14.04.2015

Just be (GrimmUlqui) cz.1

Tytuł: Just be
Parring: Grimmjow x Ulquiorra
Anime: Bleach
Narracja: pierwszoosobowa
Od autorki: Yo kochani! Przepraszam za opóźnienie, ale jeśli mam być szczera to zapomniałam o dodaniu notki, gdyż takowa była już nieco dawno napisana :'DD
   Dzisiaj serwuję Wam coś z 'wybielacza'. Bardzo lubię ten parring. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu w moim wydaniu. Dodatkowo, art na koniec to mój rysunek - stary bo stary, ale za to ponadczasowy ^^ Cd już w sobote ^^ A Only love jest już w drodze :)
Muzyka : http://m.youtube.com/watch?v=M0k_i8PPM40
Część: 1
*
   Moje istnienie. Czym było, nim pojawił się Aizen-sama? Nie wiem. Na pewno nie było to nic przyjemnego. Byłem, egzystowałem, ale to nie miało sensu. Mam wrażenie, że nie tylko ja tak o tym myślę. Sosuke Aizen dał mi oraz reszcie, poczucie wolności. Złudnej wolności, ale dzięki temu odnalazłem w życiu sens.
   Wytatuowana mi cyfrę 4 na piersi. Przydzielono komnatę oraz fraccion. Byłem wdzięczny, za wyrwanie mnie z objęć nicości. Dlatego tak wiernie ci służę, Aizen-sama.
   Znam poczucie własnej wartości, czuję swoją siłę. Jestem tego w pełni świadom. Delektuję się tym w głębi serca, jednak na co dzień przybieram maskę obojętności. Nie obchodzą mnie "problemy" Last Noches. Nie obchodzi mnie nic, oprócz wypełniania rozkazów.
   Tak jest. Więc czemu, gdy patrzę na te niebieskie, pełne nienawiści, kpiące oczy, mam wrażenie, że ich właściciel nie jest mi obojętny? Każdego dnia, ukradkiem na ciebie spoglądam, Grimmjow. Zauważyłeś to, ale nie dajesz tego po sobie poznać. Nie uważasz mojego spojrzenia za nic godnego twojej uwagi, prawda?
   I to mnie rani.
   Nienawidzę cię, irytuje mnie twój sposób bycia, twoja porywczość. Ale jednak nie jesteś mi obojętny. Niechęć przerodziła się w ciekawość. Ciekawość w zainteresowanie. A dalej...?
   To niewiarygodne, jesteś takim idiotą. Jak mogłeś bez pozwolenia udać się do świata żywych, pozbawiając przy tym Aizena-same o kilku fraccion? Jestem tym zbulwersowany, na szczęście poniosłeś odpowiednią karę. Brak ręki bardzo narazi twoją pozycję.
- I po co ci to było?
   Widząc cię na korytarzu nie mogłem pozostać obojętny.
- Spieprzaj.
   Nawet się nie odwróciłeś. Nie wiedziałem, co we mnie wstąpiło w tamtym momencie. Zazwyczaj opanowany,  w tamtym momencie puściły mi hamulce. Poszedłem za tobą, choć normalnie nigdy bym tego nie zrobił.
- Grimmjow.
   Nie zatrzymałeś się, tylko jeszcze bardziej przyspieszyłeś. Jak na kogoś bez ręki, kto teoretycznie powinien być choć trochę osłabiony, sprawiałeś zupełnie inne wrażenie. Jak dziki kot. Osaczony, bez wyjścia. Musiałeś zachować podwójną ostrożność. Nnoitra już pewnie ostrzył sobie zęby na twoją pozycję.
   Wyszliśmy z obrębu ciasnych, białych korytarzy na dach jednego z zabudowań. Tam, gdzie w przyszłości miałem stoczyć moją ostatnią walkę.
   Dopiero wtedy przystanąłeś i gwałtownie obróciłeś się w moją stronę.
- Czego, do nędzy, ode mnie chcesz?? - wydarłeś się tak, że po raz pierwszy poczułem jakikolwiek respekt w stosunku do ciebie.
- To co zrobiłeś, było nierozsądne.
- Co ty, kurwa, nie powiesz??
   W twoich oczach szalała prawdziwa furia. Wydawało mi się, że nie cofniesz się przed niczym. Mimowolnie spojrzałeś w miejsce, gdzie powinna znajdować się twoja lewa ręka. Zapewne, gdybyś ją miał, zacisnąłbyś ją w pięść.
   Zamiast tego wykrzywiłeś swoją twarz w grymasie złości. Podszedłeś nieco bliżej mnie. Instynktownie cofnąłem się o jeden krok w tył.
- No proszę. - parsknąłeś cicho. Potrafiłeś równie szybko się zdenerwować, co i odpuścić. - Boisz się mnie?
- Nie żartuj, Grimmjow. - odpowiedziałem ze stoickim spokojem, cały czas wbijają w ciebie spojrzenie moich oczu.
- O co ci chodzi? - wwestchnąłeś i pokręciłeś głową. - Nigdy nie mogę cię zrozumieć.
- Ja podobnie. - przyznałem. - Zawsze musisz zrobić coś głupiego...Żałujesz potem choć trochę?
- Trochę.
   Wzruszyłeś ramionami.
- Nienawidzę Aizena. - wyrzuciłeś z siebie w końcu. Byłem tym lekko zaskoczony. Zdawałem sobie sprawę, że nie do końca za nim przepadałeś, ale nienawidzić...?
- To nasz stwórca.
- Że co proszę? Przecież...
   Dobrze wiedziałem, co próbujesz powiedzieć.
- Chcesz nazwać życiem swoją wcześniejszą, żałosną egzystencję? Nie bądź śmieszny.
- W takim razie zwalaj stąd, Ulquiorra. - niemalże wysyczałeś, mrużąc ze złością oczy. Jeszcze bardziej przypominałeś mi kota...
- Nie.
   Nastąpiła cisza. Próbowałeś mnie rozgryźć? Nie tym razem.
- Zapytam po raz ostatni. Czego ode mnie chcesz?
- Nie wiem...
   Było mi bardzo trudno przyznać się samemu przed sobą. Dlaczego w ogóle mnie obchodzisz? Co poszło nie tak..?
- Brawo. - warknąłeś i zmarszczyłeś brwi. - Czy to ma coś wspólnego z tym, że ostatnim czasem podejrzanie często się na mnie gapisz?
   Niemożliwe. Jak do tego doszedłeś?
- Więc jednak zauważyłeś...
- Trudno nie zauważyć. - westchnąłeś. - Nigdy nie wiem, co mam o tobie myśleć. Jestem teraz w tak popieprzonej sytuacji, że nie mam siły zaprzątać sobie głowy jeszcze tobą...
   Czemu twoje słowa mnie raniły...?
- ...a ty nawet sam nie wiesz, czego chcesz...
   Czemu twój głos odbijał się echem w mojej głowie...?
- ...Nic nie mówisz? Dobra. To ja stąd pójdę.
   Odwróciłeś się. A ja nie miałem już sił.
   Grimmjow...
   Chciałem cie dotknąć..
   Chciałem posmakować...
   Chciałem...ciebie...
- Grimmjow...
   Nie poznawałem sam siebie. Czy przed chwilą z moich ust wydobył się jęk..? To...było coś zupełnie innego. Po raz pierwszy w moim głosie zawarły się jakiekolwiek emocje. Przystanąłeś. Byłeś odwrócony do mnie tyłem, ale wiedziałem, że jesteś tak samo zaskoczony jak ja. Opuściłem głowę i tępo wpatrywałem się w podłoże.
   Nie uchwyciłem momentu, kiedy odwróciłeś się w moją stronę, zbliżyłeś i chwyciłeś mój podbródek, zmuszając mnie tym samym do patrzenia ci w oczy. Twoje ciepłe wargi delikatnie przykrywały moje. Byłeś szczerze zdumiony. To się nazywa...pocałunek, czyż nie? Twój śliski, ruchliwy język przedarł się przez moje usta i znalazł we wnętrzu. Moje tętno przyspieszyło. Jedną nogę wsunąłeś między moje uda. Nigdy nie czułem się tak słabo. Jakbym miał stracić zmysły. Tak..bezbronnie...
   Mój język odpowiadał niezdarnie na twoje pieszczoty sprawiając, że nasz pocałunek stawał się jeszcze bardziej namiętny. W końcu jednak odsunąłeś się na odległość wyciągniętej ręki. Miałem wrażenie, że za chwilę osunę się na ziemię.
- Nie jestem dla ciebie odpowiednią osobą. - powiedziałeś cicho. Twój głos był kojący jak nigdy.
- W przeciwieństwie do ciebie, ja nigdy nie żałuje swoich decyzji.
cdn.
 

5 komentarzy:

  1. O ja cię, ja cię, ja cię! Jak tylko zobaczyłam pairing, już wiedziałam, że muszę koniecznie przeczytać. Kurcze... no mam słabość do Bleacha i wszystkiego, co jest z nim związane :P
    Ale w sumie... tego nie znałam . Grimmjow x Ulquiorra czytałam po raz pierwszy. Ale podobało mi się. Było takie inne. W sumie to z chęcią przeczytałabym, co stało się dalej. Ale może jeszcze napiszesz? Bo szkoda, że tak krótko wyszło i tak szybko się skończyło. Ulquiorra wydawał mi się tutaj taki zgubiony we własnych uczuciach ^^ A Grimmjow, jak to Grimmjow, robi coś nim zdąży to przemyśleć. Przynajmniej tak to odebrałam :D
    Pozdrawiam i liczę na ciąg dalszy! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu powrót do starej tematyki!
    ja czekam na więcejparingów z Bleach!
    Czemu z tego zrezygnowałaś, piszesz je genialnie! <3
    Czekam na next i weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    tekst piękny, zagubiony we własnych uczuciach...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    tekst jest wspaniały, och jest zagubiony we wlasnych uczuciach...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    trn tekst bardzo mi się spodobał, tak, tak zagubiony jest w swoich uczuciach...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń