4.05.2015

Only love [part VIII]

Tytuł : Only love
Podtytuł : "Ani teraz, ani nigdy"
Parring : Kagami x Kuroko
Anime : Kuroko no Basket
Narracja : pierwszoosobowa
Część : VIII
Od autorki : Yo kochani! Dzisiejsza notka nieco luźniejsza i krótsza, na poprawę humoru. Jednak następne będą trzymać długość części VII *cieszę się, że zdołaliście przeczytać ją do końca, bo miałam lekkie obawy ^^' *. Również od następnej części akcja rozkręci się na dobre. Serio. Tak więc...zapraszam do czytania i komentowania! ^^
Muzyka : https://www.youtube.com/watch?v=GkWj_QFgn-s
*
   Ciepły, równomierny oddech Kuroko łaskotał mnie w zagłębienie szyi. Zasnął i miałem nadzieję, że nie prędko się obudzi. Wyglądał nadzwyczaj słodko i bezbronnie. Jego włosy tworzyły niezwykłą kompozycję. Rozciągały się po części na moim ramieniu oraz na poduszce. Na jego delikatnie rozchylonych, jasnych wargach błąkał się uśmiech.
   Miałem ogromną nadzieję, że nie "uszkodziłem" go zbytnio. Przeżyliśmy właśnie nasz pierwszy raz, a już czułem się, jakbym wygrał milion dolarów na loterii. W trakcie starałem się być delikatny, ale nie wiedziałem, jak to do końca wyszło. Jego wnętrze było gorące i ciasne, a uczucie, jakiego wtedy doznałem, było niedopisania. Bardzo trudno było mi się powstrzymywać.
   Prawdą było, że mnie pociągał. Często w jego obecności nie umiałem się hamować, czy po prostu normalnie zachowywać. Zacząłem tracić zmysły i zastanawiałem się, czy nie oszalałem. Jednak to była po prostu miłość.
   Pod kołdrą, z przyczepionym do mnie Kuroko, było mi strasznie ciepło, dlatego lekko się odkryłem. Mój chłopak mruknął coś przez sen, ale się nie obudził. Pogładziłem go po policzku. Jego skóra była gładka, wciąż lekko rozgrzana i zarumieniona od emocji. Zacząłem zastanawiać się nad tym, czy używa jakiś specjalnych kremów, bo jego cera była nieskazitelna.
   Kuroko uwiódł mnie całym sobą. Swoją nikłą aurą, uśmiechem, który uwielbiałem wywoływać, wzrostem (tak, jestem fetyszystą..), przenikliwym spojrzeniem błękitnych oczu, ale przede wszystkim swoim charakterem.
   Był bardzo wytrwały, co doskonale udowadniał poprzez stałe dodatkowe treningi.
   Był waleczny i nigdy się nie poddawał. W czasie meczy był dla drużyny ogromnym wsparciem.
   Był szczery, a to cecha, którą bardzo cenię. "Walił prosto z mostu", co nie raz było krępujące.
   Był zamknięty w sobie, nie chciał sprawiać kłopotu. Dlatego zapragnąłem otworzyć go na świat, na ludzi i udowodnić, że może na mnie polegać w każdej dziedzinie życia.
   I, oczywiście, kochał koszykówkę całym sercem. Ja również. Ale od czasu, kiedy go poznałem, kosz zajmuje tylko połowę mojego serca. Druga należy do niego.
   Uniosłem się lekko na łokciach tak, by go nie obudzić. Wstałem, zgarnąłem z szafki czyste bokserki i poszedłem pod prysznic. Zmyłem z podbrzusza jego nasienie. Wraz z wodą, spłynął ze mnie cały stres. Nasz związek przeszedł na wyższy poziom i zaczęliśmy ze sobą sypiać.
   Przed naszym pierwszym razem nie myślałem za wiele. Kuroko poczuł się zraniony po tym, jak "nakrył" mnie w kawiarni z Yumeko - naszą przewodniczką. Ona zaś już od pierwszego dnia wykazała zainteresowanie moją osobą. Przez dwa kolejne dni, gdy 'przypadkiem' na mnie wpadła, nalegała na spotkanie. Tymczasem po moim wyznaniu miłosnym, Kuroko tworzył dziwną atmosferę. Nie miałem bladego pojęcia, o co mu chodzi. W końcu zaczęło mnie to wszystko przytłaczać. Właśnie dlatego uznałem, że nie będzie złym pomysłem, jeśli wyrwę się gdzieś na miasto.
   A on to źle zrozumiał. Nie zrobiłem nic złego, a mimo to poczułem się okropnie. Jakbym go zdradził, a to nie była prawda. Ani razu nie pomyślałem o Yumeko w taki sposób. Jednak szok, żal i złość w jego oczach wywołały u mnie natychmiastowe wyrzuty sumienia.
   Przeprosiłem moją towarzyszkę, zapłaciłem za swoją kawę i pobiegłem jak głupi, za tym słodkim idiotą.
   W międzyczasie zdążyło się rozpadać, więc do ośrodka dotarłem cały przemoczony. Wpadłem do naszego pokoju, zamknąłem drzwi na klucz i rozejrzałem się dookoła. Kuroko nigdzie nie było, dopiero po chwili dostrzegłem zapalone światło w łazience.
   Krew uderzyła mi do głowy i czułem, że muszę to wszystko wyjaśnić. Nigdy nie chciałem go zranić. Nie chciałem, żeby przeze mnie cierpiał. Więc dlaczego to musiało się zdarzyć...?
   Siłą wyciągnąłem go z łazienki i przewaliłem na swoje łóżko. Nie mam pojęcia dlaczego, ale cały mokry i zapłakany Kuroko był po prostu rozbrajający. Zapragnąłem go mieć jak nigdy wcześniej. Jasne, miałem lekkiego stresa, ale to wszystko nagle odeszło w zapomnienie. Liczyła się tylko jego obecność. Nasze ciała splecione ze sobą, przyspieszone oddechy, namiętność.
  
   Założyłem czyste bokserki i wyszedłem z łazienki. Kuroko wciąż smacznie spał. Nagle wpadłem na genialny pomysł. Zerknąłem na zegarek, który wskazywał 15.40. Nie było jeszcze za późno.
   Z powodu mojej 'niedyspozycji' tamtego dnia nasza drużyna była skazana na obiad przyrządzony przez Riko. Przez wcześniejsze dni ja wziąłem się za gotowanie, ponieważ Kuroko uważał, że miałem predyspozycje na naprawdę dobrego kucharza.
   Przez to, że się kochaliśmy, nie zjedliśmy obiadu. Jednak, kiedy spojrzałem na mojego chłopaka i pomyślałem, że gdy się obudzi może być głodny...Musiałem coś z tym zrobić. Nie wspominając o tym, że i mi zaburczało w brzuchu.
   Ubrałem się szybko w luźne spodnie, biały podkoszulek i opuściłem nasz pokój.
*
   Po pół godzinie zmagania się z niechcącymi rozpalić się palnikami, rozsypanym ryżem na podłodze i rozbitym talerzem, ugotowałem dla nas na obiad curry. W dużej, nowoczesnej kuchni wynajętej dla naszej drużyny, byłem tylko ja. Trochę doskwierała mi samotność, bo może nie wyglądam, ale lubię z kimś przebywać i nieraz miewam potrzebę 'wygadania się'.
   Miałem nadzieję, że Kuroko już się obudził, bo nie byłem pewien, czy będę w stanie wyrwać go ze snu. Dlatego z duszą na ramieniu, położyłem na tacy dwa talerze i ruszyłem do pokoju. Otworzyłem sobie drzwi ramieniem, a gdy wszedłem, o mało nie wypuściłem jej z rąk, z wrażenia.
   Kuroko siedział na moim łóżku, pośród poduszek i rozkopanej kołdry. Co najlepsze, miał na sobie tylko i wyłącznie mój czarny, o wiele na niego za duży, czarny t-shirt.
- Kagami...kun..? - zapytał cicho. Zdałem sobie sprawę, że mam otwarte ze zdziwienia usta. Zamknąłem je szybko. - Gdzie byłeś..? Kiedy się obudziłem, byłem sam...- wyszeptał i zmrużył smutno oczy. Wyglądał tak nieprzyzwoicie seksownie, że musiałem uspokajać się w myślach. "Taiga, spokojnie. Wdech i Wydech. Opanuj się, przecież dopiero co to zrobiliście..." - powtarzałem sobie raz za razem.
- Erm...Kuroko...poszedłem...zrobić o-obiad..! - wydukałem w końcu i postawiłem przed nim tacę z jedzeniem, biorąc z niej swoją porcję. - Itadakimasu! - zawołałem i w ekspresowym tempie zacząłem opróżniać curry z naczynia. Kuroko szło to nieco mozolnie. Gdy ja skończyłem, on był dopiero w połowie.
- Nie smakuje ci..?
   Kuroko otworzył szerzej oczy.
- Nie, jest pyszne. Dziękuje. To takie...miłe.
   Poczułem, jak się czerwienię. Cały on! Zawsze "prosto z mostu"...
- Nie ma sprawy.
- Twoja kuchnia jest naprawdę świetna, Kagami-kun. - wyszeptał, uśmiechając się delikatnie. - Przypomina mi trochę dzieciństwo. To śmieszne, bo twoje jedzenie jest zupełnie inne, niż to przygotowane przez moją mamę.
- Pewnie do pięt jej nie dorastam! - żachnąłem się, nieco rozluźniając.
- Nieprawda.
   Pokręcił głową.
- Po prostu cieszę się, gdy ktoś daje mi coś od serca.
- Rozumiem cię...
   To, co powiedział mój chłopak, sprawiło, że mimo wszystko przypomniałem sobie te czasy, gdy sam byłem dzieckiem.
- Kiedy byłem mały, moja mama zawsze powtarzała : przez żołądek, do serca. To ona nauczyła mnie gotować.
   Po raz pierwszy wspomniałem o swojej rodzinie komuś innemu, niż Tatsuyi - przyjacielowi z dzieciństwa. Symbol naszej braterskiej przyjaźni nosiłem zawsze na szyi, w postaci pierścienia zawieszonego na srebrnym łańcuszku.
   Kuroko zszokowany spojrzał na mnie. Nie chciałem rozwijać tego tematu.
- Jedz. - poleciłem mu. Sam wyjąłem z szafki telefon oraz słuchawki, położyłem się na plecach na jego łóżku, zamknąłem oczy i odpłynąłem do krainy muzyki.
   Po upływie ok.12 minut (4 piosenki!) zmuszony byłem gwałtownie uchylić powieki. Kuroko siedział na moich biodrach, a jego twarz znajdowała się tuż nad moją. Nadal miał na sobie tylko mój t-shirt i bokserki. Powoli i delikatnie zsunął mi z uszu słuchawki.
- Kagami-kun. O co chodzi?
- Hee? - nieco się zdziwiłem.
- Wspomnienia z dzieciństwa powinny być raczej pozytywne. A ty tylko przywołując ich fragment, całkowicie się zmieniasz. Nie musisz mi mówić, co się stało w twoim życiu, ale...jeśli bardzo cię to męczy, zawsze możesz to zrobić.
- Dzięki, Kuroko. - Sam nie wiem czemu, poczułem ulgę. - Może kiedyś ci powiem. W każdym razie, na pewno nie dziś.
   Skinął głową.
- Rozumiem. Kocham cię.
- He? Co ty tak nagle..?
   Moja twarz dopiero co odzyskała normalny kolor, a już znowu zacząłem robić się czerwony!
- Po prostu nigdy nie powiedziałem tego pierwszy. Chcę, żebyś to wiedział.
- Wiem to, głuptasie. - zaśmiałem się cicho i pocałowałem go w czoło. W jednej chwili przylgnął do mnie jeszcze bardziej, mocno ściskając.
- Nie chcę cię stracić.
- Co ty znowu opowiadasz? Curry ci zaszkodziło?
   Jego zachowanie było dziwne. Czemu mówił takie rzeczy?
- Nic mi nie zaszkodziło! - uniósł się. - Po prostu...boję się. Zawsze się bałem...
- Czego znowu..?
- Że po pierwszym razie wszystko będzie gorsze.
- Czemu tak sądzisz? - zapytałem, szczerze zdziwiony.
- Jakoś tak...Niektórzy ludzie zrywają ze sobą po pierwszym stosunku.
   Nie chciałem wierzyć w to co słyszę. Przecież nie dawałem mu żadnej podstawy do tego, by tak myślał! Chociaż swoją drogą...nigdy z nikim nie był. Naoglądał się pewnie głupich seriali i gada od rzeczy.
- Zgłupiałeś do reszty.
   Pokręciłem z niedowierzaniem głową i poczochrałem go po włosach.
- My nie zrywamy. Ani nie teraz, ani nigdy. Po pierwszym razie przychodzą kolejne. Jeśli masz jakieś wątpliwości, możesz przekonać się o tym na własnej skórze...- mruknąłem i pocałowałem go namiętnie. Odwzajemnił pocałunek. Moje dłonie zsunęły się w dół, do jego pośladków. Zacząłem powoli je ugniatać, a Kuroko głośno nabrał powietrza w płuca. Oj tak...po pierwszym razie zdecydowanie przychodzą kolejne..!
*
   W środę rano ktoś zapukał do drzwi naszego pokoju. Mruknąłem sennie i zakryłem głowę poduszką. Leżący obok mnie Kuroko poruszył się nerwowo, po czym usiadł na łóżku.
- Kagami-kun, która godzina? - jęknął sennie i ziewnął.
- Nie mam pojęcia...otworzysz..?
   Zawsze rano czułem się 'wypompowany'. Dopóki się nie rozbudzę, nie ma mowy, żebym wstał z łóżka. Właśnie z tego powodu postanowiłem chytrze posłużyć się Kuroko.
- Mhmm...- mruknął tylko i zwlekł się z łóżka. Odwróciłem twarz ku drzwiom. Kuroko je otworzył i po chwili ukazała się w nich dobrze znana mi sylwetka.
- Kuroko-kun, przepraszam, że cię budzę, ale muszę z tobą natychmiast porozmawiać! - wypalił Kiyoshi. Miał na policzku czerwony ślad, mimo to, tryskał energią. Mój chłopak pokiwał jedynie sennie głową i wyszedł z Kiyoshim na korytarz. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że był w samych bokserkach.
   Miałem ochotę z powrotem zaciągnąć go do pokoju, zważywszy na to, jak skąpo był ubrany. Powstrzymało mnie jedynie to, że a) sam nie miałem na sobie kompletnie nic (szafa była tak daleko..) b) nie chciałem im przeszkadzać. Jednak wkurzyłem się trochę. Byłem pewny, że już nie zasnę.
   Kuroko wrócił po około 10 minutach, które strasznie mi się dłużyły.
- Może przed wyjściem byś się ubrał? - warknąłem, gdy tylko zamknął za sobą drzwi.
- A co, Kagami-kun? Czyżbyś był zazdrosny?
- Żebyś wiedział. - prychnąłem. - Co takiego ważnego miał do powiedzenia senpai, by zakłócać naszą poranną sielankę..?
- Ah, to. Chciał mi powiedzieć, że zeszli się z Hyuugą-senpaiem.
- Tylko tyle??
- ...nie tylko. Mówił, że zrobili to dziś w nocy.
- I tak po prostu rozmawialiście sobie o tym na korytarzu??
- No tak.
- Świetnie.
   Uniosłem się do siadu i przeciągnąłem.
- Podasz mi bokserki..? Są w...
- Teraz nie mogę, Kagami-kun. - przerwał mi Kuroko i usiadł na swoim łóżku.
- Czemu niby?
- Jestem zbyt zajęty myśleniem...
   Walnąłem się lekko dłonią w czoło. W jednej chwili wyskoczyłem z łóżka i znalazłem się przy swojej szufladzie. Czułem na sobie wzrok Kuroko, który prześlizgiwał się po każdym zakątku mojego nagiego ciała. Poczułem jak lekko się czerwienie. Najszybciej, jak tylko potrafiłem, wyciągnąłem na siebie bieliznę, spodnie i czarną bluzkę, której luźne rękawy sięgały mi do łokci.
- Ty bezwstydniku...- rzuciłem w stronę Kuroko, który najwyraźniej udawał, że to nie do niego. Z wyrazu jego twarzy mogłem odczytać lekkie rozbawienie, nic więcej.
- Też byś się w końcu ubrał. - powiedziałem, lustrując go spojrzeniem.
- Mhm...- mruknął tylko.
   Bardzo powoli, nawet jak na niego, dostał się do swojej szafki, wyciągnął ubrania i zmysłowymi ruchami wciągnął na siebie każdą niezbędną część odzienia.
- Kagami-kun...jestem głodny.
   Bez słowa chciałem go za rękę i pociągnąłem aż do samej kuchni.
- Robimy jajecznicę. - zarządziłem.
   Kuroko zajął się przygotowaniem jajek, a ja rozpuściłem masło na patelni. Dzięki współpracy szybko udało nam się przygotować pożywne i smaczne śniadanie. Zjedliśmy je w kuchni.
- Właściwie, wiesz, czemu Kiyoshi-senpai miał na policzku tamtą czerwoną plamę? - przypomniało mi się. Mój chłopak przełknął to, co akurat miał w ustach i odpowiedział :
-  Hyuuga-senpai go uderzył, kiedy po raz pierwszy chciał go pocałować. Podobno odcisk dłoni nie znikał mu przez parę godzin.
   Odetchnąłem w duchu, kiedy przywołałem w myślach zdarzenie z nie tak dawna, gdy wbrew Kuroko, zacząłem się do niego dobierać. Dobrze, że on nie miał tyle krzepy, co nasz kapitan.
   Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, kiedy do kuchni zawitała znaczna część naszej drużyny, wiedziona zapachem jajecznicy. W małym pomieszczeniu znaleźli się Kiyoshi, Hyuuga, Izuki, Mitobe i Furihata. Razem z Kuroko ustąpiliśmy im miejsca i zaczęliśmy przyrządzać kolejną porcję jajecznicy dla naszych kolegów w drużyny.
   W pewnej chwili, gdy już nakładałem potrawę na talerze, do kuchni weszła Riko. Była wyjątkowo niezadowolona i patrzyła na nas ze złością.
- Co wy, do jasnej ciasnej, wyrabiacie w nocy?? - zapytała. Wszystkie rozmowy momentalnie ucichły. - Właśnie zagadnęła mnie jedna pani z obsługi. Narzekała na nocne hałasy na naszym piętrze. Macie mi coś do powiedzenia w związku z tą sprawą??
   Momentalnie zerknąłem na Kuroko. Był cały czerwony. Włosy opadły mu na twarz, a spojrzenie utkwił w podłodze. Podobnie zareagował Kiyoshi.
- Erm...w nocy leciały mistrzostwa krajowe Ameryki w kosza..! - powiedział szybko Hyuuga i zaśmiał się nerwowo. - Kagami i Kuroko też na pewno je oglądali, prawa?
   Spojrzał na mnie znacząco.
- J-Jasne! T-Tak! To te mistrzostwa!
   Riko westchnęła ciężko, pokręciła głową, mrucząc coś pod nosem i usiadła przy stole.
- Ja też poproszę jajecznicę...
    Po śniadaniu mieliśmy chwilę dla siebie i od tamtego momentu kontynuowaliśmy nasz zabójczy trening. Tym razem, jako rozgrzewkę, mieliśmy przebiec wokół jeziora dwa okrążenia. Zajęło nam to pół dnia, a wysiłek był ogromny. Bałem się trochę o Kuroko, bo w połowie 2 okrążenia wyglądał naprawdę kiepsko. Razem z nim postanowiłem wlec się na szarym końcu, by mieć na niego oko.
   A to był dopiero początek.
   Do końca naszego wyjazdu - łącznie 3 dni - nie mieliśmy już żadnych przerw w treningu. Dodatkowo, zaczął udzielać się ojciec trenerki. Sprawdzał, jak wykonujemy nasze opracowane przez niego i jego córkę, zestawy ćwiczeń i podpowiadał nam podczas mini-gier, co możemy zmienić w naszej grze na lepsze. Pewnego dnia, słysząc narzekania jednego chłopaka z rezerwy, powiedział słowa, które wziąłem sobie do serca :
- ...by poprawiły się umiejętności drużyny, najpierw muszą się polepszyć te każdego z Was. Jestem pewny, że macie swoje talenty. Coś, w czym myślicie, że możecie być najlepsi. Zatem, udoskonalcie je i pokażcie przeciwnikom. Wtedy zwycięstwo będzie wasze.
   Od tamtej chwili dawałem z siebie wszystko. Ponieważ ojciec trenerki już wielokrotnie miał możliwość zaobserwowania moich skoków, postanowił pomóc mi trenować rzuty nieregularne. W tym samym czasie Riko nieco zmodyfikowała mój zestaw ćwiczeń tak, by jak najlepiej wzmacniał nogi. Nie chciała, żeby w czasie gry przytrafiła mi się jakakolwiek kontuzja. W podobny sposób dbała o resztę naszej drużyny.
*
   Trzy ostatnie dni naszego obozu treningowego zleciały mi bardzo szybko. Co jeszcze się przez ten czas wydarzyło..?
   Ze względu na Kuroko, przestałem zwracać jakąkolwiek uwagę na Yumeko. Traktowałem ją jak powietrze, z czego nie do końca była zadowolona...
   Czas spędzany z sam-na-sam z moim chłopakiem polegał tylko i wyłącznie na spaniu razem. Po prostu niemal każdą chwilę przebywaliśmy w czyimś towarzystwie, a do tego trening był tak wyczerpujący, że zaraz po wieczornym powrocie do pokoi, kładliśmy się spać. Nie uprawialiśmy więcej seksu, ze względu na wyjątkowo wścibską obsługę. Kuroko jasno dał mi do zrozumienia, że w telewizji nie będą więcej leciały żadne mecze, byśmy mogli mieć wymówkę.
   W piątek po wyjątkowo obfitym obiedzie, który z resztą ja przygotowałem, spakowaliśmy się i mieliśmy jeszcze chwilę, by zacząć zbierać się przed ośrodkiem do wyjazdu. Po upewnieniu się, że żadna z naszych rzeczy nie zapodziała się gdzieś w szafie, stanęliśmy z Kuroko na tarasie, którego wejście znajdowało się w naszym pokoju. Jakoś przez cały czas obozu nie mieliśmy czasu, by na niego wyjść. A widok był naprawdę piękny. Zielony las na zboczu i jezioro.
   Stanąłem za Kuroko i objąłem go od tyłu, wtulając twarz w jego szyję.
- To był wspaniały wyjazd, Kagami-kun.
   Drgnąłem, słysząc jego głos.
- Taa...Ja też tak myślę. - odpowiedziałem i ucałowałem delikatnie jego szyję.
- Po powrocie ogłoszą wyniki egzaminów...Mogę liczyć na jakąś drobną nagrodę, jeśli dobrze mi poszło? - zapytałem cicho.
- Zależy, jaka to nagroda.
   Wzruszył ramionami. Ja zaś chwyciłem go za ręce i obróciłem do siebie przodem.
- Dobrze wiesz. - wyszeptałem, starając się by mój głos brzmiał zmysłowo. Kuroko uśmiechnął się, popatrzył mi w oczy i pogładził mój policzek.
- Jeśli tylko będziesz grzeczny, Kagami-kun...
- Na to nie licz. W przyszłości mam zamiar robić z tobą jeszcze bardziej nieprzyzwoite rzeczy, niż wszystkie, co do tej pory razem wzięte.
   Kuroko w jednej chwili cały spłonął na twarzy. Zaraz potem zakrył ją dłońmi i osunął się na ziemię.
- Nie wierzę, że to powiedziałeś, Kagami-kun...
- O-Oi..!!
   ...i wróciliśmy do domu. Jednak od tamtej pory wszystko miało zacząć powoli się komplikować.

5 komentarzy:

  1. Jej! Hej!
    Słodkie :3 I piękne :3 I podoba mi się :3 I ogólnie mam nadzieje na Jeszcze bardziej zbereźnego Kagamiego i sarkastycznego Kuroko :3
    A wiecie może jakby wyglądał kuroko lub Kagami w bokserki? Przy Kiyoshim z czerwonym ba twarzy? A koło nich Riko z krwią Nosa jak u rasowych yaoistek?
    Oi! Dawno mnie nie było! I już nie mogę się doczekać mojego trójkącika... Jak i następnych only lovów! Chyba zaczynam się przekonywać do czerwono włosem taigi... U dziwnie się z tym czuje :P
    "I wszystko zaczęło się komplikować..." a my dalej nie wiemy, kto zrobił to zdjęcie! I kiedy się dowiemy, masz pomysł?

    Nie wiem co dalej pisać, wiec pozdrawiam,
    Daniel

    P.S. Lubisz mitologię grecką i bogów w wydaniu yaoi? Jeśli tak, to mogę polecić Ci świetne opowiadanie: Hellada. Na blogu jest Jeszcze z mitologii germanskiej z thorem, lokim itd. i różnego Rodzaju one-shoty. Zaraz podam linka:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://nie-tylko-yaoi-czlowiek-zyje.blogspot.com/?m=0
      Masz! Papa!

      Usuń
    2. Tak bardzo się cieszę, że ci się podobało, że w tej chwili zaczynam pisać kolejną część! Mam teraz trochę czasu, ponieważ rozłożyło nie zapalenie gardła ;-;
      Hmm...Jeśli chodzi o owe tajemnicze zdjęcie, to akcja zacznie rozwijać się już w IX części i będzie ona jednym z głównych wątków (!)
      Również pozdrawiam ^^
      Shiro

      P.S. Dzięki za linka! Na pewno zajrzę :)

      Usuń
  2. Hej xD
    To był wyjątkowo słodki, uroczy i taki sielankowy rozdział. I musiałabym nie być sobą, żeby mi się nie spodobał. Piękności!
    Już myślałam, że wyda się, kiedy weszła Riko, ale na szczęście znalazła się wymówka :D Chociaż ciekawa jestem jak ich trenerka zareagowałaby na wiadomość, że są razem.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, haa mecz koszykówki co za wymówka... co ma się komplikować ja nie chcę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń