17.03.2015

You're my obsession (ShiroKuroKan)

Dedyk: Dla Czarnej, kochanej czytelniczki ^^
Tytuł: You're my obsession
Parring: ShiroKaneki x KuroKaneki
Anime: Tokyo Ghoul
*
   Oddycham ciężko, przywiązany do krzesła gdzieś bardzo, bardzo daleko. Lekko zardzewiałe kajdany uwierają boleśnie moje nadgarstki. Lada moment zupełnie odpłynie z nich krew. Mój żołądek dopomina się pożywienia już od paru godzin. Jednak jedzenie, które spożywam, by zabić głód, jest nieco inne niż zwykłe tosty czy tym podobne. Zjadam ludzkie mięso. Tylko to jestem w stanie przełknąć. Każdy kęs sprawia mi niewyobrażalny ból i wysiłek, ale muszę to robić. Kawa to nie wszystko.
   Staram się sobie przypomnieć, czemu i jak się tu znalazłem, ale nie udaje mi się to, mimo wielu prób. Zrezygnowany spuszczam głowę w dół i niczym skazaniec czekam na to, co przyniesie przyszłość.
   Ile to już czasu? Nie wiem, nie liczę. W tych egipskich ciemnościach nie mogę nawet dostrzec czubka własnego nosa.
   To istne tortury. Ale...po to tu jestem?
   Połykam ślinę z nadzieją, że choć trochę zapełnie nią zasysający się boleśnie żołądek. Nic z tego. Wzdycham cicho. Jaki jest w tym wszystkim cel...?
   Mija parę kolejnych minut. A może godzin? Coż, nie mam pojęcia. W każdym razie nagle wyczuwam czyjąś obecność. Moje zmysły nie myliły się. W całej tej 'pustce' zapala się nade mną mdłe, czerwone światło. W ciemności dostrzegam błysk oczu, które intensywnie się we mnie wpatrują. Nieznajoma postać zaczyna się do mnie zbliżać.
   Gdy wchodzi w krąg światła, mogę się jej przyjrzeć. Otwieram szeroko oczy. Czy to możliwe? Jakim cudem? Przede mną stoi mój sobowtór. Skórę ma trupobiałą, podobnie jak i włosy, w których odbija się czerwony blask. Spojrzenie czarno-czerwonych oczu przeszywa mnie na wskroś. Niemal zachipnotyzowany, nie mogę odwrócić wzroku.
   Jest mną? A może ja nim? Poza tymi szczegółami wszysto wydaje się być identycznie. Wzrost, postura, wyraz twarzy. Nie, chwila...Podchodzi jeszcze bliżej. Teraz mogę to dostrzec. Jego paznokcie są czarne i nie oddycha. Ale jak to..? Jego klatka piersiowa nie unosi się ani o milimetr. Prawdopodobnie również i jego serce stoi w miejscu.
   Zdobywam się na odwagę i pytam, choć nie jest to łatwe :
- Gdzie ja jestem..?
- W swojej głowie, Kaneki Ken. - Hę? Skąd zna moje imię? Za dużo tych pytań. Przynajmniej na jedno udzielił mi odpowiedzi..
- Kim jesteś? - jego wargi wykrzywiają się w lekki uśmiech. Zaczyna mnie przerażać. Jego wzrok jest wzrokiem szaleńca.
- To już chyba powinieneś wiedzieć. - odpowiada chrapliwie i jeszcze bardziej zmniejsza odległość między nami.
   Teraz już wyraźnie mogę poczuć jego oddech na swoim policzku. Przechodzi mnie zimny dreszcz i drżę lekko na krześle. Nie mogę odwrócić wzroku od tych czarnych, pustych oczu. Widzę w nich głód. Boję się...boję się, choć trudno mi to przyznać. Moja ,,kopia" powoli się wycofuje. Lecz to tylko pozory.
   Białowłosy obkrąża mnie dwa razy. Za trzecim przystaje z tyłu i pochyla się. Moje serce bije jak oszalałe. Czuję, że zrobiłem się blady.
- To koniec...to koniec...- szepcze, ledwo poruszając ustami. Zaciskam powieki i przygotowuję się na falę bólu.
   Nic takiego jednak się nie dzieje. Co prawda, czuję na karku jego dotyk, ale jest on bardzo delikatny...Niemalże czuły. Chwila...to miejsce, gdzie mnie dotknął...To był pocałunek???
   Otwieram oczy szeroko i próbuje wyszarpać się z łańcucha. Moje próby pełzną na niczym. To zaczyna mnie irytować.
   Moje alter ego wciąż stoi za mną. Wiem to, dlatego rzucam pytanie :
- Możesz mnie uwolnić? - pozostaje rzucone w przestrzeń, bez odpowiedzi. - Hej...Mówię do ciebie..- słyszę ciche westchnienie, a jego długie, chude, trupie ręce obejmują mnie od tyłu. He? Dlaczego? Jaki ma w tym cel? - Oi....
- Zamknij się w końcu..- warczy i przejeżdża językiem po mojej szyi. Lepki, mokry organ prześlizguje się w górę i w dół bardzo powoli. Jestem sparaliżowany. A co, jeśli mnie ugryzie? Tu, prosto w tętnicę? Nie mogę mu się opierać..! Nie mogę...ale...gdybym jednak mógł...
   ...oparłbym się?
   To w sumie nawet przyjemne. Mimo to w dalszym ciągu drżę o swoje życie. Ugh...czemu on nie może mi odpowiedzieć..?
- Nie uwolnie cię. Nie wolno mi tego zrobić. - mówi w końcu i oddala od mojej skóry. Mimowolnie wydaję cichy jęk zawodu. Dziwię się sobie. Jaki znowu "jęk zawodu"???
- To..kto mnie tu przywiązał..?
- Ja. - Ta odpowiedź kompletnie zbiła mnie z tropu.
  Kuca przede mną i wyciąga dłoń ku mojemu gardłu. Kolejna próba morderstwa? Nie. To znów czuły gest. Sięga koniuszkami palców do mojego policzka i przejeżdża nimi po całej jego długości. W tym samym momencie przekrzywia lekko głowę w bok, a przez myśl przebiega mi niebezpieczne określenie jego stanu : słodki...
   Szlag! Moje życie wisi na włosku! Jak mogę w takiej chwili myśleć o czymś takim?
   Nie wiem, co dalej. Czego mam się spodziewać? Gdyby chciał, już dawno by mnie zabił. Moment...Nie zawsze tak jest. Seryjni mordercy lubią "bawić się" swoimi ofiarami, zanim wyprują im flaki.
   Jestem tylko zabawką w jego rękach. Nie mogę się uwolnić, nie mogę uciec. To chore...
   Wstaje i cofa się o krok. Uważnie obserwuję jego poczynania.
- Jesteś ghoulem?
- Tak. - Ten krótki dialog upewnia mnie w przekonaniu, że nie pożyję za długo.
- Zabijesz mnie, prawda? - Mój głos drży. Podobnie jak całe ciało.
- Nie wiem. - Wzrusza ramionami. - Jeśli będę głodny...to możliwe.
- A teraz nie jesteś?
- Nie. - Wyczuwam nagły przypływ odwagi. Nie jest głodny...ale ja tak.
- Ja też jestem ghoulem.
- Błąd. - Otwieram już usta, by wyrazć sprzeciw, ale mi przerywa : - Tutaj, w tym miejscu jesteś tylko człowiekiem. To ja jestem ghoulem. Więc...
- Jaki jest w tym wszystkim cel? Czemu mnie przywiązałeś...- Już dłużej nie wytrzymam...
- My dwaj. Ty i ja. Tworzymy jedność. Jesteśmy Ken Kaneki. Równoważymy się. Nie...to za mocne stwierdzenie. Nigdy nie było między nami harmonii. Raz ty miałeś władzę nad ciałem, a raz ja. Pytasz, jaki jest w tym cel. Moja odpowiedzi brzmi : całkiem prosty. Musimy się zjednoczyć. Inaczej to wszystko nie potrwa zbyt długo.
- Jakie "wszystko"..?
- Po prostu wszystko. - Złagodniał. Wyraźnie to czuję. Nie przeraża mnie już tak, jak na początku.
   Jestem kompletnie zaskoczony, gdy jednym szybkim ruchem jest znów przy mnie i łapczywie wpija się w moje usta. Jęczę cicho. Jego ręce wpełzają pod moją koszulę i rozdzierają ją od środka. Wszystkie ogniwa łańcucha, którym jestem przywiązany, zaczynają się rozpadać. Już nic z nich nie zostało.
   Do moich oczu zakradają się łzy. Jego język przejeżdża po wewnętrznej stronie policzków i łaskocze mój własny. Stróżka śliny cieknie mi po brodzie.
   Zakończył pocałunek równie szybko, co go zaczął. Wpatruje się we mnie w ciszy. Jak daleko to zajdzie...?
   Po chwili już mam odpowiedź. Zdziera ze mnie spodnie i majtki. Przerażony, staram się zasłonić okolice intymne, ale on mnie powstrzymuje. Gwałtownie przekręca mnie na brzuch. Łokcie i klatkę piersiową mam na siedzeniu krzesła.
- Co ty...! - Głos zamiera mi w gardle. Czuję rozdzierający ból, gdy we mnie wchodzi. Krzyczę. Zamienił się w dziką bestię. Dochodzi jeszcze jedno źródło bólu. Moje alter-ego wgryza się w moje lewe ramię. To tak boli...Po policzkach spływają mi świeże łzy. Białowłosy zaczyna się we mnie poruszać. Wszystko widzę w czarnych barwach. Do czasu...
   Nagle uderza w jakiś punkt mnie, tam, od tyłu...Wyprężam całe ciało w łuk. Jęk wyrywa się przez zaciśnięte wargi.
   To cudowne. Po raz kolejny uderza w "ten" punkt. Przechodzi mnie fala przyjemności. Chcę jeszczę...Nie przeszkadza mi już ból w ramieniu.
   "Masochista" - myślę. Wzdrygam się i zaciskam dłonie w pięści. Kolejne pchnięcia już nie są tak dokładne. Mimo to...czerpię z tego przyjemność. Jestem o krok, by błagać o więcej. Nie chcę tego...A jednak...jednak...
   Jego zimna dłoń znajduje się na mojej stojącej męskości. Dostarcza mi kolejną przyjemność. Porusza nią w górę i w dół, synchronizując się z momentem kolejnego pchnięcia.
- Aaaaaaaghhh....- jęczę głośno. Z rany na lewym ramieniu spływa krwista posoka, kapiąc na krzesło. Zamroczyła mnie przyjemność. Jego druga dłoń błądzi po moim torsie, szczypiąc sutki. Jego język zlizuje czerwoną ciecz. Jego oddech owiewa mój kark.
   To takie prawdziwe...Takie nieludzkie...Co raz szybsze ruchy dłonią...Doprowadza mnie to do spełnienia. Krzyczę i wylewam z siebie całe morze nasienia. Wstrzymuję oddech i staram się uspokoić bicie serca. On także doszedł w moim wnętrzu. Z głuchym warknięciem wyszedł ze mnie i położył na zimnej posadzce, ciągnąc mnie za sobą. Bezradnie opadam na jego tors. Czuję w sobie pustkę. Nie słyszę jego bicia serca, ,które powinno otulić mnie do snu. Tępy ból w ramieniu powiększa się z każdą chwilą. Jego soki wypływają ze mnie, na moje nagie pośladki. Chcę tak zostać....zasnąć...
- Jesteśmy...jednością...- szepcze i caluję go w usta.
- Szybko załapałeś. - mówi powoli, przyciągając każdą literę. Chyba się zmęczył...
   Cóż. Nie dziwię się.
   Zaryzykuję stwierdzenie, że moje ramię jest w tragicznym stanie. Czuję jak krew spływa na coraz większą kałużę wokół.
- Boli...- jęczę i zagryzam wargę.
- Heh. Musi boleć. - odpowiada i głaszcze mnie po głowie.
- Co teraz?
- Hmmm..Zgłodniałem.
- He? - Czyżbym się przesłyszał.?
   Nagle rzuca się na mnie. Turlamy się po zakrwawionej, zimnej posadzce. Teraz on jest na górze. Przytrzymuje moje ręce nad głową i zatapia zęby w moim biodrze.
   Dre się na całe gardło. Cholera!!!! Boli, jak nie wiem co....!!! Do oczu cisną mi się łzy. Co to wszystko ma znaczyć?? Nic nie rozumiem!!!! Pomocy....Chyba....Tracę przytomność....
   ....więc...więc to tak czuje się ofiara pożerana żywcem....? Zamykam oczy. Ogarnia mnie ciemność.
*
   Słyszę trzask łamanych kości. Co się dzieje? Unoszę powieki lekko w górę.
   Jestem kompletnie zszokowany. Końcówki moich włosów (o ile nie całe!) są śnieżno-białe. Otwieram oczy szeroko ze zdziwienia. Żadna z ran mnie nie boli. Czuję przypływ siły. Moje kagune, gotowe do użycia, omal nie rozrywa mnie od środka.
   Znów siedzę na krześle, znów jestem związany. Przede mną stoi Jason. Teraz już wiem, co się dzieje.
   Mimo, że prawie wszystko się zmieniło...zniknęło niczym sen...Pozostała pustka. Ta sama, którą odczuwałem leżąc na piersi mojego białowłosego kochanka. W głowie słyszę ciszy szept. Wiem, że tylko mi jest dane go słyszeć. Uśmiecham się lekko.
"Nie daj się zjeść, Kaneki Ken. Głowa do góry. Może kiedyś jeszcze zapełnisz tę pustkę."

7 komentarzy:

  1. Uff, chyba się popłakałem :P
    Tu jest to, czego nie było w one shocie z hide, czyli zjedzenie kogoś przez coś (UwU) i nie wiem czemu mi się to Spodobało... Samo-masochizm w opowiadaniach jest fajny XD
    Zdjęcia, szczególnie to pierwsze, są super. Gdzie je znajdujesz? Czy może sama malujesz?
    A teraz znalazłem błąd w ostatnim zdaniu: jesteś pewna że nie miałaś na myśli Uzupełnisz a nie zupełnisz?
    Jeju, a w tym tygodniu jeszcze będzie AkaKuro? Jeśli tak, to będę w siódmym niebie :3
    A odpowiedzi z komentarzy pod 'umilam wam...'
    Będą tu czy tam czy nie Będzie ich w ogóle czy w następnym 'umilam wam...'?

    A więc pozdrawiam,
    Daniel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że ci się podobało :333 ja także lubię takie klimaty :)
      Polecam aplikację We Heart It. Tam znajduję większość zdjęć ;)
      Właściwie, to miałam na myśli jeszcze coś innego....XD Cóż, poprawie jak najszybciej.
      Iiii wszelkie odpowiedzi będą w komentarzach
      Również pozdrawiam :>

      Usuń
  2. Jestem w trakcie oglądania anime, więc zostawiam to sobie na później. Widziałam dopiero 4odc. pierwszego sezonu, trochę mi zajmie obejrzenie tego, bo czasu za bardzo nie mam. Ale nadrobię i przeczytam to! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojenyojenyojeny! Przytkało mnie! Jest boskie! Shiro Kaneki był taki tajemniczy i znany, brutalny i jednocześnie delikatny. No i w końcu ktoś kogoś ugryzł! :D a odatawiając moje specyficzne poczucie humoru na bo, to serio jest kawał dobrej roboty, brawa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ^^ Bardzo się cieszę. Jednak nie spocznę na laurach, tylko będę starać się dalej! Jeszcze raz, arigatou :'D

      Usuń
  4. Hej,
    no naprawdę pięknie, wspaniale to wszystko ukazałaś...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń