4.04.2015

Only love [part III]

Tytuł : Only love
Podtytuł : Nic na siłę
Parring : Kagami x Kuroko
Anime : Kuroko no Basket
Narracja : pierwszoosobowa.
Część : III
Od autorki : Trzecia część "Only love"! Cieszycie się? Bo ja bardzo :3 Dajcie znać w komantarzach jak wam się podoba. Dzisiejsza notka trochę tak na luzie, ale kolejne zapewne was poruszą. Cóż, nie przeszkadzam już tylko zapraszam do lektury! :)
Muzyka : https://m.youtube.com/watch?v=1PvBc2TOpE4
*
   Wróciłem do domu na lekko chwiejących się pode mną nogach. Od progu powitała mnie moja mama wraz z No#2. Zrobiłem zatem w tył zwrot i wyszedłem na spacer z moim małym, futrzastym przyjacielem.
   Kagami już poszedł. Trochę szkoda, bo w głębi serca miałem nadzieję go jeszcze spotkać.
  Ruszyłem przed siebie, a psiak dreptał koło mnie, obwąchując co jakiś czas płot, czy jakieś inne, potencjalne, nadające się do oznaczenia terenu, przedmioty. Znów pogrążyłem się w myślach. Byłem strasznie szczęśliwy! Nigdy nie marzyłem, aby ktoś, kogo kocham odwzajemnił to uczucie. Spowodowane było to moją przeszłością i tym, że kiedyś przyznałem się komuś do bycia gejem. Nie muszę chyba mówić, że skończyło się to na wyśmianiu mnie i mojej orientacji, oraz uświadomieniu mnie w tym, iż taki "pedał" jak ja, nie ma szansy na miłość. Uh...O tyle, o ile jakoś nigdy nie obchodziło mnie zdanie innych, o tyle tamta rozmowa zabolała i dała do myślenia.
   Krótkie szczeknięcie No#2 wyrwało mnie z zadumy. Pies wpatrywał się we mnie uważnie. Po chwili przekrzywił lekko główkę w bok i wystawił język. Uśmiechnąłem się. Nie chciałem łazić z nim za daleko, zwłaszcza, że było już ciemno, dlatego ruszyliśmy razem w drogę powrotną.
   Przez moment wydawało mi się, że zauważyłem za rogiem bordową czuprynę włosów, ale była to tylko moja wyobraźnia.
   Kagami naprawdę mnie zaskoczył. Nie sądziłem, że po naszym pocałunku będzie jeszcze usiłował zatajać prawdę, która mimo wszystko, biła po oczach. Racja, zranił mnie uciekając i kłamiąc, iż podoba mu się dziewczyna, ale wybaczyłem mu to momentalnie, gdy tylko wytłumaczył swoje zachowanie i przeprosił. Mało tego, znów mnie pocałował..! Tym razem było to całkowicie świadome i takie..romantyczne. Najważniejsze jednak w tym wszystkim było to, że Kagami poprosił mnie o chodzenie. Z wielką, nieukrywalną radością zgodziłem się. Coś czułem, że był to jeden z najlepszych, a zarazem najważniejszych wyborów w moim życiu.
   Wróciłem do domu około godziny 20. No#2 zadowolony pognał do kuchni, a ja skierowałem swoje kroki do siebie. W połowie schodów zatrzymał mnie głos mojej mamy.
- Tetsuya...Możemy chwilę porozmawiać? - skinąłem tylko głową i dołączyłem do niej w salonie. Siedziała na kanapie i wparowała się we mnie uważnie. Usiadłem naprzeciw niej. - Chciałam ci powiedzieć, że..bardzo się cieszę, że cię mam. - wyszeptała. Wyglądała na zatroskaną, co do niej nie pasowało. Zawsze była uśmiechnięta i otwarta. Trochę moje przeciwieństwo...Ja wdałem się w tatę. Z charakteru byliśmy niemal identyczni, a z wyglądu...Cóż, to po nim odziedziczyłem niezwykły kolor włosów i kolor tęczówek. Delikatne, nieco kobiece rysy twarzy oraz budowę ciała miałem po mamie.
- Um...stało się coś? Nie często słyszę takie wyznania. - powiedziałem niepewnie. Mijało się to nieco z prawdą. W końcu jeszcze niedawno Kagami wyznał mi, że się mu podobam...
- Jak możesz? - zapytała z lekkim wyrzutem. Uśmiechnęła się lekko. - Czy musiało się coś stać, aby matka zechciała pogadać z synem?
- Cóż...W naszym wypadku chyba nie. Jednak...Coś jest nie tak. - dodałem pewnie. Westchnęła.
- Przed tobą nic się nie ukryje...No dobrze. Ojcu przedłużyli kontrakt i zostaje za granicą kolejne 3 miesiące. - "Więc to o to chodziło..."
- Mamo...Nie martw się. Poradzimy sobie.
- He? - chyba liczyła na to, że będę bardziej zdołowany. Przynajmniej bardziej, niż ona. "Nic z tego...Przywykłem już do tego.." - pomyślałem. Rzeczywiście...Mój tata często musiał gdzieś wyjeżdżać, aby zarabiać. Jeśli chodzi o pieniądze, to staliśmy całkiem nieźle. To wszystko dzięki niemu. Zawsze myślał o swojej rodzinie. Nie chciał nas ze sobą targać - dobrze wiedział, jak ważna jest dla mnie koszykówka oraz drużyna, dlatego często zdarzało się, że gdzieś wyjeżdżał sam.
- Nie jesteś smutny..?
- Tata robi to dla naszego dobra. Nie powinienem się smucić, jeśli ktoś coś dla mnie robi. - wzruszyłem ramionami. - Jasne, czasem mi go brakuje, ale już chyba z tego wyrosłem.
- Hah...Wiedziałam, że jesteś silny. Oczywiście, to wszystko zawdzięczasz swojej kochanej mamie. - mrugnęła do mnie. - Okey..Jeśli i ty miałbyś ochotę o czymś pogadać, to zawsze możesz do mnie przyjść. - powtarzała to zdanie za każdym razem, gdy kończyliśmy dyskusję. Chciała, abym mógł na nieh polegać i zwierzać się ze swoich problemów. Nieczęsto jednak korzystałem z jej pomocnej dłoni.
- Jasne. - wstałem i poszedłem do siebie, na górę. Przez moment zechciałem jej powiedzieć o sobie i Kagamim. Jednak tylko przez moment. Szybko się opamiętałem i odpędziłem podobne myśli. Moja mama nie miała pojęcia, że jej jedyny syn prawdopodobnie nigdy nie spłodzi jej wnuków...
   Zamknąłem za sobą drzwi mojego małego królestwa. Jak się okazało, pod moją nieobecność mama wywietrzyła w moim pokoju i zmieniła mi pościel. Rzuciłem się na łóżko. Wziąłem głęboki wdech. Kołdra pachniała proszkiem do prania. Siłą woli powstrzymałem kichnięcie i podniosłem się do siadu. Nigdy nie lubiłem zapachu świeżo zmienionej pościeli, czy dopiero co wypranych ubrań. Wolałem, gdy moje rzeczy przesiąkały moim własnym zapachem, a woń proszku to wszystko zakłócała.
   Póki co, nic nie mogłem poradzić na moje zapachowe dylematy. Potrzeba było czasu, aby subtelny zapach perfum z mieszanką potu i moją własną, Tetsuyowatą wonią przenikł między włókna i pozostał tam aż do kolejnego prania.
   Z braku lepszych pomysłów, chwyciłem pierwszą, lepszą książkę i zacząłem ją wertować, aż nie natrafiłem na temat, który akurat przerabialiśmy. Przeczytałem krótki, nieciekawy tekst o przedsiębiorczości i zdecydowałem, że na dzisiaj koniec (tak, wiem, szybko się poddałem).
   Chwyciłem swój t-shirt do spania, czyste bokserki i już miałem iść się kąpać, kiedy mój telefon zawibrował na szafce nocnej. Nie miałem pojęcia, kto i z jakiego powodu do mnie pisał, dlatego podszedłem szybko po komórkę, ponownie ułożyłem się na łóżku i otworzyłem otrzymanego maila.
<Od : Kagami Taiga>
<Temat : Spotkanie>
<Hey Kuroko. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Nie chciałem dzwonić, bo jest już trochę późno. Co robisz jutro po lekcjach? >
   Uśmiechnąłem się lekko, gdy tylko dostrzegłem nadawcę. Nie tracąc czasu, odpisałem.
<Do : Kagami Taiga>
<Temat : Spotkanie >
<Nie mam nic w planach. Czemu pytasz?>
   Na odpowiedź nie musiałem czekać dłużej, jak 10 sekund.
< Od : Kagami Taiga>
<Temat : Spotkanie>
<Chcę cię zabrać w jedno miejsce.>
   Po przeczytaniu zapiekły mnie policzki. Czyżby...randka? Jeszcze nigdy na żadnej nie byłem, dlatego też byłem bardzo ciekaw, gdzie się udamy.
< Do : Kagami Taiga>
<Temat : Spotkanie>
<Już nie mogę się doczekać.>
*
   Następnego dnia dość długo stałem przed szafą z ubraniami. Zwykle nie przywiązywałem tak bardzo wagi do tego, jak wyglądam, ale tamten dzień miał być inny. Czekała mnie moja pierwsza w życiu randka.
   W końcu dokonałem wyboru. Pod górę od mundurka złożyłem jasno-błękitną koszulę. W łazience spędziłem o całe 5 minut więcej, niż zwykle, układając włosy z jeszcze większą pieczoowitością niż na codzień. Użyłem także swoich ulubionych perfum - na specjalne okazje. Byłem gotowy. Na dole zjadłem zostawione mi przez moją rodzicielkę  śniadanie, chwyciłem torbę i ruszyłem do szkoły.
   Szedłem z rękoma w kieszeniach i torbą na ramieniu. Ptaki wokół ćwierkały od czasu do czasu. Słońce przebijało się przez gęste chmury, ale nie zapowiadało się na deszcz. Wiał lekki wietrzyk.
- Kuroko! - zawołał ktoś, a ja odwróciłem się. W moim kierunku biegł Kagami. Serce zabiło mi dwa razy szybciej. Jego włosy były jak zwykle w artystycznym nieładzie, rozwiane przez pęd powietrza. Uśmiechał się zadziornie. Po krótkiej chwili znalazł się obok mnie. - Yo!
- Witaj, Kagami-kun. - Rzadko kiedy spotykaliśmy się w drodze do szkoły. Ja byłem typem rannego ptaszka, a Kagami śpiocha, przez co z resztą nie raz się spóźniał.
   Tamtego dnia musiał wstać wcześniej. Bardzo mnie to ucieszyło. Zrobił to, aby mnie zobaczyć. Zobaczyć i...pocałować. Zupełnie nagle przylgnął swoimi wargami do moich. Zdziwiłem się, ale lekko je uchyliłem. Musiał odczytać ten gest jako zaproszenie, bo jego język znalazł się wewnątrz mojej jamy ustnej. Trącał mój własny i zahaczał o wewnętrzną stronę moich policzków, sprawiając mi tym samym mnóstwo przyjemności. Tak. Kagami całował wprost nieziemsko.
   Wokół nas było dużo ludzi. W różnym wieku. Jedni śpieszyli się do szkoły, inni zaś do pracy - nikt nie zwracał na nas uwagi. Tak szybko jak zaczęliśmy, tak szybko i skończyliśmy. Oderwałem się od niego niechętnie. Spojrzałem mu w oczy. Jego wzrok był zupełnie inny niż w chwili, gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Teraz był ciepły, szczęśliwy i serdeczny, jednak kiedyś chłodny i bez większego wyrazu. Kagami się zmienił. Każde nasze zwycięstwo, czy nawet przegrana w drużynie pozwalało mu się otworzyć. Zaufać reszcie. To było coś niesamowitego. Uśmiechnąłem się lekko. Brwi Kagamiego poszybowały w górę, jednak on sam również wzajemnił uśmiech. Ruszyliśmy w dalszą drogę do szkoły. Miałem ogromną ochotę złapać swojego chłopaka za rękę, jednak powstrzymywałem się. W gruncie rzeczy wystarczało mi samo to, że przy mnie jest.
   Lekcje minęły nam dość szybko, jednak ostatnia z nich, japoński, wyjątkowo mi się dłużyła. Kręciłem się niespokojnie, od czasu do czasu zerkając na zegarek. Kagami chyba wyczuł moje zdenerwowanie. Parę razy odwrócił się do mnie i posłał pytające spojrzenie, gdy trącałem go niechcący.
   Dzwonek okazał się wybawieniem. Myślałem, że już dłużej nie wytrzymam. Spakowałem się najszybciej, jak umiałem i poderwałem z miejsca.
- Oi, Kuroko, spokojnie! - rzucił Kagami, obserwując mnie kątem oka. - Nie musisz się tak denerwować...
- Właśnie, że muszę. To moja pierwsza randka. - Parę osób spojrzało w naszą stronę. Podejrzewałem jednak, że nikt nie domyślił się, że to właśnie z Kagamim przyjdzie mi się na nią wybrać. Mój chłopak syknął ostrzegawczo.
- Ciszej...
   Po wyjściu z budynku szkoły skierowaliśmy się w kierunku miasta. Cały czas głowiłem się nad tym, gdzie też możemy się udać. Kagami pozostał niewzruszony. Za nic w świecie nie chciał mi powiedzieć. Starałem się udawać obojętność. Mimo to, zaciskałem pięści i rozglądałem dookoła, starając się odnaleźć jakiekolwiek wskazówki.
   Szliśmy około dwudziestu minut. W tym czasie nie zatrzymaliśmy się nawet w Maji Burger, choć przechodziliśmy tuż obok.
   Gdy Kagami poprowadził mnie wąska uliczką aż na sam koniec miasta i stanęliśmy przed ogromną polaną, moje serce zabiło szybciej. To nie była zwykła polana. Na całej jej długości - dosłownie wszędzie, były porozstawiane różne maszyny, sprzęty i kolorowe namioty. W oddali migotały balony, przymocowane do stojaków. Staliśmy przed najprawdziwszym wesołym miasteczkiem.
   Ostatni raz byłem tam, jako mały chłopiec. Mój tata jeszcze nie pracował tak ciężko jak teraz i nasze więzi rodzinne były naprawdę mocne. Wydaje mi się, że była to czwarta, góra piąta klasa. Dzień był słoneczny i upalny. Wokół było mnóstwo ludzi. Najwyraźniej pamiętam z tamtych chwil to, że wszyscy we trójkę udaliśmy się na ogromny, diabelski młyn...
   Byłem naprawdę przejęty i wzruszony zarazem. Przypomniało mi się dzieciństwo i same przyjemne chwile. Ruszyliśmy w kierunku wejścia. Na szczęście, przy kasie nie było dużej kolejki. Ludzi w wesołym miasteczku także. W sumie, nie dziwię się. Był środek tygodnia.
   Gdy nadeszła nasza kolej, Kagami zamówił jakieś bilety. W chwili, gdy płacił, chciałem się dołożyć, ale zjechał mnie wtedy równo :
- Zwariowałeś?? To jest randka!!! Ja płace, ty się dobrze bawisz!!! Jasne?? - Nie muszę chyba mówić, jak patrzyła na nas pani za ladą...
   Pierwszą rozrywką, na jaką się udaliśmy, był rollercoster. Wsiedliśmy do pierwszego wagonika i zapięliśmy pasy. Cała jazda nie trwała zbyt długo, jednak naprawdę dobrze się bawiłem. Kagami miał się niestety trochę gorzej. Gdy było już po wszystkim chwiał się lekko i męczyły go zawroty głowy. Chciałem zaciągnąć go na ławkę, aby mógł chwilę odpocząć, jednak stwierdził, że nic mu nie jest i ledwo idąc pociągnął mnie w stronę kolejnej atrakcji, którą okazał się dom strachów.
   W czasie całego przejazdu wyskakiwały przed nami różne upiory. Nie bałem się, cała sytuacja wręcz mnie śmieszyła. Kagami zaś, na początku starał się udawać niewzruszonego. Pod koniec przejazdu ściskał mnie kurczowo za rękę i trząsł lekko.
   Tym razem zgodził się na małą przerwę. Usiedliśmy na ławce zajadając się watą cukrową, którą kupił oczywiście Kagami.
- Dawno tak dobrze się nie bawiłem. - wyznałem, gdy zaczęła doskwierać nam cisza.
- Heh...To dobrze. - odparł Kagami i otarł mi nos ze słodkiego puchu.
- Dziękuje.
- Nie ma za co. - wzruszył ramionami. - Chciałem tylko spędzić z tobą czas jakoś inaczej, niż ciągłe treningi czy wypady na hamburgery. I szekja. - Gdy to mówił, zrobiło mi się nagle ciepło i miło.
- Czyli...zależy ci na mnie...? - zapytałem nieśmiało. Kagami prychnął cicho, tak, jak robił to, gdy coś było dla niego oczywiste (niekoniecznie dla innych).
- Oczywiście...! A teraz chodźmy dalej. - Patyczek po wacie wyrzuciliśmy do kosza i poszliśmy w stronę gabinetu luster.
   Naprawdę świetnie się bawiłem. Kagami w niektórych odbiciach lustrzanych wyglądał przekomicznie. Zwłaszcza wtedy, gdy wydawał się jeszcze wyższy niż zwykle. Podwojone 190 cm robi swoje...
   Kolejno odwiedziliśmy jeszcze łabędzie, samochody i karuzele kręcącą się z zawrotną szybkością. Wolałem nie myśleć, ile mój chłopak za to wszystko zapłacił, zwłaszcza, że to nie był jeszcze koniec.
   Słońce już zaszło. Zaczęło się ściemniać, a na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Wszystkie atrakcje, sprzęty i namioty w wesołym miasteczku miały wbudowane w swoją konstrukcje małe żarówki, które w jednej chwili zaczęły oślepiać nas swoim różnobarwnym blaskiem.
   Zmierzaliśmy właśnie w kierunku diabelskiego młyna, gdy Kagami nagle się zatrzymał, wpatrzony w jakiś punkt przed nami. Nim zdążyłem się zorientować, chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą w kierunku, który tak go zaintrygował.
   Już po chwili staliśmy przy stoisku z mini koszykówką. Za ladą stał niski, przysadzisty mężczyzna, który powitał nas entuzjastycznie.
- Aby wygrać nagrodę wystarczy trafić tylko pięć razy! - poinformował. Kagami uśmiechnął się dziko.
- Niech pan da piłki.
   Pierwsze trzy rzuty weszły bezbłędnie. Właściciel stoiska musiał zrozumieć, że z Kagamim nie ma żartów, bo gdy ten trafił po raz czwarty, włączył mechanizm, który powodował to, iż kosz ruszał się w górę, w dół, w prawo i w lewo, z tym, że w losowej kolejności.
   Kiedy Kagami rzucił ostatnią piłką, ta odbiła się od obręczy i upadła na ziemię. Mój chłopak zawarczał cicho, a mężczyzna tylko uśmiechnął się przepraszająco.
- Może jeszcze raz? - zapytał uprzejmie.
- Dawaj!
   Przy stoisku spędziliśmy jeszcze piętnaście minut, aż w końcu Kagamiemu udało się oddać bezbłędnie pięć rzutów pod rząd. Zadowolony z siebie, zażądał, jako nagrodę, największego misia, jaki był na wystawie i podarował go mnie. Nie powiem, było to urocze z jego strony. Byłem tak szczęśliwy, że wspiąłem się na palce i cmoknąłem go w policzek. Kagami tylko uśmiechnął się triumfalnie i razem ruszyliśmy w stronę diabelskiego młyna.
   Po wyjściu z wesołego miasteczka Kagami zaproponował, że może mnie odprowadzić, ale nie zgodziłem się. Było już późno i nie chciałem, aby wracał sam po nocy i na dodatek zmarzł. Dlatego, kiedy przyszło nam się rozdzielić, pocałowaliśmy się szybko i każdy z nas odszedł w swoją stronę. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że ktoś nas obserwował..
   Ostatecznie w domu znalazłem się około godziny 20. Wślizgnąłem się cicho do środka i wzdrygnąłem, czując ogarniające mnie ciepło. Zdjąłem buty, kurtkę i już myślałem, że uda mi się dotrzeć niezauważonym na górę, gdy powstrzymał mnie głos mojej mamy. Niestety, na nią nie działał mój misdirection.
- Tetsuya. Pozwól na chwilę. - westchnąłem i najwolniej jak się tylko dało poszedłem do salonu. Moja mama siedziała na kanapie z rękami założonymi na piersiach i zmierzyła mnie surowym spojrzeniem, które tak bardzo do niej nie pasowało..- Mogę wiedzieć, gdzieś ty się szlajał po lekcjach?? Nie wróciłeś na obiad. Dzwoniłam do ciebie z pięćdziesiąt razy, a ty nie odbierasz! - zawołała z wyrzutem. Zszokowany wyciągnąłem z kieszeni telefon. Rzeczywiście, dzwoniła do mnie. Nie usłyszałem dzwonka, gdyż moja komórka była wyciszona. Poza tym, bawiłem się tak dobrze, że nie miałem nawet okazji sprawdzić, czy ktoś nie próbuje się ze mną skontaktować.
- Przepraszam. Byłem w wesołym miasteczku i nie słyszałem jak dzwoniłaś..- wyznałem szczerze.
- To tłumaczy tego miśka...- powiedziała, zatrzymując na nim wzrok. - Zamierzasz go komuś dać?
- Nie. Dostałem go. - odparłem tajemniczo. Na ustach mojej mamy pojawił się lekki uśmiech. Wolałem nie wiedzieć, co sobie właśnie pomyślała. - Idę do siebie. Muszę jeszcze odrobić lekcje. - powiedziałem. Moja mama skinęła głową.
- Wyprowadziłam No#2. - dodała jeszcze. Spojrzałem w bok. Pies leżał w swoim legowisku i smacznie spał.
- Dzięki. - Poszedłem do siebie.
   Misia od Kagamiego położyłem na honorowym miejscu - łóżku. Sam za to zabrałem się za odrabianie lekcji. Z trudem powstrzymałem ziewnięcie. To był udany dzień. Ciekawe, co przyniesie kolejny..?
  
  

10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huh, dobrze, że lubisz zagadki, bo w najbliższym czasie trochę ich będzie ^^
      Dziękuję za życzenia. Sama również życzę ci spokojnych, wesołych, wolnych od sprzątania i yaoistycznych świąt :)

      ...wspominałam może już, że jestem poruszona tym, że tak wielu czytelnikom podoba się Only love...? ;^;

      Usuń
  2. Cudowne ! Zresztą jak zawsze :) Takie słodkie i tajemnicze. Miu KOCHA takie opowiadania ;) Z tym misiem to urocze :3


    Z okazji Wielkanocy życze ci Wiktorio : smacznego jajka, mokrego dyngusa, dużo ludzkiej życzliwości, prawdziwych przyjaciół.
    Mam nadzieje, że dobrze zapamiętałam Twoje imię.
    Pozdrawiam i weny życze : Twoja Miu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, ze puki co się podoba :D

      Ja tobie również życzę zdrowych, pogodnych, yaoistycznych i rodzinnych świat ^^
      I tak, dobrze zapamiętałaś moje imię xDD
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Jak słodko! Też chcę kiedyś dostać misia, gdyż mam tylko jednego (i podobnie jak ja) jest bardzo samotny. Ach wielkie bóle uczenia się przedsiębiorczości... Niewdzięcznie nudny przedmiot. Też zawsze go szybko rzucam. Podczas czytania złapałam 2 literówki, ale wybacz przez telefon ciężko mi wskazać gdzie są. I teraz zaczęłam zastanawiać się jak może pachnieć Tetsu! Mnie pasuje mięta, jakieś inne propozycje?


    A i oczywiście mnóstwa czekoladwych zajączków! I mokrych ubrań w poniedziałek! Psikawki w dłoń żołnierzu! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi do Testu pasuje bardziej coś pod pot i jabłko, a pod kagamiego truskawka. O tak, truskawkowy zapach do niego należy...

      Usuń
    2. Dziękuję za życzenia i również życzę ci wszystkiego co najlepsze w te święta ^^

      Hmm..A co do zapachu Tetsu...cóż, osobiście się nad tym nie zastanawiałam! Dałaś mi dobry powód, by się trochę nad nim pogłowić! ;33

      Usuń
  4. Hejka!
    Jeju, słodkie :3 I podoba mi się dopóki czytam zamiast Kagami, nie pytaj się jak, Gabriel :P Taka... Nadal go nie lubię :x
    Oi, Luna i ty zrobiłyście mi ochotę na miśka :P Mam w domu tylko takiego twardego robota i małe lemurki takie różowe, żółte i niebieski.
    A co do opowiadania: mam przeczucia po tych ostatnich akapitów, że coś będzie nie tak, a.twoje wprowadzenie mnie tylko w tym przekonało.
    Literówki, pełno literówek masz. Gdg, t-shert znowu.
    Kilka innych też tam było, ale mów przypomnę sobie już więcej :P
    Nie umiem składać życzeń, wiec powiem tylko, żebyś miała jak najwięcej jajek (niekoniecznie tylko tych od kur, if you know what o mean) szczególnie tych czekoladowych... Kocham czekoladę. To, jak rozpływa się w ustach jest dla mnie nie do opisania, a ten smak.... Ach.... Niech cię woda nie obudzi w poniedziałek, bo to nie jest za miłe doświadczenie, i aby kochana Wiktoria, Shiro czy jak tam chcesz znalazła to, co najlepsze.

    Szczere życzenia i pozdrowienia ślą,
    Daniel i ci, Którzy czytają ale nie piszą.

    Papa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm..! Ciężka sprawa z tym Kagamim, naprawdę! xD Czy jest jakiś konkretny powód, dlaczego go nie lubisz, czy po prostu tak jest, że nie przypadł ci go gustu..?
      Wiem, że nie powinnam się tłumaczyć, ale jednak zrobie to xDD Prawdopodobnie jest tu tyle literówek, bo przyznam się bez bicia, dodałam ten rozdział bez żadnej obróbki :') Zazwyczaj je sprawdzam, ale z tym było inaczej ze względu na zbliżające się święta~~.

      Dziękuję za życzenia! ^3^ Ja sama również życzę ci spokojnych, szczęśliwych, yaoistycznych i oczywiście wesołych świąt ^^ I cóóż, również nie umiem zbytnio składać życzeń :')

      ...i skoro została tu i tam już poruszona kwestia mojego imienia...Cóż, niezbyt za nim przepadam :') Dlatego wolę po prostu : Shiro

      Również pozdrawiam :33

      Usuń
  5. Hejeczka,
    super, bardzo wspaniala randka, Kagami się postarał, ale kto to ich obserwował? i czy nie będzie chciał ich rozdzielić, czy to na przykład Aomine lub Akashi... to kupowanie biletów i zjechanie Kuroko, że ma tylko się dobrze bawić super...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń