny okres w szkole, że pisać mogę praktycznie tylko w weekendy, albo po nocach, z czego to 2 nie jest zbyt zachęcające przez perspektywę wstawania o 6.30..........
Poza tym, śpioch ze mnie xD
Bardzo się cieszę, że ci się podobało <3 Faktów o głównej dwójce, ale i nie tylko, będzie znacznie więcej. Jednakże... nie mogę zdradzać zbyt wiele, ale nieszczęśliwa miłość Aomine jest bardziej nieszczęśliwa, niż się może wydawać. Pojawi się w opku, aleee nie tak do końca xD
Tak, zdaję sobie sprawę, że 1) kończę w najciekawszych momentach xd 2) przerwy długo trwają, ale... może są w tym jakieś plusy..?
.
.
.
Nie, chwila, nie ma w tym żadnych plusów xDDD
Jedyne, co mogę zapewnić to to, że opłaca się czekać <3 W tym opowiadaniu nie planuję żadnych "nieistotnych", luźnych, ani tym bardziej krótkich rozdziałów. Dlatego, z tygodnia na tydzień będzie się robić co raz ciekawiej... :D
Kurcze, czy ja wiem, czy idealne? To, czy będę z niego zadowolona będę w stanie ocenić dopiero na końcu. W każdym razie, to dla mnie zaszczyt, że ty mimo wszystko za takie je uważasz ;;----------;; ♥♥♥♥ :''DDD
A to, że parring ci nie przeszkadza traktuję jako odblokowane osiągnięcie xDD :DDD ^^
Dziękuję za mega pozytywny komentarz! <3 Sprężam się z pisaniem kolejnego rozdziału (jeszcze nw, kiedy będzie, ale postaram się, aby pojawił się w przeciągu tygodnia)
Ściskam mocno i pozdrawiam! :DD
Szkoła jest niefajna. :C Unlike. Wszysto przez nią. Pf. No ale powodzonka skoro masz trudny okres <3
UsuńZnam ból wczesnego wstawania... Chociaż ja o 6:30 wychodzę z domu xdd (4 razy w tygodniu na 7; klasa językowa, pozdrawiam i nie polecam ;//)
No ja myślę że faktów będzie więcej XD Najlepoej tych smutnych. Może to sadystyczne, ale uwielbiam jak główni bohaterzy są zryci przez życie... Wtedy wszystko jest bardziej mhroczne. I poznają siebie nawzajem i dowoadują się co przeżyli i miłość kwitnie! ^^
Zdajesz sobie sprawę, że zdanie o nieszczęśliwej miłości Aomine zupełnie do mnie nie dorarło? XD Ja już pomijam fakt, że z natury jestem nieogarem, ale czy ty przypadkiem nie zaprzeczyłaś właśnie samej sobie? XD No w każdym razie zrozumiałam, że z tą miłością, to naprawdę okrutna sprawa, więc czuję się usatysfakcjonowana >:) Oh tak. Emocjonalne rozterki głównych bohaterów to coś, co uwielbiam.
Ale w sumie masz rację, że zadośćuczyniasz czekanie naprawdę długimi rozdziałami <3 A szczerze powiedziawszy nie piszesz tak rzadko i fajnie że z tego co zauważyłam, statasz się trzymać terminów ^^
Zaszczyt? XD Słodzisz mi TvT
Challenge copleted XD Spokospoko
Ojeeejuuuu, tydzień to naprawdę nie tak długo zważywszy na to, co masz jeszcze zaplanowanee <333 DZIĘKUUUUJĘ <33 ^^)/
Ja wiem, że to zdanie o Aomine to maidfuck ale to jest wszystko bardzo pokręcone xDD Dlatego, może przemilczę na razie tę kwestię xD
UsuńZapomniałam dodać - rozdział nie przeszedł jeszcze korekty, więc za wszelkie błędy przepraszam. Chciałam jak najszybciej Wam go udostępnić, bez spóźnienia.
OdpowiedzUsuńPoprawię w najbliższym czasie :)
A myślałam, że nic dobrego mnie już dziś nie spotka! Całe szczęście myliłam się. ^^
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania skutecznie poprawiają mi nastrój. Ale żeby przerywać w takim momencie. :'( No cóż, nie można mieć wszystkiego. Wiesz że dzisiaj czuje się trochę jak policjantka! Dzięki, jak ja to nazywam Tajnej Uczniowskiej Organizacji Informacyjnej (w skrócie TUOI, chwytliwe nie? *miszczu wymyślania nazw*) dowiedziałam się czego mogę się spodziewać po sprawdzianie z polskiego! On jest już jutro Q.Q! Istny dzień sądu. Polski, matma i angielski! Dzisiaj już zdążyłam zawalić chemię, więc jeśli mi nie pójdzie mogę się pożegnać z laptopem. Trzymaj za mnie kciuki! Sowa
Cieszę się, że mogłam poprawić ci humorek ^^ I przepraszam za nikczemne z mej strony kończenie w momencie największego napięcia, aczkolwiek taka to już jest moja złośliwa natura :')
UsuńTrzymam kciuki za wszystkie przedmioty, szczególnie za polaka. Ja także dostąpiłam zaszczytu pisania z niego testu... dzisiaj ;-; Na szczęście, polski jest moją dobrą stroną :33
Pozdrawiam! :**
Widzę, że sprawa się rozkręca. I nie tylko ona ^^ Ale nie dziwię się Aomine, że tak od razu polubił Kise. Jego nie da się nie lubić. Po prostu nie da się, a jak ktoś jednak go nie lubi, to musi być podejrzany xD
OdpowiedzUsuńZawsze w kryminałach, gdy zaczynam je czytać i jestem już po kilku rozdziałach, zastanawiam się, czy tak naprawdę sprawca jest mi już znany. Chodzi o to, że często autorzy tak niepostrzeżenie podsuwają nam mordercę, chociaż na razie nic na niego nie wskazuje. Ciekawa jestem, czy tu też tak będzie, czy na tego mordercę będziemy musieli poczekać jeszcze jakiś czas. Chociaż druga opcja jest tak samo dobra jak pierwsza. Najfajniejsza jest właśnie ta niewiadoma xD
Rozdział podobał mi się. Zwłaszcza rozmowa w kawiarni. Kise był taki uroczy xD Aomine taki miły ^^ huehuehue :D
A ten ner błędny, to taki niedobry nerw :(
Pozdrawiam i życzę duuużo weny! :D
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Kise jest taki radosny ;) i jak się okazuje mają wiele wspólnych zainteresowań z Aoime... a Hyuuga i to przywitanie o jak...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia