23.04.2015

Only love [part VII]

Tytuł : Only love
Podtytuł : ...a jutro już nie nadejdzie.
Parring : Kagami x Kuroko
Anime : Kuroko no basket
Narracja : pierwszoosobowa
Część : VII
Od autorki : Yo kochani! Ta część jest wyjątkowo długa, by wynagrodzić wszystkie te krótsze. To chyba dobrze xDD A żeby było jeszcze lepiej, jest ona wyjątkowa. Czemu? O tym musicie przekonać się sami - czytając. Tak więc zapraszam i podzielcie się waszymi odczuciami w komentarzach :) Mam nadzieję, że wyszło...romantycznie ^^
Muzyka1 : https://www.youtube.com/watch?v=l0SQxIC0utQ
*
   Od razu wyczułem zagrożenie. Młoda, zgrabna, blondynka. W dodatku dość hojnie obdarzona przez naturę.
   Nasza przewodniczka przykuwała spojrzenie, odkąd po raz pierwszy przyprowadził ją tata trenerki. Wiedziałem, że nie powinienem być zazdrosny. Kagami nie dawał mi do tego powodów, ale...w pamięci wciąż tkwiły mi jego słowa, które wypowiedział jeszcze przed rozpoczęciem naszego związku.
   Postanowiłem na razie zignorować naszą przewodniczkę. Oprowadziła nas ona po całym ośrodku, po czym pozostawiła samych sobie, z powrotem na holu głównym.
- Dobrze...Dzisiaj macie czas wolny do obiadu. Potem pójdziemy zobaczyć jezioro, a od jutra zaczynamy trening! - poinformowała nas Riko i zaraz potem znikła, wspominając coś o wizycie w sałnie.
   Hyuuga, Kioshi i Izuki poszli do swoich pokoi, a rezerwowi poszli grać w bilarda. Ja nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Ukradkiem spojrzałem na Kagamiego, ale on poszedł do sklepiku. Westchnąłem cicho. Postanowiłem trochę powłóczyć się po ośrodku.
   Skręciłem w pierwszy lepszy korytarz, który prowadził do siłowni. Była pusta. Spojrzałem na telefon. Wyświetlacz wskazywał 12.30.
   Wszedłem do pomieszczenia wypełnionego sztangami, bieżniami, rowerami treningowymi i mnóstwem innych sprzętów, których nazwy nie znałem. Po dłuższym zastanowieniu podszedłem do stoiska z hantlami. Wypatrzyłem te najlżejsze, 5-cio kilogramowe i spróbowałem podnieść. Udało się. Nawet nie było tak ciężko. Zachęcony swoim małym sukcesemy, podniosłem te 8-mio kilogramowe. Z tymi poszło już nieco gorzej, ale utrzymałem je przez 5 sekund. Nie chciałem się poddawać, skoro tak dobrze mi szło.
   10-cio kilogramowe hantle nie wyglądały już tak zachęcająco, jak ich lżejsze odpowiedniki, ale mimo wszystko chwyciłem je w dłonie, napiąłem mięśnie i uniosłem.
   Było to zbyt duże obciążenie. Zachwiałem się, byleby tylko nie puścić hantli. Nagle czyjeś ręce chwyciły moje i pomogły utrzymać ciężar.
- Kagami-kun..?
   Odpowiedział mi cichy, serdeczny śmiech.
- Wybacz, Kuroko. To nie Kagami. - powiedział ciepło Kiyoshi i razem opuściliśmy ciężarki na miejsce. Następnie usiedliśmy obok siebie na najbliższej ławce.
- Kiyoshi-senpai czy coś się stało? - zapytałem nie mogąc znieść przedłużającej się ciszy. Kiyoshi uśmiechnął się i podrapał w tył głowy. Zdawał się być zakłopotany.
- Nie, nic konkretnego. Chciałem tylko o coś zapytać. I przy okazji poprosić o radę.
   Kiwnąłem głową, przenosząc na niego swoje pytające spojrzenie. Odchrząknął cicho i dopiero wtedy zaczął mówić.
- Czy ty...Ty i Kagami...ostatnio się zbliżyliście?
   Wstrząsnął mną dreszcz.
- Czemu tak myślisz, Kiyoshi-senpai?
- Wiesz, w zasadzie już wcześniej byliście blisko, ale teraz coś jakby się zmieniło. Dlatego pytam. Jeśli się mylę, popraw mnie.
   Milczałem, wpatrując się w swoje dłonie, zaciśnięte jedna na drugiej. Nie mogłem potwierdzić. Ale zaprzeczyć tym bardziej. Z drugiej strony wiedziałem, jaki jest Kiyoshi. Miły, opiekuńczy, a gdy trzeba, waleczny. Był dla mnie trochę jak starszy brat - bardzo go lubiłem. Więc...zaryzykować?
   Nieświadomie przygryzłem wargę. Niepewność targała mną jeszcze chwilę.
- Nie martw się, nikomu nic nie powiem. Przepraszam, że się tak narzucam, ale twoja odpowiedź jest dla mnie ważna.
   Ważna? Czemu ważna?
- Tak...masz rację. Jestem z Kagamim-kunem.. - powiedziałem cicho. Jego reakcja nieco mnie zaskoczyła.
- Oh, gratulacje! Pasujecie do siebie.
   Zmarszczyłem lekko brwi. Zdecydowana większość rasy ludzkiej zareagowałaby na tę wiadomość zupełnie inaczej...
- Żartujesz..?
- Nic z tych rzeczy! - odpowiedział szybko, unosząc ręce w geście obronnym. - Naprawdę się cieszę. I to podwójnie, bo mam do ciebie prośbę. Mianowicie, chodzi o...Hyuuge. - zaczerwienił się lekko, gdy to mówił. Zdziwiłem się jeszcze bardziej.
- Znaczy...czy ty...senpai...?
- Erm...tak?
   Po chwili ciszy roześmialiśmy się z ulgą. Więc o to chodziło?
- Chcesz, żebym ci doradził?
- Tak. Kompletnie nie wiem, co mam robić. Jesteśmy przyjaciółmi, znaczy, tak mi się wydaje, bo Hyuuga czasem potrafi być...nieco drażliwy.
   Obaj doskonale to wiedzieliśmy. Do tego, że nie nienawidzi Kiyoshiego Hyuuga przyznał się bardzo późno, jeśli brać pod uwagę ich znajomość. Przypomniałem sobie, gdy po raz pierwszy przybili sobie piątkę. Na twarzy Kiyoshiego malowała się wtedy ulga i szczęście.
- Hmm...A co chciałbyś wiedzieć konkretniej?
- No..Po pierwsze nie wiem, czy dobrze robię. Czy nie zniszczę tym uczuciem doszczętnie naszej przyjaźni...
- Też się martwiłem. Postanowiłem to nawet zlekceważyć. Ale to nie było proste. Koniec końców to Kagami-kun pierwszy mnie pocałował...Można powiedzieć, że nie umiał się wtedy powstrzymać. Jednak wyszło nam to na dobre...
- Rozumiem...W takim razie mam zaryzykować?
- Ja nie chciałem tego robić. Jednak teraz wiem, że było warto i żałowałbym, gdybym odpuścił.
   Nieco się rozmarzyłem. Cudownie jest być zakochanym. A jeszcze lepiej, gdy dana osoba odwzajemnia twoje uczucia.
   Kiyoshi na moje oko nadal był niezdecydowany, więc postanowiłem go nieco wesprzeć.
- Jak dla mnie, wy też do siebie pasujecie. - stwierdziłem zgodnie z prawdą. Kiyoshi uśmiechnął się radośnie. - W pewnym sensie jesteście przeciwieństwami. Ty, senpai, jesteś o wiele bardziej otwarty niż kapitan...Dlatego właśnie ty powinieneś zrobić ten pierwszy krok.
- Dzięki Kuroko. Naprawdę mi pomogłeś. - Kiyoshi dosłownie emanował szczęściem. Miałem nadzieję, że jeśli coś pójdzie nie tak nie będzie mi mieć tego za złe. Jednak powinno się udać.
   Zapomniałem. Nadzieja matką głupich...
   Kiyoshi zmierzwił mi włosy dłonią i zaproponował, żebyśmy dalej poćwiczyli razem. Przystałem na to z ochotą.
   Popołudnie upłynęło nam na wzmożonym wysiłku fizycznym i wspólnych rozmowach. Trochę się pośmialiśmy, a na siłownię przyszli również inni mieszkańcy ośrodka. W pewnej chwili zrobiło się nawet dość ciasno, choć sala była sporych rozmiarów. Właśnie wtedy postanowiliśmy wyjść, przebrać się przed obiadem. Rozdzieliliśmy się przed naszymi pokojami. Swoją drogą, były one naprzeciw siebie.
   Wszedłem i zamknąłem za sobą cicho drzwi. Kagami spał na swoim łóżku. Postanowiłem na razie go nie budzić, dlatego zgarnąłem tylko czyste ubrania i poszedłem pod prysznic.
   Odświeżony po wysiłku na siłowni, z zadowoleniem przyjrzałem się swojemu odbiciu w lustrze. Albo mi się zdawało, albo przybyło mi parę mięśni. Odgarnąłem mokre włosy z czoła i ubrałem się. W tym samym czasie mój telefon, który pozostawiłem na umywalce, zawibrował. Okazało się, że to moja mama odpowiedziała na maila, którego przysłałem jej tuż po przyjeździe do ośrodka. Napisała, że się cieszy i życzy mi udanego wyjazdu. Nie widziałem się z nią rano, ponieważ miała bardzo pilą sprawę do załatwienia. Dlatego zaspałem. Wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby Kagami nie zadzwonił.
   Właśnie. Jeśli o Kagamim mowa. Postanowiłem sprawdzić, czy w końcu się obudził. O 14.30 mieliśmy mieć obiad, a do takowej pozostało 10 minut. Wyszedłem z łazienki, z której buchnęły od razu tumany pary. Ehh...Nic z tego. Spał jak zabity, w dziwacznej pozycji. Leżał na plecach, jedną rękę miał pod głową, a drugą wykrzywioną pod dziwnym kątem. Prawa noga bezwładnie zwisała mu z łóżka. Po chwili przypatrywania się mu odkryłem, że podwinął się jego t-shirt i było widać fragment jego skóry. Przełknąłem ślinę i całą siłą woli skupiłem uwagę na jego twarzy. Wyglądał uroczo. Oddychał spokojnie przez nos, a jego włosy były w tak zwanym artystycznym nieładzie. Po dłuższej chwili usiadłem obok niego na krańcu łóżka. Pochyliłem się i delikatnie musnąłem jego czoło wargami.
   Do moich nozdrzy dotarł jego zapach. Tak kuszący, męski...Nie mogłem się powstrzymać i zjechałem ustami w dół, do jego własnych, pełnych warg. Złączyłem je w pocałunku.
   Kilka kropel wody z moich mokrych włosów spłynęło mi po skroni, brodzie i skapnęło na jego policzek. Wtedy otworzył oczy. Omiótł mnie spojrzeniem, w jednej chwili analizując sytuację. Chyba mi się zdawało, ale...w jego rubinowych tęczówkach dostrzegłem błysk. Podobny do tego, gdy znajdował się w stanie 'zone'.
   Kagmi chwycił mnie za ramiona, pociągnął mocno i w jednej chwili nasza pozycja uległa całkowitej zmianie. Teraz to ja leżałem pod nim, a on opierał się ponad mną i zaciekle wpijał w moje wargi. Przymknąłem oczy, czując nieznane uczucie w okolicach podbrzusza. Bardzo przyjemne uczucie.
   Jego język wtargnął do mojego wnętrza, tocząc bitwę z moim. Ostatecznie ją przegrałem, ale nie, żebym narzekał. Moje dłonie zbłądziły na jego łopatki i przycisnęły do mnie jeszcze bardziej.
   - Kagami, Kuroko, obiaaa.....
   W drzwiach stanął Kiyoshi. Obydwaj zamarliśmy, mając szeroko otwarte oczy. Kiyoshi zdziwił się jeszcze bardziej niż my. W jednej chwili zrobił się czerwony, chyba hamował śmiech. Cóż, trudno nie powiedzieć, by ta sytuacja nie była komiczna.
- Ermm...Tsaa...co ja to...Obiad! Tak! Czekamy na dole. - wypalił szybko i zniknął, zatrzaskując za sobą drzwi. Kagami opadł na łóżko obok mnie.
- My to mamy szczęście...
   Roześmiałem się serdecznie na jego stwierdzenie i odwróciłem twarz w jego kierunku. On również się uśmiechał.
- Kagami-kun, chyba powinienem ci powiedzieć...Kiyoshi-senpai o nas wie.
   Kagami usiadł na łóżku.
- Po tym co zobaczył, raczej nie trudno się domyślić.
- Nie... - pokręciłem głową. - Rozmawiałem z nim. - i opowiedziałem mu o wszystkim co zdarzyło się na siłowi.
- Więc...Kiyoshi i Hyuuga? W sumie...już od pewnego czasu zdawało mi się, że mają się ku sobie..
- Nie jesteś zły?
   Brwi Kagamiego poszybowały ku górze.
- Czemu miałbym być?
- No bo...powiedziałem mu, nie pytając ciebie...
- Bakaa. - przerwał mi i podobnie jak Kioshi wcześniej, tak i on poczochrał moje biedne włosy. - Po pierwsze nie musisz mnie o nic pytać. A po drugie...nie umiałbym złościć się na ciebie dłużej niż pięć minut.
   Uśmiechnąłem się szeroko.
   Gdy w końcu zeszliśmy na dół, dostaliśmy ochrzan od trenerki. To znaczy Kagami dostał. Ja po cichu stanąłem za wszystkimi.
   Tak jak większość z nas się obawiała, Riko ugotowała obiad. I prawdę mówiąc...nie był tak zły, jak jej wcześniejsze wyroby. Jednak nie był też najlepszy. Zupa miso pozostawiała w ustach dziwny posmak, ryby były przypalone, a ryż rozgotowany. Zjadłem niewiele, podobnie jak nasi koledzy z drużyny.
   Po mniej lub bardziej udanym obiedzie mieliśmy pół godziny na odpoczynek. Razem z Kagamim poszliśmy do sklepiku i kupiliśmy sobie parę rzeczy, by złagodzić uczucie głodu. Reszta drużyny (nie licząc Riko, która zajęta była rozmową ze swoim tatą) zrobiła tak samo.
   Te pół godziny minęło w oka mgnieniu. Zebraliśmy się i wyszliśmy z ośrodka.
   Był początek kwietnia, a mimo to było bardzo ciepło. Wręcz upalnie. Słońce świeciło mocno, a jego promienie padały na nasze twarze. Musieliśmy mrużyć oczy, aby cokolwiek widzieć.
   Ośrodek znajdował się na sporym wzniesieniu, toteż by dostać się nad jezioro musieliśmy zejść po schodach w dół zbocza. W oddali już mogliśmy zobaczyć iskrzącą się wodę.
 
   Schodów było bardzo dużo. Były wyrzeźbione w kamieniu, a po prawej stronie była wbudowana poręcz. Dookoła rosły drzewa, które zdążyły się już zazielenić. Gdy byliśmy na samym dole, razem z Kagamim pozwoliliśmy reszcie drużyny nas wyprzedzić. Szliśmy zatem na końcu, rozmawiając.
   Przerwał nam głośny plusk. Okazało się, że Koganei wskoczył do wody z pomostu.
- Głupku! Jest dopiero kwiecień! - krzyknęła Riko i razem z Hyuugą starali się go wyciągnąć. Udaremnił im to Izuki, który próbując przejść koło nich, zachwiał się i zepchnął oboje do wody.
   Reszta drużyny, w tym my, staliśmy nieruchomo, hamując śmiech. W końcu ktoś nie wytrzymał i w ślad za nim roześmialiśmy się wszyscy.
   Kiyoshi wszedł na pomost i wciąż chichocząc, wyciągnął Hyuuge, Riko i Koganeia z wody.
   O ile Koganei zachował względny spokój i również się uśmiechnął, o tyle nasza trenerka i kapitan zaczęli tarmosić Izukiego. Skończyło się na tym, że i on wylądował w wodzie.
   Nasz wypad nad jezioro nie zakończył się tak, jak chcieliśmy, ale nie narzekaliśmy na brak rozrywki. Riko poddała się i ponownie dała nam czas wolny, grożąc jutrzejszym treningiem.
Muzyka2 : https://www.youtube.com/watch?v=dx7sLNyIeQk
   Cała drużyna prócz mnie i Kagamiego wróciła do ośrodka. My zostaliśmy na pomoście.
- Kuroko...myślałeś już, co chcesz robić po zakończeniu liceum? - zapytał nagle mój chłopak. Siedzieliśmy na drewnianych deskach i ściągnęliśmy buty, by móc pomoczyć nogi w chłodnej wodzie. Oparłem się o jego bark, wpatrzony w dal.
- Nie. W końcu mamy jeszcze dużo czasu.
- Owszem. Ale...wiesz, już niedługo wakacje. Potem 2 klasa...Szybko to zleci.
- Taa...
   Zamyśliłem się chwilę. Było bardzo cicho. Oprócz nas nie było w pobliżu nikogo.
- Nie wyobrażam sobie drużyny bez Kiyoshiego-senpaia, kapitana, Riko i reszty...a oni przecież też odejdą.
   Kagami tylko pokiwał głową.
- Spokojnie. Znajdziemy nowy cel i będziemy do niego dążyć. Ale...mamy jeszcze czas.
- Tak.
   Chwilę siedzieliśmy w ciszy, napawając się obecnością drugiej osoby. Przez temat, który poruszył Kagami w głowie kłębiło mi się mnóstwo pytań, których nie miałem odwagi zadać. Oboje obserwowaliśmy, jak słońce powoli chyli się ku  zachodowi. Rzucało swoje ostatnie promienie na taflę jeziora, które błyszczało. Złoto i błękit tańczyły na jego powierzchni, łącząc się z zielenią drzew i traw.
   Nagle Kagami coś wyszeptał. Ledwo dosłyszalnie, ale jednak.
- Tetsuya...
   Drgnąłem i spojrzałem na Kagamiego. Z wyrazu jego twarzy nie mogłem nic odczytać.
- Myślisz, że skoro jesteśmy razem...możemy mówić sobie po imieniu, kiedy jesteśmy sami..? - zapytał cicho i również na mnie spojrzał. Poczułem, jak się czerwienię.
- Kagami-kun...to takie...krepujące.. - wyznałem, nie wiedząc co zrobić z rękoma.
- Wiem. A mam zamiar powiedzieć coś jeszcze bardziej krępującego.
   Oparł czoło o moje i patrząc mi w oczy, z lekkim uśmiechem i drżącym głosem wyznał:
- Kocham cię.
   Nie wierzyłem własnym uszom. Czy on właśnie wyznał mi miłość?! Tak na poważnie? Jeny, to było takie romantyczne, a zarazem zawstydzające! Myślałem, że nie będziemy sobie tego mówić. W końcu byliśmy facetami, a ja nie znałem się na związkach, bo jeszcze w żadnym nie byłem. Ponadto, moje serce było w rozsypce po wszelkich wcześniejszych zauroczeniach, sympatiach i odrzuceniach. Te dwa, szczerze wypowiedziane przez mojego chłopaka słowa sprawiły, że zawirowało mi przed oczami. Wyleczyły wszelkie wcześniejsze rany.
   To, co łączyło Kagamiego i mnie było bardzo silne. Nie było zauroczeniem. Nie było zafascynowaniem, oczarowaniem ani omamem. To była miłość. Prawdziwa miłość.
- Ja...ja..też cię kocham... - wyszeptałem cicho, ledwie poruszając ustami. Byłem cały czerwony, onieśmielony.
   Sądząc po uśmiechu Kagamiego, on wyraźnie usłyszał, co powiedziałem. Po chwili przybliżył się jeszcze bardziej i mnie pocałował. Krótko, słodko, czule. Jeszce nigdy nie było mi tak dobrze. W pełni mu ufałem.
   - Wracamy? - zapytał. Zaczęło się ściemniać. - Riko, o ile w ogóle coś zauważyła, pewnie się denerwuje.
- Masz rację.
   Obaj wstaliśmy z pomostu, założyliśmy buty i trzymając się za ręce ruszyliśmy w drogę powrotną do ośrodka.
   Tej nocy obaj spaliśmy w jednym łóżku. Ja to zaproponowałem, a Kagami szybko się zgodził. Byliśmy już wykąpani, a w dodatku zmęczeni. Musieliśmy wypocząć. Czekał nas bardzo ciężki dzień. Morderczy trening Riko, opracowany przez nią i jej tatę.
   Wtuliłem się w Kagamiego i szybko zasnąłem.
*
   Cała niedziela i poniedziałek minęły nam na treningu. Dosłownie. Na wielkiej hali połączonej z ośrodkiem rozegraliśmy łącznie 8 meczy. Każdy z nas otrzymał osobny zestaw ćwiczeń, który musiał wykonać. Po południu mieliśmy przebiec wokół całego jeziora. Furihata zemdlał w połowie, a ja byłem temu bliski. To, co zapowiadało się przyjemnym tygodniem zamieniło się w tydzień o przetrwanie.
   Jedynym plusem było to, że Kagami dorwał się do kuchni. To on nam gotował. Co prawda, jego posiłki były bardziej...amerykańskie, ale 100 razy lepsze niż te w wykonaniu Riko. Nasza trenerka zaś obrzucała mojego chłopaka gniewnym spojrzeniem, ale nic nie mówiła.
   Wieczorami nikt z nas nie miał na nic siły. Wszyscy tylko brali prysznic i padali przemęczeni na łóżka, zasypiając natychmiast.
   Dla mnie ten trening był podwójnie wyczerpujący, ze względu na moją budowę ciała i kondycję. Pomiędzy mną a Kagamim nie doszło do niczego więcej niż to, co stało się w sobotę wieczorem. Jeśli mam być szczery, to myślałem, że coś się zmieni. Nie wiedziałem co, ale było to tylko nikłe przeczucie. Dlatego też w naszym pokoju panowała...dość mętna atmosfera. Pełna wyczekiwania. Kagami chyba się w tym pogubił. Nawet się nie całowaliśmy. Zaczęło mi tego brakować. Czy to wyznanie miało wszystko zepsuć..?
   Wszystko rozstrzygnęło się we wtorek. Riko widząc nasze podkrążone oczy, bóle mięśni, zakwasy i tym podobne dała nam dzień odpoczynku.
   Cały poranek spędziłem wylegując się w swoim łóżku. Tej nocy nie spałem z Kagamim. Ciekaw byłem, co sobie pomyślał, bo prawie w ogóle się do mnie nie odzywał. Wyszedł gdzieś zaraz po śniadaniu i nie miałem pojęcia, co się z nim działo.
   Około 13 ktoś zapukał do pokoju. Nie mógł być to mój chłopak, bo on by przecież nie pukał. Po odkrzyknięciu słowa "proszę" do środka wszedł Kiyoshi. Leżałem akurat z książką w ręce, więc szybko się podniosłem i odłożyłem powieść na szafkę.
   Kiyoshi wyglądał na...lekko podłamanego. Podskórnie czułem, że to nie tylko kwestia treningu.
- Wybacz, że cię nachodzę, ale chciałem pogadać..- zaczął nieśmiało. Wskazałem mu miejsce obok siebie. - Zasugerowałem Hyuudze, że chyba coś do niego czuję.
   Zapanowała cisza. Bałem się ją przerwać, ale to zrobiłem.
- I..I co..?
- No właśnie nie wiem. Był zszokowany. A przynajmniej, tak wyglądał. Powiedział, że musi to przemyśleć i wyszedł.
- Kiedy to było?
- Godzinę temu.
   Odetchnąłem cicho.
- Przecież to jeszcze nic nie znaczy.
   Kiyoshi zaśmiał się smutno.
- A gdyby Kagami tak wyszedł i nie dawał znaku życia przez tyle czasu?
- W sumie...On wyszedł. Rano. I...nie daje znaku życia.
   Kiyoshi zamrugał szybko.
- Coś się stało?
- Tak jakby...Chyba...Chyba się pokłóciliśmy. Ale to nic ważnego.
- Skoro tak mówisz...
- A co do kapitana...Powinieneś poczekać, aż wróci. Nie możesz się martwić, skoro nawet nie wiesz, co on o tym sądzi, senpai.
   Kiyoshi pokiwał głową i wstał.
- Po raz kolejny mi pomagasz, Kuroko. Dzięki.
- Nie ma za co.
- Chcesz się przejść? - zaproponował nagle. Odpowiedziałem bez namysłu, bo potrzebowałem świeżego powietrza :
- Jasne.
   Wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Z perspektywy czasu wiem, że nie był to najlepszy pomysł. Ledwo co opuściliśmy budynek, zaczęło kropić. Postanowiliśmy nie iść za daleko, dlatego przeszliśmy się tylko w dół ulicy.
   Przechodziliśmy właśnie obok jednej kawiarni, gdy stanąłem jak wryty.
- Kuroko? Coś nie tak?
   Słowa Kiyoshiego do mnie nie docierały. Na krótką chwilę zapomniałem, jak się oddycha. W kawiarni siedział Kagami z nią. Młodą, piękną blondynką. Naszą cycatą przewodniczką. Rozmawiali i z tego, co mi się wydawało, pili kawę.
   Patrzyłem na nich i nie mogłem uwierzyć. Przecież on mi mówił, że mnie kocha. Wierzyłem mu. Ufałem. Czemu tam jest? Z nią? To koniec?
   Rozpadało się na dobre. Kiyoshi również dostrzegł, co wprawiło mnie w taki stan.
- Kuroko..to jeszcze nic nie znaczy...Pogadaj z nim. - powiedział cicho, próbując mnie uspokoić. Czy gdybym zastał ich razem w łóżku, też by tak powiedział?
   Kagami podniósł wzrok i zamarł.
   Nic do mnie nie docierało. Pobiegłem w stronę ośrodka, zostawiając oniemiałego Kiyoshiego i tamtą dwójkę. Wiatr targał mną na wszystkie strony, a deszcz zacinał. Jego strugi mieszały się z moimi łzami.
   Do ośrodka dotarłem cały przemoczony. Na schodach wpadłem na kapitana, który wyglądał podobnie. Nie zwracając na niego większej uwagi, popędziłem do siebie. Czułem, że Kagami prędzej czy później się tu pojawi, dlatego zamknąłem się w łazience. Było mi słabo i z trudem łapałem powietrze. Połowa czynników zewnętrznych była dla mnie kompletnie niedostrzegalna, a przed oczami miałem obraz Kagamiego i tamtej dziewczyny. Z drugiej strony jakaś część mnie upierała się, że Kiyoshi ma rację. Że to nieporozumienie. Ale bardzo trudno było mi w to uwierzyć. Sądzę, że większość ludzi na moim miejscu byłaby w podobnym stanie (no, przynajmniej autorka xD).
   Osunąłem się po drzwiach łazienki i skuliłem. Poderwałem głowę do góry w momencie, gdy rozległo się walenie do drzwi.
- Kuroko. Otwórz.
   To nie brzmiało jak prośba. Bardziej jak rozkaz. Zadrżałem i z trudem przełknąłem gulę w gardle. Nie odezwałem się jednak słowem.
- Kuroko Tetsuya masz w tej chwili otworzyć, albo chociaż odsunąć się od tych cholernych drzwi.
   Co?? Czy on chciał je wyważyć??
   Nie mogłem pozwolić na dewastację ośrodka, bo wiązało się to ze sporymi kosztami, dlatego bardzo niechętnie przekręciłem zamek.
Muzyka3 : https://www.youtube.com/watch?v=t0imaSCnSuA
   Kagami od razu otworzył drzwi i wyciągnął mnie siłą z łazienki. Pchnął mnie na swoje łóżko i zawisł o parę centymetrów nade mną.
- Wiem, jak to wyglądało i wiem, co teraz myślisz, ale mam prawo do tłumaczeń.
   Podobnie jak ja, był cały mokry. Woda kapała z jego włosów na moją twarz i łóżko. Nie mogłem jednoznacznie stwierdzić, czy jest zły czy zrozpaczony.
   Odwróciłem głowę, ale on natychmiast chwycił mnie za podbródek i przyciągnął do siebie, całując.
   Tak stanowczego Kagamiego chyba jeszcze nie widziałem.
   Jego język wtargnął gwałtownie do moich ust, badając podniebienie oraz dziąsła. Na końcu zagryzł lekko moją dolną wargę.
- Wyszedłem z nią na kawę, bo nalegała już od dwóch dni.
- Nic nie mówiłeś. - burknąłem, starając się chociaż odwrócić wzrok.
- Kuroko, patrz na mnie.
   Spełniłem jego "prośbę". Uchyliłem lekko usta, nabierając powietrza. Mój oddech przyspieszył. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale w powietrzu zaczęły unosić się jakieś podejrzane ładunki elektryczne.
- Kocham tylko ciebie, do cholery. Ile razy mam to powiedzieć, żebyś uwierzył i mi zaufał?
- Ufam ci...
- Jasne. Dlatego zwiałeś sprzed kawiarni.
- Kagami-kun...- wyszeptałem zrezygnowany. Wyciągnąłem ręce i przytuliłem się do jego rozgrzanego ciała. Dzieliły nas tylko ubrania.
   Nie wiedziałem dlaczego, ale znowu poczułem to uczucie. Powiększało się ono z każdą chwilą i kumulowało w podbrzuszu. Kagami chyba to wyczuł, bo zaczął schodzić z pocałunkami coraz niżej. Nie opierałem się. Nie miałem wątpliwości. Nawet, jeśli nie do końca rozumiałem, po co w ogóle wyszedł z tą dziewczyną, trzeźwe rozumowanie zamroczyła mi przyjemność płynąca z jego dotyku. Podwinął mój t-shirt i zjechał językiem po całej długości mojej klatki piersiowej. Z trudem hamowałem jęk. Resztką sił odchyliłem się i jednym ruchem zaciągnąłem zasłonę.
- Drzwi... - wyszeptałem między pocałunkami.
- Zamknąłem.
   Kagami ściągnął ze mnie koszulkę. Nie pozostałem mu dłużny, bo zrobiłem to samo. Zamarliśmy na chwilę, wpatrzeni w siebie. Widząc jego piękną, umięśnioną klatkę piersiową na policzkach wykwitły mi rumieńce.
   Wzrok mojego chłopaka zdradzał wszystkie jego intencje. Był pełen pożądania, drapieżny, nieokiełznany i dziki. Oddychałem ciężko, a moja klatka piersiowa unosiła się nierówno. Pochylił się nade mną i zaczął ssać mój sutek. Zdusiłem w sobie krzyk, który przerodził się w przeciągłe westchnienie. Nieświadomie wsunąłem swoją nogę między jego. Bardzo powoli, zmysłowo zaczął się o nią ocierać, dalej zajmując się moim torsem.
   Byłem podniecony. Kiedy zaczął zsuwać ze mnie spodnie zwilżyłem popękane wargi. Pozbyliśmy się zbędnych ciuchów, pozostając jedynie w bokserkach.
   Kagami wtulił głowę w zagłębienie mojej szyi, przez co przeszedł mnie dreszcz.
- Kuroko.. - wymruczał, ruszając biodrami. - Chcesz tego..?
- Kagami...kun... - przerwałem jęcząc, gdy otarł się o to miejsce. - Chcę... - wysapałem cicho, a moje dłonie zawędrowały na jego włosy, ciągnąc je lekko. Kagami syknął cicho i objął mnie. Jego ręce były duże, ciepłe, drżące. Dokładnie to pamiętam. Podniósł się do siadu, ciągnąc mnie za sobą. Ponownie zaczęliśmy się całować, a nasze języki splotły się w tańcu namietności. W tej samej chwili poczułem, jak jego ręka delikatnie odchyla gumkę bokserek. Tym razem nie miałem żadnych oporów. Jego palec znalazł się w moim wnętrzu. Wzdrygnąłem się lekko. Było to nieprzyjemne, ale nie bolało. Po chwili dołączył drugi palec. Skrzywiłem się lekko, gdy Kagami zaczął nimi poruszać. Westchnąłem mu w usta. Wysunął palce i zaczął zdejmować moje bokserki. Popchnął mnie lekko i ponownie znalazłem się pod nim.
- Wszystko okey?
- Tak...
   Katem oka dostrzegłem, że on również zdjął swoje bokserki. Sądząc po jego erekcji, również był na skraju wytrzymałości. Drżącymi rękoma założył prezerwatywę, która tajemniczym sposobem zmaterializowała się znikąd.
   Pochylił się nade mną i nakierował swoją męskość naprzeciw mojego wejścia. Wstrzymałem oddech. Patrzyłem mu w oczy. Znów mnie pocałował i wszedł we mnie.
   Bolało. Miałem wrażenie, że rozerwie mnie od środka. Jęknąłem głucho w jego usta. Wsunął się we mnie do końca i zamarł w bezruchu. Po moim policzku spłynęły dwie samotne łzy. Zlizał je szybko i splótł swoje dłonie z moimi. Czułem się bezpiecznie, mimo bólu. Na szczęście takowy zaczął słabnąć. Kagami przygryzł wargi. Wtedy ja wypchnąłem lekko biodra w jego kierunku.
   Zaczął się poruszać, co jakiś czas łącząc nasze usta. Gwałtownie łapałem powietrze i z całej siły ściskałem jego palce.
   Jęknąłem, gdy wsunął się we mnie ponownie, uderzając w bardzo wrażliwy punkt wewnątrz mnie. Po moim ciele rozeszły się dreszcze. Oplotłem go nogami w okolicach miednicy, tym samym zwiększając intensywność pchnięć.
   Raz po raz wsuwał się i wysuwał, sapiąc. Miał przymknięte oczy, a na czole zalśniły mu krople potu. Ból ustąpił niemal całkowicie, a jego miejsce zastąpiła przyjemność. Wiłem się pod nim z rozkoszy, jęcząc niekontrolowanie.
- Boże...jesteś..taki..słodki...  - wyszeptał Kagami między pchnięciami. To wyznanie sprawiło, że znalazłem się na skraju. Wszystkie moje mięśnie spięły się w jednej chwili i doszedłem.
- Taiga..kun..!
   Moje gardło rozdarł krzyk. Spazmy rozkoszy wstrząsnęły moim ciałem. To wystarczyło, aby i mój chłopak zaczął szczytować. Doszedł we mnie z głuchym jękiem. Oddychał płytko i nierówno. Wyszedł ze mnie i osunął się na łóżko, tuż obok mnie.
- Przepraszam.. - sapnąłem. Spojrzał na mnie zdziwiony, przyciągając do siebie.
- Za co?
- No...pobrudziłem nas...
   Wypowiedzenie tego zdania było chyba dla mnie bardziej krepujące niż sam stosunek. Kagami zaśmiał się, ściągnął prezerwatywę i zawinął ją w jakąś chustkę. Okrył nas kołdrą i ucałował moje czoło.
- Chcę, żeby ten dzień nigdy się nie skończył...
   Oh, ja też tego pragnąłem. Przylgnąłem do jego nagiego ciała jeszcze bardziej. Był tak cudownie ciepły. Jego zapach mnie otumaniał. Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w jego równomierne bicie serca. O dziwo, moje biło w tym samym rytmie...

12 komentarzy:

  1. Tak dawno tutaj byłam. Czasu nie miałam na nic. Teraz znalazłam chwilę na przeczytanie wszystkich dotychczasowych części.
    Too... Było Niesamowite! Uwielbiam opowiadania z dużą ilością lukru i cukru. Za każdym razem jak Kuroko i Kagami byli obok siebie, miałam banana na twarzy. Tylko trochę za szybko się pogodzili. Ale się nie dziwię, jakby do mnie nagle wpadł Kagami i zaczął mnie całować. RAJ na ziemi.
    Dodatkowo te rysunki i muzyka. No nie wytrzymam. Zdziwił mnie jednak podtytuł. Zaczęłam się martwić, że coś się komuś stanie.
    A gdzie się podziewa Hyuuga? Zostawił Teppeia i gdzieś sobie polazł. Jakby mu nie zależało to by tyle nie myślał. Podoba mi się, że nie skupiłaś się jedynie na jednym parringu. Bo ja uwielbiam basugeja, więc możesz ich tu pchać ile się da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem cię ;--; Też ostatnio mam na wszystko niewiele czasu ~~
      Huh bardzo się cieszę, że ci się podobało! :DD I w końcu ktoś pochwalił muzykę :") dzięki ci <3
      I tak...tytuł jest dość...dwuznaczny xD
      Ah ten Hyuuga ;--; Zagubił się chłopak. Ciekawe, jaka będzie jego odpowiedź...jak na razie sama nie wiem :'>
      Na koniec zdradzę, żeeee pojawi się jeszcze co najmniej jeden dodatkowy parring :D

      Dziękuje za tak pozytywny komentarz. Ściskam i pozdrawiam,
      Shiro

      Usuń
  2. Hejka!
    Przepraszam, że mnie nie było pod ostatnim wpisem, niedawno dopiero przeczytałem.
    Uch, och, ach... Kagami to Taiga a Kuroko to Tetsuya na imię mają czy na odwrót? To jest coś czego nie łapie jeszcze w anime. Tyko w niektórych wiem o co chodzi.
    Były seksy dla pogodzenia, były kłótnie przez cycatą blondyneczkę ( nie lubię takich. Znam dwie, matkę i córkę, i jak pomyślę o nich to mi jest niedobrze. Ale lubię różowo-włose cycate, tak jak w KnB, bo one są tylko słodkie.) oraz były inne pary gejowskie! Kiyoshi i Hyuuga, hmmm... Zawsze myślałem o nim w innych sferach zespołu z anime, On dla mnie pasuje do tych niższych.
    "No... Pobrudziłem nas...". Padłem. Śmiechem się dławię, a nie mogę głośno bo pobudzę cały dom!
    No bo przecież to takie normalne, że Kagami umie wyczarować prezerwatywy! Niestety, właśnie mi się on z tym kojarzy. XD.
    Fajne obrazki, szczególnie 1-szy. Takie kawaii :*

    Pani poprzednia komentatorów, czy ten RAJ to nawiązanie do czegoś? Bo mi od razu się PiR przypomniało...

    A więc pozdrawiam,
    Daniel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huh. Też się kiedyś gubiłam w imionach/nazwiskach postaci. W odróżnieniu ich pomogła mi jedna informacja. Mianowicie : z 99 przypadków na 100, gdy dana postać się przedstawia, podaje najpierw swoje nazwisko, a dopiero potem imię. Tak więc, dla przykładu : Kagami Taiga. Kagami - nazwisko, Taiga - imię. Jest to taki japoński zwyczaj. I wgl w Japonii większość znajomych mówi sobie po nazwisku (Kuroko-kun, Kagami-kun, Kiyoshi-senpai itp.). Zwracanie się do siebie po imieniu japończycy rezerwują dla grona bliskich przyjaciół czy rodziny.
      Nom. Tyle z ciekawostek. I żeby nie było - informacje te są sprawdzone xD
      A już tak bardziej tematycznie...Ogromnie się cieszę, że ci się podobało ^^ Co najlepsze, ja również jestem uprzedzona do blondynek...tzn do tych typu plastic itd.itp...Każdy chyba wie o co chodzi xD Oczywiście, nie chcę nikogo urazić ;-;
      I tak. Kagami jest czarodziejem :') Chociaż najlepsze czary to on pokazuje w łóżku (oj tak...jeszcze nie raz to udowodni..) x'D
      Właśnie. Ciekawe, czy to było nawiązanie, bo mi teraz też zaczęło się kojarzyć :>
      Ooo właśnie, jeszcze jedna kwestia. (Jeśli ktoś lubuje się w czytywaniu komentarzy i teraz to czyta, to miło by było, gdyby również odpowiedział). Czy długość tego posta nie była jakaś przytłaczająca? Bo jak pisałam, to cały czas się martwiłam czy będzie wam się chciało doczytać do końca :') xD
      Okey. Ściskam mocno i również pozdrawiam,
      Shiro

      Usuń
    2. Osobiście- kocham DŁUGIE wpisy, tak do 10 tys słów jest ok. Całe PiR takie było i wszystkie jego inne też, wiec myślę że to przez to.

      Usuń
  3. No, no, musiałam nadrobić, bo mi się zaległości porobiły. Nieładnie, o niedobra ja :P
    Ale ten rozdział był po prostu piękny! Było w nim wszystko co najlepsze. Ta rozmowa Kuroko z Kiyoshim, wyznanie Kagamiego, później zazdrość Kuroko i cudowne pogodzenie się (dobrze, że drzwi nie ucierpiały! Brawa dla Kuroko, że się skapnął w porę! :D). Czego chcieć więcej? Niby ten rozdział miał porządną długość, a nawet nie wiem kiedy to mi zleciało. Ani przez moment się nie nudziłam. Powiem jeszcze, że miałabym teraz ochotę na więcej! :)
    To naprawdę dziwne, bo to pierwsze KagaKuro, które mnie tak wciągnęło.
    Pozostaje tylko pytanie, gdzie się podział Hyuuga, tak? Wcięło go :D
    Lubię, kiedy rozdziały pisane są z perspektywy Kuroko. W sumie sama nie wiem czemu... Chociaż może to dlatego, że jest on taki uroczy :P
    Pozdrawiam Cię i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. http://merkuriuszka.blogspot.com/2015/04/liebster-award.html - Zostałaś nominowana do Liebster award

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Także nominowałam Cię w Liebster Award :) (A wrzucę tutaj, żeby nie spamować tak po całym blogu :P)

      http://marzenie-niewolnika.blogspot.com/p/liebster-award.html

      Usuń
  5. "To była miłość. Prawdziwa miłość.
    - Ja...ja..też się kocham... - wyszeptałem cicho, ledwie poruszając ustami. Byłem cały czerwony, onieśmielony." Walnęłam takim śmiechem, że szok. Tam chyba miało być "ja też CIĘ kocham" xD no umarłam xD Przepraszam, że wytykam Ci tą literówkę w taki sposób, ale to tylko dlatego, że naprawdę mnie to rozbawiło. Mam nadzieję, że się nie gniewasz... A jeśli to było zamierzone to zignoruj mój wywód. :)
    I zmaterializowana prezerwatywa zniszczyła mnie doszczętnie xDD
    To tyle ode mnie, idę czytać dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za spostrzegawczość ^^' Taktem jest, iż opowiadanie jest niedopracowane od strony technicznej, dlatego przed wznowieniem go zamierzam edytować rozdziały ^^

      Usuń
    2. Cieszę się, że chcesz podejść do tego profesjonalnie. ^^ Mam nadzieję, że szybko się z tym uporasz, bo ta historia bardzo mnie interesuje. Ogromnie czekam na jej wznowienie. ^*^ Powodzenia w tejże pracy ^*^

      Usuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, to było cudowne ale jak Hyuuga naprawdę zareaguje na wyznanie Kiyoshiego o tak padly slowa "kocham cię"
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń