6.01.2015

Bloody experience (HichiIchi)

   Yo kochani! Dzisiejsza notka dedykowana Inoue Kurosaki. Tym razem to ona miała urodzinki xD tak więc wszystkiego naaaaj i sto <yaoistycznych> lat ^3^
    I jeszcze coś o opku. Jest straaasznie długie. To rzadkość jak na mnie i mojego lenia xD Jest poprawioną wersją z mojego poprzedniego bloga z dodaną kontynuacją. Czyli 2 części w jednym :>> Na szczęście to nie koniec, a jeszcze dalszą kontynuację dodam jakoś w przyszłym tygodniu ^^ radzę więc sprawdzać na bieżąco.
    Cóż, jestem strasznie ciekawa waszych opinii ^^ Zapraszam do lektury!
*****************************************************************************************
        Karakura, rok 1139
   Wszyscy mieszkańcy naszego małego miasteczka wracają do swoich domów na chwilę przed zachodem słońca. Jeśli członek przykładowej rodziny nie wróci do mieszkania przed zmrokiem, rodzina i tak ma obowiązek zamknąć za nim drzwi na cztery spusty, licząc się z tym, że ta osoba już nie wróci.
   Pewnie myślisz sobie, czemu tak jest. Czemu, gdy ktoś nie wróci przed czasem, żegna się z życiem.
   Powodem jest zamek stojący niedaleko naszej wioski. Lub ściślej mówiąc, mieszkaniec owej kamiennej budowli. Jest nim Hichigo Shirosaki, o którym właśnie, między innymi, będzie ta opowieść.
   Nazywam się Ichigo Kurosaki. Mój ojciec jest szlachcicem, panem okolicznych ziem. Kiedy osiadł się w Karakurze razem z moją matką, jak i swoim ludem, pobliski zamek już tam stał. Wszyscy myśleli, że jest opuszczony, chociaż szczerze mówiąc nie mam pojęcia, czemu tak uważali, nawet nie sprawdziwszy. Cóż, nieważne. W każdym razie, mylili się, żyli w błędzie ok.3 lat. Wtedy ja przyszedłem na świat. Jako dziedzic niewielkiej fortuny moich rodziców, byłem traktowany w mieście z należytym szacunkiem. Miałem wielu przyjaciół, których mimo różnicy statutów, traktowałem na równi ze sobą.
   W chwili ukończenia przeze mnie lat 9 (moja matka w między czasie wydała na świat jeszcze dwie moje młodsze siostry) zaczęły się ataki. Mówię tutaj, o tajemniczych zniknięciach co raz to innych osób. Lista zaginionych powiększała się z dnia na dzień. Właściwie... z nocy na noc.
   Cokolwiek by to nie było, wywołało wielki strach w wiosce. Moi rodzice zabronili mi wychodzić z naszego domu. Nie był on mały, ale strasznie mi się nudziło. Tymczasem mój ojciec zywoływał wszystkich starców z miasta i razem ślęczeli nad mapą Karakury z ponakreślanymi "X"-ami w miejscach zaginięć. Nie przynosiło to pożądanego efektu = rozwiązaniu problemu, wręcz przeciwnie, zniknięć było co raz więcej. Moja mama wpadła na genialny pomysł sprowadznia z sąsiedniego miasteczka pomocy. Owe miasto znajdowało się za niewielką górą, na której stał zamek. Mój ojciec wziął paru swych ludzi i razem pojechali konno po pomoc. Nie było ich łącznie 2 dni. W tym czasie ja, jako mały rozrabiaka, wymknąłem się z domu tuż po zachodzie słońca. Bardzo stęskniłem się za świeżym powietrzem, jak i przyjaciółmi. Moja matka zajęta była sprawowaniem opieki nad moimi siostrami, więc po prostu skorzystałem z okazji. Niebo zmieniało już barwę, ze złoto-różowo-pomarańczowej na granatową. Pobliski strumień szumiał wesoło. Nagle zobaczyłem przed sobą motyla, którego zachciałem złapać. Pobiegłem za nim co sił, wyciągaąc przed siebie swoje małe rączki. Nim się spostrzegłem, byłem już przy granicy lasu. Rodzice nie pozwalali mi się do niego zbliżać. Gdyby szło się tą puszczą cały czas prosto, w przeciągu ok.45 minut doszłoby się do zamku. Wiedziałem, że powinienem brać nogi za pas, zwłaszcza, że pewnie i tak już zauważono moją nieobecność. Jednak stałem jak wryty, ani myśląc o ucieczce. Wpatrywałem się w ciemność przenikającą drzewa. Zdawało mi się, że coś tam widzę. Moje serce przyspieszyło, kiedy okazało się, że to nie była wcale moja dziecinna wyobraźnia. Ktoś, lub coś, rzeczywiście zbliżało się do mnie, powoli wyłaniając z cienia.
    Na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Wiatr złowrogo szumiał w koronach drzew. Ale ja cały czas nie ruszałem się z miejsca. Wiedziałem, że to głupie, ale ciekawość wzięła górę. W krótkim czasie już wyraźnie widziałem wysoką, smukłą sylwetkę. Śnieżnobiałe włosy i cerę tego samego koloru. Złoto-czarne oczy przeszywały mnie na wskroś. Po chwili znalazł się ok.metra ode mnie. Wyszedł z mroku. Wyraz twarzy miał spokojny...opanowany. Otaczała go jednak aura grozy i niedostępności. Uklęknął na jednym kolanie, przede mną, przyglądając mi się z ciekawością.
- Jak masz na imię? - zapytał mnie, a ja poczułem jak przebiega mnie dreszcz. Jego głos był głęboki i dostojny. Nie wypadało przy kimś takim milczeć.
- I-Ichigo. - wyjąkałem. Raptownie przyciągnął mnie do siebie, chowają swoją twarz w zagłębieniu mojej szyi. Wciągnął głęboko powietrze.
- Zatem Ichigo...Nie powinieneś był tu przychodzić. - powiedział, a ja kątem oka dostrzegłem jak wydłużają mu się zęby. Był co raz bliżej od zatopienia kłów w moim ciele, a ja nie mogłem się ruszać. Pewnie było by po mnie, gdyby nie głos mojej matki :
- STÓJ!
   Albinos gwałtownie odsunął się ode mnie i oceniając siłę kolejnej potencjalnej ofiary, wstał.
- Nie rób mu krzywdy... - wyszeptała, nie patrząc na mnie. Nagle nieznajomy złapał mnie za ramię i mocno trzymając, wbił w nie swoje pazury. Syknąłem z bólu.
- Czemu miałbym cię posłuchać? - zapytał, kpiąco się uśmiechając.
- Weś mnie...zamiast niego... Błagam. To moje dziecko...
- Zgoda. - o dziwo przystał na to bez większych komplikacji. Puścił mnie, a ja niczym kukiełka osunąłem się na ziemię, jednocześnie mając wzgląd na to, co działo się później.
   Albinos w sekundę znalazł się przy mojej matce, która przerażonym wzrokiem nakazywała mi uciekać i nie patrzeć na to co zaraz się stanie. Ale ja jak zwykle jej nie posłuchałem. Zęby wampira wydłużyły się ponownie, wybijając się w jej bladą szyję. Usłyszałem jej zduszony krzyk, kiedy tamten mężczyzna wypijał z niej życiodajny płyn. Chwilę później było już po wszystkim. Moja matka po prostu rozsypała się w proch, zniknęła. Zostałem sam, gdyż nieznajomy odszedł już w swoją stronę. Bezszelestnie - tak samo jak się pojawił.
   Moje rozszerzone do wielkości spodków oczy zaszły łzami, a po okolicy rozszedł się przepełniony bólem i bezradnością wrzask.
*
   Od tamtego wydarzenia minęło 7 lat. Obecnie, kończąc lat 16 stanąłem u progu dorosłości. "Taryfa ulgowa" się skończyła - a o tym nalepiej wiedzieli zdesperowani mieszkańcy miasta.
   Od śmierci mojej matki zamknąłem się w sobie, mówienie o uczuciach było dla mnie trudnością. Jedyny plus był taki, że moje więzi z rodziną zacieśniły się. Ojciec stał się dla mnie podporą, siostry największym skarbem, który pragnąłem chronić.
   Żeby nie było - wyjaśnię teraz parę niedomówień w historii. Co pomocą, po którą udał się mój ojciec? Nie otrzymaliśmy jej. Okazało się, iż miasteczko sąsiadujące z zamkiem zostało zupełnie wyludnione. Nie było tam żywej duszy, nie licząc paru wychudzonych koni, krów, owiec i kur. Jedyne, co wskazywało na wcześniejszą obecność tam ludzi, to zaschnkęte ślady krwi w domostawach. Chyba domyślcie się już, co tam zaszło. Kolejne pytanie, na które wypadałoby odpowiedzieć, to to, czy nie próbowaliśmy podjąć jakiś kroków w stronę zgładzenia potwora. No właśnie. W chwili, gdy opowiedziałem ludziom, co się stało, nikt nie chciał mi wierzyć. To dopiero mój ojciec odkrył prawdę w tym, co mówiłem i poparł mnie. Nie zapomnę tego do końca życia. Teoria nabrała z czasem wiarygodności. Różne grupy mężczyzn wyruszyły na podbój zamku, ale żadna nie wróciła. Mój ojciec nie zabraniał uciekać, ratować siebie i majątek. Jedynie 2 rodziny odeszły. Powód tego jest dość prosty. Mianowicie - człowiek to istota leniwa. Niewielu ludziom z wioski chciało się zaczynać wszystko od nowa. Poza tym zawsze istnieje nadzieja, której wszyscy rozpaczliwe się chwytają. Każdy wmawiał sobie coś w stylu "To niedługo się skończy." albo "Mnie to nie dotyczy."
   Jednak ludzie stawali się co raz bardziej przybyci i zdesperowani. W końcu wymyślili taki pomysł, że klękajcie narody.
    Tylko mnie jednemu udało się zobaczyć wampira i przeżyć. Jedyne, co utrzymywało mnie w tym, że to wszystko nie było tylko snem, to blizna na ramieniu - pozostałość po pazurach mężczyzny.
   Mimo iż czułem się trochę jakby "naznaczony wybraniec" to nienawidziłem albinosa z całego serca. W nocy często nawiedziły mnie koszmary, z wampirem w roli głównej. Śniłem o tym, jak zabijał mi matkę, z każdą nocą przeżywałem jej śmierć od początku. Nabyłem się przez to pewnego rodzaju traumy.
   Ale to co wymyślili ludzie z wioski było kompletnym debilizmem. Pomysł z dupy wzięty, aby właśnie mnie uznać za przyczynę ataków wampira i złożyć w ofierze. Pod nieobecność mojego ojca, kiedy przechadzałem się po rynku, nagle ktoś pozbawił mnie przytomności i naciągnął na głowę worek.
   Ogarnęła mnie ciemność, której pozbawiono mnie w sposób okrutny, gdy byłem jeszcze w stanie omdlenia, przywiązany do wysokiego pala na środku placu. Niczym wiedźma mającą zostać spalona na stosie ._. To przynajmniej byłaby w miarę szybka śmierć w porównaniu do tego, co dla mnie szykowali. Ocknąłem się z krzykiem w chwili, gdy któryś z tych idiotów naciął mi skórę na policzku. Z rany dość głębokiej, by można było zwijać się z bólu, wypłynęła natychmiast krew, wyznaczając sobie ścieżkę po mojej szyi aż do białej, lnianej koszuli która nią nasiaknęła.
- A oto i winny nieszczęściu, które spadło na nas i nasze dzieci! - wygłaszał ktoś, wskazując w moją stronę ostrzem noża, którym mnie pocięto.. - Złożymy go w ofierze istocie, którą sprowadził, prosząc pobożnie aby przyjął jego mięso, a nas i naszych bliskich raczyła zostawić w spokoju! Ktoś jest przeciw? Nie? Zatem zaczynamy! Kurosaki Ichigo skazany na śmierć przez poderżnięcie gardła zostanie najpierw poddany paru torturom, mającym na celu wyciśnięcie z niego jak największej ilości przeklętej krwi! - wygłoszeniu wyroku towarzyszyło parę okrzyków radości, poparcia i podnieconych szeptów. Banda idiotów! Teraz wydaje mi się to śmieszne, ale wtedy nie było mi do śmiechu ani trochę. Chyba możecie to sobie wyobrazić, prawda? Zwłaszcza, że nie żartowali i naprawdę byli gotowi mnie zabić.
   Mój potencjalny kat zbliżał się do mnie, a ja próbowałem się jakoś wyrwać, miotając wściekłe niczym ryba wyjęta z wody. Nie miałem jednak szans, więzy trzymały mocno.
   Właśnie wtedy stało się coś, co miało ogromny wpływ na moją (i nie tylko) przyszłość..
- Co wy robicie!? - z czubka pala do którego byłem przywiązany zaskoczył biały wampir, odziany w czerń. Jego peleryna szeleścia na wietrze. Jego głos był pewny siebie, opanowany, choć niemal ociekający jadem. Wszyscy ludzie obecni w pobliżu zamarli. Nikt nie śmiał odpowiedzieć. - Mam rozumieć, że jesteście niemowami?
- Eee...Czemu o to pytasz? - jakaś kobieta zdobyła się na odwagę, aby odpowiedzieć. Co prawda pytaniem, ale liczy się efekt.
- Zwabiliście mnie tu zapachem świeżej krwi i jeszcze się dziwisz, że pytam!? - "Uhuu wkurzyła go..." - przemknęło mi przez myśl.
- Więc..to ty jesteś tym potworem?? - nie rozumiałem, jak można prowadzić dialog samymi pytaniami. Nawet, jeśli niektóre były retoryczne.
- Możemy się łatwo przekonać. - postępy składniowe. Albinos w mniej niż sekundę pokonał odległość ok.15 metrów, znalazł się w samym środku ludu, gdzie stała kobieta i jednym ruchem dłoni poderżnął jej gardło. Przerażeni świadkowie rozbiegli się w popłochu. Co odważniejsi mężczyźni chwycili co mieli pod ręką i rozeznawszy się w sytuacji, rzucili na mężczyznę. Wygrał z całą zagrają. Bardzo dobrze znał się na sztukach walki i umiał je stosować w swoim wyspecjalizowanym, brutalnym stylu. Po chwili wszyscy leżeli na ziemi. Najlżejsze z ich obrażeń to powykręcane kończyny. Wampir zdobył moje uznanie. I respekt. Nie zmieniało to jednak faktu, że zabił moją matkę i nie zawachałbym się wbić mu kołka w miejsce serca, którego ta bestia nie posiadała...
   Nagle znalazł się tuż za mną, rozciął więzy krępujące moje ruchy i przerzucił sobie mnie przez ramię. Nie miałem siły protestować, po prostu po raz kolejny straciłem przytomność, zapewne przez zbyt dużą utratę krwi.
*
   Obudziłem się całkiem nagi, przykryty cienkim materiałem, na twardym, kamiennym, prowizorycznym łóżku. Było cholernie zimno. Uniosłem się na łokciach i rozejrzałem. Nie kojarzyłem tamtego miejsca zupełnie. Ostatnie, co zapamiętałem to to, że zostałem porwany przez wampira. Wampira, którego nienawidziłem z całego serca.
   Gdy to wszystko już sobie uświadomiłem, zbladłem. Porwała mnie rządna krwi istota, a z jakiegoś powodu ciągle żyłem. Byłem cały (i nagi, ale to inna kwestia) Ewidentnie coś tu nie grało.
   Przeszedł mnie dreszcz, dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że szczękam zębami. Usiadłem na kamiennym "łożu". Przetarłem oczy, obowiązałem biodra materiałem, który wcześniej służył mi za kołdrę i wyruszyłem na poszukiwania swoich ubrań.
   Po wyjściu z komnaty, w której się znajdowałem, moim oczom ukazał się ciemny korytarz, rozświetlony mdłym światłem. Nie było żadnych okien. Po zastanowieniu się doszedłem do wniosku, że byłem w zamku. Zamek ten musiał być zamieszkiwany przez albinosa - pełnił funkcję jego kwatery.
   Miałem wrażenie, że w całym korytarzu słychać bicie mojego serca. W końcu dotarłem do kolejnej komnaty. Było tam jeszcze ciemniej niż w poprzednich miejscach.
  Odetchnąłem z ulgą, kiedy dostrzegłem swoje ubrania leżące na wielkim, okrągłym stole stojącym po środku sali. Podszedłem tam od razu, ale gdy już po nie sięgnąłem, moja ręka natrafiła tylko na zimny blat. "No pięknie, zaczynam mieć halucynacje" - stwierdziłem w myślach. Podszedłem do drzwi w rogu komnaty. Szepnąłem za nie, ale nie chciały się otworzyć. Noż cholera...
   Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Z braku lepszych pomysłów ułożyłem się na stole i zamknąłem oczy. Próbowałem zasnąć, ale nie za bardzo mi się to udawało. Po jakiś 15-stu minutach, które wydawały mi się wiecznością, otworzyłem oczy.
   Zamarłem z przerażenia - serce podeszło mi do gardła - kiedy okazało się, że ON stoi tuż nade mną. Wrzasnąłem i zerwałem się ze stołu na równe nogi.
- W co ty pogrywasz?!? - wyrzuciłem z siebie.
- W nic. - odparł krótko, mierząc mnie wzrokiem.
- Czemu mnie tu przyprowadziłeś? - jego chłodny, głęboki głos "zachęcił mnie" do spuszczenia nieco z tonu.
- Nie mogę jednoznacznie odpowiedzieć.
- He? - no tym mnie powalił. Porywa mnie taki jeden i nie może nawet odpowiedzieć po co. Ludzieeee!!
- Dowiesz się w swoim czasie. - dodał, jakby czytając mi w myślach. Nie wiedziałem co mógłbym jeszcze powiedzieć, więc siedziałem cicho. Atmosfera była gęsta, czułem się nieswojo.
- Chodź ze mną. - Uff myślałem, że się nie doczekam. Posłusznie ruszyłem krok w krok za wampirem. Dałem mu się poprowadzić do drzwi, których wcześniej nie udało mi się otworzyć. On za to nie miał z tym problemu. Zeszliśmy po schodach i stręciliśmy w korytarz, który wyglądał dokładnie tak samo jak poprzedni. A to ci niespodzianka.
   Straciłem orientację. Nie wiedziałem, czy znajdujemy się pod ziemią, czy może zeszliśmy z najwyższego punktu zamku? Bałem się zapytać. W końcu weszliśmy do kolejnej komnaty. Ta była o wiele przytulniejsza niż pozostałe. Była jaśniejsza, posiadała czerwony, puchaty dywan. W koncie stała sofa, zaś na środku naprawdę sporych rozmiarów łóżko. Dalej regał z książkami, biurko i szafa.
- Od teraz będziesz mieszkać tutaj.. - oświadczył po czym otworzył szafę. Wręcz oślepił mnie blask bijący od ubrań się w niej znajdujących. Szybko podszedłem i wybrałem sobie coś ciepłego. Nie minęła chwila, kiedy wreszcie przestałem świecić gołym tyłkiem. W tym samym czasie albinos usiadł sobie na łóżku. Gdy się ubrałem, skienieniem przywołał mnie do siebie. Wykonałem polecenie bez najmniejszego protestu. Zupełnie nie wiem, gdzie podziała się moja duma. I nienawiść. Ale tak się po prostu nie da. ON w każdej chwili mógł przestać być dla mnie miły. Moje życie zależało od tego, czy będę posłuszny w stosunku do niego. Nie podobało mi się to ani trochę. Słuchać się zabójcy własnej matki. Ja powinienem się ZEMŚCIĆ! NO HELOŁ. A tymczasem niewiele brakowało, żebyśmy zaparzyli sobie herbatki i zaczęli rozmawiać o pogodzie.
- Czemu tu jestem? - ponowiłem pytanie. Starałem się mówić głośno, powoli i wyraźnie, aby mógł mnie dobrze zrozumieć ._.
- Już odpowiedziałem na to pytanie. Nie chcę mi się powtarzać. - westchnął, a mnie ręce opadły.
- Kiedy będę mógł stąd odejść?
- Jeszcze więcej pytań? Ehhh - gestem zachęcił mnie, abym usiadł obok niego. "A w życiu!" - pomyślałem i wydąłem usta w grymasie.
- Nie mam najmniejszego zamiaru obcować z tobą w jednym pomieszczeniu! - fuknąłem gniewnie. Cały mój strach zdawał się wyparować. Jednak tylko na pewien czas. Wszystko było zaplanowane, co do minuty. Dowiedziałem się o tym później.
- Wyleczyłem ci rany. Powinieneś być mi wdzięczny. - jakby na potwierdzenie jego słów odruchowo przyłożyłem rękę do policzka. Faktycznie. Po dawnym rozcięciu nie było ani śladu.
- Taaa wyleczyłeś jedno, zadasz drugie. Pieprzony wampir. - odwróciłem się do niego tyłem. Podszedłem do drzwi, próbując je otworzyć, ale ani drgnęły.
-...coś ty powiedział? - dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji. Chyba. Trochę. Go. Wkurzyłem. Babka, która zrobiła to ostatnim razem, wąchała już kwiatki od spodu. Wampiry to żądane krwi bestie, gotowe zabić dla zasady. Co ja sobie myślałem, drażniąc go? W końcu moja matka oddała za mnie życie. Chciała, żeby żył. Żebym drugi raz nie zmarnował szansy, którą mi dała. Przerabiałem to już z ojcem tyle razy, że głowa mała.
- Yyyy nic ważnego..- chyba niezbyt go przekonałem. Powoli, niczym zwierzę, przysunąłem się w stronę łóżka, na którego brzegu grzecznie usiadłem.
- Tym razem ci odpuszczę. - powiedział to na tyle groźnie, że zrezygnowałem z dalszych prób denerwowania go. Znowu zrobiło się cicho. Chciałem zapytać o pierdyliard spraw, ale przecież odpowiadanie na nie to dla królewicza za dużo zachodu.
   W pewnym momencie albinos przysunął się do mnie. Wzdrygnąłem się lekko i skuliłem.
- Boisz się mnie? - zapytał wampir. Niepewnie kiwnąłem głową. - Niepotrzebnie. Nie zrobię ci krzywdy. Ale nie zniosę też chamstwa. Więc jeśli ci życie miłe, trzymaj czasem język za zębami..
- Uhum. - mruknąłem cicho. Nagle jego głowa spoczęła na moich kolanach. Po prostu wziął i się na mnie ułożył, jak na cholernej poduszce.
- Możesz zadawać mi po jednym pytaniu dziennie. - wyszeptał, patrząc na mnie z pod przymrużonych oczu.
- W takim razie...jak się nazywasz? - wypaliłem.
- Hichigo Shirosaki. Jestem zaskoczony, że spytałeś właśnie o to...
- Czemu?
- To już kolejne pytanie. - odpowiedział chytrze. - No ale dobrze. Miałem na myśli całe te twoje przesłuchanie. A jestem zaskoczony, bo mogłeś zapytać o cokolwiek innego. Dlaczego tu jesteś, kiedy odejdziesz, czy w ogóle opuścisz to miejsce...a ty po prostu pytasz mnie o imię.
- Cóż - westchnąłem cicho - W końcu spotkaliśmy się już nie raz. Przy naszym pierwszym spotkaniu ty właśnie o to mnie zapytałeś, więc..- przerwał mi odgłos chrapania. Spojrzałem z irytacją na Hichigo, ale ten zasnął z głową na moich kolanach. Z takim to naprawdę...trzeba mieć cierpliwość...
   W tym samym momencie zdałem sobie sprawę, iż nawet ktoś tak groźny i nieprzewidywalny jak on, potrafi przez chwilę stać się nieszkodliwy. Za to ja...zacząłem rozglądać się po pokoju za potencjalną bronią. Niczego takiego nie znalazłem w zasięgu wzroku. Poruszyłem delikatnie nogą, próbując wstać. Serce stanęło mi w gardle, kiedy Shirosaki zawarczał cicho przez sen. Westchnąłem z irytacją. Po chwili patrzenia na niego i odgarniania mu jego śniżnobiałych kosmyków włosów z twarzy, również poczułem się senny. Odchyliłem się więc do tyłu, opadając na miękki materac. Zamknąłem oczy.
   Chciałem, żeby to wszystko okazało się jedynie złym snem...
*
   Minął tydzień. Każdego dnia Hichigo odwiedzał mnie w mojej komnacie i pozwalał zadać jedno pytanie, które z czasem zmieniało się w dyskusję. Kiedy się zmęczył, zapadał w sen oparty o mnie. Ja brałem z niego przykład i również odpływałem na parę godzin. Gdy się budziłem, już go przy mnie nie było. Zamiast niego znajdowałem obok siebie tacę pełną jedzenia i picia.
    Ósmego dnia było tak samo. Zjadłem śniadanie pozostawione przez wampira i nudziłem się do południa. Ok.17 rozległo się krótkie pukanie. Hichigo przyniósł kolejną tacę z jedzeniem. Kiedy zjadłem, przyszła pora na moje pytanie.
- Czemu to akurat ja tutaj jestem? - nastała cisza. Albinos przymrużył lekko oczy i przysiadł się bliżej.
- Nasze pierwsze spotkanie.
- Hę?
- Ile to było lat temu?
- Etto ... 7.
- Dokładnie to pamiętam. Byłeś jeszcze dzieckiem. Twoja matka oddała za ciebie życie...
- Taaa..Właśnie za to cię nienawidzę...- wyznałem. Miał prawo wiedzieć, co do niego czułem.
- Nienawidzisz mnie? - w jego oczach na chwilę zagościł smutek. Zauważyłem to. Przez chwilę miałem problem z dalszym popieraniem swojej nienawiści. Ale wystarczył mi moment, żebym tylko przypomniał sobie jej śmierć.
- Jeszcze się pytasz? - zacisnąłem dłonie w pięści. - Zabiłeś ją...tak po prostu...Jesteś zwykłym mordercą...- po policzku spłynęła mi słona kropla. To bolało...naprawdę bolało...
   Hichigo nic nie powiedział. Po prostu objął mnie i przetarł łzę rękawem. Nie protestowałem, nie odsuwałem się.
- Zapytałeś, czemu to ciebie tu przyprowadziłem.. - wyszeptał mi do ucha. Kiwnąłem głową na znak, żeby kontynuował. - To dziwne...Naprawdę dziwne, ale kiedy tamtej nocy wróciłem do zamku..poczułem wyrzuty sumienia. Pierwszy raz w życiu. Zabiłem kobietę, z którą silnie związany był jej syn. Pewnie reszta rodziny również..Dlatego, żeby choć częściowo pozbyć się winy, obserwowałem cię codziennie. Patrzyłem, jak sobie radzisz, czy nie dzieje ci się krzywda.. Nieraz chciałem po prostu wyjść z ukrycia i cię przeprosić..Wampiry żyją wiecznie, co równa się dla mnie ciężkim sumieniem na zawsze. Nie myśl o mnie jak o potworze - z każdą kolejną zbrodnią czuję coraz większe obrzydzenie do samego siebie. Ale to ty to wszystko zapoczątkowałeś. Wcześniej po prostu nie miałem żadnych skrupułów. Kiedy zobaczyłem, jak ci ludzie z wioski cię potraktowali, nie mogłem dłużej czekać i ujawniłem się, żeby cię ratować. Nigdy jeszcze nie narażałem się dla nikogo - dodał po chwili. Ja tymczasem przeżyłem istny szok. - Miałem 7 lat na zdanie sobie sprawy z tego, że...według książek jestem zakochany. - zakończył, a mnie mowę odjęło. Zakochany?! We mnie?!
- A-aleee..C-coooo....
- Widzę, że trochę cię zaskoczyłem - uśmiechnął się pod nosem. - Przyjdę do ciebie jutro. Masz teraz czas, żeby sobie wszystko przemyśleć. I jeszcze jedno. Przepraszam. Naprawdę mi przykro, że zabrałem ci matkę.. - to były szczere przeprosiny. Miał czyste spojrzenie, nieco zasmucone. Naprawdę żałował...Zrobiło mi się go szkoda. Ludzie zabijali i jedli zwierzęta, a on...Robił to samo z nimi.
   Położyłem się na łóżku i opatuliłem kołdrą. Nie było jeszcze późno; wręcz przeciwnie - rozmawialiśmy krócej niż zazwyczaj. A mimo to strasznie zmęczyłem się tą konwersacją. W dodatku byłem zmuszony spać sam. To wielkie łoże wydawało mi się przeraźliwie obce i zimne bez ciepła drugiej osoby...nawet jeśli była ona wampirem..Westchnąłem, co zdarzało mi się coraz częściej. On mnie kochał...żałował swojej zbrodni...cierpiał w samotności. W ciemnym, cichym zamku na odludziu.
   Wreszcie udało mi się zasnąć. Tej nocy miałem dziwny sen. Pojawiła się w nim matka, ale po raz pierwszy od wielu lat w nim nie umierała. Gładziła mnie po włosach i powiedziała, że bez względu co zrobię, ona zawsze będzie mnie kochać. Cóóóż, potraktujcie to jako usprawiedliwienie moich późniejszych poczynań...
CDN...
***************************************************************************
    Tutaj pragnę jeszcze podziękować Wam za waszą aktywność. Pod poprzednim postem pojawiły się komentarze mówiące m.in. o tym, iż pisanie idzie mi co raz lepiej! Niezmiernie się z tego powodu cieszę i dziękuje autorkom komów ^^
     Chce także napisać, że wszystkie wasze propozycje na parringi biorę pod uwagę i wpisuję w grafik ;3 Możecie pisać o nich zawsze, na pewno o nich nie zapomnę :)
   Za dwa tygodnie uraczę Was opowiadaniem z parringiem Nezumi x Shion (no.6) Nie jestem pewna, czy wszyscy znają to anime/powieść/mange. Jeśli nie, to macie 2 tygodnie na zapoznanie się z tym trochę ^^ Anime jest naprawdę genialne ( tylko 11 odcinków ;---; ), manga wydawana jest w Polsce na bieżąco (mam 1 tooom ^^), do tego wszystkiego dochodzi powieść ( dostępna po polsku pod tym linkiem :
http://rokutousei-no-yoru-kuroneko.blogspot.com/p/no6.html ). To także polecam, aczkolwiek w opku będę się odnosić do anime, ze wzgledu na to, iż no.6 jest najbardziej znane pod tą postacią :33 ( np.Inukashi <tzw. psiara> będzie kobietą, Shion będzie mieć oczy czerwone <nie fioletowe> , a Hamlet nie będzie szary tylko biały XDD).
   Dziękuje za przeczytanie《i zrozumienie!!*》 mojego marnego wytłumaczenia
*jeśli ktoś czegoś nie zrozumiał niech zapyta wprost pod spodem xD

15 komentarzy:

  1. Bardzo lubię twoje opowiadania. Piszesz dobrze i błędy nie rzucają mi się w oczy. Kocham parring hichiichi i twój poprzedni blog wchłonąłem jedną noc (siedziałem do 5 rano, a później byłem trupem). Masz bardzo dobre pomysły, co mnie cieszy i historia w twoich fanfickach idzie szybko, ale nie za szybko. A dodatkowo trafiłaś w mój gust z tym opowiadaniem ;-). Także wiedz że zaglądam tu dzień w dzień i przepraszam z góry że będę tak mało komentował, bo nie umiem i nie lubię pisać komentarzy.

    Tak więc trzymaj się ciepło i pozdrawiam,
    Daniel.

    P.S. Mógłbym zamówić paring KiritoxKlein z sword art online? Ewentualnie AllenxLavi. Z D.Gray-man w którym Allen byłby tym złym i i byłby po stronie milenijnego? Z góry dziękuję i bardzo o to proszę bo nie ma żadnych opek z nimi związanych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.P.S Albo Allen x Tyki Mikk? I Allen tak samo żeby był zły? Przepraszam że tak dużo na raz, ale kocham oba te anime i chciałbym przeczytać przynajmniej 1 opowiadanie z nimi.

      Pozdrawiam again,
      Daniel

      Usuń
    2. Tak mi miło, że ci się podoba! Naprawdę ;^; Każdy kom jest dla mnie ogromnym wsparciem, a w szczególności taki milusi jak twój ^^
      Co do zamówienia, to jasne, czemu nie :)
      Tylko najpierw obejrzę D.Gray-man'a xDD

      Usuń
  2. Dziękuję za dedykacje xD Super opowiadanie :D Nie mogę się doczekać kontynuacji :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej <3\
    Pięknie napisane :3\
    Charakter obu bohaterów bardzo kocham ~~
    Weny i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Woow, Hichi zawodowy myśliciel. Z przyjaciółką kochamy wampiry, a jeszcze połączone z Bleach, CUDO!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha.. fakt, 7 lat mu to zajęło. Biedny, nikt mu wcześniej nie pokazał co to znaczy kochać. Z tymi wampirami to najszczersza prawda. Pamietach jak nam w jakiejś bajce się pojawiły?

      Usuń
  5. Jak to czytałam to miałam cały czas wyszczerz na twarzy xD W końcu doczekałam się drugiej części *-* To była dla mnie męka!!
    Moja koleżanka ma prenumeratę pierwszego tomu No.6 i do teraz się nim jara ._. Chociaż nie... teraz przeszła na Adventure Time xD
    Nom, co by tu jeszcze nabazgrać... Aha, jak mogłaś w takim momencie przerwać?! v_v Ja tu umrę z oczekiwania *-* Pisz szybciej *^* xD
    Nom... I soreczki że tak dużo i nieskładnie piszem, ale... dopiero szkoła skończona i jeszcze mózg mi nie pracuje tak jak powinien x.x
    I jak najszybciej napisaj kolejną część *^* Będę Ci o tym truła Muahahahahahaha!! xD
    Nom... Za dużo Nomuję ._. Kit z tym xP Dobra, kończę pisać bo zaraz dojdę do końca dostępnej ilości znaków (kit że nie ma xD )
    No to na koniec… Pozderki tradycyjnie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie skończyłam oglądać No.6 i szczerze żałuję, że nie obejrzałam tego wcześniej ._. Wyjątkowe anime, a wcześniej czytałam tylko mangę i to nie do końca X_X W ostatnim odcinku aż kilka łez mi poleciało ;-; (jestem wyjątkowo uczuciowa, więc nie ma co się dziwić) Anime dodane do listy ulubionych! Dzięki Tobie ;3 Pozderki raz jeszcze ;*

      Usuń
  6. kiedy to nadchodzi upragniony piątek
    w czytanych opowiadaniach należy zrobić porządek
    bowiem ciężkie jest życie ucznia biednego
    cały tydzień zmęczonego
    a wracając do Twej zacnej historii
    że to już koniec serce mnie boli
    przyjemnym stylem napisane
    wyśmienite wyjście a zarazem cwane
    no. 6 w mym spisie zostało dodane
    i zaraz zostanie obejrzane

    Czarna dziękuję za występ i ukłon :D


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shiro! Wiem, że to czytasz i wiedz, iż przez Ciebie (o tak perfidnie zwalę całą winę) przed chwilą skończyłam No.6, gdzie ostatni odcinek siedziałam ze łzami w oczach. Kurcze no! Dzięki wielkie, że wspomniałaś o tym anime, bo jest świetne. Dziewczyno, nie wiem jak to możliwe, bo nie znam cię na co dzień (bardzo bym chciała :P) ale to, co piszesz, jak i o czym sprawia, że coraz bardziej zyskujesz moją szczerą sympatię :) I traktuj to jako jeden z największych moich komplementów! To tyle! Dziękuje za uwagę po raz drugi!

      Usuń
    2. Pjenkny wierszyk ;^;
      Ahhh tak, No.6 jest cudowne ♥ Bardzo się cieszę, że i tobie się spodobało ^^
      III cóż mogę jeszcze powiedzieć ... Bardzo mi miło, że się 'sympatyzujemy' wzajemnie xD ^^

      Usuń
  7. Hej,
    bardzo mi się to podoba, zakochany wampir... idę czytać drugą część...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    bardzo mi się to spodobało, uwielbiam opowiadania o wampiraç, zakochał się nasz wampirek...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    tekst rewelacyjny, bardzo uwielbiam teksty o wampirach, och jak widać nasz wampirek się zakochał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń