Yo kochani! Kiedy wreszcie
przychodzi co do czego nie wiem, co napisać. Przede wszystkim, bardzo się cieszę,
że mogłam napisać moją pierwsza w życiu recenzję, a w dodatku o tak wspaniałym
filmie. Mam nadzieję, że w ten sposób zachęcę i Was do mojej jednej, wielkiej
obsesji – Sherlocka.
Filmowy odcinek specjalny
strasznie mi się podobał, czego nie ukrywałam, pisząc dla Was. Starałam się ze
wszystkich sił pozostać subiektywną i znaleźć choć jedną wadę tej produkcji.
Nie udało mi się to. Dla mnie ten film nie miał po prostu wad. Nie było się do
czego przyczepić. To ważne, dlatego postanowiłam o tym wspomnieć. Podeszłam do
tematu nie jako fanka, a zwykły widz, który przyszedł obejrzeć dobry kryminał.
Oczywiście, ten sam widz wyszedł z kina zachwycony, unosząc się parę
centymetrów ponad ziemią.
Ogromnie cieszę się, że byłam
na premierze. Kino jednak zawsze nieco bardziej oddaje całą atmosferę filmu, niż
zacisze domowe. Przynajmniej ja tak uważam ^^’. Dla osób, które kinowego
Sherlocka nie widziały – jest taka możliwość, już w tę niedzielę (17.01.16r.) na
TVP2 o godzinie 20:10. Wspomniałam o tym również w recenzji, gdyż to
naturalnie, rzecz wysokiego kalibru ^3^
W Multikinie, w którym byłam
ja, znajdował się tłum ludzi. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam takiej ilości
osób na jeden, konkretny film. Były trzy seanse na godzinę 20 oraz kolejne dwa na
22:15, w największych salach kinowych. A wspominam tu o tylko jednym
Multikinie!
Przed seansem pokazane zostało
krótkie wprowadzenie samego twórcy, Stevena Moffata, który zwracał uwagę na
aranżację mieszkania na Baker Street 221B. Po filmie zaś wyświetlony został
około dwudziesto minutowy wywiad z aktorami odgrywającymi role w Sherlocku,
który prowadził drugi twórca (a zarazem aktor!) Mark Gatiss. Można było
dowiedzieć się sporo ciekawostek z kręcenia całej produkcji. Podobno pierwszą
rzeczą, o jaką spytał Benedict Cumberbath (Sherlock) po dowiedzeniu się o
inicjatywie stworzenia filmu, było to, czy będzie mógł ściąć włosy xD Twórcy
zgodzili się, czego efektem jest zupełnie inna odsłona Bena – doskonale wpasowująca
się w realia XIX-wiecznej Anglii. (Ja tam jednak wolę go w dłuższych włoskach!
^3^)
Należałoby w tym miejscu
wspomnieć o jeszcze jednej, istotnej kwestii. Czy shipuję Sherlocka z Johnam?
Oczywiście. To już jest kanon :’D Tylko ta Mary… dajcie mi tu ją, a coś jej
zrobię ><
Przepraszam, jeśli ktoś nie ma
pojęcia, o czym ja tu do cholery piszę, ale cóż, siła wyższa ^^’ Zapraszam do
zapoznania się z kinowym Sherlockiem z mojej perspektywy:
No więc film obejżałam! I powiem ci, że był bardzo wciągający i zaskakujący. Jednym słowem cudny! *.* Nabrałam jeszcze większej ochoty na obejżenie serialu. Jeśli jest on tak samo dobry jak film to już się nie mogę doczekać. Sowa
OdpowiedzUsuńOhhh no wiedziałam, że się spodoba :D
UsuńSerial jest nawet pod pewnymi względami lepszy ;) Oczywiście obie produkcje stoją na wysokim poziomie! A film to tak naprawdę tylko taka "wstawka" między 3 a 4 sezonem :D