15.01.2016

Moja recenzja: Sherlock: The Abominable Bride

Yo kochani! Kiedy wreszcie przychodzi co do czego nie wiem, co napisać. Przede wszystkim, bardzo się cieszę, że mogłam napisać moją pierwsza w życiu recenzję, a w dodatku o tak wspaniałym filmie. Mam nadzieję, że w ten sposób zachęcę i Was do mojej jednej, wielkiej obsesji – Sherlocka.
Filmowy odcinek specjalny strasznie mi się podobał, czego nie ukrywałam, pisząc dla Was. Starałam się ze wszystkich sił pozostać subiektywną i znaleźć choć jedną wadę tej produkcji. Nie udało mi się to. Dla mnie ten film nie miał po prostu wad. Nie było się do czego przyczepić. To ważne, dlatego postanowiłam o tym wspomnieć. Podeszłam do tematu nie jako fanka, a zwykły widz, który przyszedł obejrzeć dobry kryminał. Oczywiście, ten sam widz wyszedł z kina zachwycony, unosząc się parę centymetrów ponad ziemią.
Ogromnie cieszę się, że byłam na premierze. Kino jednak zawsze nieco bardziej oddaje całą atmosferę filmu, niż zacisze domowe. Przynajmniej ja tak uważam ^^’. Dla osób, które kinowego Sherlocka nie widziały – jest taka możliwość, już w tę niedzielę (17.01.16r.) na TVP2 o godzinie 20:10. Wspomniałam o tym również w recenzji, gdyż to naturalnie, rzecz wysokiego kalibru ^3^
W Multikinie, w którym byłam ja, znajdował się tłum ludzi. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam takiej ilości osób na jeden, konkretny film. Były trzy seanse na godzinę 20 oraz kolejne dwa na 22:15, w największych salach kinowych. A wspominam tu o tylko jednym Multikinie!
Przed seansem pokazane zostało krótkie wprowadzenie samego twórcy, Stevena Moffata, który zwracał uwagę na aranżację mieszkania na Baker Street 221B. Po filmie zaś wyświetlony został około dwudziesto minutowy wywiad z aktorami odgrywającymi role w Sherlocku, który prowadził drugi twórca (a zarazem aktor!) Mark Gatiss. Można było dowiedzieć się sporo ciekawostek z kręcenia całej produkcji. Podobno pierwszą rzeczą, o jaką spytał Benedict Cumberbath (Sherlock) po dowiedzeniu się o inicjatywie stworzenia filmu, było to, czy będzie mógł ściąć włosy xD Twórcy zgodzili się, czego efektem jest zupełnie inna odsłona Bena – doskonale wpasowująca się w realia XIX-wiecznej Anglii. (Ja tam jednak wolę go w dłuższych włoskach! ^3^)
Należałoby w tym miejscu wspomnieć o jeszcze jednej, istotnej kwestii. Czy shipuję Sherlocka z Johnam? Oczywiście. To już jest kanon :’D Tylko ta Mary… dajcie mi tu ją, a coś jej zrobię ><
Przepraszam, jeśli ktoś nie ma pojęcia, o czym ja tu do cholery piszę, ale cóż, siła wyższa ^^’ Zapraszam do zapoznania się z kinowym Sherlockiem z mojej perspektywy:
 Recenzja: Sherlock: The Abominable Bride




Pisała rozemocjonowana:


2 komentarze:

  1. No więc film obejżałam! I powiem ci, że był bardzo wciągający i zaskakujący. Jednym słowem cudny! *.* Nabrałam jeszcze większej ochoty na obejżenie serialu. Jeśli jest on tak samo dobry jak film to już się nie mogę doczekać. Sowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohhh no wiedziałam, że się spodoba :D
      Serial jest nawet pod pewnymi względami lepszy ;) Oczywiście obie produkcje stoją na wysokim poziomie! A film to tak naprawdę tylko taka "wstawka" między 3 a 4 sezonem :D

      Usuń