15.04.2015

Just be (GrimmUlqui) cz.2 (ostatnia)

Tytuł: Just be
Parring: Grimmjow x Ulquiorra
Anime: Bleach
Narracja: pierwszoosobowa
Od autorki : Yo kochani! Na wstępie chcę coś wyjaśnić. Wcale nie skończyłam z Bleachem. Wierzę, że w dalszym ciągu będę pisać z niego parringi, choć nieco sporadycznie.
   Już wkrótce uraczę was kolejną częścią Only love :) Byłabym również wdzięczna za komentarze, czy to opko przypadło Wam do gustu ^^
Część: 2 (ostatnia)
*
- Nie jestem dla ciebie odpowiednią osobą. - powiedziałeś cicho. Twój głos był kojący jak nigdy.
- W przeciwieństwie do ciebie, ja nigdy nie żałuje swoich decyzji.

   Patrzyłem na ciebie pewnie. Chciałem, żebyś wiedział, że nie żartuje. W takiej sytuacji nie śmiałbym.
   Uśmiechnąłeś się, co szczerze mnie zdziwiło. Nigdy wcześniej nie widziałem, żebyś tak się uśmiechał. Nie kpiąco, nie psychopatycznie. Normalnie. Jak ktoś, kto nigdy nie doświadczył tyle bólu, ran i łez, co ty.
   Skąd wiem, że płakałeś? Cóż, każdy ma swoje tajemnice. Jednak będę szczery. Nie pierwszy już raz cię obserwuję. Nie mam pojęcia, co to oznacza. Widziałem już parę razy, jak z twoich pięknych, błękitnych oczu płyną łzy. Płakałeś u siebie, na korytarzu, a raz nawet przed moją komnatą. Fakt, byłeś niesamowicie silny. Nieustępliwy, niecierpliwy, łatwo wpadający w złość i pewny siebie. Lecz nawet ktoś taki jak ty musi czasem odreagować. Inaczej nie byłby sobą. Oszalałby. Negatywne emocje oraz słabość zawładnęłyby tobą, gdybyś w porę się ich nie pozbył.
   - Niesamowicie rozmowny dzisiaj jesteś. - mruknąłeś cicho i zwilżyłeś wargi. Doroby, acz seksowny gest.
- Boli cię?
  Wskazałem w miejsce, gdzie powinna znajdować się twoja ręka.
- Bardzo, kurwa.
   Nie miałem pojęcia, czy się nabijałeś, czy mówiłeś serio. Przejąłem się. Wydawało mi się to niemożliwe, a jednak. Obudziłeś w moim sercu dziwne emocje. Nie znałem ich. Aż do wtedy.
- Idziemy do mnie? - zapytałeś. W jakim celu? Ah, no tak. Za żadne skarby nie chciałem ci wyznawać miłości. Jednak mamy swoje potrzeby. Ludzkie słabości. Nie chciałem ci ulec, ale było już za późno. Kiwnąłem głową, na znak, że się zgadzam.
   Ruszyliśmy ramię w ramię przed siebie. Nie rozmawialiśmy za wiele, w powietrzu wyczuwałem napięcie. Nerwowym(!) ruchem odgarnąłem włosy z twarzy. Nie minęła chwila, jak znaleźliśmy się w twojej komnacie.
   Znacznie różniła się od mojej. To potwierdzało, że żaden z nas nie jest ananimowy. Ma swoje uczucia, potrzeby, kaprysy.
   Ściany były niebieskie, a sklepienie opuszczone znacznie niej, niż u mnie. Ogromna, biała szafa naprzeciw nie mniejszego łóżka ze srebrną pościelą. Obok niego stała mała, kamienna szafka z lampką nocną, która była jedynym aktywnym źródłem światła w pokoju.
   Tylko chwilę miałem na rozejrzenie się. Potem popchnąłeś mnie na łóżko i rzuciłeś na mnie. Wbiłeś się w moje usta, a dążącą ręką rozerwałeś górę mojego stroju. Wstąpiło w ciebie zwierzę. Chciałem to zrobić nieco wolniej, ale uprzedziłeś mnie. Zacząłeś oddychać dwa razy szybciej niż normalnie. Twoja ręka zjechała na mój tors i zaczęła masować moją bladą skórę.
- Ale ty jesteś biały. - skomentowałeś cicho, całując mnie po szyi.
- Nie narzekaj. - westchnąłem, gdy zassałeś się, tworząc czerwony punkcik tuż pod linią mojej szczęki.
- Gdzież bym śmiał.
   Zjechałeś wargami o parę milimetrów w dół, zahaczając zębami o mój wystający obojczyk. Syknąłem, a ty zacisnąłeś palce na moich sutkach.
   Spotkałem się z czymś, na co trudno mi było zareagować. Zacząłem wierzgać nogami, skopując śliska pościel. Następnie głośno jęknąłem, odchylając głowę w tył.
- Co jest? Nigdy tego nie robiłeś? - mruknąłeś tuż przy moim uchu, ponownie zasypując moją szyję malinkami. Poczułem, jak się czerwienię.
- Nie. - odpowiedziałem szybko, nieśmiało zsuwając ci kurtkę z pleców. - A ty...?
   Zaśmiałeś się pod nosem.
- A od czego ma się fraccion..?
   Gwałtownie odwróciłeś mnie na brzuch.
- Wypnij się...
   Spełniłem twój rozkaz, a ty zsunąłeś moje spodnie, które luźno opadły w dół. Zacisnąłem dłonie na prześcieradle.
   Dźwięk rozpinanego rozporka, dotyk, ból.
   Wszedłeś we mnie za jednym razem. Zarzuciłeś mi rękę na szyję, tworząc coś na wzór niezdarnego uścisku. Czułem twój oddech na szyi i ciebie samego we mnie. Twój członek pulsował w moim wnętrzu. Nie ruszałeś się, chcąc dać mi chwilę na przyzwyczajenie się. Przygryzłeś skórę na mojej łopatce i zacząłeś poruszać biodrami. Wychodziłeś i wchodziłeś we mnie raz po raz, warcząc głucho. Prócz początkowego bólu zacząłem odczuwać...przyjemność. Ręką jeszcze bardziej mnie ścisnąłeś, zwiększając tym samym intensywność pchnięć.
   Jęknąłem, gdy natrafiłeś na pewien punkt wewnątrz mnie. Zacząłem wić się i sapać niekontrolowanie.
- Grimm..jow...szybciej...
   Spełniłeś moje żądanie. Zacząłeś poruszać się dwa razy szybciej. Do moich oczu cisnęły się łzy, a we wnętrzu szalał prawdziwy ogień. Nie wiem kiedy, moja ręka znalazła się na moim członku i zaczęła poruszać. Było mi cholernie dobrze i nie mogłem uwierzyć, że to właśnie ty dajesz mi tę przyjemność. Pchnąłeś mocno jeszcze parę razy i to wystarczyło. Wgryzłeś się w mój kark, a ja wygiąłem się w tył, drgając przy tym niekontrolowanie. Krzyknąłem, zalewając ciepłą, gęstą cieczą swoją dłoń i podbrzusze.
   Warknąłeś i również doszedłeś w moim wnętrzu. Spazmy rozkoszy rozeszły się po moim ciele, gdy zmęczony padłem na twarz na łóżko.
   Wyszedłeś ze mnie i opadłeś na moje plecy. Czułem w sobie rozchodzące się ciepło, gdy wypływało ze mnie twoje nasienie. Bez ciebie we mnie czułem się niekompletny.
   Leżałeś na mnie jeszcze chwilę, po czym zsunąłeś się na miejsce obok. Nie wiedziałem, co mam o nas myśleć. Wolałem cię nie pytać. Jeszcze mógłbym usłyszeć coś, co wywarłoby na mnie wrażenie. Pozytywne, a może całkiem odwrotne.
   Wsłuchałem się w twój oddech, bicie serca i z przerażeniem odkryłem, że przy tobie czuję się bezpiecznie.
   Za nic w świecie nie chciałem cię stracić. 
   Patrzyłem, jak powoli zasypiasz. Musiałeś mi ufać. Gdyby tak nie było, zachowałbyś ostrożność, w obecności kogoś o wyższym stopniu.
   Ja też zacząłem ci ufać. I to mnie niepokoiło.
   Minęło trochę czasu. Odzyskałeś rękę, dzięki umiejętnościom rudowłosej kobiety. Od tego czasu kochaliśmy się niemal codziennie. Było mi dobrze. Przyjemnie.
   Kobieta została oddana pod moją opiekę. Wiedziałem, że jesteś zazdrosny, czemu upust dawałeś w sypialni. To do ciebie pasowało. Czułem się nawet troszkę dopieszczony. Zależało ci na mnie. Wiesz, Grimmjow...mi na tobie też...
    Ichigo Kurosaki wtargnął do Last Noches. Uratować ludzką kobietę, która, muszę przyznać, okazała się bardzo dziwna. Mówiła dziwne rzeczy, zachowywała się dziwnie. Jej obecność zaczęła mnie męczyć.
   Jednak...coś się zmieniło. Napięcie wisiało w powietrzu. Znałem cię zbyt dobrze, żeby nie wiedzieć co zrobisz. Spotkałem cię na chwilę przed tym, jak stoczyłeś walkę.
- Grimmjow. Gdzie idziesz? - zapytałem, choć dobrze znałem odpowiedź.
- Odegrać się, kurwa. Tylko nie próbuj mnie zatrzymywać. - warknąłeś ostrzegawczo.
- Nie zamierzam. Chcę jedynie, żebyś mi coś obiecał.
   Podszedłeś tak blisko mnie...Miałem ochotę porwać się w ramiona i już nigdy nie wypuszczać.
- Uważaj na siebie.
   Zaśmiałeś się cicho i pocałowałeś krótko w usta.
- Przecież wiem. Wrócę z głową tego pieprzonego shinigami.
- Jasne.
   Uśmiechnąłeś się dziko i pobiegłeś.
   Gdyby wiedział...gdybym tylko wiedział...
   Już nigdy nie wróciłeś do naszej sypialni. Już nigdy nie poczułem twoich warg na moich. Co mi pozostało? Zemsta.
   Jestem gotów zginąć. Ale najpierw niech zginie Ichigo Kurosaki.
   Grimmjow...jeszcze się spotkamy. Może wtedy będę gotów ci powiedzieć, jak bardzo cię kochałem.
  
end.

6 komentarzy:

  1. "Wbiłeś się w moje usta, a dążącymi rękoma rozerwałeś górę mojego stroju"
    JAK, KUŹWA JAK?! Nie mógł rozerwać jej rękami, skoro została mu tylko jedna XD
    Proponuję sprawdzać kilka razy tekst, ewentualnie przed wrzuceniem dać go jakiejś becie do sprawdzenia i poprawek :)
    Takie spore nieścisłości odbierają mi całą przyjemność z czytania (tak, tak, "ortonazi" ze mnie paskudne) twoich zabójczych opowiadań

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw Kagami wyczrowuje prezerwatywę, a teraz Grimmjom proteze... co bedzie następne...? :')
      A tak już na poważnie to rzeczywiscie klapa: x Poprawie błąd jak najszybciej. I ten...tak to jest jak się pisze *a potem sprawdza * o 2 w nocy: ') Postaram się więcej nie dopuścić do publikacji posta przed PORZADNA korekta ^^'
      Jeszcze raz dzięki za wylapanie błędu.
      Ściskam i pozdrawiam,
      Shiro

      Usuń
  2. Nieźle :3
    Mi się tam podoba no i trochę smutno ;-;
    No, ale cóż weny i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    no wspaniale, ale tak smutno, że zginął...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały, ale tak mi smutno, że zginął... nie lubię smutnych zakończeń...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    wspaniale, ale smutno mi, że zginął... bardzo nie lubię smutnych zakończeń...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń