10.04.2015

Only love [part V]

Tytuł : Only love
Podtytuł : Wystarczy chwila
Parring : Kagami x Kuroko
Anime : Kuroko no Basket
Narracja : pierwszoosobowa.
Część : V
Muzyka : https://www.youtube.com/watch?v=JFpKwQBkJqQ

*
   - Poddajesz się? Cóż...w takim razie... - ciepły oddech owiał mój policzek. Coraz bliżej i bliżej... Przeszył mnie dreszcz, gdy jego dotyk przeniósł się również i na moje odsłonięte udo. - ...wygrałem nagrodę... - wyszeptał i przygryzł płatek mojego ucha. Każdy jego pocałunek na mojej szyi palił tak, że miałem wrażenie, iż zostaną po tym ślady. Nie śmiałem się ruszyć. Czy to wszystko tak ma się skończyć..? To było nawet przyjemne. Ciepło, dotyk, zapach. Wszystko to czułem bardzo intensywnie. Jednak strach, głęboko zakorzeniony w moim sercu, dał szybko o sobie znać. W jednej sekundzie przez moje myśli przemknęły tysiące czarnych scenariuszy. "Jestem tylko na jeden raz". "Tylko o to chodzi". Właśnie te rozmyślenia nie pozwalały mi cieszyć się chwilą i porwać emocjom.
   Jego duża, chłodna dłoń odchyliła nico materiał moich bokserek. Przełknąłem gulę w gardle, zebrałem w sobie wszystkie siły i odepchnąłem go od siebie. Nawet nie wiem kiedy, spoliczkowałem go. Czułem się jak zwierze zapędzone do rogu. Nie miałem innej drogi ucieczki, jak tylko atak - atak w obronie własnej. Odskoczył ode mnie, zaskoczony.
- Kuroko...? - nie wytrzymałem. Uroniłem parę łez.

   Otworzyłem szeroko i poderwałem się do siadu.
   Była 6.30 nad ranem. #2 leżący w nogach mojego łóżka podniósł ospale łepek, próbując dostrzec w ciemności źródło niespokojnego ruchu, jaki wykonałem.
   To był tylko sen. Jednak..tak realny. Zupełnie, jakby odtworzyć po raz kolejny dobrze ci znany film.
   Otarłem czoło z zimnego potu i przyciągnąłem do siebie #2.
- Nie chciałem cię obudzić. Wybacz. - Pies polizał mnie po policzku. Uznałem to za przejaw łaskawego przebaczenia.
   Mimo, iż się starałem, nie mogłem już zasnąć. Wierciłem się w łóżku przez ponad pół godziny, aż w końcu wstałem. Ubrałem się szybko. Na swój t-shirt zarzuciłem bluzę. Zawołałem cicho swojego pupila i wyszliśmy na poranny spacer.
   Słońce zaczęło wschodzić. Była środa, dzień egzaminów. Właściwie, to powinienem był jeszcze rano sobie po powtarzać, ale wizja spędzenia czasu na świeżym, rześkim powietrzu wygrała z tą gotowania się w mieszkaniu i czytania od nowa różnych definicji.
   W parku, do którego się skierowaliśmy, nikogo nie było. Opatuliłem się szczelniej kurtką i odpiąłem #2 ze smyczy. Szczeniak od razu popędził w stronę krzaków, płosząc przy tym parę gołębi.
  Ruszyłem w stronę ławce i usiadłem na jednej z nich. Chwilę obserwowałem bawiącego się psiaka, aż ten nie przyszedł do mnie z patykiem w pysku. Wziąłem go od niego i cisnąłem jak najdalej umiałem. Może to go na chwilę zajmie...
   Odchyliłem głowę do tyłu wpatrując się w powoli rozjaśniające się niebo. Wyglądało naprawdę ślicznie.
   Promienie wschodzącego słońca rozbłysły nagle, oświetlając zroszoną rosą trawę i drzewa. Zwróciłem głowę ku źródle blasku. Moje serce zabiło szybciej, kiedy okazało się, że dróżką biegł Kagami. Z tyłu oświetlało go słońce, przez co wyglądał, jakby biła od niego poświata. W uszach miał słuchawki, a oczy lekko zmrużone. Chyba nie do końca się wyspał.
   Przypomniał mi się mój dzisiejszy sen, a tym samym zdarzenie z niedzieli. Nie wiedziałem jeszcze, co mam o tym myśleć, ale wybaczyłem Kagamiemu. Nie chciał zrobić nic złego, po prostu...uważał, że nasz związek jest na tyle dojrzały, że możemy zacząć uprawiać seks. Była to dla mnie bardzo intymna kwestia, zwłaszcza, że jeszcze nigdy z nikim tego nie robiłem. Miałem mnóstwo pytań na ten temat. Czy to boli? Czy istnieje bezpośrednie ryzyko śmierci (tak, o tym też myślałem...)? Nie wiedziałem tego i bałem się. Jednocześnie, postanowiłem zaufać Kagamiemu na tyle, ze jeśli jeszcze raz zaistnieje między nami taka sytuacja, oddam mu się.
   Kochałem go, a mimo to jeszcze mu tego nie powiedziałem. Ale czy on kochał mnie? Równie dobrze mógł utożsamiać nasz związek jedynie z zaspokojeniem potrzeb fizycznych. Bardzo nie chciałem, aby tam myślał, ale zdecydowałem. Nie powiem mu, co do niego czuję, póki on pierwszy tego nie zrobi.
   Kagami dostrzegł mnie, gdy był w odległości blisko 5-ciu metrów od ławki. Natychmiast się rozpromienił i przyspieszył. Zatrzymał się przede mną, pochylił i pocałował.
- Witaj, Kagami-kun.. - powiedziałem, gdy zakończyliśmy krótki pocałunek.
- Yo! Co tu robisz tak wcześnie?
- Nie wiem...Jakoś nie mogłem spać. Nie często mi się to zdarza..
- Stres?
- Najwidoczniej.
   Zaśmiał się cicho.
- Wiesz, ja też mam obawy. Jednak po tym, jak pomogłeś mi z historią...Dzięki!
- Jestem pewien, że dobrze ci pójdzie. A dzięki tobie i ja sobie powtórzyłem. Często biegasz rano? - zmieniłem temat.
- Nie. Straszny ze mnie śpioch...
- Zgadzam się...
- Ale wiesz, kiedy tylko mogę, lubię wyrwać się z mieszkania i pobiegać. A ty? Próbowałeś kiedyś?
- Ja? - szczerze się zdziwiłem. - Biegam tylko na treningach..No, i czasem na autobus.
- Powinieneś zacząć, skoro i tak wstajesz wcześniej.
   Wzruszyłem ramionami. Może faktycznie powinienem o tym pomyśleć?
- Idziesz do domu?
- Tak...Chyba jeszcze sobie powtórzę.
- Odprowadzę cię. - zaproponował.
- Zgoda.
   Wstałem, przyłożyłem palce do ust i zagwizdałem. Z pobliskich zarośli wystrzelił ku nam #2. Kagami jęknął cicho i schował się za moimi plecami. Psiakowi jednak udało się do dostrzec i zaczął szczekać radośnie, skacząc przy tym na mojego chłopaka.
- Weź go.. - jęknął Kagami. Uśmiechnąłem się lekko i wziąłem psiaka na ręce. Próbował mi się wyrwać i polizać mego towarzysza.
- Nie lubię psów...- burknął.
- Ale on lubi ciebie. - wskazałem na #2. - Mógłbyś go chociaż pogłaskać. - Kagami westchnął ciężko, ale wyciągnął rękę i pogładził psa po łebku. Tamten zapiszczał z przyjemności i spróbował po raz kolejny go polizać.
- Kagami-kun, czemu boisz się psów? - wyrwało mi się nagle. Mój chłopak cofnął dłoń i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
- Kiedy byłem mały i mieszkałem jeszcze w Ameryce, jeden mnie ugryzł. Mam nawet bliznę! Kiedyś ci pokażę. - skinąłem głową.
   Reszta drogi upłynęła nam na rozmowie o zwierzętach. Okazało się, że Kagami woli koty, a nawet dokarmia pewnego, który mieszka w pobliżu sklepu spożywczego.
- Prawie zawsze kupuję mu coś wieczorem. Jest całkiem spory, czarny i tak śmiesznie mruczy...
- Nie pomyślałeś o tym, aby go przygarnąć?
- Szczerze..? Jakoś nie.. Oi, poszedł byś dzisiaj ze mną do niego po egzaminach?
- Jasne, czemu nie. Właściwie..która godzina?
   Kagami wyciągnął telefon, do którego wciąż były przyczepione słuchawki i spojrzał na jego wyświetlacz.
- Dochodzi ósma. Będę się zbierać...Muszę jeszcze wziąć prysznic.
- Mmm.
   Rozdzieliliśmy się tuż pod moim domem. Kagami poczochrał mi włosy i pobiegł przed siebie. Chwilę jeszcze stałem i patrzyłem, jak szybo się oddala. Następnie odstawiłem na ziemię #2 i razem przeszliśmy przez furtkę.
   W domu czekało już na mnie typowo japońskie śniadanie przygotowane przed moją mamę. Przebrałem się zatem szybko w mundurek, ogarnąłem w łazience i zszedłem na śniadanie, które zawsze spożywaliśmy wspólnie.
   Na talerzach i półmiskach porozkładanych na stole, były podane parujące potrawy. Miska ciepłego, gotowanego ryżu, zupa miso, omlet  i podsmażane ryby. Moja mama potrafiła naprawdę wspaniale gotować. Teraz siedziała na przeciw mnie i uśmiechała.
- Itadakimasu. - powiedzieliśmy w tym samym momencie i zajęliśmy jedzeniem.
   - Dzisiaj pod domem rozmawiałeś z takim wysokim chłopakiem..To twój przyjaciel? - zapytała moja rodzicielka, upijając w międzyczasie łyk herbaty.
- Erm..Tak. To Kagami-kun, jesteśmy razem w drużynie...
   "...i jest moim chłopakiem" - dodałem w myślach.
- Tak myślałam. - odparła zadowolona. - Fajny chociaż?
- Bardzo.
- W takim razie przyprowadź go kiedyś na obiad. - powiedziała i puściła do mnie oczko. W tym samym czasie skończyłem jeść.
- Jasne...Dziękuję za posiłek. Muszę już iść, żeby się nie spóźnić.
- Powodzenia.
- Nie dzięki.
 
   Do szkoły dotarłem spokojnie przed czasem. Kagami natomiast wpadł do klasy zziajany, z rozpiętą górą od mundurka i roztrzepanymi włosami. Na dwie minuty przed dzwonkiem. Opadł ciężko na krzesło. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko
- Po tym jak wziąłem prysznic położyłem się jeszcze na chwilę...Na dosłownie moment..! Eh...Nic nie mów. - dodał widząc moje spojrzenie.
   Zaczął się test. Pierwszych parę pytań było z japońskiego i angielskiego. Odpowiedziałem na nie szybko, znając odpowiedzi. Następne były z matematyki. Z tym poszło mi już nieco gorzej, ale jakoś wybrnąłem.
   Ostatnie pytania dotyczyły zakresu materiału z historii. Uśmiechnąłem się sam do siebie, widząc znajomy rok 1560. Kagami zrobił prawdopodobnie to samo.
   Ogólnie rzecz biorąc cały test poszedł mi znośnie. Od mojego chłopaka dowiedziałem się, że dla niego również nic nie stanowiło większych problemów. Gdy w końcu mogliśmy pójść do domów, ja i Kagami udaliśmy się najpierw do sklepu nieopodal jego mieszkania. Znałem tę trasę bardzo dobrze, ze względu na to, ze często tam chodziłem. Odwiedzałem również Kagamiego, więc chcąc nie chcąc mijałem ten mały supermarket.
   Mój chłopak wszedł tam na chwilę, by zrobić za kupy i przy okazji zaopatrzyć się w karmę dla kota. Wyszedł ze sklepu obładowany siatkami.
- Gdzie teraz..? - zapytałem, a on tylko wskazał głową na jedną z bocznych uliczek. Obok konteneru na śmieci rzeczywiście siedział czarny kot. Swoimi wielkimi, świecącymi oczami wpatrywał się w Kagamiego, który natychmiast się rozpromienił.
- Widzisz jaki słodki?
- Tak tak...
   We mnie koty budziły mieszane uczucia. Lubiły chodzić swoimi drogami i zdawały się patrzeć na wszystko i wszystkich z wyższością. Ten jednak był rzeczywiście uroczy. Cały czarny, z długimi, jasnymi wąsikami i wyłupiastymi oczkami. Zrobiło mi się go szkoda. Czy gdyby nie Kagami, zdechłby z głodu..? Poza tym, w dni takie jak ten, na pewno musiało mu być chłodno.
   Mój chłopak sięgnął do jednej z siatek i wyciągnął karmę dla kotów. Czule pogładził mruczka po głowie, podrapał za uszami i na leżący obok talerzyk nałożył jedzenie. Kot powąchał karmę, schylił się i zaczął wcinać.
- I co? Weźmiesz go do siebie? - przerwałem ciszę.
- Cóż..Nie dzisiaj. W sumie to nawet nie wiem, czy w moim mieszkaniu można trzymać zwierzęta.
- He?
- Jest wynajmowane. - skinąłem głową ze zrozumieniem. Nigdy nie pytałem Kagamiego o jego rodzinę i czułem, że to dla niego niezbyt przyjemny i drażniący temat. Zatem...Kto płacił za jego czynsz i wydatki? Na pewno nie on sam. W końcu nie pracował. Uznałem jednak, że nie powinienem jeszcze pytać o jego kontakty rodzinne. Byliśmy ze sobą zaledwie 9 dni.
   Kot zjadł wszystko i wylizał do czysta naczynie. Kagami po raz kolejny przejechał dłonią po jego grzbiecie.
- Będę się zbierać, Kuro. Do jutra. - powiedział i wstał z ziemi.
- Nazywa się Kuro?
- No.
- To takie..pospolite. Nazwać czarnego kota "Czarny"...
   Kagami zarumienił się lekko.
- O-Oi! A ty niby lepszy? Twój pies nazywa się Tetsuya#2! To nie jest pospolite??
- On mnie przypomina..
- A kot jest czarny..
   Obaj roześmialiśmy się w tym samym momencie zdając sobie sprawę z absurdalnego tematu naszej rozmowy. Kagami przełożył siatki do jednej ręki, a drugą złapał moją. Zdziwiłem się nieco, ale nic nie powiedziałem, odwzajemniając uścisk.
   Tego dnia czekał nas trening. Wstąpiliśmy na moment do mieszkania Kagamiego, by mógł odłożyć zakupy i wziąć strój, po czym znów udaliśmy się do szkoły.
   W szatni była już większość naszej drużyny. Brakowało jedynie Kiyoshiego. Po ostatnich meczach zaczęło doskwierać mu kolano. Miał się spóźnić ze względu na wizytę kontrolną u lekarza.
   Przywitaliśmy się ze wszystkimi i zaczęliśmy się przebierać. Kiedy Kagami pozostał w samych bokserkach nie mogłem się powstrzymać. Zerknąłem na niego ukradkiem. Jak się okazało, on również na mnie patrzył. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się dziko, a ja spłonąłem czerwienią. Odwróciłem wzrok i jak najszybciej zająłem sobą.
   Na boisku powitała nas nasza trenerka, Aida Riko. Uśmiechnięta od ucha do ucha, kazała nam ustawić się w dwu szeregu. Stanąłem w parze z Kagamim, między Hyuugą i Izukim, a Fukudą i Kawaharą.
- Witam Was na po-egzaminowym treningu. Mam nadzieję, że napisaliście na tyle dobrze, że na obozie nie będziecie zawracać sobie tym głowy. Szczegóły podam po treningu, dlatego proszę, abyście chwile zaczekali na mnie w szatni. A teraz! Pierwszy szereg stanowi jedną drużynę, natomiast drugi - drugą. Na samym początku, w ramach rozgrzewki, zagramy!
   Ja i Kagami znaleźliśmy się w przeciwnych drużynach. Mimo to, miałem po swojej stronie naszego kapitana, Fukudę i Tsuchide. Dodatkowo, po chwili dołączył do nas Kiyoshi.
   Zaczęliśmy gra. Kagami wybił piłkę i popędził w stronę naszego kosza. Próbowali zablokować go Fukuda wraz z Tsuchidą, ale mój chłopak sprawnie ich ominął i zdobył tym samym 2 punkty.
  W dalszych minutach gry zapunktowali Hyuuga oraz Kiyoshi. Ja biegałem po całym boisku i podawałem piłkę. Nawet dwa razy udało mi się wybić ją Kagamiemu.
   Mimo wszelkich starań, mój chłopak nadal punktował. Był wprost nie do zatrzymania. Mecz zakończył się 38:35 dla drużyny, w której był Kagami. Gdy tylko skończył się czas, czerwonowłosy ryknął głośno ze szczęścia. Byliśmy wszyscy spoceni i zmęczeni.
   Riko nie okazała litości. Musieliśmy dobrać się w pary i podawać sobie w biegu. Następnie musieliśmy przebiec 15 kółek wokół boiska. Na koniec każdy z nas miał oddać 10 rzutów wolnych. Gdy przyszła moja kolej, udało mi się trafić 8. Byłem zadowolony, gdyż te coraz lepiej mi wychodziły. Oczywiście, musiałem jeszcze wiele się nauczyć, by móc zostać strzelcem co najmniej tak dobrym jak Kagami.
   Po treningu poszliśmy pod prysznice. Stanąłem jak najdalej Kagamiego, żeby mnie nie kusiło. W międzyczasie rozwinęła się rozmowa na temat naszego obozu treningowego. Nikt z nas nie wiedział, gdzie tak naprawdę jedziemy, ponieważ Riko starała się zachować wszelkie informacje dla siebie. Aż do teraz.
  Wyszliśmy spod prysznicy i przebraliśmy w szatni. Musieliśmy poczekać jeszcze trochę, zanim w drzwiach ujrzeliśmy naszą trenerkę.
- Nadeszła pora, kiedy wyjawię wam cel naszej podróży... - zaczęła tajemniczo. - Otóż! Razem z moim ojcem pojedziemy nad jezioro Kasumigaura!
- Super! Byłem tam na wakacjach! To naprawdę spore jezioro...I do tego ma bardzo ładną okolicę! - zawołał Kiyoshi. Prawdę mówiąc, nigdy nie słyszałem o tym jeziorze.
- Właśnie! Myślę, że spotkają nas tam idealne warunki do treningu! Wspomniałam już wcześniej, że opracowałam każdemu z was oddzielny trening...Wdrożymy go tam w życie! W dodatku będziemy mieli do dyspozycji kuchnie. Szykujcie się na to, że oczaruję wasze podniebienia!
   Wszyscy popatrzyli po sobie. Każdy z nas dobrze wiedział, że kuchnia Riko potrafi być...zabójcza. Mimo to nikt się nie odezwał. Miałem nadzieję, że ktoś przejmie za nią funkcję przygotowywania posiłków.
- Wyjeżdżamy 8, w sobotę. Na tydzień. Mamy pozwolenie dyrekcji. Mam nadzieję, że ten obóz nas wzmocni.
- Tak, tak, my również mamy taką nadzieję. Prawda drużyno?! - zawołał Hyuua.
- Hai! - odkrzyknęliśmy.
- Świetnie. Spotykamy się jutro. Teraz możecie już iść. - zakończyła Riko i jako pierwsza opuściła szatnię. W ślad za nią podążyła reszta drużyny, w tym ja i Kagami na końcu. Już nie mogłem się doczekać, a szybkie spojrzenie w stronę mojego chłopaka utwierdziło mnie w przekonaniu, że on również. Jeszcze nie wiedziałem, że dla nas obu ten wyjazd pozostanie na długo w pamięci i przyniesie ogromne zmiany.
   Wyszliśmy ze szkoły. Chwilę porozmawialiśmy, aż w końcu każdy zaczął rozchodzić się w swoją stronę. Słońce chyliło się ku zachodowi.
- Odprowadzić cię? - zapytał Kagami, gdy zostaliśmy nieco w tyle. Widziałem po nim, że jest zmęczony, dlatego pokręciłem głową.
- Do jutra, Kagami-kun.
- Do jutra.
   Zanim jednak się rozdzieliliśmy, Kagami objął mnie za szyję jedną ręką i przyciągnął do siebie. Zamknąłem oczy, rozkoszując się jego zapachem. Uchyliłem wargi, a on to wykorzystał.

   Nikt z ich drużyny tego nie dostrzegł. Jednak pewien chłopak z aparatem, stojący w pewnej odległości od grupki koszykarzy, zrobił zdjęcie i uśmiechnął złośliwie sam do siebie. Wiedział dobrze, co zrobi z tym zdjęciem, a jego intencje na pewno nie były czyste.
  

7 komentarzy:

  1. Boże, boże, Boże ! Piękne ! Brak mi słów ! Jak ja kocham Twoje opowiadania ! Pytałaś o całokształt opowiadania. Zarąbiste. Nie mam się do czego przyczepić. A ta końcówka...taka tajemnicza. Mózg rozsadzony.


    Ps. Obiecałam Ci tego linka do opowiadania ,, Młody". Oto on : http://mlody-lady-makbet.blogspot.com/ mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu i może będzie jakąś inspiracją ;) No nic, czekam na następną notkę z niecierpliwością :)

    Pozdrawiam i weny życze : Twoja wierna czytelniczka Miu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i za linka ^^ Na pewno zajrzę :3 Ciesze się, że się podoba ^^

      Również pozdrawiam

      Usuń
  2. Ach, tak... Panie i panowie, mój mózg ma tysiące pomysłów na dalszą część po tym, co teraz przeczytałem!
    A ten facet z aparatem... Hmmm... Kto to może być?
    Nie mam pomysłów, oprócz akashiego, ale wiem że to nie on raczej. Chyba. Co nie?
    Och, tu już było lepiej z literówkami! Mało, bo chyba 2 widziałem!
    Co do całokształtu opowiadania, to jest ono naprawdę dobre. Cały pomysł, zapisanie tego, te tajemnice... Tylko bohater nie taki :P ale to tylko mi Kagami nie pasuje!
    Oj tak... Kuchnia Riko... Pamiętam ten odcinek w trzeciej chyba serii gdzie gotowała im w domu Kagamiego i wszyscy zasnęli.
    Uch, lady Makbet! Czytałem, czytam i będę czytał! Chodź od młodego wolałem amnezję, to był spoko. Teraz pisze spotkanie z fragmentami fantastyki, więc może być fajne.
    To chyba na tyle ode mnie,

    Więc pozdrawiam,
    Daniel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, właśnie! Mam dzisiaj urodziny! To znaczy 11 czyli jak piszę ten komentarz.
      Wiec mógłbym prosić o prezent i dowiedzieć się co z moimi zamówieniami na rysunki? Wiem, że pokażesz w poniedziałek, ale nie mogę się już doczekać!!

      Usuń
    2. Oooo wszystkiego najlepszego! <3 Postaram się dokończyć rysunki jeszcze dzisiaj! ^^

      Usuń
  3. Jestem zapaloną zwolenniczką KiKuro, ale przeczytałam te kilka części twojego opowiadania i jestem zachwycona! Nie wiedziałam, że to możliwe, żeby Kagami mi się tak spodobał :)
    Szczególnie spodobała mi się końcówka. Haha! Kim też może być ta tajemnicza osoba o złych zamiarach? Jestem bardzo ciekawa czy ma zamiar ich szantażować, czy wykorzystać to zdjęcie w inny sposób...
    No nic, pozdrawiam i czekam na kolejną część! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, mam nadzieję że na tym wyjdzie, i jednak nie stanie się nic co ich rozdzieli... ale to zdjęcie może im sporo zaszkodzić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń